mnie drazyc mysl o zaginionej zabawce, zaklocajac chwile zapomnienia i zatruwajac mi w koncu cala przyjemnosc, jaka sprawial mi spiew matki. Na koniec, przez kontrast z moja strata, stal sie on dla mnie czyms nie do zniesienia i znowu wybuchnelam placzem. Zniecierpliwiona matka zgasila swiatlo, zostawiajac mnie sama w ciemnym pokoju, zebym wyplakala sie do woli. Bylam pewna, ze kiedy Mino wyrwie sie spod chwilowego uroku mojego spiewu, po wysluchaniu tych blahych, sentymentalnych piosenek, bedzie cierpial jeszcze dotkliwiej i gwaltowniej, i nie mylilam sie. Spiewalam juz blisko godzine, gdy nagle przerwal mi opryskliwie:

— Dosyc… sprzykrzyly mi sie twoje piosenki. — Potem odwrocil sie do mnie plecami i skulil sie, jak gdyby chcial spac.

Przewidzialam jego reakcje i nie bardzo sie tym przejelam. A zreszta nie spodziewalam sie juz niczego procz samych tylko przykrosci i zdziwilabym sie nawet, gdyby zachowal sie inaczej. Wstalam i schowalam pocerowana bielizne. Potem rozebralam sie bez slowa i wsunelam sie do lozka z tej strony, gdzie bylo wolne miejsce. Przez dlugi czas lezelismy odwroceni do siebie plecami. Wiedzialam, ze on nie spi, ze rozwaza swoja sprawe. Swiadomosc ta, polaczona z rozpaczliwym uczuciem wlasnej bezsilnosci, wywolywala przerazajacy zamet w mojej glowie. Lezalam na boku i bijac sie z myslami wpatrywalam sie w przeciwlegly kat pokoju. Staly tam dwie walizki, ktore Mino przyniosl z mieszkania wdowy Medolaghi. Jedna z nich, dosc zniszczona, z zoltej skory, cala byla oblepiona roznokolorowymi hotelowymi etykietami. Specjalnie wpadla mi w oko etykietka z trojkatem blekitnego morza i czerwona skala, z napisem „Capri”. W tym mroku, na tle nedznych, szarych mebli mojego pokoju ow skrawek blekitu wydawal mi sie swietlna plama, a nawet czyms wiecej; szczelina, przez ktora moglam dostrzec rabek dalekiego morza. Ogarnela mnie nagle tesknota za morzem, wesolym, pelnym zycia, w ktorym kazdy przedmiot, chocby najbrudniejszy, najbardziej nieksztaltny, oczyszcza sie, wygladza, szlifuje, az staje sie ladny i czysty. Zawsze lubilam morze, nawet to swojskie i zatloczone w Ostii; doznaje zawsze na jego widok uczucia calkowitego wyzwolenia; najbardziej zachwyca ono moj sluch, jak gdyby jego fale wystukiwaly nieustannie nuty jakiejs zaczarowanej, odwiecznej muzyki. Zaczelam myslec z bolesnym natezeniem o morzu, o jego przejrzystych wodach, ktore zdaja sie obmywac nie tylko cialo, ale i dusze, az staje sie lekka i radosna. Zapytalam nagle Mina:

— Byles na Capri?

— Tak — odrzekl nie odwracajac sie.

— Ladnie tam jest?

— Tak… cudownie.

— Sluchaj — powiedzialam przysuwajac sie do niego i obejmujac go ramieniem za szyje — dlaczego nie mielibysmy pojechac na Capri albo do jakiejs innej nadmorskiej miejscowosci? W Rzymie bedziesz stale trul sie ta przykra sprawa, a gdybys sie znalazl gdzie indziej, odetchnal innym powietrzem, jestem pewna, ze patrzylbys na wszystko innymi oczyma, zobaczylbys tyle rzeczy, ktorych nie mozesz dostrzec teraz… Jestem pewna, ze to zrobiloby ci bardzo dobrze!

Nie odpowiedzial od razu, zdawal sie namyslac. Po chwili zaczal:

— Nie musze po to jechac nad morze, takze i tutaj moglbym, jak mowisz, patrzec na wszystko innymi oczyma, wystarczyloby pogodzic sie, wedle twojej rady, z tym, co zrobilem, i od razu zaczalbym cieszyc sie niebem, ziemia, toba, kazda rzecza… Czy ty myslisz, ze ja nie wiem, ze swiat jest piekny?

— No wiec — powiedzialam z zapartym tchem — pogodz sie z tym! Czy to tak trudno?

Zaczal sie smiac:

— Trzeba bylo wczesniej o tym pomyslec, zrobic tak jak ty, od razu sie z tym pogodzic… Zebracy, ktorzy grzeja sie w sloncu na stopniach kosciola, takze pogodzili sie ze swoim losem… Dla mnie juz jest za pozno.

— Ale dlaczego?

— Jedni godza sie ze wszystkim, a drudzy nie… Najwidoczniej naleze do tej drugiej kategorii.

Milczalam, nie wiedzac, co powiedziec. Mino dorzucil po chwili:

— A teraz zgas swiatlo, rozbiore sie po ciemku… Mysle, ze czas juz spac.

Zrobilam jak chcial, on rozebral sie i polozyl przy mnie. Przytulilam sie do niego i chcialam go objac, lecz odepchnal mnie bez slowa i skurczyl sie na brzegu lozka, odwracajac sie do mnie plecami. Rozgoryczylo mnie to; skulilam sie i ja i z uczuciem osamotnienia czekalam, az przyjdzie sen. Zaczelam znow myslec o morzu i ogarnelo mnie silne pragnienie, zeby znalezc smierc w morskiej toni. Zdawalo mi sie, ze meczylabym sie tylko przez krotka chwile, a potem moje bezwladne cialo kolysaloby sie na falach, pod pulapem nieba. Mewy wydziobalyby mi oczy, slonce spaliloby piersi i brzuch, a ryby poszarpalyby plecy. W koncu utonelabym, pociagnieta za glowe przez zimny, niebieski prad, i wedrowalabym tak w morskiej otchlani przez miesiace, lata, miedzy podwodnymi skalami, rybami, algami. Woda morska przelewalaby sie nieustannie po moim czole, piersiach, brzuchu, nogach, scierajac powoli cialo i czyniac mnie coraz to lzejsza, coraz bardziej wiotka. Az w koncu przyszedlby dzien, kiedy fala wyrzucilaby z impetem moj watly, bialy szkielet na jakas plaze. Podobala mi sie ta mysl, ze sunelabym ciagnieta za wlosy poprzez morskie glebiny, ze zatracilabym ksztalty ludzkie i stalabym sie garstka cienkich, bialych kosci rzuconych na czyste kamienie wybrzeza. I moze ktos, sam nie wiedzac o tym, przeszedlby po nich, scierajac je w proch. Wsrod tych obrazow, smutnych i zarazem upajajacych, pograzylam sie we snie.

Rozdzial 11

Nastepnego dnia, chociaz ludzilam sie, ze sen i wypoczynek dobroczynnie wplyna na Mina, musialam stwierdzic od razu, ze nie zmienilo sie nic, a moze nawet nastapilo pogorszenie. Tak jak i dnia poprzedniego przeskakiwal on nagle od ponurego, zacietego milczenia do sarkastycznych, urywanych rozmow na obojetne tematy, przez ktore jak poprzez przezroczysta bibulke przebijala ustawicznie ta sama mysl. Pogorszenie, o ile moglam zaobserwowac, polegalo na poddaniu sie bez reszty apatii, obojetnosci i roztargnieniu, co u niego, zazwyczaj tak ruchliwego, bylo czyms nieoczekiwanym i zdawalo sie jeszcze bardziej podkreslac calkowite oderwanie od wszystkiego, co robil dotychczas. Rozpakowalam jego walizki i schowalam do szafy ubrania i bielizne. Co do ksiazek, zaproponowalam mu, zeby ulozyl na razie swoje podreczniki pod lustrem, na marmurowym blacie komody. Ale odpowiedzial:

— Zostaw je w walizce… i tak nie beda mi juz potrzebne.

— Dlaczego? — zapytalam. — Przeciez masz zdawac ostatni egzamin.

— Nie bede zdawal zadnego egzaminu.

— Chcesz przerwac studia?

— Tak.

Nie staralam sie go przekonywac, bojac sie, aby znowu nie zaczal mowic o tej dlawiacej go zmorze, i zostawilam ksiazki w walizce. Zauwazylam tez, ze sie nie umyl i nie zamierza sie golic, chociaz dawniej zawsze nadzwyczajnie dbal o czystosc i o swoj wyglad zewnetrzny. Spedzil caly ten dzien w moim pokoju, pokladal sie na lozku, palil lub spacerowal po pokoju z przygnebionym wyrazem twarzy, z rekami w kieszeniach. Ale przy stole, tak jak mi obiecal, nie rozmawial juz wiecej z matka. Wieczorem oznajmil, ze zje kolacje na miescie, i wyszedl, a ja nie mialam odwagi zaproponowac mu swojego towarzystwa. Nie wiedzialam, dokad poszedl, i wlasnie kladlam sie do lozka, kiedy wrocil; zorientowalam sie w jednej chwili, ze jest pijany. Objal mnie przesadnym, blazenskim gestem i od razu rzucil sie na mnie. Musialam mu ulec, chociaz zdawalam sobie sprawe, ze milosc jest dla niego w tej chwili tym samym co picie wina, czyms przykrym, robionym na sile, byle sie zmeczyc i utracic swiadomosc rzeczywistosci. Powiedzialam mu:

— Rownie dobrze moglbys przespac sie z jakas inna kobieta!

Rozesmial sie i odrzekl:

— Pewnie, to byloby to samo, ale skoro juz jestes tu pod reka! — Te slowa obrazily mnie, ale jeszcze bardziej zmartwily, bo nie bylo w nich ani odrobiny uczucia.

Potem niespodziewanie przyszlo na mnie jakby olsnienie i powiedzialam odwracajac sie w jego strone:

— Sluchaj, wiem, ze jestem tylko biedna dziewczyna, jakich spotyka sie tysiace, ale sprobuj mnie pokochac, prosze cie o to dla twego dobra. Jezeli uda ci sie mnie pokochac, przestaniesz siebie nienawidzic.

Popatrzyl na mnie, a potem zawolal donosnym i drwiacym glosem: — Milosc, milosc! — i zgasil swiatlo. Lezalam w ciemnosci z szeroko otwartymi oczyma, rozgoryczona, zagubiona, nie wiedzac, co myslec.

Nastepne dni nie przyniosly zadnych zmian. Wydawalo sie, ze Mino zmienil po prostu obyczaje. Przedtem

Вы читаете Rzymianka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату