– Lauro? Odpowiadaj. Co jest okropnego w piwnicy?
Dziewczynka uderzyla ja w twarz.
Tego sie nie spodziewala. Ostre, bolesne uderzenie. Przez chwile po prostu nie mogla uwierzyc, ze wlasnie dostala w twarz.
Wtedy Jane uderzyla jeszcze raz. Otwarta dlonia.
I znowu. Jeszcze mocniej.
Carol chwycila ja za wiotkie nadgarstki, ale mala sie wywinela. Kopnela Carol w golen, a kiedy ta krzyknela i przez chwile rozcierala bolace miejsce, przyskoczyla i chwycila ja za gardlo. Carol bronila sie z trudem, usilujac wstac z fotela. Jane pchnela ja z powrotem i opadla na nia calym ciezarem. Carol poczula, ze dziewczynka gryzie ja w ramie i nagle jej szok i zdumienie zmienily sie w strach. Fotel przewrocil sie i obie, walczac, potoczyly sie po podlodze.
Rownina, przez ktora jechali, zaczynala sie wznosic i ukladac w lagodne, zaokraglone wzgorza.
Jesli w ciagu ostatniej polgodziny pogoda sie zmienila, to na gorsze. Padal ulewny deszcz; ciezkie, napeczniale krople wody rozbijaly sie o jezdnie jak szklane kule i rozpryskiwaly wysoko. Paul utrzymal wskazowke szybkosciomierza na stalej predkosci.
– Reinkarnacja – odezwal sie zamyslony. – Jeszcze pare minut temu powiedzialem ci, ze dzis uwierzylbym we wszystko, ale tego juz za wiele. Reinkarnacja? Jak, do diabla, natrafilas na te teorie?
Grace opowiedziala mu o telefonach od Leonarda, o wizycie dawno zmarlego reportera, o proroczych snach i bitwie z Arystofanesem.
– Jestem Rachael Adams, Paul. Uswiadomiono mi to, abym przerwala ten morderczy krag. Willa nie zaproszyla ognia. Ja to zrobilam przez przypadek. Nie ma powodu, zeby dziewczynka sie mscila. To tragiczne nieporozumienie. Musze z nia porozmawiac, kiedy wcieli sie w postac Laury, i wyjasnic, jak bylo naprawde. Wiem, ze moglabym. Moge ja powstrzymac raz na zawsze. Myslisz, ze swiruje? Ze to skleroza? Ja w to wierze. I podejrzewam, ze ty tez, po tym, czego sam doswiadczyles.
– Zgoda, trafilas w dziesiatke.
Jednak reinkarnacja, odrodzenie w nowym ciele, to rzecz oszalamiajaca, zbyt wstrzasajaca, by ja przyjac, o wiele trudniejsza do zaakceptowania niz istnienie poltergeistow.
– Wiesz o Millicent Parker? – spytal.
– Nigdy nie slyszalam tego nazwiska – odparla Grace.
– W 1905 roku Millie Parker usilowala zabic matke w przeddzien swoich szesnastych urodzin. Tak jak w przypadku Lindy Bektermann, skonczylo sie smiercia Millie. Klasyczna samoobrona. I oto z czego nie zdawalismy sobie sprawy: zahipnotyzowana Jane twierdzila, ze jest Laura, Millie, a potem Linda Bektermann. Ale te nazwiska nic dla nas nie znaczyly.
– A wiec i w przypadku Millicent Parker – podjela Grace – niezaspokojona chec zemsty spowodowala frustracje. Tak. Wiedzialam, ze musi byc jeszcze jakies zycie pomiedzy Laura i Linda.
– Ale dlaczego zawsze dzieje sie to w wieczor przed urodzinami?
– Laura wyczekiwala swoich szesnastych urodzin z wielka niecierpliwoscia – powiedziala Grace-Rachael. – Mowila, ze to bedzie najwspanialszy dzien w jej zyciu. Wiazala z nim wiele planow. Sadze, ze miala nadzieje na zmiane w sposobie traktowania jej przez matke. Zginela jednak w pozarze przed urodzinami.
– Jane, jak i jej poprzedniczki, w ktorych ciala wcielala sie Laura, w ten dzien silniej odczuwala lek i nienawisc do matki.
Grace kiwnela glowa.
Jechali przez chwile w milczeniu.
Rece Paula lepily sie od potu na kierownicy.
W myslach rozwazal historie, ktora opowiedziala mu Grace, i ogarnialo go dawno minione uczucie, ze balansuje na linie rozpietej wysoko nad otchlania.
– Ale Carol nie jest matka Jane – powiedziala w koncu.
– Zapomniales o czyms.
– O czym?
– Carol miala panienskie dziecko, kiedy byla nastolatka. Wiem, ze ci o tym opowiadala. Nie wyjawiam zadnej tajemnicy.
Paul poczul scisk w zoladku. Przeszyl go chlod az do szpiku kosci.
– Moj Boze. Chcesz powiedziec… Jane jest dzieckiem, ktore Carol oddala do adopcji.
– Nie mam na to dowodow – odrzekla Grace. – Zaloze sie jednak, ze kiedy policja rozszerzy zasieg poszukiwan na inne stany i wreszcie znajda sie rodzice dziewczynki, dowiemy sie, ze jest dzieckiem adoptowanym. I ze Carol jest jej naturalna matka.
Walczyly juz chyba cala wiecznosc, tarzajac sie po podlodze, sapiac, postekujac, wijac; dziewczyna walila piesciami, Carol usilowala stawic opor, nie robiac jej krzywdy. Wreszcie, gdy stalo sie jasne, ze Carol jest zdecydowanie silniejsza i przejmie kontrole nad sytuacja, Jane odepchnela ja, wstala z wysilkiem, kopnela ja w udo i wybiegla z pokoju do kuchni.
Carol byla zaszokowana i oszolomiona zarowno nieoczekiwana gwaltownoscia, jak i sila uderzen Jane. Piekla ja twarz, pogryzione ramie krwawilo; duza, wilgotna czerwona plama powoli powiekszala sie na bluzce.
Wstala chwiejnie, a potem poszla za dziewczyna.
– Kochanie, zaczekaj!
W oddali, spoza domu, dolecial do niej krzyk Laury”
– Nienawiiiiiidze cie!
Pospieszyla w strone otwartych drzwi i wyjrzala na skapana w deszczu okolice. Dziewczynka zniknela.
– Jane! Laura!
Millicent? Linda? Jak mam, na Boga, ja nazywac?
Poszla przez ganek, po schodkach na podworko, na bebniacy, zimny deszcz. Rozejrzala sie niezdecydowana, skad zaczac poszukiwania.
Wtedy zjawila sie Jane. Wyszla z szopy, trzymajac w reku siekiere.
„…Carol jest jej naturalna matka”.
Slowa Grace odbily sie echem w glowie Paula.
Przez chwile nie mogl wydobyc glosu.
Patrzyl przed siebie, zaszokowany i roztrzesiony, ze omal nie najechal na tyl sunacego ospale buicka. Nacisnal gwaltownie hamulce. Polecieli z Grace do przodu, ale przytrzymaly ich pasy bezpieczenstwa. Zwolnil, odzyskujac panowanie nad soba.
Slowa zaczely wylatywac z niego jak pociski z karabinu maszynowego.
– Ale jak, do diabla, to dziecko odkrylo, kto jest jego prawdziwa matka? Nie podaje sie takich informacji dzieciom w jej wieku. Jak trafila do nas z miejsca, w ktorym mieszka? Jak nas namierzyla? Jak to wszystko wyrezyserowala? Chryste, ona naprawde celowo rzucila sie pod kola samochodu Carol. To bylo zaplanowane. Cala ta cholerna sprawa byla zaplanowana!
– Nie wiem, jak trafila do Carol – powiedziala Grace. – Moze jej przybrani rodzice wiedzieli, kto jest naturalna matka dziecka, i zachowali gdzies to nazwisko w rodzinnych dokumentach. Moze przywiodly ja tu te same sily, ktore chcialy mnie unicestwic za pomoca Arystofanesa. To by tlumaczylo, dlaczego znajdowala sie w stanie oszolomienia, gdy rzucila sie pod samochod. Ale tego nie dowiemy sie chyba nigdy.
– O cholera. – Paulowi lamal sie glos. – O nie, nie. Do diabla!
– Co?
– Wiesz, co dzieje sie z Carol w te dni – powiedzial roztrzesiony – kiedy obchodzi rocznice urodzin dziecka, ktore oddala. Jest wtedy zupelnie inna, wpada w depresje, zamyka sie w sobie. Jej zachowanie tak rozni sie od typowego, ze dokladnie wiem, kiedy nadchodzi ten dzien.
– Ja tez – odparla Grace.
– To wypada jutro. Jesli Jane jest dzieckiem Carol, jutro skonczy szesnascie lat.
– Tak.
– A dzis bedzie usilowala zabic matke.