badania — coz w tym zlego?… Pobiora sie niedlugo i wszystko dobrze sie skonczy.

— Niech pan pilnuje swojego nosa!

— Spokojnie… spokojnie… — lagodnie powtorzyl lekarz i znow mnie zagadnal: — Skoro twoja matka zyczy sobie tego… rozbierz sie… to potrwa chwile i potem bedziesz mogla isc do domu.

Zdobylam sie na odwage i powiedzialam:

— Tak, to prawda… ale lepiej chodzmy do domu, mamo.

— O nie, moja droga — powiedziala rozkazujaco — musisz dac sie zbadac!

Zrezygnowana zdjelam spodnice i polozylam sie na kanapce. Lekarz zbadal mnie, a potem zwrocil sie do matki:

— Miala pani racje… tak jest. Zadowolona pani teraz?

— Ile place? — zapytala matka wyjmujac portmonetke. Ja tymczasem wstalam i ubralam sie. Ale lekarz nie przyjal pieniedzy i zwrocil sie do mnie:

— Kochasz swojego narzeczonego?

— No pewnie! — odpowiedzialam.

— A kiedy wychodzisz za maz?

— Nigdy za niego nie wyjdzie! — ryknela matka, ale ja odrzeklam spokojnie:

— Niedlugo, jak tylko zalatwimy formalnosci. — Z oczu moich musialo bic tyle dobrej wiary, ze lekarz rozesmial sie serdecznie, poklepal mnie po policzku, a potem popchnal mnie lekko w strone drzwi.

Spodziewalam sie, ze po powrocie do domu matka obrzuci mnie stekiem wyzwisk, a nawet bedzie mnie bila. A tymczasem bez slowa, pomimo ze bylo tak pozno, zapalila gaz i zaczela odgrzewac mi kolacje. Postawila na ogniu patelnie i, usunawszy z rogu skrawki materialow, polozyla nakrycie. Usiadlam na tapczanie, tym samym, gdzie przed chwila matka szarpala mnie za wlosy, i spogladalam na nia w milczeniu. Bylam zupelnie oszolomiona, bo nie tylko nie robila mi wymowek, ale na jej twarzy malowalo sie wyrazne zadowolenie. Kiedy skonczyla nakrywac, poszla do kuchni i po chwili wrocila z patelnia: — A teraz jedz.

Powiedziawszy prawde, bylam bardzo glodna. Wstalam machinalnie i usiadlam na krzeselku, ktore skwapliwie podsunela mi matka. Na patelni zobaczylam kawalek miesa i dwa jajka, niecodzienna kolacja!

— To za duzo dla mnie — powiedzialam.

— Jedz… to ci dobrze zrobi… musisz duzo jesc — odpowiedziala. Jej dobry humor byl czyms niezwyklym, przebijala w nim odrobina zlosliwosci, ale bynajmniej nie wrogiej. Po chwili dodala dobrodusznie:

— Gino nie pomyslal o tym, zeby cie czyms poczestowac, co?

— Zasnelismy — odrzeklam — a potem bylo juz bardzo pozno.

Nic na to nie powiedziala i stojac przygladala sie, jak jem. Robila tak zawsze; podawala mi jedzenie, czekala, az skoncze, a potem sama jadala w kuchni. Od dawna juz nie siadala ze mna przy stole, jadala znacznie mniej i przewaznie albo resztki po mnie, albo o wiele prostsze potrawy. Traktowala mnie jak kruchy, cenny przedmiot, jedyny cenny, jaki posiadala, z ktorym trzeba sie delikatnie obchodzic, i jej pelna podziwu usluznosc juz od dawna nie byla dla mnie nowoscia. Ale tym razem jej pogoda i zadowolenie wzbudzaly we mnie dziwny niepokoj. Odezwalam sie po chwili:

— Gniewasz sie na mnie za to, co zrobilam, ale on przyrzekl, ze sie ze mna ozeni. Pobierzemy sie juz niedlugo.

Odpowiedziala natychmiast:

— Nie, nie gniewam sie… Troche bylam zla, bo czekalam przez caly wieczor i niepokoilam sie o ciebie, ale teraz nie mysl juz o tym, jedz!

Jej wymijajacy i falszywie uspokajajacy ton, jakim przemawia sie do dzieci, kiedy nie chce sie odpowiedziec na ich pytania, wzbudzil we mnie dalsze podejrzenia.

— Ale dlaczego? — nalegalam. — Nie wierzysz, ze on sie ze mna ozeni?

— Wierze, wierze, ale teraz jedz!

— Nie, ty w to nie wierzysz!

— Mowie ci, ze wierze… no jedz!

— Nie bede jadla — zawolalam z rozpacza — dopoki nie powiesz mi prawdy! Dlaczego masz taka uradowana mine?

— Wcale nie mam uradowanej miny.

Zabrala patelnie i poszla do kuchni. Zaczekalam, az wroci, i powiedzialam znowu:

— Jestes bardzo zadowolona.

Przez dluzszy czas patrzyla na mnie w milczeniu, po czym powiedziala z powaga, w ktorej przebijal ton grozby:

— Tak, jestem zadowolona.

— Dlaczego?

— Bo teraz jestem pewna, ze Gino cie rzuci i nie ozeni sie z toba.

— Nieprawda; powiedzial, ze ozeni sie ze mna.

— Nie ozeni sie; to, czego chcial, juz dostal… nie ozeni sie i porzuci cie.

— I tak sie z tego cieszysz?

— Ciesze sie, bo teraz juz mam pewnosc, ze sie nie pobierzecie.

— A coz by ci to szkodzilo? — zawolalam z wsciekloscia i rozpacza.

— Gdyby naprawde chcial sie z toba ozenic, nie zylby z toba juz teraz — odpowiedziala calkiem niespodziewanie. — Bylam przez dwa lata zareczona z twoim ojcem i zaczelismy sie calowac dopiero na kilka miesiecy przed slubem. Pobawi sie z toba, a potem cie rzuci, mozesz byc pewna. I ja jestem z tego zadowolona, bo to malzenstwo byloby dla ciebie ruina.

Musialam przyznac w duchu, ze rozumowanie matki nie pozbawione jest pewnej slusznosci, i lzy naplynely mi do oczu.

Odrzeklam:

— Juz wiem, ty nie chcesz, zebym kiedykolwiek zalozyla rodzine. Chcesz, zebym prowadzila takie zycie jak Angelina. — Angelina byla to dziewczyna z naszej dzielnicy, ktora miala paru narzeczonych, a potem zaczela otwarcie uprawiac prostytucje.

— Chce, zeby ci bylo dobrze — powiedziala szorstko. Zebrala talerze i poszla pozmywac je do kuchni. Kiedy zostalam sama, zastanawialam sie dlugo nad slowami matki. Porownywalam je z obietnicami i zachowaniem Gina i wydawalo mi sie niemozliwe, zeby ona mogla miec racje. Ale zastanawialy mnie jej spokoj, pewnosc siebie i przenikliwosc.

A tymczasem matka zmyla talerze, potem slyszalam, jak ustawia je w kredensie i przechodzi do sypialnego pokoju. Po chwili, zmeczona i zgnebiona, zgasilam swiatlo i polozylam sie kolo niej.

Nazajutrz sama nie wiedzialam, czy mam powiedziec Ginowi o watpliwosciach matki; po dlugich wahaniach zdecydowalam, ze nie. Ogarnal mnie taki lek, zeby nie sprawdzily sie jej przepowiednie, zeby Gino mnie nie porzucil, iz balam sie, aby rozmowa na ten temat nie podsunela mu podobnych mysli. Zrobilam wowczas odkrycie, ze kobieta oddajac sie mezczyznie jest od tej chwili w jego rekach i nie ma juz zadnych mozliwosci, zeby go do czegokolwiek zmusic. Ale wciaz jeszcze bylam pewna, ze Gino dotrzyma obietnicy; kiedy sie z nim spotkalam, zachowanie jego utwierdzilo mnie jeszcze w tym przekonaniu.

Wiedzialam, ze obsypie mnie czulosciami i pieszczotami, ale balam sie, ze nie wspomni ani slowem o malzenstwie albo bedzie o tym mowil wymijajaco. A tymczasem, gdy tylko stanelismy na naszym zwyklym miejscu na szosie, Gino oznajmil, ze ustalil juz date slubu, ktory odbedzie sie za piec miesiecy, ani o jeden dzien pozniej. Moja radosc byla tak wielka, ze przypisujac sobie mysli matki, nie moglam powstrzymac sie od okrzyku:

— A wiesz, co ja myslalam?… Ze po tym wszystkim, co sie stalo wczoraj, porzucisz mnie!

— To znaczy — powiedzial z uraza — zes mnie wziela za skonczonego lajdaka!

— Nie, ale wiem, ze tak robi wielu mezczyzn.

— Wiesz co — odrzekl nie zwrociwszy uwagi na moja odpowiedz — ze moglbym sie nawet obrazic za tego rodzaju przypuszczenia. Co za opinie wyrobilas sobie o mnie? To tak mnie kochasz?

— Kocham cie — odpowiedzialam z rozbrajajaca szczeroscia — ale balam sie, ze bedziesz mial mnie dosyc.

— Czy chocby raz dalem ci to odczuc?

— Nie, ale nigdy nic nie wiadomo.

— No i widzisz — rzekl nagle — wprowadzilas mnie w taki zly humor, ze zaraz odwioze cie do twojej

Вы читаете Rzymianka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату