Na pokladzie boeinga 747 agent specjalny Pierce Quincy zdjal sluchawki i odlozyl na bok magnetofon. Od chwili startu samolotu w Seattle trzy razy przesluchal nagranie rozmowy z mlodocianym masowym morderca, najnowsza sensacja Ameryki. Teraz potrzebowal kilku spokojnych minut na spisanie uwag w notesie zakupionym w pospiechu na lotnisku Sea-Tac. Na czerwonej okladce zeszyciku wykaligrafowal: STUDIUM PRZYPADKU NR 12, DANIEL JEFFERSON O’GRADY. BAKERSVILLE, OREGON.
Podeszla stewardesa, zabrala pusty kubeczek i usmiechnela sie czarujaco. Quincy automatycznie odwzajemnil usmiech, ale szybko odwrocil wzrok. Nie mial ochoty na zdawkowe rozmowy. Caly czas absorbowaly go mysli o niepojetej sile, ktora sklania dzieci do zabijania.
W wieku czterdziestu pieciu lat Pierce Quincy nadal dobrze sie trzymal. Mial ciemne, siwiejace na skroniach wlosy, byl wysoki, szczuply i elegancko ubrany. Przezyl juz swoje, wiedzial, czego chce. Zawsze staral sie byc uprzejmy, ale nie mial ani krzty cierpliwosci dla glupcow. Zarabial na zycie, podrozujac z miasta do miasta i polujac na najgorsze potwory, jakie wydala rasa ludzka. Przenikliwe spojrzenie Quincy’ego niektorym wydawalo sie zniewalajace, a innych calkowicie oniesmielalo.
Podczas podrozy sluzbowych aktowka agenta specjalnego pekala od zdjec z miejsc najbardziej brutalnych morderstw. Po pietnastu latach w branzy mogl tasowac te fotografie jak talie kart, co sprawialo, ze byl dumny ze swoich zwyciestw. Zasmucalo go jednak, ze odczuwal coraz wieksze zobojetnienie.
Zbiegiem okolicznosci Quincy akurat przebywal na Zachodnim Wybrzezu, gdy z Quantico nadeszla wiadomosc w sprawie strzelaniny w Bakersville. Teoretycznie byl na urlopie i odpoczywal od badan naukowych z dziedziny kryminalistyki i zajec na Akademii FBI w Wirginii. W zeszlym tygodniu jednak dowiedzial sie, ze przy autostradzie miedzystanowej numer 5 w Seattle znaleziono cialo uduszonej prostytutki. Miejscowa policja podejrzewala, ze zbrodnia ta moze miec zwiazek z seria morderstw popelnionych w latach osiemdziesiatych przez nigdy nieschwytanego „wampira znad Zielonej Rzeki”. Quincy badal te sprawe przed rokiem w ramach programu zamykania dochodzen, ktore utknely w martwym punkcie. Niestety, nie znalazl wtedy zadnych dodatkowych poszlak. Teraz nowe morderstwo moglo naprowadzic na slad zbrodniarza.
Zastepca dyrektora FBI osobiscie przekazal Quincy’emu wiadomosc, ale polecil mu zostac w domu.
– Sa chwile, kiedy trzeba pomieszkac z rodzina – oswiadczyl wielkodusznie. – To zabojstwo pewnie nie ma zwiazku z twoim wampirem. Nie sadze, zebys musial zawracac sobie tym glowe.
Quincy podziekowal szefowi za troske. Potem pojechal na lotnisko Dulles, kupil bilet do Seattle i wszedl na poklad samolotu. Jego mlodsza corka wracala nastepnego dnia do college’u, byla zona nie zyczyla sobie z nim rozmawiac, a co do drugiej corki, Amandy… Nie mogl jej w zaden sposob pomoc. Co sie stalo, to sie stalo i, szczerze mowiac, Quincy wlasnie teraz potrzebowal swojej pracy.
Zanim przed piecioma laty agent specjalny Quincy zostal przeniesiony do Sekcji Badan Behawioralnych, zyskal sobie w FBI slawe jednego z najznakomitszych tropicieli. Kazdego roku zajmowal sie okolo stu dwudziestoma przypadkami przestepstw, popelnionych przez seryjnych gwalcicieli, mordercow i porywaczy. Scigal zbrodniarzy o najwyzszym ilorazie inteligencji i doprowadzal do tego, ze sami wpadli we wlasne sidla. Badal zbryzgane krwia miejsca zbrodni, wykrywal tropy prowadzace do mordercy. Ratowal ludziom zycie i popelnial bledy, ktore czasem ktos zyciem musial przyplacic.
Wiedzial, jak radzic sobie z tego typu stresem. Jego byla zona, Bethie, ciagle powtarzala, ze Quincy nie potrafi juz normalnie funkcjonowac. Jego swiatem staly sie brutalne morderstwa i bez zagadki do rozwiazania po prostu nie wiedzial, co ze soba zrobic.
Nigdy nie kreowal takiego wizerunku swojej osoby, ale tez nie probowal z nim walczyc. Rodzaj pracy, ktora wykonywal, pociagal za soba pewne konsekwencje. Spedzajac tyle czasu na studiowaniu ekstremalnych przypadkow okrucienstwa, latwo jest stracic perspektywe. Wtedy we wszystkich wesolych miasteczkach zaczyna sie widziec pedofilii wypatrujacych nowych ofiar. Wszystkie piwnice kryja ludzkie szczatki. Wszyscy czarujacy, przystojni studenci wydaja sie utajonymi psychopatami.
Szczerze mowiac, Quincy nigdy by nie wsiadl do volkswagena „zuka”, ulubionego samochodu wielu seryjnych mordercow. Po prostu nie zdobylby sie na to.