Ale co teraz odczuwal? Jaki mial cel? Czy naprawde chcial trwac w takim ksztalcie? A moze po prostu nie mogl powrocic do ludzkiej postaci, podobnie jak Mike?

Loman siegnal po rewolwer.

Mackowaty przewod wyskoczyl z drzwi po stronie pasazera, nie niszczac metalu, i uderzyl z cichym trzaskiem w szybe przy glowie Lomana.

Jak zahipnotyzowany wpatrywal sie w przewod, bezskutecznie usilujac natrafic spocona reka na rewolwer.

Szyba nie pekla, ale pojawila sie na niej plama wielkosci cwierc-dolarowki, ktora pokryla sie bablami i stopila w ciagu sekundy szklo. Przewod wkrecil sie do srodka zmierzajac ku twarzy Lomana. Byl zakonczony paszcza niczym wegorz, ale malenkie, ostre zeby wygladaly jak stalowe.

Watkins cofnal raptownie glowe i zapomniawszy o rewolwerze wcisnal gaz do dechy. Chevrolet jakby stanal deba, po czym wystrzelil do przodu.

Przez chwile przewod laczacy samochody wydluzal sie i musnawszy czubek nosa Lomana, zniknal w wozie Penniwortha.

Jechal szybko az do konca Juniper, zwolniwszy dopiero przed zakretem. W peknietej szybie gwizdal wiatr.

Sprawdzaly sie najgorsze obawy Lomana. Nowi Ludzie, ktorzy nie wybrali regresji, zmieniali sie sami, badz na rozkaz Shaddacka, w diabelska hybryde czlowieka i maszyny.

Znajdz Shaddacka. Zabij tworce i uwolnij jego zalosne monstra.

9

Chrissie z chlupotem maszerowala przez grzaskie boisko. Miejscami blotnista maz przytrzymywala jej buty, i dziewczynka pomyslala, ze halasuje jak jakis idiotyczny kosmita przesuwajacy sie na stopach z przyssawkami. I wowczas zaswitalo jej, ze w pewnym sensie jest obcym przybyszem w miescie tej wlasnie nocy, istota inna niz to, czym stala sie wiekszosc mieszkancow Moonlight Cove.

Pokonali juz dwie trzecie boiska, gdy zatrzymal ich przerazliwy krzyk, ktory rozdarl noc niczym ostra siekiera suchy sag drewna. Nieludzki wrzask wznosil sie i opadal, dziki i tajemniczy, ale znajomy. Przypominal wolanie jednej z bestii, ktore uznala za kosmitow. Choc deszcz juz nie padal, powietrze bylo pelne wilgoci, dlatego ten niesamowity ryk brzmial tak wyraznie jak czysty niczym uderzania dzwonu odglos trabki.

Co gorsza, na to wolanie natychmiast odpowiedzial jakis podniecony krewniak bestii. Rozleglo sie co najmniej szesc rownie przerazajacych jekow, od Paddock Lane na poludniu az do Holliwell Road na polnocy, od wysokich wzgorz na wschodnim krancu miasta po urwiska nad plaza oddalone kilka ulic na zachod.

Chrissie zatesknila nagle do zimnego, ciemnego kanalu ze wzburzona, siegajaca pasa woda, tak obrzydliwa, ze moglaby plynac z wanny samego diabla. Ta otwarta przestrzen wydawala sie dziko niebezpieczna w porownaniu z kanalem.

Po chwili ciszy znowu roznioslo sie wycie, znacznie blizsze niz to wczesniejsze. Zbyt bliskie.

– Wejdzmy do srodka – ponaglil Sam.

Chrissie przyznala, ze mimo wszystko nie nadaje sie na bohaterke powiesci Andre Norton.

Byla wystraszona, zmarznieta, glodna i padala z wyczerpania. Miala serdecznie dosc przygod. Tesknila za cieplym domem i dniami wypelnionymi czytaniem ksiazek i chodzeniem do kina, i podwojnymi porcjami ciasta karmelowego. Prawdziwa bohaterka powiesci sensacyjnej dawno juz wymyslilaby genialne fortele, by zniszczyc bestie w Moonlight Cove i przerobic ludzi-robotow w nieszkodliwe maszyny do mycia samochodow. Bylaby na najlepszej drodze do przyjecia tytulu koronowanej ksiezniczki krolestwa przez aklamacje pelnych szacunku i wdziecznych obywateli.

Pobiegli na koniec boiska, omijajac lawki dla publicznosci, i przecieli pusty parking na tylach szkoly.

Nic ich nie zaatakowalo.

Dzieki Ci, Boze. Twoja przyjaciolka, Chrissie.

Cos zawylo ponownie.

Nawet Bog bywal przewrotny.

Na tylach budynku znajdowalo sie szescioro drzwi.

Przechodzili od jednych do drugich, a Sam chcial otworzyc je w swietle oslonietej reka latarki. Najwyrazniej nie szlo mu, co rozczarowalo Chrissie. Wyobrazala sobie, ze agenci FBI sa tak dobrze wyszkoleni, ze w razie potrzeby wlamuja sie do skarbca w banku przy pomocy rozna i szpilki do wlosow.

Sprobowal takze uchylic kilka okien, poswiecajac z pozoru mnostwo czasu na swiecenie latarka po szybach. Sprawdzal nie pomieszczenia, ale wewnetrzne parapety i framugi.

Przy ostatnich drzwiach, jedynych z szyba, wylaczyl latarke i spojrzawszy z powaga na Tesse wyszeptal:

– Raczej nie ma tu systemu alarmowego, choc moze myle sie. Ale nigdzie nie zauwazylem przewodow.

– A inne rodzaje alarmow? – spytala szeptem Tessa.

– No coz, istnieja systemy reagujace na ruch, wychwycony przez przekaznik dzwiekowy albo fotokomorke. Ale to zbyt wyrafinowane jak na szkole.

– Wiec co teraz?

– Teraz wybije szybe.

Chrissie spodziewala sie, ze wyjmie z kieszeni plaszcza rolke tasmy maskujacej i zaklei szybe, by zagluszyc brzek szkla i zapobiec rozsypaniu sie kawalkow na podloge. Tak wlasnie dzialo sie w ksiazkach. Ale on po prostu odwrocil sie bokiem, wbil lokiec w dolny prawy rog oszklonej czesci drzwi.

Szklo posypalo sie z okropnym hukiem. Moze zapomnial wziac tasme?

Przez otwor wymacal zamek, otworzyl drzwi i pierwszy wszedl do srodka. Chrissie podazyla za nim, omijajac odlamki szkla. Zapalil latarke. Nie zaslanial juz jej dlonia, choc oczywiscie zwazal, by strumien swiatla nie padal na okna.

Znajdowali sie w dlugim hallu pelnym cedrowo-sosnowego zapachu ze srodka dezynfekcyjnego i pochlaniacza kurzu zarazem. Dozorcy przez lata rozsypywali te zielone kulki na podlodze, a pozniej wzbijali w gore miotlami, az podloga i sciany nasaczyly sie wonia. Znala ja z podstawowki Thomasa Jeffersona i rozczarowala sie, czujac rowniez tutaj. Zawsze myslala o szkole sredniej jako o szczegolnym i tajemniczym miejscu, ale co to za wyjatkowe i tajemnicze miejsce, skoro uzywano tu identycznego srodka dezynfekcyjnego, co w podstawowce?

Tessa cicho zamknela drzwi.

Chwile nasluchiwali.

W budynku panowala cisza.

Idac wzdluz korytarza zagladali do klas, ubikacji i magazynkow w poszukiwaniu sali komputerowej. Po przejsciu stu piecdziesieciu stop doszli do nastepnego hallu. Zatrzymali sie wytezajac sluch.

Cisza.

I ciemnosc. Jedynym swiatlem byl blask latarki, ktora Sam wciaz trzymal w lewej rece, ale juz odslonieta, bowiem w prawej sciskal rewolwer.

W koncu stwierdzil:

– Nikogo tu nie ma.

Co wydawalo sie prawda.

Po chwili Chrissie poczula sie lepiej i bezpieczniej.

Z drugiej jednak strony, jesli Sam naprawde wierzyl, ze sa jedynymi ludzmi w szkole, to dlaczego wyjal bron?

10

Jadac niczym pan przez wlosci niecierpliwie oczekiwal polnocy. Jeszcze piec dlugich godzin. Thomas Shaddack cofnal sie niemal do poziomu dziecka. Teraz, gdy byl bliski triumfu, mogl skonczyc z tym przebraniem

Вы читаете Polnoc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату