Jaka tajemnice dzielili z Rachael? Co moglo byc dla nich tak cholernie wazne, ze zdolni byli zabic kazdego, nawet policjantow, byle tylko sprawa nie wymknela im sie z rak?
Jesli przezyje najblizsza godzine, pomyslal, dowiem sie od niej prawdy w ten czy inny sposob. Niech mnie diabli wezma, jesli pozwole, zeby Rachael nadal odpowiadala mi wymijajaco.
Cadillac przejechal wzdluz domu, warkoczac i poskrzypujac. Mezczyzna z wasami przez chwile patrzyl prosto na Bena – przynajmniej tak to wygladalo. Spogladal wprost miedzy lekko rozchylone galezie oleandrow. Benny chcial sie zaslonic, ale wiedzial, ze najmniejszy ruch w zaroslach moze zwrocic ich uwage. Tak wiec odwzajemnil spojrzenie i czekal, az cadillac zatrzyma sie, mezczyzni otworza drzwi i zaczna strzelac, dziurawiac liscie oleandrow tysiacami pociskow. Ale auto sunelo dalej, mijajac dom bezpowrotnie. Patrzac na oddalajace sie swiatla, Ben wypuscil z pluc nagromadzone powietrze i wzdrygnal sie.
Potem wynurzyl sie z zarosli i wyszedl na ulice. Stanal przy krawezniku w cieniu wysokiej jacarandy [3] i tak dlugo wpatrywal sie w cadillaca, az ten, minawszy dwie przecznice, wspial sie na niewielkie wzgorze i zniknal za nim.
Z oddali wciaz dobiegal jazgot syren, ale juz znacznie slabszy. O ile przedtem brzmialy one groznie, o tyle teraz – zalosnie.
Trzymajac w opuszczonej dloni pistolet Rachael, Benny ruszyl truchtem w poszukiwaniu samochodu, ktory moglby ukrasc.
Tymczasem Rachael przesiadla sie na siedzenie kierowcy. Bylo nie tylko wygodniejsze od laweczki na bagaz, gdzie musiala siedziec dotychczas, ale takze umozliwialo lepszy kontakt z Sarah Kiel. Nastepnie zapalila lampke nad lusterkiem wstecznym, przekonana, iz dzieki grubej zaslonie drzew swiatelko nie bedzie widoczne z ulicy. Blada ksiezycowa poswiata padala na tablice rozdzielcza, konsole, twarz Rachael i nawiedzone oblicze Sarah.
Zmaltretowana dziewczyna wyszla wreszcie ze stanu odretwienia i mogla odpowiadac na pytania. Kiedy tak trzymala prawa reke zgieta i oparta na piersiach jak w gescie obronnym, przypominala rannego ptaszka. Spod polamanych paznokci przestala leciec krew, ale zlamany palec wciaz jeszcze puchnal. Lewa dlonia delikatnie zbadala podbite oko, powiodla nia po policzku i peknietej wardze. Co pewien czas krzywila sie z bolu i cichutko jeczala. Nie odzywala sie, ale gdy jej wystraszone oczy napotkaly spojrzenie Rachael, pojawil sie w nich przeblysk swiadomosci.
– Skarbie – odezwala sie Rachael – juz za kilka minut zawieziemy cie do szpitala, dobrze?
Dziewczyna skinela glowa.
– Sarah, czy domyslasz sie, kim jestem?
Pokrecila przeczaco glowa.
– Nazywam sie Rachael Leben. Bylam zona Erica. W oczach nastolatki pojawil sie blady strach.
– Nie boj sie, mala. Jestem po twojej stronie. Mozesz mi wierzyc. Wlasnie rozwodzilam sie z Erikiem. Wiedzialam wszystko o jego przygodach z malolatami, ale nie dlatego postanowilam odejsc od niego. On byl po prostu nienormalny. Pokrecony. A do tego cham. Najpierw lekcewazylam go, a potem zaczelam sie bac. Mozesz wiec ze mna mowic otwarcie. Masz we mnie przyjaciolke. Rozumiesz?
Sarah skinela glowa.
Rachael zamilkla, by rozejrzec sie wokol. Z jednej strony miala widok na puste, ciemne okna oraz drzwi na patio, z drugiej zas – na dziko rosnace drzewa i krzewy przy domu. W samochodzie robilo sie coraz bardziej duszno i nalezaloby otworzyc okno, ale Rachael wolala, by wszystkie pozostaly zamkniete. Tak czula sie bezpieczniej. Z tego tez powodu zablokowala drzwi od srodka.
Potem znow zwrocila sie do dziewczyny.
