kosciola i przyjmowali komunie swieta rownie czesto jak ona.

Jednak w ten poniedzialkowy majowy poranek Amy, wciaz lezac w lozku, nasluchiwala jak jej matka przechodzi przez dom i wchodzi do garazu znajdujacego sie bezposrednio pod sypialnia Amy. Toyota zastartowala przy drugiej probie, a automatycznie otwierane drzwi zgrzytnely i znieruchomialy przy wtorze metalicznego loskotu, od ktorego w pokoju Amy zatrzesly sie szyby.

Kiedy matka odjechala, Amy wstala z lozka; wziela prysznic, ubrala sie i zeszla na parter do kuchni. Ojciec i Joey konczyli sniadanie skladajace sie z angielskich grzanek i soku pomaranczowego.

– Pozno dzis wstalas – rzekl jej ojciec. – Lepiej sie pospiesz i zjedz cos. Za piec minut wyjezdzamy.

– Jest taki piekny poranek – stwierdzila Amy. – Chyba pojde do szkoly na piechote.

– Na pewno zdazysz?

– O tak. Mam sporo czasu.

– Ja tez – rzekl Joey. – Chce pojsc z Amy.

– Do szkoly podstawowej jest trzy razy dalej niz do liceum – stwierdzil Paul Harper. – Zanim tam dotrzesz, zetrzesz sobie nogi do kolan.

– Nie – mruknal Joey. – Dam rade. Jestem twardy i dzielny.

– Prawdziwy zimny hombre – przyznal ojciec. – Ale mimo to pojedziesz ze mna.

– Au, dostalem! – rzucil Joey. – Trafiony! – powiedziala Amy wskazujac na niego palcem.

Joey usmiechnal sie.

– Chodz, hombre - mruknal jego ojciec. – Ruszamy.

Amy stala przy jednym z okien saloniku obserwujac, jak odjezdzaja rodzinnym pontiakiem.

Oklamala ojca. Nie pojdzie do szkoly na piechote. Prawde mowiac w ogole nie wybierala sie dzis do szkoly.

Wrocila do kuchni i zaparzyla kawe. Nalala sobie kubek goracego napoju, nastepnie usiadla przy kuchennym stole czekajac na powrot mamy z kosciola.

Ubieglej nocy, kiedy nie mogla zasnac i przewracajac sie z boku na bok rozwazala najlepsze warianty czekajacej ja „spowiedzi', uznala, ze najpierw powinna powiedziec o wszystkim matce. Gdyby Amy nakazala usiasc rodzicom i powiedziala im obojgu naraz, reakcja mamy na te nowine bylaby skalkulowana w taki sposob, by wywrzec wplyw nie tylko na jej corke, ale i na meza – potraktowalaby Amy jeszcze surowiej niz gdyby rozmawialy w cztery oczy.

Poza tym Amy zdawala sobie sprawe, ze gdyby najpierw powiedziala o wszystkim ojcu, wygladaloby to tak, jakby usilowala obejsc matke, prawie wbic klin pomiedzy rodzicow, szukajac wsparcia jednego z nich. Gdyby matka tak wlasnie pomyslala, sprawilaby jej dwa razy gorsze trudnosci niz w innym przypadku. Mowiac matce pierwszej i niejako dajac tym samym dowod swego szacunku, Amy miala nadzieje na poprawienie swojej sytuacji i pomyslne zalatwienie kwestii zabiegu.

Dopila kawe. Nalala sobie druga i rowniez wysaczyla.

Tykanie kuchennego zegara wydawalo sie coraz glosniejsze, az zmienilo sie w rytmiczne dudnienie, poruszajace z kazdym uderzeniem wszystkie nerwy w j ej ciele.

Kiedy mama wrocila wreszcie do domu z mszy i weszla do kuchni przez drzwi prowadzace z garazu, Amy byla spieta jak nigdy dotad. Jej bluzke na plecach i pod pachami pokrywaly plamy potu. Chociaz wypila goraca kawe, miala wrazenie, ze w jej zoladku zalegla wielka lodowa bryla.

– Dzien dobry, mamo.

Matka stanela zdumiona, z jedna reka na uchylonych drzwiach; z tylu za nia widac bylo cieniste wnetrze garazu.

– Co ty tu robisz?

– Chcialabym…

– Powinnas byc w szkole.

– Zostalam w domu, bo chcialam…

– Czy to nie jest ostatni tydzien egzaminow?

– Nie. Egzaminy sa w przyszlym tygodniu. W tym powtarzamy material do testow.

– To rowniez jest wazne.

– Tak, ale chyba nie pojde dzis do szkoly.

Mama zatrzasnela i zamknela na klucz drzwi do garazu, potem spytala:

– Co sie stalo? Jestes chora?

– Niezupelnie. Ja…

– Co to znaczy niezupelnie? – spytala kladac torebke na ladzie przy zlewie. – Albo jestes chora, albo nie. A jesli nie jestes, powinnas byc w szkole.

– Musze z toba porozmawiac – stwierdzila Amy. Matka podeszla do stolu i wbila w nia wzrok.

– Porozmawiac? Ale o czym?

Amy nie mogla spojrzec jej w oczy. Odwrocila wzrok wpatrujac sie w metna zawiesine fusow zimnej kawy na dnie swojego kubka.

– No wiec? – spytala mama.

Amy miala w ustach tak sucho, ze jezyk przywarl jej do podniebienia. Przelknela sline, oblizala spierzchniete wargi, chrzaknela i w koncu powiedziala: – Musze wybrac pewna sume pieniedzy z mojego konta.

– O czym ty mowisz?

– Potrzebuje… czterystu dolarow.

– To absurd.

– Nie. Naprawde ich potrzebuje, mamo.

– Na co?

– Wolalabym nie mowic. Matka wydawala sie zdumiona.

– Wolalabys nie mowic?

– Wlasnie.

Zdumienie zmienilo sie w konsternacje.

– Pragniesz wybrac czterysta dolarow z pieniedzy przeznaczonych na czesne w twoim college'u i nie chcesz powiedziec, co zamierzasz z nimi zrobic?

– Mamo, prosze. Przeciez badz co badz sama je zarobilam. Konsternacja przerodzila sie w gniew.

– Posluchaj mnie uwaznie, mloda damo. Twoj ojciec radzi sobie calkiem dobrze na prawniczej posadce, ale nie AZ TAK dobrze. Nie jest F. Lee Baileyem. Zamierzasz isc do college'u, a to bedzie duzo kosztowalo. Aby go oplacic, bedziesz potrzebowala pomocy. Prawde mowiac wiekszosc oplat bedziesz musiala uiscic sama. Pozwolimy ci tu naturalnie mieszkac i zaplacimy za twoje wyzywienie, ubranie i opieke medyczna podczas calego pobytu w college'u, ale oplaty za studia pozostawimy w twojej gestii. Po to masz konto oszczednosciowe. Kiedy za pare lat pojdziesz na uniwersytet i wyjedziesz, zamierzamy co pewien czas wysylac ci pieniadze, ale czesne rowniez bedziesz musiala oplacac sama. Nie stac nas na nic wiecej. I tak bedzie to dla nas nie lada poswieceniem.

Gdybys nie wydawala tyle pieniedzy usilujac wywrzec wrazenie na ojcu O'Hara, jaka to jestes oddana kosciolowi sw. Marii, gdybyscie ty i tatus nie przeznaczali lwiej czesci zarobkow, by okazac, jacy jestescie dobrzy i szlachetni, moze bylibyscie w stanie zrobic cos wiecej dla swoich wlasnych dzieci, pomyslala Amy. Milosc blizniego zaczyna sie we wlasnym domu, mamo. Czyz nie tak wlasnie mowi nam Biblia? A gdybys nie zmuszala MNIE do placenia skladek na kosciol Sw. Marii, mialabym teraz te cztery stowki, ktorych mi potrzeba.

Amy pragnela powiedziec to wszystko na glos, ale nie miala dosc odwagi. Nie chciala zupelnie odcinac sie od matki, zanim jeszcze zdazyla powiedziec jej o ciazy. Zreszta niezaleznie od tego, jak usilowalaby wyrazic swoje mysli, jakich slow by uzyla, jej wypowiedz zabrzmialaby z pewnoscia malostkowo i egoistycznie.

Ale przeciez nie byla egoistka, do cholery.

Wiedziala, ze ofiarowywanie pieniedzy na kosciol bylo dobra rzecza, ale musialy istniec jakies granice. I racje, dla ktorych to czyniles, powinny byc sluszne. W przeciwnym razie wszystko mijalo sie z celem. Czasami Amy podejrzewala, ze jej matka miala nadzieje WYKUPIC sobie miejsce w niebie, a to z cala pewnoscia bylo niewlasciwym powodem zwracania sie ku kosciolowi.

Вы читаете Tunel Strachu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату