— To jest sekret gildii! — wrzasnal na niego pierwszy. — My nie zdradzamy sekretow… — zamilkl, lapiac sie obiema rekami za brzuch.

— Co musieliscie zrobic? — zapytal Keith.

— Krola szczurow! — wyrzucil z siebie drugi.

— Krola szczurow? — glos Keitha juz wcale nie brzmial lagodnie.

— Co to takiego?

— Ja… ja… ja… Przestan, ja… ja… ja… nie chce… — Lzy plynely drugiemu szczurolapowi po twarzy. — My… ja… zrobilismy szczurzego krola… Przestan. Przestan… przestan…

— I on jeszcze zyje? — zapytala Malicia.

Keith odwroci! sie w jej strone w zdziwieniu.

— Ty wiesz cos o tym?

— Oczywiscie. Jest mnostwo historii na ten temat. Szczurzy krolowie sa bardzo zli. Oni…

— Odtrutke, dajcie mi odtrutke, prosze! — wyjeczal drugi. — Czuje sie tak, jakby w moim brzuchu biegalo stado szczurow!

— Zrobiliscie szczurzego krola — powtorzyla Malicia. — A niech to. No coz, odtrutke zostawilismy w tej piwniczce, w ktorej nas zamkneliscie. Na waszym miejscu bym sie pospieszyla.

Oba szczurolapy zerwaly sie na rowne nogi. Pierwszy wskoczyl do piwnicy. Drugi wyladowal na nim. Przeklinajac, jeczac i — trzeba to powiedziec — niesamowicie puszczajac wiatry, pobiegli dalej.

Malicia i Keith zatrzasneli klape i wsuneli w skobel kawalek drewna, zeby ja zablokowac.

— Odtrutki wystarczy dla jednej osoby! — krzyknal Keith. — Ale jestem pewien, ze sobie poradzicie… bardzo po ludzku.

* * *

Ciemnaopalenizna usilowal odzyskac oddech, choc mial wrazenie, ze mu sie to juz nigdy nie uda. Czul sie nadal tak, jakby jego plecy i piers sciskala obrecz bolu.

— To niesamowite! — wykrzyknela Odzywka. — W pulapce byl pan niezywy, a teraz pan ozyl!

— Odzywko! — odezwal sie ostroznie Ciemnaopalenizna.

— Tak, sir.

— Jestem bardzo… wdzieczny — przy oddychaniu wciaz wydawal z siebie swisty — ale nie zachowuj sie glupio. Linka byla dlugo naciagnieta i slaba, i… zeby pulapki byly zardzewiale i stepione. To wszystko.

— Ale ma pan znaki po zebach na calym ciele! Nikt nigdy nie wyszedl z pulapki. Poza panem Klik, a on przeciez jest z gumy!

Ciemnaopalenizna lizal sie po brzuszku. Odzywka miala racje. Byl caly podziurkowany.

— Po prostu mialem szczescie — rzekl.

— Nigdy zaden szczur nie wyszedl zywy z pulapki — powtorzyla Odzywka. — Czy widzial pan Wielkiego Szczura?

— Co takiego?

— Wielkiego Szczura.

— A, o to ci chodzi. — Juz mial dodac: „Nie zajmuje sie takimi bzdurami”, ale nie zrobil tego. Pamietal wciaz swiatlo, a potem ciemnosc, ktora sie przed nim pojawila. To nie wydawalo sie wcale zle. Prawie zalowal, ze Odzywka wyciagnela go z pulapki. Tam, w pulapce, nie czul juz przeciez bolu. I nie musial podejmowac zadnych trudnych decyzji. Teraz wybrnal z sytuacji, zadajac pytanie: — Czy Szynkawieprz czuje sie dobrze?

— Mozna tak powiedziec. Nie ma zadnych ran, ktore nie moglyby sie zagoic. Ale, no coz, on byl juz bardzo stary. Prawie trzy lata.

— Byl? — powtorzyl Ciemnaopalenizna.

— Jest bardzo stary, sir. Sardynki wyslal mnie po pana, bo bedziemy pana potrzebowali, zeby go zaniesc, tylko ze… — Odzywka obrzucila go watpiacym spojrzeniem.

— Wszystko w porzadku. Na pewno wygladam gorzej, niz sie czuje. — Mrugnal do niej. — Idzmy.

Stary budynek zawsze ma wiele szpar, ktorymi moga przemieszczac sie male stworzenia. Nikt nie zauwazyl dwoch szczurow, kiedy przemieszczaly sie ze zlobu na siodlo, a potem po uprzezy na siano. Zreszta nikt ich nie szukal. Poniewaz niektore ze szczurow skorzystaly z okazji i wyrwaly sie na wolnosc, psy rzucily sie jak wsciekle, by je gonic, walczac przy tym ze soba. A za psami pognali ludzie.

Ciemnaopalenizna wiedzial to i owo na temat piwa, poniewaz zdarzalo mu sie wloczyc pod pubami i browarami. Szczury czesto zastanawialy sie, czemu ludzie lubia od czasu do czasu wylaczac swoje mozgi. Dla szczurow, zyjacych w centrum pajeczyny zbudowanej z dzwiekow, swiatel i zapachow, nie mialo to zadnego sensu.

Ale teraz Ciemnaopalenizna pomyslal, ze moze to nie jest do konca zle. Mysl, by choc na chwile zapomniec o wszystkim, oczyscic glowe z klopotow… no coz, wydawala sie calkiem atrakcyjna.

Niezbyt wiele pamietal z zycia przed Przemiana, ale z cala pewnoscia nie bylo tak skomplikowane. Zle rzeczy, oczywiscie, zdarzaly sie, poniewaz zycie na wysypisku smieci nie bylo latwe. Ale to co zle przemijalo i zawsze potem nastawal nowy dzien.

Szczury nie mysla za wiele o dniu jutrzejszym. Odczuwaja raczej, ze cos moze sie jeszcze wydarzyc, ale tego wrazenia nie mozna nazwac mysleniem. Nie rozroznialy tez miedzy dobrym i zlym, przyzwoitym i nieslusznym. To byly calkiem nowe idee.

Idee! A teraz to byl ich swiat! Wielkie pytania i wielkie odpowiedzi, pytania o zycie i jak je nalezy przezyc, i po co sie zyje. Nowe idee rozplywaly sie po umeczonej glowie Ciemnejopalenizny.

A pomiedzy tymi ideami, jakby w srodku, widniala postac Niebezpiecznego Groszka.

Ciemnaopalenizna nigdy nie rozmawial zbyt wiele ani z tym bialym szczurkiem, ani z mala szczurzyca, ktora krecila sie wciaz wokol niego i rysowala to, co on wymyslal. Ciemnaopalenizna lubil tych, ktorzy zachowywali sie praktycznie.

Ale teraz myslal: on unieszkodliwia pulapki. Tak jak ja! Zawsze kilka krokow przed nami, odnajduje idee, ktore moga byc niebezpieczne, zastanawia sie nad nimi i zamyka je w slowach, dzieki czemu staja sie bezpieczne. I wtedy nam je pokazuje.

Potrzebujemy go… potrzebujemy go teraz. W innym przypadku bedziemy sie krecic w kolko jak szczury na dnie beczki…

Znacznie, znacznie pozniej, gdy Odzywka byla juz stara, miala siwy pyszczek i zmysl wechu coraz czesciej ja zawodzil, podyktowala historie ich wspinaczki i slowa, ktore mamrotal do siebie Ciemnaopalenizna. I opowiadala, ze Ciemnaopalenizna, ktorego wyciagnela z pulapki, byl juz innym szczurem niz przedtem. To bylo jakos tak, jakby jego mysli plynely wolniej, ale zataczaly wieksze kregi.

A najdziwniejsze wydarzylo sie, kiedy dotarli do belki. Ciemnaopalenizna sprawdzil, czy z Szynkawieprzem wszystko jest w porzadku, po czym wyciagnal zapalke, ktora pokazywal Odzywce.

— Potarl nia o kawalek zelaza — opowiadala Odzywka — po czym ruszyl po belce z zapalona zapalka w lapkach, patrzac w dol na tlum ludzi, na kopy siana i porozrzucana wszedzie slome. Ludzie miotali sie jak… no, jak szczury… pomyslalam wtedy, ze gdy zrzuci zapalke, cale pomieszczenie wypelni w kilka sekund dym, wiec zamkna drzwi i po chwili dopiero zdadza sobie sprawe, ze zostali zlapani jak… no, jak szczury w pulapke, a my juz bedziemy daleko, bo wydostaniemy sie przez rynne. Ale on tylko stal, patrzac w dol, az zapalka zgasla. Wtedy odlozyl ja i pomogl nam z Szynkawieprzem, i nigdy juz nie wrocil do tego ani slowem. Pytalam go o to pozniej, po tym wszystkim co wydarzylo sie z zaklinaczem i w ogole, ale powiedzial tylko: „Tak. Szczury w pulapce”.

— Co naprawde wsypalas do cukru? — zapytal Keith, kierujac sie do sekretnego przejscia.

— Cascare — odparla Malicia.

— To nie jest trucizna, prawda?

— To srodek przeczyszczajacy.

— Co to znaczy?

— Ze musisz isc… no wiesz.

— Gdzie?

— Nie chodzi o to gdzie, glupku. Tylko isc… no… zrobic. Nie bede ci tego w szczegolach tlumaczyc.

— A, chodzi ci o to, ze trzeba… pojsc.

— No wlasnie.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату