Wzrasta fenomenalnie sprzedaz olejkow do opalania, kremow przeciwko owadom, jasnego piwa i salaty.
I, czego nie wiedzialem, moja zona coraz bardziej niecierpliwi sie, zeby mnie zamordowac.
W niedzielny poranek musialem odwalic jakas papierkowa robote, totez spedzilem pare godzin na uniwersytecie, dopoki slonce nie sprawilo, ze dalsza praca okazala sie niemozliwa. Potem wrocilem do Bath, na przyjecie z autografami, ktore zepsul mi niespodziewany incydent. Kiedy przyjechalem, niedlugo po dwunastej, scisk wokol stolu na parterze, gdzie Ted Hughes zaczal juz podpisywanie, wystawial piekne swiadectwo gustom literackim mieszkancow Bath, chociaz niektorzy obnizyli tonacje, wlazac na stolki, zeby zobaczyc wielkiego czlowieka. Rozgladalem sie za kims znajomym i dostrzeglem grupke pokrewnych mi dusz z uniwersytetu. Wkrotce pograzylismy sie w dyskusji o nurtach poezji nowoczesnej.
Nie znalem wielkiej kobiety, ktora odepchnela lokciem jednego z moich towarzyszy i zwrocila sie do mnie po imieniu, chociaz jej glos byl mi znajomy. Przedstawila sie jako Molly Abershaw, reporterka, dzwonila do mnie poznym wieczorem w czwartek. Lagodnie mowiac, bylem wkurzony. Przypomnialem jej, ze prasie nie mam nic wiecej do powiedzenia.
Pani Abershaw miala najwyrazniej czas, zeby opracowac plan bitwy, podczas gdy ja zachowywalem sie przewidywalnie. Gdy to wspominam, mysle, ze zareagowalem przesadnie. Powiedziala z usmiechem, ze nie jest tutaj po to, zeby uzyskac ode mnie wypowiedz, po prostu chce mi kogos przedstawic. Potem siegnela za siebie i wypchnela w moja strone chlopca, ktorego wyciagnalem z jazu. Biedny dzieciak wygladal na kompletnie oszolomionego. Pani Abershaw probowala naklonic go do jakichs wyrazow wdziecznosci, ale zanim otworzyl usta, powiedzialem, ze to calkiem niepotrzebne.
Mozna sobie wyobrazic zdumienie ludzi, z ktorymi bylem. Nic nie wiedzieli o mojej przygodzie w jazie. Ale Molly Abershaw jeszcze nie skonczyla. Powiedziala, ze przyszla tez matka chlopca, zeby sie ze mna spotkac. Teraz juz nie bylem w stanie zachowac sie uprzejmie wobec kogokolwiek. Kiedy blysnal flesz i zdalem sobie sprawe, ze mnie osaczono, zareagowalem szybko. Chwycilem fotoreportera, z cala pewnoscia naslanego przez gazete, i zazadalem, zeby wyjal klisze i mi ja oddal. Nieszczesnik zesztywnial ze strachu, a nie jestem przyzwyczajony do takiego zachowania ze strony ludzi, z ktorymi obcuje. Zazadalem rolki z filmem i dostalem ja.
Takich skandali trudno sie spodziewac na przyjeciach literackich.
Rozdzial 6
Natychmiast po skandalu w Waterstone’s opuscilem przyjecie. Podczas jazdy do Chawton zmusilem sie do myslenia o innych sprawach. Domek, w ktorym Jane Austen spedzila ostatnie osiem lat zycia, stoi po tej stronie Alton, tuz przy A31. Towarzystwo Jane Austen urzadzilo w nim muzeum. Nie bylo to miejsce, ktore bardzo chcialbym odwiedzic, ale komitetowi kierujacemu wspaniale sie udalo wplynac na koncentracje mojego umyslu. Spisalem pewna liczbe przedmiotow – rekopisow, portretow rodzinnych i innych pamiatek – ktore uznalem za warte wypozyczenia, gdyby mi sie udalo. Na mojej liscie nie bylo pukla wlosow Jane, niedawno zabarwionego na kasztanowo, ani mikrofotografii fragmentow jej skory, ktore przywarly do cebulek. Odrzucilem wiekszosc swoich profesorskich skrupulow, byly jednak pewne granice, nawet jesli sie mialo trzydziesci metrow scian do wypelnienia. Zanim odjechalem, powiedzialem kustoszowi, co mnie interesuje, i wybadalem, czy jest sklonny wypozyczyc eksponaty. Okazalo sie, ze powinienem rozmawiac z zarzadem Towarzystwa. Jak zwykle, pojawily sie komplikacje w zwiazku z ubezpieczeniem.
Najgorszy upal juz minal, kiedy ruszalem do domu, ale jazda i tak byla nieprzyjemna, bo slonce pod ostrym katem razilo przez przednia szybe. Zatrzymalem sie na piwo i salate w Marlborough i dotarlem do Bath przed dziewiata. Tu czekala mnie kolejna przykrosc.
Bezmozgi rytm muzyki dyskotekowej dotarl do mnie, zanim jeszcze zobaczylem sznur wielkich samochodow na podjezdzie. Rozpoznalem czerwonego porsche i szarego, zabytkowego bentleya: bristolska kompania Geraldine. W powietrzu unosil sie zapach wegla drzewnego i kebabu. Niebo i ziemia w porownaniu z Jane Austen.
Drzwi frontowe byly otwarte, na progu siedzial brodaty czlowiek, ktorego nigdy nie widzialem. Wystukiwal palcami rytmy disco na pamiatkowej tacce z 1935 roku, ktora nalezala do mnie. Byl to okaz kolekcjonerski i zazwyczaj stal na walijskim kredensie.
– Czesc – powital mnie mezczyzna, nie podnoszac wzroku. – Co przyniosles?
– Nic. Mieszkam tutaj.
Teraz brodacz uniosl glowe, zeby na mnie popatrzec spod zmruzonych powiek.
– Znaczy sie z Geny? Niezla sztuka, facet. Chcesz wejsc?
Zrobilem krok nad jego nogami, przeszedlem przez dom i znalazlem Geraldine. Tanczyla na patio, przytulona do posrednika handlu nieruchomosciami, Rogera, ktory nosil koszule w prazki, czerwone szelki i nigdy nie przepuszczal takich balang. Gerry pomachala do mnie. Muzyka byla ogluszajaca, sciszylem ja.
– Za wczesnie przyjechales, zeby dostac cos do jedzenia! – zawolala, nie przestajac kolysac biodrami. – Musi sie podgrzewac jeszcze jakies pol godziny. Masz czas, zeby sie przebrac w cos bardziej relaksujacego.
Ona sama relaksowala sie w szmaragdowym kombinezonie. Byla bosa.
Stwierdzenie, ze nie bylem w rozrywkowym nastroju, stanowiloby eufemizm.
– Na litosc boska, Gerry, powinnas mi powiedziec, ze planujesz cos takiego.
– Nie mialam szansy, kochanie. Wyleciales z gniazdka bardzo wczesnie rano. Nic nie szkodzi. Zorganizowalam ci dziewczyne.
– Co?
– Dziewczyne. Spodniczke czy jakich tam czarujacych okreslen uzywaja faceci. – Kaseta skonczyla sie, Gerry przestala tanczyc, podeszla do mnie i usilowala rozluznic mi krawat. Byla w radosnym nastroju, co rzadko sie zdarzalo, kiedy bylismy razem. Po zapachu domyslilem sie, ze pila wodke. – Ubierz sie w cos seksownego – powiedziala. – Nadejdzie lada chwila.
– Gerry, wylej sobie troche wody na glowe – stwierdzilem.
– Nie oszukuje – upierala sie. – Ta kobieta z nazwiskiem jak meskie imie dzwonila godzine temu i pytala o ciebie. Poczekaj, przypominam cos sobie. Pewna gwiazda filmowa z lat czterdziestych o sennych oczach i w filcowym kapeluszu. Dana Andrews. To bylo to. Na imie ma Dana.
– Nie znam zadnej Dany.
– Wkrotce poznasz. Tak bardzo chciala z toba porozmawiac, ze zaprosilam ja na moje barbeeue. To matka tego dzieciaka, ktorego wyciagnales z rzeki.
– Pani Didrikson. – To byl jeden z tych dni. – Ty ptasi mozdzku, ci ludzie stanowia zagrozenie. Pojawili sie, kiedy Ted Hughes podpisywal ksiazki.
– Co cie naszlo, skromnisiu? Myslalam, ze slawa jest dla ciebie jak powietrze.
– Ale nie chce uchodzic za wiejskiego osilka. Mam tego po dziurki w nosie. Nie pozwole, zeby prasa napadala mnie w domu. A tymczasem to wlasnie nam grozi.
– Powiedziala, ze przyjdzie sama – odparla Geraldine.
– Tak, juz to widze.
Poszedlem na gore, do sypialni, zdjalem z wieszaka czyste ubranie, zajrzalem do kabiny i stwierdzilem, ze jakas kobieta bierze tam prysznic, wiec musialem umyc sie nad umywalka. Uwierzycie? Ktos zdjal lustro ze sciany.
W pierwszym odruchu chcialem powiedziec Geraldine, zeby wyrzucila pania Didrikson, gdy tylko pojawi sie na progu. Ale na Gerry nie mozna polegac, nawet kiedy jest trzezwa. Zrobie to sam. Ubralem sie, wrocilem na dol, przekroczylem mezczyzne, ktory lezal w drzwiach, i popatrzylem na podjazd, czy nie nadjechal nowy samochod. Wyszedlem na droge. O tej porze panowaly juz calkowite ciemnosci i blogoslawiony chlod.
Kiedy jeszcze palilem, bylaby to swietna okazja, zeby puscic dymka. Nie chcialem dolaczyc do przyjecia Geraldine. Nie mialem nic wspolnego z jej przyjaciolmi, chociaz wiedzialem, ze koncu bede musial sie z nimi zbratac. Nie uda mi sie zasnac.
Uslyszalem, jak od strony Bath nadjezdza samochod. Zanim go zobaczylem, reflektory oswietlily mur i zywoploty. Jechal powoli, jakby kierowca wypatrywal konkretnego domu. Potem pojawil sie woz i swiatla przygasly. Mercedes. Zatrzymal sie po drugiej stronie drogi, naprzeciwko mnie, ale nikt nie wysiadl.