– Mialem zamiar w odpowiednim momencie wezwac swiadka z policji. Bez watpienia ta kwestia zostanie wspomniana. Nie chce przeceniac jej znaczenia.
Sedzia zwrocil sie do pani Bargainer.
– Zakladam, ze pani docenia jej znaczenie. Czy zyczy pani sobie przepytac swiadka na te okolicznosc?
– Wysoki Sadzie, uwazam, ze juz to uczynilam – powiedziala. – W odpowiednim czasie chce poddac swiadka z policji krzyzowemu ogniowi pytan.
Dalej bylo juz rutynowe przesluchanie, ktorego celem bylo zalatanie kilku dziur w plocie wybitych przez oskarzenie. Jackman robil, co mogl.
Kiedy sad odroczyl sprawe do nastepnego dnia, Diamond nie zatrzymal sie, zeby porozmawiac. Nie bylo sensu. Poza tym glowa go bolala. Poszedl do domu, zeby zazyc pare proszkow przeciwbolowych.
Rozdzial 3
Nastepnego dnia rano zasiadl na tym samym miejscu na galerii dla publicznosci. Zanim wprowadzono Dane, zostaly zajete wszystkie miejsca. Byla tak mala, za mala, zeby byc glowna bohaterka tych wszystkich wymyslnych rytualow.
Wszyscy wstali, gdy wszedl sedzia.
Prokurator stal nadal, gdy ludzie usiedli.
– Wysoki Sadzie, za pozwoleniem, zanim rozpoczniemy rozprawe, prosze, by sad zapoznal sie z nowym dowodem, ktory zostal ujawniony.
– Sir Jobie, zna pan zasady przedstawiania nowych dowodow? – zapytal sedzia. – Oskarzenie nie ma prawa zaskakiwac sadu niespodziankami.
– W takim razie musze prosic o odroczenie rozprawy. Zapewniam sad, ze sprawa jest istotna dla wlasciwego wymierzenia sprawiedliwosci.
Sedzia podrapal sie w peruke, zamyslil na dluzsza chwile i wreszcie oswiadczyl gniewnie:
– Sad odracza sprawe o pol godziny. Oskarzenie i obrona przyjda do mnie, do pokoju sedziowskiego.
Diamond wyszedl wraz z innymi, czujac, ze przerwa potrwa dluzej niz pol godziny. Musialo sie zdarzyc cos sensacyjnego. Sprawe wznowiono po niemal dwoch godzinach.
– Po wysluchaniu wnioskow oskarzenia i obrony postanowilem zezwolic oskarzeniu na przedstawienie nowego dowodu – powiedzial sedzia. – Potem oglosimy przerwe do jutra, zeby obrona mogla rozwazyc powstale implikacje.
Z taktem prawnika, ktory wie, ze zblizyl sie do granicy, sir Job odezwal sie cichym, spokojnym glosem.
– Prosze wezwac nadinspektora Wigfulla.
Na galerii dla publicznosci Diamond podkurczyl palce stop.
Wigfull wyszedl na przod i zlozyl przysiege glosem przepelnionym samozadowoleniem. Uprzedzone oko Diamonda dostrzeglo, ze wasy mial zaczesane do gory, pod triumfalnym katem.
– Nadinspektorze, czy moglby pan powiedziec sadowi o tym, o czym poinformowal mnie pan dzis rano? – zapytal sir Job niemal szeptem.
Wigfull nie mial powodow do unizonosci. Z usztywnionymi ramionami i z przechylona glowa rozpoczal opowiesc.
– Dzis wczesnie rano przeprowadzilem kolejne przeszukanie domu oskarzonej w Bath. Nie jest on zamieszkany, odkad osadzono ja w areszcie. Podczas przeszukania jeden z moich funkcjonariuszy, detektyw inspektor Halliwell, wyciagnal szuflady z toaletki w sypialni i znalazl cos przylepionego tasma pod blatem. Gdyby tylko wyciagnal szuflady, moglby tego nie zauwazyc, ale inspektor dotknal blatu od spodu i znalazl przezroczysta reklamowke. Natychmiast powiadomil mnie o tym.
– Prosze to opisac.
– Reklamowka zawierala dwa stare listy, podpisane „Jane”. Byly datowane na rok 1800. Na podstawie opisu przedstawionego nam wczesniej przez profesora Jackmana uwazam, ze byly to listy napisane przez Jane Austen, ktore ponoc zostaly skradzione z jego domu.
Sir Job zwrocil sie do sedziego:
– Wysoki Sadzie, oskarzenie wnosi o przyjecie tych listow jako dowodu numer 6. – Podal reklamowke jednemu z urzednikow sadowych, ktory przekazal ja do stolu sedziowskiego.
Po pobieznym zapoznaniu sie z dowodem sedzia zapytal, czy obrona chce teraz zadac jakies pytania Wigfullowi, a pani Bargainer odparla, ze poczeka z tym do krzyzowego ognia pytan. Sedzia zwyczajowo ostrzegl lawnikow, zeby nie dyskutowali o sprawie, i oglosil odroczenie rozprawy.
Diamond przygladal sie Danie Didrikson, w czasie kiedy rozgrywala sie ta scena. Jej opanowanie pryslo. Jej twarz wyrazala skrajne przerazenie. Adwokatka podeszla do niej i zaczela z nia powaznie rozmawiac.
Korytarz pod sala sadowa huczal od komentarzy. Dziennikarze okupowali wszystkie telefony. W zamieszaniu Diamondowi udalo sie pochwycic wzrok Jackmana, ktory byl zajety ozywiona rozmowa z siwym mezczyzna ubranym w szary garnitur, zapewne adwokatem Siddonsem, ale ich slowa tonely we wrzawie. Obaj skineli na Diamonda, zeby do nich dolaczyl. Mial z tym pewien problem. Jakis reporter – rozpoznal go i poprosil o komentarz. Odmowil i przepchnal sie przez wzburzony, pokrzykujacy tlum.
– Co o tym sadzisz? – zapytal Jackman i sam odpowiedzial sobie na pytanie. – To jest druzgocace. Nie moglo byc gorzej. Myslalem, ze moj wczorajszy wystep narobil dosc szkod, ale to… katastrofa.
– Zle to wyglada – zgodzil sie Diamond.
– Chyba nie podrzuciliby jej tego, prawda?
Siddons pokrecil glowa.
– Daj spokoj!
– Nie – powiedzial Diamond. – John Wigfull gra zgodnie z zasadami. A ja moge reczyc za Keitha Halliwella. Nie, na pewno znalezli te listy.
– Dlaczego nie zrobili tego wczesniej? Przeszukali dom cale tygodnie temu.
– Sa dwie mozliwosci – powiedzial Diamond. – Albo ktos je przeoczyl, albo wtedy ich tam nie bylo.
– Nie bylo?
– Moze przejedziemy sie do Bath?
Na dwupasmowej szosie, niedaleko Keynsham, Jackman przyznal sie do winy.
– Wiesz, czulem sie jak cholerny hipokryta, kiedy wczoraj zeznawalem. Musialem udawac, ze moje stosunki z Dana byly altruistyczne… ze dzialalem z sympatii do malego Mata. Lubie tego chlopca, to prawda, i lubilem zabierac go na plywalnie, ale czekalem na kazde spotkanie z Dana. Wiesz o tym. Probowalem to wyjasnic.
– Powiedz to – rzekl Diamond, zwolennik szczerosci. – Kochasz ja.
– Dobrze – mruknal Jackman. – Kocham. Mialem nadzieje, wbrew wszystkiemu, ze lawa jej nie skaze. Potem chcialem poprosic, zeby pojechala ze mna do Ameryki. Razem z chlopcem. Zostawilibysmy to wszystko za soba. – Westchnal. – Teraz nie ma na to szans.
– Wierzysz, ze to zrobila?
– Nie moge w to uwierzyc, skoro czuje do niej to, co czuje, ale nie widze sposobu, zeby z tego wyszla.
Diamond nic nie powiedzial.
Pojechali do Lyncombe, do domu na tarasie, w ktorym mieszkala Dana. Przed drzwiami stal posterunkowy w mundurze. Widzieli go z konca uliczki.
– Jedz dalej. Z ulicy od tylu jest wejscie do ogrodu – powiedzial Diamond, przypominajac sobie dzien, w ktorym Dana uciekla do samochodu, kiedy z Wgfullem przyszli do niej.
Wzial kapelusz z tylnego siedzenia i nakryl nim obandazowana glowe. Nie robili nic ukradkiem, ale wchodzac do ogrodu zachowali milczenie. Podeszli pod dom. Diamond nachylil sie, zeby zbadac framuge, a w szczegolnosci zamek. Byl to stary zamek czopowy, uzywany od jakichs czterdziestu lat. Przykladajac oko do szczeliny w drzwiach, zobaczyl bolce u gory i na dole. Nikt tedy nie wchodzil sila.
Obejrzal okno kuchenne i nie znalazl sladow, ale kiedy podszedl do pionowo otwieranego okna, spostrzegl wyrazne wgniecenie na malowanej powierzchni parapetu.
Poprosil profesora, zeby na to spojrzal.
– Okno jest zamkniete od wewnatrz – powiedzial Jackman. – Nie powiedzialbym, zeby ktos je forsowal.