raz na zawsze wyplenione. Chcialam, zeby pieszczoty Gina zobojetnialy mi tak samo jak i jego slowa; balam sie, ze gdybym nie pozostawila tego czasowi, pojawialby sie on stale w moim zyciu, co zmusiloby mnie nawet wbrew woli do zaciesniania dawnych wiezow.

Kto wrocil znow do mego zycia w owym okresie, to Astarita; i z nim sprawy poszly jeszcze prosciej niz z Ginem. Gizela widywala go w sekrecie przede mna i przypuszczam, ze on zyl z nia tylko dlatego, zeby miec okazje porozmawiac o mnie. Gizela w kazdym razie wyczekiwala tylko odpowiedniego momentu, aby mi go podsunac; i kiedy odniosla wrazenie, ze dosc juz czasu minelo, zebym zdazyla oswoic sie z nowa sytuacja, wziela mnie na bok i z zachowaniem wszelkich ostroznosci oznajmila, ze spotkala Astarite i ze on pytal o mnie.

— Nie powiedzial nic konkretnego — mowila — ale widac, ze nadal jest w tobie zakochany… I powiedziawszy prawde, zal mi sie go zrobilo, wyglada na bardzo nieszczesliwego. Powtarzam ci: nic mi nie mowil, ale mimo to odgadlam, ze bardzo chcialby zobaczyc sie z toba… Przeciez teraz…

Przerwalam jej:

— Zupelnie niepotrzebnie mowisz to wszystko w taki sposob.

— W jaki sposob?

— No, owijasz slowa w bawelne… Powiedz szczerze, ze on cie przyslal, ze chce sie ze mna spotkac i ty masz mu przekazac moja odpowiedz.

— Przypuscmy, ze tak jest naprawde — odrzekla zmieszana — no wiec?

— No wiec — odpowiedzialam spokojnie — mozesz mu powiedziec, ze nie mam nic przeciwko temu, aby sie z nim zobaczyc, ale tak jak widuje sie z innymi, bez zadnych zobowiazan i tylko od czasu do czasu.

Gizela zdumiona byla moim spokojem; wyobrazala sobie, ze nienawidze Astarity i nigdy nie zgodze sie na spotkanie z nim. Nie rozumiala, ze milosc i nienawisc przestaly dla mnie istniec, powziela wiec podejrzenie, ze na pewno cos przed nia ukrywam.

— Slusznie robisz — powiedziala po chwili namyslu, z przebieglym wyrazem twarzy — ja zrobilabym to samo na twoim miejscu… W pewnych wypadkach trzeba umiec przezwyciezyc niechec… Astarita kocha cie naprawde i bylby zdolny nawet uniewaznic swoje malzenstwo i ozenic sie z toba… Ale z ciebie spryciara, a ja bralam cie za niewiniatko!

Gizela nigdy mnie nie rozumiala, ale wiedzialam z doswiadczenia, ze wszelkie proby przekonania jej bylyby tylko strata czasu. Przytaknelam wiec z udana swoboda: — Tak, masz racje — i odeszlam pozostawiajac ja pelna zawisci, a zarazem podziwu, niezbyt pochlebnego dla mnie.

Powtorzyla moja odpowiedz Astaricie i spotkalismy sie jeszcze tego samego wieczora w cukierni, w ktorej poznalam Giacintiego. Gizela miala racje: wciaz zakochany byl we mnie do szalenstwa; na moj widok zbladl jak trup, stracil pewnosc siebie i milczal jak zaklety. Uczucie to musialo przerastac jego sily; i przypuszczam, ze maja racje proste kobiety z ludu, jak na przyklad moja matka, kiedy przytaczajac rozne historie milosne powiadaja, ze niektorzy mezczyzni sa zaczarowani przez swoje kochanki; i ja tez, ani chcac, ani o tym wiedzac, rzucilam jakis czar na Astarite, a on mimo wszelkich wysilkow nie mogl sie spod niego wyzwolic. Stal sie raz na zawsze moim niewolnikiem i podwladnym, raz na zawsze rozbroilam go, sparalizowalam i uczynilam zaleznym od mojej laski. Tlumaczyl mi potem, ze w samotnosci wprawial sie, aby zachowac sie wobec mnie zimno i pogardliwie, ze uczyl sie na pamiec kazdego slowa swojej roli. Ale na moj widok krew uciekala mu z twarzy, braklo mu tchu w piersi, w glowie wytwarzala sie pustka, jezyk odmawial posluszenstwa. Wydawalo mu sie, ze nie wytrzyma mojego spojrzenia, tracil glowe i ogarniala go nieprzeparta ochota, zeby rzucic sie przede mna na kolana i calowac moje stopy.

