groznie. Ludzie z cadillaca wyrazili swoje zamiary seria z karabinu maszynowego, skierowana do policjantow: tatatatatata… To tak, jakby byli nie w Palm Springs, ale w Chicago w czasach Ala Capone, pomyslal Benny.

– Oni strzelaja do gliniarzy! – krzyknal i chyba jeszcze nigdy w zyciu nie byl tak zdumiony.

Radiowoz wpadl w poslizg, uderzyl o kraweznik, wjechal na chodnik i zatrzymal sie w oknie wystawowym eleganckiego butiku. Ale mezczyzna na tylnym siedzeniu cadillaca wciaz wychylal sie z okna, puszczajac serie za seria tak dlugo, az woz policyjny znalazl sie poza zasiegiem strzalu.

– Oj, oj, oj, oj, oj, oj! – jeczala na siedzeniu obok Bena Sarah Kiel.

Trzesla sie przy tym i lkala, jakby ktos zadawal jej bol. Najwyrazniej zagrozenie, w jakim sie teraz znalezli, przypomnialo jej cierpienia doznane minionej nocy.

– Benny, ty zwalniasz! – upomniala Rachael.

Zszokowany Benny istotnie nieco zwolnil.

Cadillac zblizal sie do nich szybciej niz glodny rekin kiedykolwiek zblizal sie do samotnego plywaka.

Ben przycisnal pedal gazu i samochod zareagowal naglym skokiem do przodu niczym kopniety w bebechy kot. Mkneli jak pocisk po Palm Canyon Drive, ktora na wzglednie dlugim odcinku byla tutaj prosta. Dlatego Benny, zanim znow zaczal skrecac, mogl zwiekszyc dystans miedzy mercedesem i cadillakiem. A to pozwolilo mu wrocic do mylenia pogoni: zakret w lewo, zakret w prawo, w strone wzgorz i znow na dol, caly czas w kierunku poludniowym. Uciekal przez starsze dzielnice, gdzie korony drzew stykaly sie nad ulica, tworzac zywe luki, potem mknal przez nowe osiedla, gdzie drzewka byly male, a zarosla tak ubogie, ze nie mogly przykryc pustynnej rzeczywistosci, w jakiej powstalo miasto. Im wiecej mieli za soba zakretow, tym bardziej odstawali od nich mordercy w cadillacu.

– Te sukinsyny zalatwily dwoch gliniarzy tylko dlatego, ze nieszczesnicy weszli im w droge – powiedzial zdumiony Ben.

– Oni naprawde chca nas dostac – odparla Rachael. – Staralam ci sie to wytlumaczyc. Chca nas dostac jak cholera.

Cadillac byl juz dwie przecznice za mercedesem, wystarczy jeszcze tylko piec-szesc skretow, by zgubic go zupelnie, bo nie widzac uciekinierow, napastnicy nie beda wiedzieli, gdzie skrecic.

Slyszac drzenie w swoim glosie, Benny zdziwil sie bardzo. Nie lubil tych wibracji.

– Ale do cholery, przeciez oni nawet przez chwile nie mieli szansy, by nas dostac. W koncu jedziemy zgrabnym sportowym cackiem, a oni ciezkim sedanem. Powinni to byli przewidziec. Mieli jedna szanse na sto. I to w najlepszym razie. Jedna na sto, a jednak pozbawili zycia dwoch ludzi.

W nastepny zakret wszedl poslizgiem, lekko skrecajac kierownice.

– O Boze, o Boze, o Boze – steknela cicho i z przerazeniem Sarah, kulac sie w swym fotelu tak nisko, jak tylko pozwalaly na to pasy bezpieczenstwa, i zaslaniajac piersi ramionami, zupelnie jak wtedy, gdy naga kucala w kabinie pod prysznicem.

Z tylu dobiegl go glos Rachael, nie mniej roztrzesiony niz przed chwila jego wlasny.

– Zabili policjantow, bo bali sie, ze oprocz naszych zapisza takze numery rejestracyjne cadillaca, po ktorych latwo bedzie ich zidentyfikowac.

Reflektory cadillaca znow wynurzyly sie zza zakretu, ale juz w duzo wiekszej odleglosci niz poprzednio. Ben ponownie skrecil w jakas ulice i pognal przez mrok miedzy starymi domami, ktore psuly fantazyjny image Palm Springs.

– Sugerowalas, ze jesli zglosisz sie na policje, to oni dopadna cie jeszcze szybciej – odezwal sie Benny.

– Tak.

– To dlaczego nie pozwolili, zeby dorwal nas patrol?

– To prawda, ze w areszcie latwiej by mnie dostali. Nie mialabym zadnej szansy. Ale zabijajac mnie w takich okolicznosciach, narobiliby wokol siebie za duzo szumu. Ci ludzie w cadillacu… i ich koledzy… woleliby zalatwic to po cichu, nawet gdyby musieli nieco odczekac.

Zanim z tylu znow wynurzyly sie swiatla cadillaca, Benny zdazyl skrecic w najblizsza przecznice. Jeszcze jeden albo dwa skrety i na dobre wymknie sie poscigowi.

– Czego oni od ciebie chca, do cholery? – spytal.

– Dwoch rzeczy. Po pierwsze, tajemnicy, ktora ich zdaniem znam.

– A jak jest naprawde?

– Nie znam jej.

– A po drugie?

– Drugiej tajemnicy, ktora faktycznie znam. I ktora dziele z nimi, tyle ze oni nie chca, bym podzielila sie nia z kims wiecej. Dlatego staraja sie mnie uciszyc.

– Co to za tajemnica?

– Jesli ci powiem, to i ciebie beda chcieli zabic.

– Mysle, ze juz wypruliby mi flaki, gdybym dostal sie w ich lapy – rzekl Benny. – I tak tkwie w tym po uszy, mozesz mi wiec powiedziec.

– Skoncentruj sie na prowadzeniu samochodu.

– Powiedz mi.

– Nie teraz. Musisz skupic sie na tym, zebysmy sie ich na razie pozbyli.

– O to sie nie martw i nie staraj sie, do cholery, zaslaniac tym swojego milczenia. Juz po krzyku. Jeszcze tylko jeden zakret i nigdy nas nie znajda.

I wtedy pekla prawa przednia opona.

10

Ukrzyzowanie

Dla Julia i Reese’a byla to dluga noc.

Dwie minuty po wpol do pierwszej zakonczono przeszukiwanie kontenera na smieci, ale blekitnego buta Ernestiny Hernandez nie znaleziono.

Gdy tylko zwloki odwieziono do kostnicy, wszyscy policjanci rozjechali sie do domow, by przylozyc glowy do poduszek i rano wstac wypoczetymi. Wszyscy, oprocz porucznika Julia Verdada. On wiedzial, ze slady pozostawione przez sprawcow zbrodni maja dla policjanta wartosc przez dwadziescia cztery godziny po jej dokonaniu. Co wiecej, zawsze po przydzieleniu mu nowej sprawy zabojstwa nie mogl spac co najmniej przez jedna noc i rozmyslal nad motywami, ktore przypuszczalnie kierowaly przestepca.

Zreszta tym razem mial wobec ofiary specjalne zobowiazanie. Z przyczyn, ktore komus moglyby sie wydac dziwne, ale ktore do niego przemawialy bardzo silnie, Verdad czul sie w te sprawe niezwykle zaangazowany. Chcial doprowadzic morderce Ernestiny na lawe oskarzonych i w tym wypadku nie uwazal tego tylko za swoj sluzbowy obowiazek, lecz rowniez za punkt honoru.

Jego partner, Reese Hagerstrom, towarzyszyl mu – mimo poznej pory – bez slowa sprzeciwu. Reese pracowalby dla Julia, dla Julia i nikogo wiecej, przez okragla dobe; odmawialby sobie nie tylko snu, ale i regularnych posilkow oraz wolnych dni. Gotow byl na kazde poswiecenie. Julio wiedzial, ze gdyby kiedys trzeba bylo stanac w linii strzalu, wystawic piers na kule i zginac, Reese i to zrobilby dla niego – bez najmniejszego wahania. To bylo cos, co obaj czuli w swych sercach i kosciach, ale czego nigdy nie wypowiadali.

Za dwadziescia pierwsza przyniesli rodzicom Ernestiny wiadomosc o jej tragicznej smierci. Ich skromny dom znajdowal sie jedna ulice na wschod od Main Street. Wokol rosly magnolie. Policjanci musieli obudzic domownikow. Zrazu nikt nie dawal wiary straszliwej wiesci, rodzice byli przekonani, ze corka wrocila juz do domu i spi, ale jej lozko – oczywiscie – okazalo sie puste.

Chociaz Juan i Maria Hernandez mieli szescioro dzieci, przyjeli ten cios z rozpacza nie mniejsza, niz przyjeliby go rodzice jedynaka. Weszli do salonu. Maria nie miala sily, by stac, i opadla na sofe obita rozowa tkanina. Jej dwoch najmlodszych synow, obaj kilkunastoletni, usiadlo po bokach matki z zaczerwienionymi oczami. Byli zbyt wstrzasnieci, by zachowac postawe mucho, tak charakterystyczna dla latynoskich chlopcow w ich wieku. Maria trzymala w dloniach oprawna w ramki fotografie Ernestiny i na przemian to lkala, to goraczkowo wspominala szczesliwe lata dziewczyny. Inna jej corka, dziewietnastoletnia Laurita, usiadla sama w jadalni, nieprzystepna,

Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату