ze Cindy Wasloff nalezala do tej drugiej grupy. Eric wyczul to i wykorzystal ja do zaspokojenia swojej zadzy.
– I zdaje sie, ze ona nie byla pierwsza.
– Tak? Gustowal w malolatach?
– Zacznijmy od tego, ze Eric panicznie bal sie starzenia. Gdy sie rozstalismy, mial tylko czterdziesci jeden lat, byl wiec wciaz mlodym czlowiekiem. Pamietam jednak, ze gdy zblizaly sie jego urodziny, to co roku dostawal krecka. Zupelnie, jakby obawial sie, ze w kazdej chwili, gdy tylko zamknie oczy, obudzi sie – zniedoleznialy i zgrzybialy – w domu starcow. Panicznie bal sie starzenia i smierci, a strach ten przejawial w rozny sposob. Po pierwsze, co roku musial miec wszystko nowe: nowy samochod, nowe ubrania… Jak gdyby dwunastomiesieczny mercedes nadawal sie tylko na zlom, a garderoba na szmaty.
– I nowoczesna sztuka, nowoczesna architektura, supernowoczesne umeblowanie…
– Tak. I najnowsze gadzety elektroniczne. Mysle, ze nastolatki stanowily czesc skladowa jego obsesji, by pozostac mlodym i… oszukac smierc. Zapewne w swoim pokreconym umysle ubrdal sobie, ze seks z mlodymi dziewczetami uchroni go przed staroscia. Gdy dowiedzialam sie o Cindy Wasloff i o tym domu w Palm Springs, zdalam sobie sprawe, ze jednym z powodow, dla ktorych ozenil sie ze mna, byl moj wiek. Mialam wtedy dwadziescia trzy lata, a on trzydziesci piec, a wiec o dwanascie wiecej. Stanowilam dla niego jeszcze jeden ze sposobow na zatrzymanie uplywu czasu. Gdy zaczelam zblizac sie do trzydziestki, gdy widzial, ze jestem coraz starsza, uznal, iz nie odpowiadam juz najlepiej jego potrzebom, i zapragnal swiezej krwi, kogos takiego jak Cindy.
Otworzyla drzwiczki i wysiadla z samochodu. Benny tez to zrobil.
– Dobrze, ale czego wlasciwie tu szukamy? Przeciez nie jego obecnej naloznicy. Nie pedzilabys na zlamanie karku tylko po to, zeby zobaczyc buzie jego najnowszego kociaka.
Rachael zamknela drzwiczki, wyciagnela z torebki pistolet i poszla w strone domu. Nie odpowiedziala. Nie mogla odpowiedziec.
Noc byla ciepla i sucha. Na firmamencie czystego nieba nad pustynia migotalo niewiarygodnie duzo gwiazd. W powietrzu unosil sie spokoj, a cisze przerywalo tylko granie swierszczy w zaroslach.
Za duzo tych swierszczy. Rachael rozejrzala sie nerwowo dokola. Poza kregiem swiatla ogrodowych reflektorow majaczyly ciemne ksztalty i czarna przestrzen. Duzo miejsca, by sie ukryc. Wstrzasnal nia dreszcz.
Drzwi byly otwarte na osciez. Zly znak. Rachael zadzwonila, odczekala chwile, znow zadzwonila, odczekala, zadzwonila jeszcze dwa razy, ale nikt sie nie zjawil.
Benny, ktory stal z boku, powiedzial:
– To juz jest przeciez twoj dom. Odziedziczylas go z cala reszta. Mysle wiec, ze nie musisz dzwonic.
Zreszta, biorac pod uwage, ze drzwi i tak staly otworem, nie trzeba bylo lepszego zaproszenia, by wejsc do srodka. Ale to wlasnie nie podobalo sie Rachael. Pomyslala, ze moze to pulapka, jak w filmach o poszukiwaczach skarbow. Wejda do srodka – w nadziei, ze cos znajda – a drzwi zatrzasna sie za nimi z hukiem, Rachael cofnela sie o krok, podniosla noge i czubkiem buta kopnela drzwi do wewnatrz. Rozleglo sie gluche trzasniecie, gdy odbily sie one od sciany w przedpokoju.
– Widze, ze nie oczekujesz przyjecia z otwartymi ramionami – zauwazyl Benny.
Lampa zapalona nad drzwiami po zewnetrznej stronie rzucala do przedpokoju slaby blask; niestety slabszy, nizby Rachael sobie zyczyla. Wprawdzie mozna bylo dostrzec, ze nikt nie czai sie w odleglosci okolo dwoch metrow od drzwi, ale dalej zalegala kompletna ciemnosc, ktora mogla przeciez ukrywac napastnika.
Benny nie przejmowal sie tak jak Rachael. Nie znal wszystkich faktow i dlatego nie mogl ocenic skali niebezpieczenstwa, na jakie byli wystawieni. Wszystko, czego sie spodziewal, to jeszcze jeden Vincent Baresco, z jeszcze jednym rewolwerem. Wszedl przed nia do domu, odnalazl na scianie kontakt i przekrecil go. Rachael stanela obok.
– Benny, cholera, nie spiesz sie tak, zwlaszcza gdy wchodzisz do ciemnego pomieszczenia. Musimy dzialac powoli i ostroznie.
– Mozesz mi wierzyc albo nie, ale potrafie obronic sie przed nastolatka rzucajaca sie na mnie z piesciami.
– To nie kochanki Erica tak sie boje – powiedziala ostro.
– A wiec kogo?
Rachael zacisnela wargi, wyciagnela przed siebie pistolet i ruszyla w glab domu, w kazdym pomieszczeniu zapalajac swiatlo.
Salon urzadzony byl supernowoczesnie. Panowal w nim idealny porzadek, graniczacy ze sterylnoscia i nagoscia. W calym domu znajdowalo sie wiecej futurystycznych elementow niz w pozostalych nieruchomosciach Erica. Nigdzie dywanu ani wykladziny, wszedzie tylko zimne jak tafla lodu blyszczace terazzo. W oknach – zamiast zaslon – metalowe zaluzje. Solidne krzesla. Sofy, ktore – gdyby je przeniesc w glab lasu – moglyby uchodzic za olbrzymie grzyby. Wszystko utrzymane w szarosciach, bieli, czerni i brazach – jedyne jasniejsze elementy to kilka rozproszonych odcieni pomaranczy.
Za to kuchnia byla w stanie ruiny. Ktos przewrocil do gory nogami pomalowany na bialo stol i dwa krzesla. Dwa pozostale krzesla zostaly roztrzaskane o niemal wszystkie znajdujace sie tam sprzety. Na obudowie lodowki widnialy wgniecenia i zadrapania, hartowana szybka w piekarniku byla wybita, krawedzie szafek i kontuaru zniszczone, a ich powierzchnie wyzlobione lub przynajmniej porysowane. Zastawa stolowa oraz szklanki wyciagnieto z szafek i rozbito, rzucajac nimi o sciany. Na podlodze bylo mnostwo ostrych, blyszczacych odlamkow. Rowniez ze wszystkich polek w lodowce powyrzucano na podloge marynaty, mleko, salatke z makaronem, musztarde, budyn czekoladowy, wisnie maraschino, kawalek szynki i wiele innych, trudnych do zidentyfikowania substancji, teraz zmieszanych w odrazajacej brei. Nad kontuarem kolo zlewozmywaka wisial komplet nozy – pozostala po nich jedynie metalowa obrecz, gdyz noze – z nieprawdopodobna sila – ktos powbijal w sciane z dykty, niektore z nich tkwily w niej nawet do polowy ostrza, podczas gdy dwa – az po rekojesc.
– Myslisz, ze czegos tu szukali? – spytal Benny.
– Moze…
– Nie – orzekl stanowczo Ben. – Ja tak nie mysle. To wyglada tak samo jak sypialnia w domu w Villa Park. Dziwnie. Groznie. Ktos dzialal w furii. Tak, w furii, w ataku szalu, bo nie z nienawisci. Albo jest to dzielo czlowieka, ktory w niszczeniu znajduje perwersyjna przyjemnosc.
Rachael nie mogla oderwac oczu od powbijanych w sciane nozy. Bolesny skurcz odezwal sie w jej zoladku, a do gardla podszedl spotegowany strach.
Pistolet, ktory trzymala w rece, nie dawal jej juz takiej pewnosci siebie jak przed chwila: byl zbyt lekki, zbyt maly, prawie jak zabawka. Gdyby musiala go uzyc, czy zdalby sie na cos? A moze ten przeciwnik byl zbyt niebezpieczny?
Przez reszte domu szli z duzo wieksza ostroznoscia. Nawet Benny wstrzasniety byl gwaltownoscia psychopaty, ktory dokonal takich zniszczen. Juz nie uragal Rachael swym zuchwalym zachowaniem, lecz szedl blisko niej, bardziej czujny niz dotychczas.
W duzej sypialni zastali jeszcze wieksze spustoszenie, lecz nie porazalo ono tak szalencza skala gwaltownosci jak destrukcja kuchni. Z malzenskiego loza, wykonanego z czarnego drewna i blyszczacej nierdzewnej stali, zrzucono poduszke, ktora lezala teraz podarta na podlodze; sypalo sie z niej pierze. Sciagnieto rowniez przescieradla i przewrocono krzeslo. Jedna z dwoch lamp z czarnej ceramiki zrzucono z szafki nocnej i potluczono, a jej abazur zgnieciono. Abazur z drugiej lampy przekrecono, tak jak obrazy na scianach.
Benny pochylil sie i podniosl do oczu lezace na podlodze przescieradla. Male czerwone plamki oraz jedna duza rdzawa plama uderzaly na bialej tkaninie wprost nienaturalna jaskrawoscia.
– Krew – powiedzial.
Rachael poczula, ze oblewa sie zimnym potem.
– Nieduzo – dodal Benny, prostujac sie i patrzac na nia znad pomietej poscieli. – Nie ma jej duzo, ale to niewatpliwie krew.
Na scianie przy otwartych drzwiach prowadzacych do duzej sypialni Rachael ujrzala krwawy odcisk meskiej dloni. Byl to mocny, duzy slad, jak gdyby rzeznik oparl sie na chwile o sciane dla zaczerpniecia tchu.
Wkrotce potem dostrzegli swiatlo w lazience, jedynym pomieszczeniu w domu, w ktorym bylo ono zapalone, zanim weszli do srodka. Przez otwarte drzwi Rachael widziala doslownie wszystko – albo bezposrednio, albo jako odbicia w lustrze pokrywajacym jedna ze scian: szara terakote z zoltym obramowaniem, duza wanne, kabine z prysznicem, sedes, kawalek kontuaru z umywalka, blyszczace mosiezne wieszaki na reczniki oraz wmontowane w