sufit lampy. Zdawalo sie, ze w lazience nikogo nie ma. Jednakze gdy przekroczyla prog, uslyszala czyjs przyspieszony, najwyrazniej ze strachu, oddech. Poczula, ze serce bije jej mocniej, jakby chcialo wyskoczyc. Benny szedl tuz za Rachael.

– Co sie stalo? – spytal.

Wskazala reka kabine z matowego szkla. Szyba miala tak bogata fakture, ze nie tylko nie bylo widac, kto jest w srodku, ale nawet nie dalo sie rozpoznac zadnego ksztaltu.

– Tam ktos jest.

Benny wyciagnal szyje i zaczal nasluchiwac. Rachael cofnela sie pod sciane, trzymajac drzwi kabiny na muszce.

– Wyjdz stamtad po dobroci – powiedzial Benny do tego kogos, kto znajdowal sie za matowa szyba.

Zadnej odpowiedzi. Tylko przyspieszone, cienkie sapanie.

– Lepiej wyjdz zaraz – powtorzyl Benny.

– Wychodz, do jasnej cholery! – krzyknela nerwowo Rachael, a jej glos odbil sie echem od szarej podlogi i blyszczacych luster.

Z kabiny dobiegl nieoczekiwanie zalosny jek, ktory zabrzmial jak placz dziecka. Napiecie wzroslo.

Rachael byla zszokowana, zaintrygowana, ale wciaz czujna. Ostroznie zblizyla sie do szklanych drzwi kabiny.

Benny wyprzedzil ja, siegnal reka do mosieznej klamki i otworzyl drzwi.

– O moj Boze!

Rachael ujrzala naga dziewczyne przykucnieta zalosnie w brodziku i wtulona w rog kabiny. Nie wygladala na wiecej niz pietnascie czy szesnascie lat i musiala byc aktualna kochanka Erica, trzymana przezen w tej posiadlosci, jego najnowsza i ostatnia „zdobycza”. Zaslonila piersi szczuplymi ramionami bardziej w odruchu strachu i samoobrony niz wstydu. Trzesla sie cala, a oczy miala szeroko rozwarte z przerazenia. Jej twarz pobladla i niezdrowo poszarzala.

Byla zapewne calkiem ladna, ale teraz z trudem mozna to bylo stwierdzic. Nie z powodu slabo rozswietlonego mroku wewnatrz kabiny, lecz dlatego, ze dziewczyne skatowano. Pod prawym okiem miala czarny siniak, ktory zaczynal nabrzmiewac. Inny slad po mocnym uderzeniu widnial na prawym policzku i ciagnal sie rowno od gory do dolu. Z peknietej gornej wargi saczyla sie krew i zbierala na podbrodku. Since byly takze na ramionach dziewczyny i na jej lewym udzie.

Benny odwrocil sie, zazenowany jej nagoscia nie mniej niz stanem, w jakim sie znajdowala.

Rachael opuscila pistolet i podeszla do otwartych drzwi kabiny.

– Kto cie tak urzadzil, mala? Kto to zrobil? – spytala, choc wiedziala, jaka bedzie odpowiedz.

Bala sie ja uslyszec, ale jakas wewnetrzna sila nakazywala jej postawic to pytanie.

Dziewczyna chciala odpowiedziec, ale nie mogla. Krwawiace usta poruszyly sie, ale wydobyl sie z nich tylko zalosny jek, ktory przeszedl w rzenie, gdy cialem nastolatki znow wstrzasnal gwaltowny dreszcz. Zreszta nawet gdyby udalo jej sie wydobyc glos, to i tak zapewne nie odpowiedzialaby logicznie na pytania, gdyz znajdowala sie w szoku i byla oderwana od rzeczywistosci. Sprawiala wrazenie, ze tylko czesciowo uswiadamia sobie obecnosc Bena i Rachael, a reszta jej uwagi skoncentrowana jest na jakims strachu, ktory tkwi w jej wnetrzu. Spojrzala w oczy Rachael, ale tak, jakby jej nie widziala.

Rachael wyciagnela reke w jej strone.

– Kochanie, juz wszystko dobrze. Nic ci nie grozi. Nikt nie zrobi ci nic zlego. Mozesz wyjsc. Nie pozwolimy, by ktokolwiek cie skrzywdzil.

Dziewczyna patrzyla przez Rachael na wylot i mamrotala cos pod nosem. Nie mieli juz watpliwosci co do tego, ze przebywala w jakims straszliwym wewnetrznym swiecie, wypelnionym strachem, i ze ten strach blokowal jej kontakt z rzeczywistoscia.

Rachael podala Benowi swoj pistolet. Sama weszla do kabiny i uklekla w brodziku kolo nastolatki. Zaczela ja uspokajac, mowic do niej lagodnym tonem, glaskac po twarzy, ramionach i potarganych jasnych wlosach. Na pierwsze dotkniecie dziewczyna zareagowala nerwowym dygotem, jakby ja ktos bil, ale juz po chwili czulosc wyrwala ja z transu. Spojrzala na Rachael i juz widziala ja, a nie poprzez nia, pozwolila postawic sie na nogi i wyprowadzic z mrocznej kabiny. Jednakze gdy przekroczyla prog brodzika, zaczal powracac jej poprzedni stan, wyrazajacy sie w zaburzeniu aparatu ruchowego, niezdolnosci do odpowiedzi na zadne pytanie, a nawet do jakiejkolwiek reakcji pozawerbalnej – kiwniecia glowa czy spojrzenia Rachael prosto w oczy.