Istotnie nie byl on taki jak inni mezczyzni; mam na mysli to, ze zachowywal sie jak czlowiek opetany przez zlego ducha. Owego wieczoru, kiedy sie z nim spotkalam, zjedlismy kolacje w restauracji w grobowym i pelnym napiecia milczeniu, a skoro tylko znalezlismy sie u mnie, blagal, zebym opowiedziala mu, nie pomijajac zadnego szczegolu, wszystko, poczynajac od dnia wycieczki do Viterbo az do zerwania z Ginem.

— Dlaczego tak cie to interesuje? — zapytalam zdumiona.

— Tak sobie — odpowiedzial — bez powodu… ale co ci to szkodzi?… Nie mysl o mnie, opowiadaj. — A wiec drobiazgowo, tak jak prosil, opowiedzialam mu, co zaszlo po wycieczce: jak wyjasnilam sprawe z Ginem, jak usluchalam rady Gizeli, jak spotkalam sie z Giacintim. Przemilczalam tylko historie z puderniczka, sama nie wiem, dlaczego, moze dlatego, zeby nie wprawiac go w zaklopotanie, bo przeciez pracowal w policji. Wypytywal o wiele rzeczy, a przede wszystkim o spotkanie z Giacintim. Wszystkie szczegoly byly dla niego za malo wyczerpujace, jak gdyby chcial nie tylko uslyszec o tych wydarzeniach, ale widziec je, brac w nich udzial. Sama juz nie pamietam, ile razy przerywal mi pytaniami: — A ty co zrobilas? — Albo: — A co on zrobil? — Kiedy skonczylam, objal mnie belkoczac: — To wszystko moja wina!

— Alez skad — odpowiedzialam, nieco znudzona. — To niczyja wina.

— Tak, to moja wina… to ja zrujnowalem ci zycie… Gdybym nie byl sie tak zachowal w Viterbo, wszystko byloby inaczej.

— Tym razem mylisz sie — zaprotestowalam zywo — jezeli w ogole ktos zawinil, to Gino… ty nie masz z tym nic wspolnego… ty, moj drogi, w Viterbo zdobyles mnie sila, a to, co zdobywa sie sila, nie liczy sie. Gdyby Gino nie oszukal mnie, wyszlabym za niego, potem przyznalabym mu sie do wszystkiego i byloby tak, jak gdybym cie nigdy nie znala.

— Nie, to moja wina… Moze pozornie zawinil Gino, ale w gruncie rzeczy winien jestem ja.

