wycieczke, zerwalby nasze zareczyny!
— A to dlaczego? — zapytala niechetnie Gizela.
— Dlatego, ze nie chce, abym sie z toba widywala.
— A lajdak, chlystek, glupiec! — zawolala rozwscieczona Gizela. — Mialabym ochote pojsc do niego i wprost powiedziec mu: „Adriana widuje sie ze mna, dzisiaj spedzilysmy razem caly dzien, a teraz zrywaj sobie te twoje zareczyny!”
— Nie, nie — blagalam wystraszona — nie rob tego!
— Dla ciebie byloby to prawdziwe szczescie!
— Moze, ale nie rob tego — prosilam dalej — nie rob tego, jezeli mnie lubisz choc troche!
Podczas calej tej rozmowy Astarita nic nie mowil i nic nie jadl. Patrzal przez caly czas w moja strone tym swoim ciezkim, powaznym, rozpaczliwym wzrokiem, co krepowalo mnie coraz bardziej. Najchetniej powiedzialabym mu, zeby nie przygladal mi sie w ten sposob, ale obawialam sie drwin Gizeli i Riccarda. Z tego samego powodu nie odwazylam sie zaprotestowac, kiedy Astarita wykorzystujac to, ze oparlam sie o krzeslo, chwycil mnie za reke i poczal sciskac w swojej dloni tak, ze musialam jesc jedna reka. I zle zrobilam nie broniac mu tego, bo po chwili Gizela zawolala wybuchajac smiechem:
— Cala wiernosc dla Gina to tylko slowa! A jak postepujesz?… Czy myslisz, ze nie widze, jak Astarita pod stolem sciska cie za reke?!
Zawstydzilam sie i zaczerwienilam, probujac uwolnic reke. Ale Astarita trzymal mnie mocno. Riccardo powiedzial:
— Zostaw ich! A coz w tym zlego? Trzymaja sie za rece… zrobmy i my to samo.
— Zartowalam tylko — odrzekla Gizela — powiem wiecej: jestem z tego bardzo zadowolona.
Po zjedzeniu makaronu dlugo czekalismy na drugie danie, Riccardo i Gizela przez caly ten czas smiali sie i zartowali, pili przy tym duzo i mnie tez namawiali do picia. Podobal mi sie cieply i cierpki zapach wina, wcale nie czulam, ze jestem pijana, i wydawalo mi sie, ze moge pic bez konca. Astarita, powazny i ponury, wciaz sciskal mnie za reke, a ja sie nie bronilam, uwazalam, ze moge mu pozwolic na te drobna przyjemnosc. Nad drzwiami wisial oleodruk, przedstawiajacy opleciony rozami balkon, gdzie mezczyzna i kobieta, staromodnie ubrani, obejmowali sie w sztuczny i nader skomplikowany sposob. Gizela zauwazyla oleodruk i powiedziala, ze nie moze zrozumiec, jak oni moga sie calowac w takiej pozie.
— Sprobujmy — zaproponowala Riccardowi — czy uda sie nam zrobic to samo.
Riccardo smiejac sie wstal i przybral poze mezczyzny z oleodruku, a Gizela oparla sie o stol w taki sam sposob, jak owa kobieta o porecz balkonu. Z wielkim trudem udalo im sie zlaczyc usta pocalunkiem, ale prawie w tej samej chwili obydwoje stracili rownowage i o malo nie upadli na stol. Rozbawiona Gizela zawolala:
— A teraz na was kolej!
— Dlaczego — zapytalam z niepokojem — dlaczego kolej na nas?
— Tak, tak, sprobujcie!
Poczulam, ze Astarita obejmuje mnie wpol, i probowalam uwolnic sie wolajac:
— Alez ja nie chce!
— Och — krzyknela Gizela — jaka ty jestes nudna! Przeciez to tylko zabawa!
— Ale ja nie chce!
Riccardo zasmiewal sie i takze podjudzal Astarite, zeby mnie pocalowal.
— Astarita, jezeli jej nie pocalujesz, strace dla ciebie caly szacunek. — Przerazala mnie powaga Astarity, widac bylo, ze dla niego to nie sa zarty.
— Dajcie mi swiety spokoj — powiedzialam zwracajac sie do niego.
Spojrzal na mnie, potem na Gizele, jak gdyby czekal, ze doda mu odwagi.
— No, Astarita! — zawolala Gizela. Wygladala na jeszcze bardziej przejeta od niego, co uwazalam za okrutne i bezlitosne z jej strony.
Astarita objal mnie mocniej i przyciagnal do siebie; przestalo to byc zabawa, chcial mnie pocalowac za wszelka cene. Szarpalam sie bez slowa, ale on byl bardzo silny i chociaz odpychalam go obiema rekami, widzialam, ze twarz jego zbliza sie coraz bardziej do mojej. Prawdopodobnie jednak nie udaloby mu sie mnie pocalowac, gdyby nie pomoc Gizeli. Zerwala sie nagle z triumfujacym okrzykiem, podbiegla od tylu i chwycila mnie za ramiona. Nie widzialam jej, ale czulam, z jaka pasja wpija mi w cialo paznokcie, i slyszalam, jak smiejac sie powtarza z pelna okrucienstwa satysfakcja: — Predzej Astarita, no teraz, predzej! — Astarita pochylil sie nade mna, ja probowalam jeszcze odwrocic twarz, ale on chwycil mnie reka pod brode i zwrocil twarza ku sobie. Potem pocalowal mnie w usta mocno i dlugo.
— Zrobione! — krzyknela z triumfem Gizela i rozweselona wrocila na miejsce. Astarita puscil mnie, a ja wsciekla i obolala powiedzialam:
— Nigdy juz nigdzie z wami nie pojade!
— Och, och, Adriano! — zawolal Riccardo. — Tyle krzyku o jeden pocalunek!
— Astarita jest caly umalowany pomadka — zauwazyla wesolo Gizela. — Co by tez powiedzial Gino, gdyby sie tutaj nagle zjawil!
Rzeczywiscie na ustach Astarity zostala moja pomadka, i ta czerwona plama na jego pozolklej twarzy i mnie wydawala sie smieszna.
— No, pogodzcie sie — zawolala Gizela — wytrzyj mu usta chusteczka, bo jak tu wejdzie kelner, Bog wie co sobie pomysli!
Musialam nadrabiac mina; rabkiem poslinionej chusteczki starlam powoli roz ze smutnej, nieruchomej twarzy Astarity. Zle zrobilam, ze ustapilam znowu, bo gdy tylko schowalam chusteczke, on objal mnie wpol.
— Prosze mnie puscic — powiedzialam.
— Och, Adriano!
— Czy on robi cos zlego? — wtracila Gizela. — Jemu to sprawia przyjemnosc, a tobie nic nie szkodzi, a poza tym juz sie z nim calowalas, wiec czemu tak sie bronisz?
Tak wiec musialam ustapic jeszcze raz. I siedzielismy obok siebie, on obejmowal mnie, a ja bylam zimna i sztywna. Wszedl kelner i przyniosl drugie danie. Kiedy zaczelam jesc, minal moj zly humor, pomimo ze Astarita wciaz mnie obejmowal. Jedzenie bylo znakomite i sama nie wiem, kiedy wypilam wszystko wino, ktorego nieustannie dolewala mi Gizela. Po drugim daniu przyniesiono deser i owoce. Tak wybornego deseru nie jadlam jeszcze nigdy w zyciu, kiedy wiec Astarita podsunal mi swoja porcje, nie umialam jej sobie odmowic. Gizela, ktora tez bardzo duzo wypila, zaczela wdzieczyc sie na rozne sposoby do Riccarda, wkladala mu do ust podzielona na czastki mandarynke, calujac go za kazdym razem. Czulam, ze jestem pijana, ale w jakis bardzo przyjemny sposob, i uscisk Astarity przestal mnie juz denerwowac. Gizela, coraz bardziej ozywiona i podniecona, usiadla Riccardowi na kolanach. Musialam sie rozesmiac na widok Riccarda, ktory krzyczal udajac, ze Gizela zmiazdzyla go swoim ciezarem. Astarita, ktory dotychczas siedzial spokojnie obejmujac mnie wpol, zaczal nagle calowac mnie w szyje, piersi i policzki. Tym razem nie bronilam sie; po pierwsze, bylam zbyt pijana, zeby walczyc, po drugie, mialam wrazenie, jak gdyby calowal on kogos innego, bo absolutnie nie odwzajemnialam jego uniesienia, nieruchoma i chlodna niczym posag. Wydawalo mi sie po pijanemu, ze nastapilo we mnie jakies rozdwojenie i ze stojac w kacie pokoju z obojetnym zainteresowaniem obserwuje milosne porywy Astarity. Ale inni wzieli te moja obojetnosc za objaw uczucia i Gizela zawolala:
— Brawo, Adriano, brawo! Teraz to zupelnie co innego.
Chcialam jej odpowiedziec, ale sama nie wiem, dlaczego zmienilam zamiar, wzielam do reki pelny kieliszek, podnioslam go w gore i powiedzialam glosno i wyraznie: — Jestem pijana! — po czym wychylilam go do dna. Wydawalo mi sie, ze wszyscy zaaprobowali moj gest, ale Astarita przestal mnie calowac i patrzac mi w oczy powiedzial cicho: — Chodzmy tam!
Poszlam za jego wzrokiem i zobaczylam, ze wskazuje drzwi przyleglego pokoju. Pomyslalam sobie, ze on takze musi byc pijany, i potrzasnelam glowa przeczaco, ale bez cienia obrazy, a nawet zalotnie. Powtorzyl jak lunatyk: — Chodzmy tam!
Zauwazylam, ze Gizela i Riccardo przestali smiac sie i rozmawiac i ze patrza na nas. Gizela powiedziala:
— No, dalej, ruszze sie… Na co czekasz!?
Wydalo mi sie nagle, ze wytrzezwialam. Rzeczywiscie bylam pijana, ale nie do tego stopnia, zeby nie zdawac sobie sprawy z zagrazajacego mi niebezpieczenstwa.
— Ale ja nie chce — oswiadczylam i wstalam od stolu.