– Powiedz mi, co sie stalo, mala. Opowiedz o wszystkim – poprosila.
Sarah chciala cos powiedziec, ale glos jej sie zalamal, a cialem wstrzasnely dreszcze.
– Spokojnie – rzekla Rachael. – Teraz juz jestes bezpieczna. – Miala nadzieje, ze to prawda. – Naprawde jestes bezpieczna. Kto cie tak zalatwil?
W zimnym swietle palacej sie nad wstecznym lusterkiem zaroweczki twarz Sarah byla blada jak sciana. Dziewczyna przelknela sline i westchnela.
– Eric To b…b…byl Eric.
Rachael wiedziala, ze taka wlasnie bedzie odpowiedz, a jednak gdy ja uslyszala, cos zmrozilo ja do szpiku kosci i na chwile odebralo jej mowe. Wreszcie odezwala sie.
– Kiedy? Kiedy to sie stalo?
– To bylo… pol godziny po polnocy.
– Wielkie nieba! My przyjechalismy w niecala godzine pozniej. Eric musial zmyc sie tuz przed nami.
Od czasu kiedy opuscila kostnice, Rachael wciaz miala nadzieje, ze zdola dogonic Erica. Powinna wiec teraz odczuc zadowolenie, ze depcza mu po pietach. Ale tylko serce zabilo jej mocniej ze strachu, a w piersi zabraklo tchu. W te ciepla pustynna noc mineli sie w czasie o kilkanascie zaledwie minut…
– Zadzwonil do drzwi, otworzylam, a wtedy on… on mnie zaczal bic. – Sarah ostroznie dotknela podbitego oka, ktore tak juz spuchlo, ze dziewczyna prawie na nie nie widziala. – Upadlam na ziemie, a on kopnal mnie dwa razy w nogi…
Rachael przypomniala sobie brzydkie since na udach Sarah.
– …zaczal ciagnac za wlosy…
Rachael ujela lewa dlon dziewczyny i przytrzymala.
– …zawlokl mnie do lazienki…
– Mow dalej – poprosila Rachael.
– …potem zerwal ze mnie pizame i znow zaczal szarpac mnie za wlosy i bic… bic… walic piesciami…
– Czy przedtem tez cie bijal?
– N…n…nie. To znaczy… pare razy trzepnal mnie. Ale to byly drobne sprzeczki. To wszystko. A teraz… zachowywal sie jak dzika bestia… I palal straszna nienawiscia.
– Czy cos mowil?
– Niewiele. Wyzywal mnie. Oczywiscie, bardzo brzydko mnie wyzywal. A jego glos byl taki… smieszny, belkotliwy…
– Jak wygladal?
– O Boze…
– Opowiedz, prosze.
– Nie mial paru zebow. I caly byl posiniaczony. Wygladal okropnie.
– Co chcesz przez to powiedziec?
– Mial szara skore.
– A jego glowa…?
Sarah zacisnela palce wokol dloni Rachael.
– Mial zupelnie szara twarz… szara jak popiol.
– A co z jego glowa? – dopytywala sie kobieta.
– Na glowie mial wloczkowa czapke podobna do narciarskiej. Nasunal ja gleboko na uszy. Kiedy zaczal mnie bic, a ja probowalam sie bronic… czapka mu spadla.
Rachael czekala w milczeniu.
Powietrze w samochodzie bylo juz zupelnie geste i do tego przesiakniete kwasnym zapachem potu dziewczyny.
– Jego glowa… byla cala strzaskana – wyrzucila z siebie Sarah, w jej glosie wyczuwalo sie przerazenie i odraze.
– A czaszka? – dociskala Rachael. – Czy widzialas jego czaszke?
– Zmiazdzona, pelna dziur… To byl straszny, straszny widok.
– A jego oczy? Jak wygladaly jego oczy?
Sarah chciala odpowiedziec, ale glos znow uwiazl jej w gardle. Spuscila glowe i na chwile zamknela powieki. Usilowala nie stracic nad soba panowania.
Nagle Rachael ogarnelo jakies irracjonalne, ale calkiem zrozumiale podejrzenie. Zdawalo jej sie, ze ktos – lub cos – potajemnie skrada sie do samochodu. Znow utkwila spojrzenie w mroku nocy. Miala wrazenie, ze to cos rozpelza sie po karoserii auta i probuje przecisnac przez szczeliny przy oknach.
Kiedy skatowana dziewczyna ponownie uniosla glowe, Rachael powtorzyla prosbe:
– Kochanie, opowiedz mi, jak wygladaly jego oczy.