chwili wydac z siebie ryk.
Wokol Ciemnejopalenizny gramolily sie szczury, bezmyslnie szukajace drogi ucieczki. Glupcy, pomyslal. Gdybyscie zebraly sie we cztery czy piec, kazdy pies pozalowalby, ze sie w ogole urodzil. Ale tylko rzucacie sie w panice i psy zalatwiaja was jednego po drugim.
— No dobrze, ty kkrrkk — powiedzial Ciemnaopalenizna na tyle glosno, by uslyszeli go wszyscy. — Teraz ja wam pokaze, jak moze walczyc szczur.
I zaatakowal.
Jacko nie byl zlym psem, przynajmniej w kategoriach psich. Kazdy terier lubi zabijac szczury, a poniewaz Jacko w ten sposob sluzyl swemu panu, byl dobrze karmiony, zawsze go chwalono i nieczesto zdarzalo mu sie oberwac w skore. Niektore ze szczurow probowaly walczyc, ale nie mialy szans, bo byly mniejsze niz Jacko, ktory w dodatku mial duzo wieksze zeby. Jacko nie byl bardzo sprytny, ale zdecydowanie sprytniejszy niz szczury. Zreszta wiekszosc myslenia wykonywaly za niego nos i szczeki.
Dlatego bardzo sie zdziwil, kiedy chapnal szczekami, a szczura nie bylo tam, gdzie powinien byc.
Ciemnaopalenizna nie uciekal tak, jak zawsze uciekaly szczury. Uskoczyl jak wojownik. Uszczypnal Jacko w piers i zniknal. Pies wykonal piruet. Ale szczura nigdzie nie bylo. Cale swoje zawodowe zycie Jacko polowal na uciekajace szczury. Szczur, ktory stawial mu czolo, nie postepowal fair.
Przez tlum ludzi przeszedl szmer uznania.
— Dziesiec dolarow na tego szczura! — ktos krzyknal. Sasiad przylozyl mu fange w ucho. Jakis czlowiek zaczal sie gramolic do srodka zagrody. Ktos inny rozbil na jego glowie butelke piwa.
Tanczacy w przod i w tyl Ciemnaopalenizna pod krecacym sie i skomlacym Jacko czekal na taki wlasnie moment… …skoczyl i zatopil zeby w…
Oczy Jacko zaszly lzami. Najbardziej prywatny kawalek jego ciala, ktory interesowal tylko jego i ewentualnie mogl byc wazny dla jakiejs psiej damy, stal sie nagle kula bolu.
Pies zawyl. Wyskoczyl w powietrze, zlapal sie pazurami brzegu barierki, probujac wydostac sie z zagrody. Drapal rozpaczliwie lapami, slizgajac sie po gladkim drewnie.
Ciemnaopalenizna wskoczyl mu na ogon, wbiegl po karku, odbil sie z nosa i wyladowal na ziemi po drugiej stronie.
Znalazl sie pomiedzy nogami ludzi, ktorzy probowali go rozdeptac, ale zeby to zrobic, jeden czlowiek musialby ustapic miejsca drugiemu, a zanim ktoremus udalo sie drugiego odepchnac i rozgniesc szczura ciezkim buciorem, Ciemnejopalenizny juz nie bylo.
Tyle ze w stodole znajdowaly sie tez psy. Od poczatku byly jak oszalale z podniecenia, a gdy zobaczyly umykajacego szczura, zaczely szarpac smycze z calych sil. Znaly sie na pogoni za szczurem.
Ale Ciemnaopalenizna wiedzial co nieco o umykaniu. Smignal przez podloge jak kometa z ogonem szczekajacych i warczacych psow, gnajacych za jego cieniem, zobaczyl dziure w scianie i zanurkowal w mila, bezpieczna ciemnosc…
Klik — zamknela sie pulapka.
Rozdzial 9
Farmer Fred otworzyl drzwi i zobaczyl, ze wszystkie zwierzeta z Omszalego Kranca czekaja na niego przed domem.
— Nie mozemy znalezc pana Krolika ani szczura Szymona! — wykrzyknely.
— Wreszcie! — powiedziala Malicia, zrzucajac sznury. — Wydawalo mi sie, ze szczury sa lepsze w przegryzaniu.
— Przeciely sznury nozem — przypomnial Keith. — I moglabys choc slowem podziekowac.
— Tak, oczywiscie, powiedz im, ze jestem bardzo wdzieczna.
— Sama im to powiedz!
— Przykro mi, ale mowic do… szczurow nie moge.
— Chyba mozna to zrozumiec, skoro wychowywali cie w nienawisci do nich…
— Nie o to chodzi — powiedziala Malicia, podchodzac do drzwi i wygladajac przez dziurke od klucza. — To wydaje mi sie… dziecinne. Takie czary-mary. Takie… jak z bajki o panu Kroliku.
— Panu Kroliku? — pisnela Sliczna i byl to prawdziwy pisk. Slowa, ktore wydobyly sie z jej gardla, zamienily sie w cos w rodzaju jeku.
— O jakim panu Kroliku? — zapytal Keith.
Malicia wyciagnela z kieszeni garsc spinek do wlosow.
— Takie tam ksiazeczki napisane przez glupia paniusie — odparla, wkladajac spinke do zamka. — Klitus- bajdus dla malych dzieci. O szczurze, kroliku, wezu, kurze i sowie. Wszyscy chodza ubrani jak ludzie i mowia jak ludzie. I wszyscy sa tak mili i slodcy, ze az sie robi niedobrze. Czy wiecie, ze moj ojciec zachowal je wszystkie z czasow, kiedy sam byl dzieckiem? „Przygoda pana Krolika”, „Pan Krolik jest zajety”, „Szczur Szymon przejrzal”… i czytal mi je, kiedy bylam malutka. W zadnym nie ma ani jednego smakowitego morderstwa.
— Chyba byloby lepiej, gdybys zamilkla — powiedzial Keith. Nie smial spojrzec na szczury.
— Nie ma tam zadnych dwuznacznosci ani przeklenstw — mowila dalej Malicia, caly czas krecac spinka. — A najciekawsze, co sie zdarza, to kiedy kaczka Kasia gubi pantofel — kaczka gubi pantofel, wyobrazasz to sobie? — ktory sie wreszcie znajduje pod lozkiem, ale szukaja go przez cala ksiazeczke. Czy w takiej historii mozna znalezc napiecie? Ja nie potrafie. Jesli juz ludzie wymyslaja idiotyczne bajki o zwierzetach, ktore udaja ludzi, to niech sie tam przynajmniej wydarzy cos gwaltownego…
— Ojej… — westchnal Maurycy zza kraty.
Keith spojrzal w dol. Sliczna i Niebezpieczny Groszek znikneli.
— Nigdy nie mialem serca, zeby im powiedziec — rzucil do nikogo w szczegolnosci. — Oni mysleli, ze to wszystko dzieje sie naprawde.
— Mozliwe, w swiecie Omszalego Kranca. — Malicia wstala, gdy rozleglo sie ostateczne klikniecie. — Ale nie tutaj. I kto wymyslil taka nazwe? Mozna peknac ze smiechu. Chodzmy.
— Zrobilas im przykrosc — zauwazyl Keith.
— Posluchaj, moze lepiej pojdziemy sobie stad, zanim wroca szczurolapy? — zaproponowala Malicia.
Problem z ta dziewczynka polega na tym, pomyslal Maurycy, ze ona nie slucha uwaznie, co mowia inni. Mozna nawet powiedziec, ze w ogole nie slucha.
— Nie — powiedzial Keith.
— Co nie?
— Nie ide z toba. Tu sie dzieje cos bardzo zlego. Cos duzo gorszego niz wykradanie jedzenia przez zlych ludzi.
Maurycy patrzyl na nich i myslal: Jak to ludzie, znowu sie kloca. A maja sie za panow stworzenia. Nie to co my, koty. My jestesmy panami stworzenia. Czy ktos kiedys widzial kota karmiacego czlowieka? To niezbity dowod.
Czy to moja swiadomosc? — zapytal sam siebie Maurycy. I sam sobie odpowiedzial: Co? Ja? Nie. Ale czuje sie duzo lepiej, kiedy opowiedziales im o Skladzie. Niepewnie przeniosl ciezar z lapy na lape.
— Wiec to ty, Sklad? — wyszeptal, patrzac na swoj brzuszek.
Martwil sie tym od chwili, gdy dotarlo do niego, ze zjadl Przemienionego. Oni mowia, prawda? Co sie dzieje, gdy takiego zjesz? Czy jego glos zostaje w tobie? Powiedzmy, ze… snil o Skladzie walesajacym sie w jego wnetrznosciach. Taki sen moze powaznie zaklocic kocia drzemke, nie ma z tym zartow.
Ach, wiec jestes pajakiem, wyszeptal w myslach Maurycy. Poradze sobie z pajakiem, nawet majac trzy lapy