– Musimy zabrac ja do szpitala – orzekla Rachael, krzywiac sie, gdy w jasnym swietle lazienki zobaczyla dokladnie obrazenia biednego dziewczecia. Dwa paznokcie palcow prawej dloni byly zlamane prawie u samej nasady i mocno krwawily, zlamany wydawal sie tez jeden palec.

Rachael zaprowadzila nastolatke do sypialni i usiadla z nia na brzegu lozka. Tymczasem Benny ruszyl na poszukiwanie jakiegos ubrania dla niej i w tym celu otwieral jedna po drugiej wszystkie szafy.

Rachael nasluchiwala, czy z domu nie dobiegaja jakies niepokojace dzwieki. Nic wiecej nie slyszala. Pozostala jednak czujna. Wkrotce Benny znalazl sprane dzinsowe spodnie, koszule w niebieska kratke, skarpety i pare sportowych butow firmy New Balance oraz nielegalna porcje narkotykow. Znajdowaly sie w gornej szufladzie jednej z szafek nocnych. Pokazna ilosc – piecdziesiat albo szescdziesiat skretow z marihuana, plastykowy woreczek z niezidentyfikowanymi kapsulkami w jaskrawych kolorach i jeszcze jedna torebka zawierajaca okolo szescdziesieciu gramow bialego proszku.

– To chyba kokaina – powiedzial Ben.

Eric nie zazywal narkotykow. Uwazal, ze to by mu uwlaczalo. Zawsze mawial, ze narkotyki sa dla slabeuszy, dla ludzi przegranych, ktorzy nie potrafia sami stawic czola wyzwaniom zycia. Ale widac nie mial nic przeciwko dostarczaniu roznych srodkow odurzajacych trzymanym tu przez siebie nieletnim dziewczetom. Byl to sposob, by uczynic je poslusznymi i uleglymi. Rachael nigdy jeszcze nie gardzila Erikiem tak bardzo jak w tej wlasnie chwili.

Uznala, ze najwyzszy czas ubrac dziewczyne. Zabrala sie do tego tak, jakby miala do czynienia z malym dzieckiem, ktore jeszcze nie potrafi zrobic tego samo. Otepienie nastolatki wynikalo teraz raczej z przezytego szoku i strachu niz z dzialania srodkow chemicznych znalezionych przez Bena w szufladzie.

Kiedy Rachael ubierala dziewczyne, rycerski Benny dyskretnie odwrocil wzrok. Przetrzasajac szafy, odnalazl torebke kochanki Erica i teraz badal jej zawartosc. Wreszcie znalazl jakies dokumenty, z ktorych wyczytal:

– Sarah Kiel. Dwa miesiace temu skonczyla pietnascie lat. Zdaje sie, ze pochodzi z Coffeyville w stanie Kansas.

Jeszcze jedna wloczega, pomyslala Rachael. Moze nie mogla wytrzymac w domu i uciekla? A moze to tylko taki buntowniczy charakter, nie cierpiacy dyscypliny i lubiacy iluzje, jakie niesie ze soba stawianie pierwszych samodzielnych krokow? Zadnych ograniczen, sama rozkosz. Pojechac tak do Los Angeles, zwanego Wielka Pomarancza, sprobowac szczescia w przemysle filmowym, zostac gwiazda! A moze dziewczyna szukala tylko urozmaicenia i ucieczki od nudy rozleglych, sennych lak stanu Kansas?

Zamiast oczekiwanych romantycznych przezyc i przepychu tam, gdzie konczy sie tecza Kalifornii, Sarah Kiel znalazla to, co znajduje wiekszosc takich jak ona dziewczat – twarde zycie bez dachu nad glowa i wreszcie troskliwa opieke alfonsa. Eric musial kupic ja od takiego albo tez sam ja znalazl na ulicy, gdy ruszyl na poszukiwanie swiezej krwi, ktora mialaby podtrzymac jego mlodosc. Nastepnie ukryl dziewczyne w swym bogatym domu w Palm Springs, zaopatrywal we wszystkie narkotyki, jakich sobie zyczyla, i adorowal. Glupie dziewcze zapewne szybko uwierzylo, ze tak juz zostanie na zawsze. Nie mogla, bo nie miala podstaw, przypuszczac, ze jest tylko zabawka milionera, ze znajduje sie w wielkim niebezpieczenstwie, ze pewnego dnia nadejdzie koszmar, ktory sparalizuje jej uklad nerwowy.

– Pomoz mi zaprowadzic ja do samochodu – powiedziala Rachael, gdy skonczyla juz ubierac Sarah Kiel.

Benny ujal ja z jednej strony pod pache, a Rachael podtrzymywala z drugiej. Sarah przebierala nogami o wlasnych silach, ale kolana drzaly jej caly czas i – gdyby nie byla prowadzona – przewrocilaby sie kijka razy.

Noc pachniala jasminem, ktorego zapach niosla lekka bryza. Ta sama, ktora poruszala liscmi krzewow, powodujac, ze szelescily i wprawialy Rachael w podenerwowanie.

Wsadzili Sarah do auta i zapieli jej pas bezpieczenstwa. Dziewczyna calym ciezarem ciala oparla sie na szarfie i pozwolila glowie opasc bezwladnie do przodu. W sportowym mercedesie 560 SL mogla jechac trzecia osoba, ale z tylu, w miejscu przeznaczonym raczej na niewielki bagaz. Trzeba bylo usiasc bokiem, a poniewaz Benny byl na to zbyt dlugi, wiec Rachael oddala mu kierownice, a sama usiadla z tylu.

Ruszyli do szpitala. Gdy tylko wyjechali z drogi dojazdowej do posiadlosci Erica, zza rogu wyskoczyl z duza

Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату