Kierowca byla ciemnowlosa kobieta. Opuscila szybe i zapytala.

– Moze lepiej, zebym zaparkowala przy drodze?

– Przyjechala pani na przyjecie?

– Niezupelnie – powiedziala z wahaniem. – Czy pan profesor Jackman?

– Zgadza sie, ale to moja zona wydaje przyjecie. Moze pani tu zaparkowac, jesli pani woli. O tej porze malo kto tutaj jezdzi.

– Mysle, ze sie nie rozumiemy. Chcialam porozmawiac z panem, panie profesorze.

– Pani Didrikson? – Nie spodziewalem sie, ze przyjedzie mercedesem.

– Tak. Nie powiedziano panu, ze przyjade?

– To nie jest odpowiednie miejsce do rozmowy. – Naszla mnie przyjemna mysl. Moglbym wymanewrowac Molly Abershaw, ktora bez watpienia ustawila to spotkanie, i uciec z przyjecia, a jednoczesnie zabrac sie do najblizszego pubu. – Latwiej bedzie w mojej knajpce Viaduct. Ma pani cos przeciwko temu?

Zawahala sie.

– No, nie… jesli panu to odpowiada.

Wsiadlem. W czasie jazdy prowadzilem z nia pogawedke o pogodzie i turystach i podziwialem sposob, W jaki prowadzila mercedesa po ostrych zakretach Brassknocker Mili. Panowala nad maszyna, jakby sprawialo to jej przyjemnosc. Dziwne, ze nie wolala prowadzic czegos bardziej przypominajacego samochod sportowy, bo byla naprawde za niska jak na mercedesa. Siedziala na dwoch grubych poduszkach.

W pubie bylo pelno. Chciala zamowic cos bezalkoholowego, wiec zaproponowalem wode mineralna, a sam zamowilem duzy koniak.

– Bylo mi tak przykro, ze wzgledu na to, co stalo sie dzisiaj w Waterstone’s, ze musialam osobiscie sie z panem skontaktowac – zaczela, gdy tylko dostalismy napoje. – Prosze mi wierzyc, bylismy naprawde zaskoczeni, ja i Matthew, gdy pojawil sie ten fotoreporter. Poszlismy tam, sadzac, ze bedziemy mieli okazje spotkac sie z panem prywatnie i podziekowac za to, co pan zrobil. Kiedy Molly Abershaw zaproponowala mi spotkanie, wydawalo sie, ze to dobry pomysl. Teraz pluje sobie w brode, ze bylam taka glupia. Wybaczy mi pan?

W Waterstone’s tylko na nia zerknalem. Incydent byl tak niespodziewany, ze ledwie zdazylem rozpoznac chlopca, kiedy blysnal flesz i wywolal moja gniewna reakcje. Gleboko osadzone, brazowe oczy Dany Didrikson przygladaly mi sie teraz z obawa. Czekala na odpowiedz. Ksztalt jej twarzy, wysokie czolo, ladne usta i podbrodek sugerowaly inteligencje, pozbawiona przebieglosci. Male dlonie trzymala mocno scisniete.

– Niech pani o tym zapomni – powiedzialem. – Wscieklem sie i nie jestem z tego zbyt dumny. Mam nadzieje, ze pani syn doszedl juz do siebie po tym przytopieniu.

– Calkowicie – odparla. – Ale nie moge na tym poprzestac. Chce podziekowac panu za to, ze uratowal mu pan zycie. Nie znajduje odpowiednich slow.

– Juz dobrze – odpowiedzialem z usmiechem. – Za chwile moze mi pani postawic drinka i oboje bedziemy mniej skrepowani.

– A rachunek za pranie panskiego ubrania?

– I tak nalezalo je uprac.

– Myslalam, ze marynarka jest kompletnie zniszczona. Pokrecilem glowa.

– Nie zna pani wlasciciela mojej pralni chemicznej. To geniusz, artysta. Powinien restaurowac freski Leonarda. A tymczasem czysci moje spodnie.

Dana nalezala do tego rodzaju kobiet, ktorych piekno zawiera sie w usmiechu.

– A teraz porwalam pana z przyjecia.

– To przyjecie mojej zony – sprostowalem. – Czy nie lepiej powiedziec, ze to ja pania stamtad porwalem? Geny pania zaprosila, prawda?

– Nie mialam zamiaru zostawac. – Zaczerwienila sie. – Przepraszam, to brzmi nieuprzejmie. Jestem troche zmeczona. Mialam ciezki tydzien.

– Gdzie pani pracuje?

– Jestem kierowca w spolce, pracuje w browarze.

– Wyglada na to, ze warto pania blizej poznac. Kolejny szybki, wstydliwy usmiech.

– Nie dostaje probek. A samochod nalezy do firmy.

– To ciezka praca? – zapytalem.

– Musze zarabiac na zycie.

– Pani jest, hm…?

– Rozwiedziona. – Powiedziala to spokojnie, bez emocji. – Ojciec Mata wrocil do Norwegii. Pobralismy sie, gdy bylismy zbyt mlodzi.

– Czy trudno jest wychowac syna? Nie mam dzieci.

Opuscila wzrok na szklanke, zastanawiajac sie nad odpowiedzia. Zwrocilo moja uwage, ze nie rzucila zdawkowej odpowiedzi.

– To kwestia uczulenia na jego rozwoj. Mat ma teraz dwanascie lat, niedlugo czeka go egzamin do szkoly sredniej. Wchodzi w okres meskosci. Juz nie jest chlopcem, a jeszcze nie mezczyzna. Ciagle sobie powtarzam, zeby nie dziwic sie jego zachowaniu. Obawiam sie, ze straci do mnie szacunek. Jak mam go wspierac, skoro bedzie mna gardzil? Widze juz oznaki i jestem rozdarta miedzy karceniem go a przytulaniem do piersi.

– Trudna sprawa. Ma jakis kontakt z ojcem?

– Nie. Nie mamy wiesci od Sverrego. Mat jest bardzo dumny z ojca. Sverre jest miedzynarodowej slawy szachista. Mat ma zbior wycinkow prasowych i kilka zdjec, ktore mu dalam, ale to tak, jakby czcil drewnianego bozka. Sverre sie nie odzywa. – Odsunela sie od stolu i zgarnela ciemne wlosy na plecy. – Co mi sie stalo, ze o tym mowie? Dojrzal pan do kolejnego drinka?

Patrzylem, jak odnosi kieliszki do baru, przekomarza sie ze znajomymi, ktorzy siedzieli przy jednym ze stolow. Byla mala, ale pewna siebie. Praca musiala ja zahartowac. Czulem sie zaszczycony, ze zechciala mi opowiedziec o problemach wynikajacych z tego, ze dla Matthew musiala byc zarowno ojcem, jak i matka. Kiedy wrocila z drinkami, powiedziala jednak jasno, ze chce zmienic temat.

– Chyba dobrze uslyszalam w telewizji, tamtego wieczoru, ze robi pan wystawe poswiecona Janc Austen?

– Tak, choc bez entuzjazmu. Wyciagnalem najkrotsza slomke. W wolnych chwilach jezdze po poludniowej Anglii i szukam eksponatow. Jest ich zdumiewajaco malo. Jesli uslyszy pani o zaslonie, ktora wyszywala, albo o czepku z wyprzedazy, ktory nosila, to wlasnie ze mna nalezy sie kontaktowac.

– Wszystko, co jej dotyczy.

– Wszysciutko. Mowiac scisle, wystawa nosi tytul „Jane Austen w Bath”, ale przyjme wszystko – koronkowe chusteczki, imbryki, stare buty, rakiety do tenisa.

– Tenis… w czasach Jane?

– To zart. Musze czyms wypelnic sale zgromadzen.

– Mieszkala na Gay Street, prawda?

– Owszem. Prosze wybaczyc nietakt, ale skad pani o tym wie?

– To czesc pracy, ktora Matthew robi w szkole.

– Najwyrazniej powinienem poprosic Matthew o pomoc. Poza Gay Street byly jeszcze trzy domy w miescie, w ktorych pomieszkiwala rodzina Austenow: na Sydney Place, w Green Park Buildings i przy Trim Street. Zatrzymala sie takze na Queen Square, zanim sprowadzila sie tu jej rodzina, i przy Roman Road, w szeregowcach, pod numerem 1, gdzie mieszkala jej siejaca zgorszenie stara ciotka.

– Jane Austen miala ciotke, ktora siala zgorszenie?

Skoro juz oczernilem ciotke pisarki i wywolalem zainteresowanie pani Didrikson, poczulem sie zobowiazany do opowiedzenia calej historii.

– W biografiach jest to raczej pomijane. Ciotka mieszkala w domu o nazwie Wzor, ale sama wzorem nie byla. Sadzono ja za kradzieze sklepowe, co bylo przestepstwem zagrozonym kara smierci. Podejrzewano, ze ukradla koronki modystce. Zna pani sklep z ubraniami na rogu Bath Street i Stall Street, tuz naprzeciwko wejscia do lazni? Stoi na miejscu tamtego sklepu. W sierpniowe popoludnie 1799 roku ciotka kupila tam sztuke czarnej koronki i wyszla, niosac sztuke bialej, za ktora nie zaplacila. Obsluga dopadla ja na ulicy i zatrzymala. Ciotka twierdzila, ze w sklepie musieli sie pomylic, ale oni wniesli skarge. Spedzila siedem miesiecy w areszcie, czekajac, az sprawa trafi na wokande.

– W tamtych czasach musiala to byc ciezka proba.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату