powrotem za dziesiec minut! Slyszalem historie o facecie, ktory zarobil krocie, sprzedajac golebie pocztowe, a mial tylko jednego, ktory zawsze wracal do domu!
— Nie uwazasz, ze cos jest nie tak w miescie, gdzie ludzie placa wiecej niz dolara za bochenek chleba? — zapytal chlopiec. — A pol dolara za sam szczurzy ogon?
— Nie interesuje mnie to, dopoki maja pieniadze, zeby zaplacic tobie — odparl Maurycy. — Szczesliwy traf, ze tutaj juz zaczela sie plaga szczurow, nie sadzisz? Szybko, poklep mnie po glowie, jakas dziewczynka na nas patrzy.
Chlopiec podniosl wzrok. Dziewczynka rzeczywiscie im sie przygladala. Ludzie szli w jedna i druga strone, przechodzili miedzy chlopcem a dziewczynka, ale ona stala nieruchomo i po prostu wpatrywala sie w niego. I w Maurycego. Miala wlosy za czerwone, nos za dlugi, a spojrzenie tak samo przygwazdzajace do sciany jak Sliczna. Ubrana byla w dluga czarna sukienke obszyta czarna koronka. Nie wrozylo to niczego dobrego.
Przeszla przez ulice i stanela naprzeciwko chlopca.
— Jestes tu nowy, co? Szukasz pracy. Pewnie z poprzedniej cie wylali, juz ja to czuje. Z pewnoscia zaspales i wszystko przez ciebie sie zepsulo. Albo uciekles, bo twoj pan zbil cie kijem — dodala, kiedy nowa mysl przyszla jej do glowy — na co pewnie zasluzyles, bo jestes leniwy. I jeszcze na dodatek ukradles kota, bo wiesz, ile ludzie ci za niego tutaj zaplaca. I na pewno jestes tak glodny, ze ci odbija, bo gadasz do kota, a kazdy wie, ze koty nie potrafia mowic.
— Nie potrafia powiedziec ani slowa — odparl Maurycy.
— I pewnie jestes tajemniczym chlopcem, ktory… — zamilkla zdziwiona, ale w tym momencie Maurycy wygial grzbiet w palak i powiedzial „prpppt”, co w kocim jezyku oznacza „ciasteczko”. — Czy ten kot cos powiedzial? — zapytala.
— Myslalem, ze wszyscy wiedza, ze koty nie potrafia mowic.
— No ale moze jestes uczniem czarnoksieznika. Tak, to by pasowalo. Byles uczniem czarnoksieznika, pozwoliles, zeby zielona mikstura w kociolku wygotowala sie, i on zagrozil, ze cie zamieni w… w… w…
— W gerbila — podpowiedzial Maurycy.
— W gerbila, wiec ukradles zaczarowanego kota, ktorego tak nienawidziles, i… a co to jest gerbil? Czy ten kot powiedzial „gerbil”?
— Nie patrz na mnie! — odparl chlopiec. — Ja po prostu sobie stoje.
— No dobrze, a potem dowiedziales sie, ze panuje tu straszliwy glod, wiec przywiozles kota tutaj i chcesz go sprzedac. Tamten mezczyzna zaplaci ci nawet dziesiec dolarow, jesli go przetrzymasz.
— Dziesiec dolarow to za duzo pieniedzy nawet za kota, ktory dobrze lapie szczury — rzekl chlopiec.
— Kto mowi o lapaniu szczurow? — zdziwila sie rudowlosa dziewczynka. — Tutaj wszyscy sa glodni. A z kota mozna zrobic przynajmniej dwa posilki!
— Co? Jecie tutaj koty? — Maurycy nastroszyl ogon jak szczotke.
Dziewczynka nachylila sie nad nim z morderczym usmiechem na twarzy, takim samym jaki malowal sie zawsze na pyszczku Slicznej, kiedy wygrala jakas dyskusje. Pacnela go palcem w nos.
— Mam cie! Wpadles w taka prosta pulapke. Chodzcie obaj ze mna, bo jak nie, to zaczne wrzeszczec. A jak ja wrzeszcze, to ludzie sluchaja!
Rozdzial 3
— Nigdy nie wchodz do Ciemnego Lasu, przyjacielu — powiedzial szczur Szymon. — Tam jest strasznie.
Daleko ponizej lap Maurycego w podziemiach Lsniacego Zdroju zbieraly sie szczury. Ludzie buduja miasto zarowno w gore, jak i w dol. Powstaja szeregi piwnic i piwniczek, niektore z nich sa zapomniane — ale nie przez stworzenia, ktore wola pozostac w ukryciu.
W gestej, cieplej wilgotnej ciemnosci odezwal sie glos:
— Kto ma zapalki?
— Ja, Groszku. Czteryporcje.
— Dobra robota, szczurku. A kto ma swiece?
— Ja, sir[2]. Jestem Kawalek.
— Dobrze, poloz ja tutaj, a Sliczna zapali.
Z ciemnosci dochodzily dzwieki przepychania. Nie wszystkie szczury przyzwyczaily sie do idei zapalania ognia, niektore w takich sytuacjach robily kilka krokow do tylu. Sliczna, trzymajac zapalke w przednich lapkach, przytknela ja do knota. Plomien chybotal sie przez chwile, az rozgorzal stalym blaskiem.
— Czy naprawde to widzisz? — zapytal Szynkawieprz.
— Tak, sir — odparl Niebezpieczny Groszek. — Nie jestem kompletnie slepy. Potrafie rozroznic ciemnosc od jasnosci.
— Wiesz — mowil dalej Szynkawieprz, przygladajac sie podejrzliwie plomieniowi — ja wciaz tego nie lubie, wcale a wcale. Ciemnosc byla wystarczajaco dobra dla naszych rodzicow. Czuje klopoty. Poza tym palenie swiecy oznacza niszczenie dobrego jedzenia.
— Musimy umiec poslugiwac sie ogniem, sir — odparl spokojnie Niebezpieczny Groszek. — Majac plomien, mozemy oglosic ciemnosci: jestesmy indywidualnosciami. Mowimy tez: nie jestesmy tylko szczurami. Mowimy: jestesmy klanem.
— Hrump — mruknal Szynkawieprz, co robil, kiedy nie rozumial tego, co do niego mowiono. W ostatnich czasach hrumpal bardzo czesto.
— Slyszalam, jak mlode szczury mowily, ze cienie ich przerazaja — wtracila Sliczna.
— Dlaczego? — zapytal Szynkawieprz. — Przeciez nie boja sie calkowitej ciemnosci, prawda? Ciemnosc jest szczurza. Przebywanie w ciemnosciach to bylo szczurze zycie!
— To dziwne — odezwala sie Sliczna — ale dopoki nie poznalismy swiatla, nie widzielismy, ze sa cienie.
Jeden z mlodszych szczurow niesmialo podniosl lape.
— Hmm… i nawet kiedy gasnie swiatlo, wiemy, ze cienie nadal sa wokol nas — powiedzial.
Niebezpieczny Groszek odwrocil sie w strone mlodego szczurka.
— Ty jestes…?
— Wysmienity — odparl mlody szczur.
— A wiec posluchaj, Wysmienity — odezwal sie lagodnie Groszek — mysle, ze obawa przed cieniami to pierwszy objaw inteligencji. Umysl podpowiada ci, ze istniejesz ty i ze istnieje takze cos poza toba. Wiec teraz juz boisz sie nie tylko tych rzeczy, ktore mozesz zobaczyc, uslyszec czy poczuc, ale takze tego, co potrafisz… tak jakby… zobaczyc wewnatrz glowy. Kiedy uczymy sie stawic czolo cieniom na zewnatrz, uczymy sie tez, jak sobie poradzic z cieniami wewnatrz. A wtedy zadna ciemnosc nie bedzie nam straszna. To wielki krok naprzod. Dobra robota.
Wysmienity wygladal troche na dumnego, ale przede wszystkim na zdenerwowanego.
— Nie bardzo rozumiem, do czego zmierzasz — powiedzial Szynkawieprz. — Dobrze sobie radzilismy w ciemnosciach. Ja nigdy nie balem sie niczego.
— Bylismy ofiara dla kazdego zablakanego kota czy zglodnialego psa, sir — odparl Niebezpieczny Groszek.
— Och, dobrze, jesli mamy teraz rozmawiac o kotach… — mruknal Szynkawieprz.
— Ja mysle, ze mozemy ufac Maurycemu, sir — rzekl Groszek. — Tylko nie w sprawach pieniedzy, to przyznaje. Ale nigdy nie zjada niczego, co potrafi mowic. Za kazdym razem sprawdza.
— Mozesz ufac, ze kot bedzie kotem — odparl Szynkawieprz. — Mowiacy czy nie!
— Tak, sir. Ale my jestesmy inni i on tez. Ja wierze, ze w glebi serca on jest bardzo poczciwy.
— Hmm — wtracila Sliczna. — To sie zobaczy. Ale teraz lepiej sie zorganizujmy.