– Byly dziwne. Oblakane. Jak gdyby przedawkowal jakies prochy… Rozumie pani? I jeszcze takie… matowe.
– Mial zamglone spojrzenie?
– Tak.
– A jego ruchy? Czy w jego ruchach zauwazylas cos dziwnego?
– Chwilami rzucalo nim na boki, jakby nie mogl kontrolowac swoich ruchow. Ale przez caly czas byl raczej sprawny i szybki, szybszy ode mnie.
– Zauwazylas, ze mowil belkotliwie.
– Tak. Chwilami gadal bez ladu i skladu. A pare razy przestal mnie bic i tylko stal, kolyszac sie w tyl i przod. Wygladal tak, jakby zastanawial sie nad czyms, jakby… nie potrafil sobie przypomniec, gdzie sie znajduje, jakby w ogole zapomnial o mojej obecnosci.
Rachael spostrzegla, ze drzy nie mniej niz Sarah i ze sciska dlon dziewczyny z taka sama moca, z jaka nastolatka zacisnela palce na jej rece.
– A jego dotyk? – dopytywala sie Rachael. – Co czulas w zetknieciu z jego cialem?
– Przeciez nie musi mnie pani pytac. Zdaje sie, ze zna pani odpowiedz. Prawda? – rzekla dziewczyna. – Chyba nie myle sie… Pani juz w jakis sposob wie…
– Ale mimo wszystko powiedz mi.
– Jego cialo bylo zimne. Bardzo zimne.
– Wilgotne czy suche?
– Wilgotne… ale to nie byl pot…
– …lecz maz? – dokonczyla Rachael.
Wspomnienie to okazalo sie dla Sarah tak zywe, ze nie mogla wydobyc z siebie slowa i tylko skinela glowa potakujaco.
W pierwszej, bardzo wczesnej fazie gnicia cialo pokrywa sie cieniutka warstwa mazistej substancji, pomyslala Rachael, ale strach nie pozwolil jej wypowiedziec tego na glos.
Po chwili Sarah odezwala sie ponownie:
– Ogladalam wieczorne wiadomosci o jedenastej i wtedy dowiedzialam sie, ze zginal, ze rano przejechala go ciezarowka. Zastanawialam sie nawet, ile czasu minie, zanim ktos przyjdzie i wyrzuci mnie z tamtego domu. Rozmyslalam nad tym, co wtedy zrobie, dokad sie udam. A w niecale poltorej godziny od chwili, gdy obejrzalam w telewizji reportaz z miejsca wypadku, w drzwiach pojawil sie Eric. Najpierw pomyslalam, ze dziennikarze musieli cos pomylic, ale juz po chwili… o Boze!… po chwili wiedzialam, ze to wszystko prawda. On naprawde byl trupem!
– Tak.
Dziewczyna delikatnie oblizala peknieta warge.
– Ale przeciez…
– Tak.
– …jakos sie tam dostal.
– Tak – powiedziala Rachael. – Jakos sie tam dostal. Wlasciwie to on caly czas chce sie do nas dostac. Nie dostal sie jeszcze na dobre i prawdopodobnie nigdy mu sie to nie uda.
– Ale jak…
– Niewazne. Nie powinnas wiedziec jak.
– Kim wiec…
– Nie powinnas wiedziec, kim byla ta postac. Uwierz mi, ze nie powinnas. Nie znioslabys tej wiedzy. Posluchaj, skarbie, uwaznie tego, co ci powiem, i wez sobie do serca wszystko, co uslyszysz. Przed nikim nie mozesz sie zdradzic, co widzialas. Absolutnie przed nikim. Rozumiesz? Jesli nie posluchasz, znajdziesz sie w straszliwym niebezpieczenstwie. Pewni ludzie zabija kazdego, kto ujawni sie z tym, ze wie cos o zmartwychwstaniu Erica. Tu chodzi o rzeczy, ktorych nie potrafilabys sobie nawet wyobrazic. Ci ludzie gotowi sa na wszystko, by tylko utrzymac to w tajemnicy.
Dziewczynie wyrwal sie ponury, sardoniczny, nie calkiem zdrowy smiech.
– A komu mialabym cos takiego mowic? Przeciez nikt by mi nie uwierzyl!
– No wlasnie – przyznala Rachael.
– Kazdy by pomyslal, ze zwariowalam. To wszystko to obled, takie rzeczy sa przeciez niemozliwe!
Glos Sarah zaczal slabnac, na powrot pojawil sie w nim strach. Bylo jasne, ze to, co przezyla tej nocy, zupelnie zmienilo jej zycie. Moze na lepsze, moze na gorsze, ale na pewno nie byla juz tym samym co przedtem czlowiekiem. I zapewne przez dlugi czas, albo nawet do konca zycia, bedzie sie bac zasnac w obawie przed tym, co moze jej sie przysnic.
– W porzadku – powiedziala Rachael. – Teraz zawieziemy cie do szpitala, a ja pokryje wszystkie koszty. Potem dam ci jeszcze czek na dziesiec tysiecy dolarow. Mam nadzieje, ze nie zmarnujesz tych pieniedzy na narkotyki. A jesli chcesz, to zadzwonie tez do twoich rodzicow w Kansas i poprosze, zeby przyjechali po ciebie.
– To… to by bylo niezle.
– Dobrze. Mysle, ze bardzo dobrze, skarbie. Jestem pewna, ze martwia sie o ciebie.
– Wie pani co… Eric zabilby mnie. On na pewno chcial to zrobic. Zabic mnie. Moze nie mnie jako mnie, ale po prostu kogos. On byl wtedy ogarniety zadza zabijania, mial ja we krwi. A ja znajdowalam sie pod reka. Rozumie pani? Pod reka.
– Jak ci sie udalo przed nim uciec?
– Hmm… W pewnym momencie jakby wylaczyl sie na pare minut. Juz pani mowilam, ze chwilami zastanawial sie nad czyms. Otoz w pewnym momencie jego oczy zaszly mgla jeszcze bardziej niz wczesniej i zaczal wydawac z siebie to smieszne charczenie. Odwrocil sie ode mnie i rozejrzal dookola… Jakby naprawde cos mu sie pokrecilo i byl… rozumie pani, zaklopotany. Wygladalo tez na to, ze slabnie. Oparl sie bowiem o sciane przy drzwiach do lazienki i opuscil glowe.
Rachael przypomniala sobie krwawy odcisk dloni na scianie w lazience, tuz kolo drzwi.
– I wlasnie wtedy – ciagnela Sarah – gdy on znajdowal sie w tym stanie… pomieszania, ja lezalam straszliwie poturbowana na podlodze i prawie nie moglam sie ruszyc. Wreszcie udalo mi sie doczolgac do kabiny prysznicowej. Bylam pewna, ze gdy tylko dojdzie do siebie, odnajdzie mnie tam. Rozumie pani? Ale tak sie nie stalo. Zupelnie jakby o mnie zapomnial. Doszedl do siebie i albo nie pamietal, ze jeszcze przed chwila bylam w tym samym pomieszczeniu, albo nie wiedzial, gdzie zniknelam. Po jakims czasie uslyszalam, ze chodzi po domu, niszczy wszystko, tratuje…
– Kuchnie zdemolowal doszczetnie – powiedziala Rachael, a w ciemnym zaulku jej pamieci pojawil sie obraz nozy gleboko wbitych w sciane.
Ze zdrowego oka Sarah poplynela lza, a po chwili nastepna – z drugiego, spuchnietego.
– Nie potrafie zrozumiec…
– Czego? – spytala Rachael.
– Dlaczego mnie tak potraktowal.
– Zapewne nie chodzilo mu specjalnie o ciebie – wyjasnila Rachael. – Jesli w domu byl sejf, na pewno chcial wziac z niego pieniadze. Ale przede wszystkim… mysle, ze potrzebne mu bylo miejsce, gdzie moglby sie zaszyc na czas… rozwoju procesu. I kiedy po chwili zamroczenia doszedl do siebie i spostrzegl, ze cie nie ma, zapewne pomyslal sobie, ze pobieglas wezwac pomoc. Dlatego czym predzej sie oddalil.
– Na pewno do domku.
– Jakiego domku?
– Nie zna pani jego domku w gorach nad jeziorem Arrowhead?
– Nie – odrzekla Rachael.
– On nie znajduje sie dokladnie nad samym jeziorem, lecz wyzej, na stoku. Zabral mnie tam kiedys. Nalezy do niego kilka hektarow lasu i ten mily domek…
Ktos zastukal w szybe. Obie kobiety krzyknely przestraszone.
To byl tylko Benny. Otworzyl drzwiczki od strony Rachael i powiedzial:
– Wychodz. Zdobylem dla nas nowe cztery kolka. Szary subaru – nie bedzie sie tak cholernie rzucal w oczy jak ta bryka.
Rachael znieruchomiala, wstrzymujac oddech i starajac sie opanowac przyspieszone bicie serca. Poczula sie