Wygladalo na to, ze zalezy mu bardzo, aby cala wine wziac na siebie; ale moim zdaniem nie dlatego, zeby odczuwal wyrzuty sumienia, ale wprost przeciwnie; spodobala mu sie mysl, ze to on zdeprawowal mnie i doprowadzil do upadku. Spodobala mu sie, co wiecej, podniecala go, i moze to bylo glowna przyczyna jego namietnosci dla mnie. Zrozumialam to pozniej, kiedy zauwazylam, ze podczas naszych spotkan wciaz nalegal, abym opowiadala mu szczegolowo o moich przezyciach z przygodnymi kochankami. W trakcie tych opowiadan twarz wydluzala mu sie i byl tak przejety i zasluchany, ze ogarnialo mnie zmieszanie i uczucie glebokiego wstydu. Potem od razu rzucal sie na mnie i podczas aktu milosnego powtarzal z pasja slowa ordynarne, brutalne, nieprzyzwoite, ktorych nie chce przytaczac i ktore obrazilyby nawet najbardziej zdeprawowana kobiete. Jak mogl laczyc owo dziwne zachowanie z uwielbieniem dla mnie, tego nigdy nie moglam pojac; moim zdaniem, nie mozna kochac kobiety nie szanujac jej, ale w nim zdawalo sie byc pomieszane uczucie milosci i okrucienstwa, i jedno drugiemu przydawalo wlasnej barwy i sily. Czasami przychodzilo mi do glowy, ze to osobliwe podniecenie, w jakie wprawiala go mysl, iz to on spowodowal moj upadek, wynikalo z jego pracy w policji politycznej. Bo polegala ona — o ile mi bylo wiadomo — na znalezieniu w oskarzonym slabego punktu, zeby tym latwiej zlamac go, upodlic i w ten sposob unieszkodliwic raz na zawsze. Zreszta sam Astarita wspominal mi, nie pamietam juz przy jakiej okazji, ze ilekroc udalo mu sie wydobyc z oskarzonego zeznania czy tez zlamac go, odczuwal specyficzna, prawie cielesna przyjemnosc, zblizona do rozkoszy seksualnej. „Oskarzony jest jak kobieta — tlumaczyl mi — dopoki jeszcze sie trzyma, nosi glowe wysoko, ale gdy raz ulegnie, zmienia sie w szmate i mozesz z nim zrobic wszystko, co chcesz”. A moze, i to wydaje mi sie jeszcze bardziej prawdopodobne, ten sadyzm byl u niego wrodzony i sklonil go do obrania sobie tego wlasnie zawodu.

Astarita nie byl szczesliwy; co wiecej, mialam wrazenie, ze trudno spotkac czlowieka bardziej nieszczesliwego, i to nie z przyczyn zewnetrznych, ale na skutek chorej psychiki, i na to nie bylo rady. Kiedy nie kazal mi opowiadac o moich sprawach zawodowych, przewaznie klekal przede mna, opierajac glowe na moim lonie i potrafil trwac tak w bezruchu nawet godzine. Musialam glaskac go tylko od czasu do czasu po glowie, jak to robia matki z malymi dziecmi. On jeczal czasami, moze nawet plakal. Nigdy nie kochalam Astarity, ale w takich chwilach budzil we mnie ogromne wspolczucie, bo rozumialam, ze cierpi i ze nie ma zadnego sposobu, by ulzyc jego cierpieniu.

Mowil z najglebsza gorycza o swojej rodzinie: o zonie, ktorej nienawidzil, o corkach, ktorych nie kochal, o rodzicach, ktorzy zaniedbywali go w dziecinstwie, a zaledwie dorosl, zmusili go do fatalnego malzenstwa. O swojej pracy nie wspominal prawie nigdy, raz tylko powiedzial mi ze znaczacym grymasem: „W kazdym domu znajduja sie przedmioty uzytkowe, ktore sa potrzebne, choc nie sa czyste… ja jestem jednym z takich przedmiotow… kublem, do ktorego wrzuca sie smieci”. Ale na ogol mialam uczucie, ze uwazal swoj zawod za uczciwy, a nawet zaszczytny. Mial duze poczucie obowiazku i o ile moglam wywnioskowac z mojej wizyty w ministerstwie i z niektorych jego wypowiedzi, byl wzorowym urzednikiem, pracowitym, dyskretnym, przenikliwym, nieprzekupnym, surowym. Chociaz pracowal w tajnej policji, twierdzil, ze nie zna sie wcale na polityce. „Jestem jednym z kolek krecacych sie w maszynie — powiedzial mi innym razem. — Oni rozkazuja, ja jestem wykonawca”.

Astarita chcial widywac sie ze mna co wieczor, ale ja, pomijajac juz fakt, ze z nikim nie chcialam wiazac

Вы читаете Rzymianka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату