przerazajacy.
— Nie powiesz nikomu, prawda? — zapytala.
Odwrocil sie do niej, tym razem calkiem blady.
— Nikt mi nie uwierzy… — wyszeptal.
— No coz. W takim razie jestesmy kwita. Czy to nie mile? A te raz, jesli nie masz nic przeciwko temu, chcialabym skonczyc z maslem i zabrac sie do sera.
— Ser? Ale przeciez ty… moglabys robic wszystko, co chcesz! — wykrzyknal Roland.
— No i wlasnie teraz chce zrobic ser — odparla spokojnie Akwila. — Zjezdzaj.
— Ta farma nalezy do mojego ojca! — nie wytrzymal Roland. W tej samej chwili uswiadomil sobie, ze powiedzial to o wiele za glosno.
Odkladana szpachelka dziwnie zabrzeczala.
— Wykazales sie wielka odwaga, mowiac to — powiedziala Akwila, odwracajac sie w jego strone — ale mam nadzieje, ze po krotkim zastanowieniu juz tego zalujesz.
Roland, ktory zamknal oczy, pokiwal glowa.
— To dobrze — stwierdzila dziewczynka. — Dzis robie ser. Jutro moge miec ochote na cos innego. Moze sie tez zdarzyc, ze przez jakis czas mnie tu nie zastaniesz. Bedziesz sie wtedy zastanawial: Gdzie tez ona moze byc? Ale czesc mnie pozostanie tutaj na zawsze. Zawsze bede myslec o tym miejscu, bede na nie spogladac. I powroce tu. A teraz zjezdzaj.
Odwrocil sie i pobiegl.
Kiedy jego kroki ucichly, Akwila odezwala sie:
— No dobrze, ktory z was tutaj jest?
— To ja, panienko. Nie-tak-duzy-jak-Sredniej-Wielkosci-Jock-ale-wiekszy-niz-Ciut-Jock-Jock, panienko. — Praludek pojawil sie za wiadrem i dodal: — Rozboj powiedzial, ze powinnismy przez ciutchwile miec na ciebie oko i podziekowac ci.
To wciaz magia, pomyslala Akwila, choc wiesz, jak sie dzieje.
— Pilnujcie mnie tylko w mleczarni — oswiadczyla. — Zadnego szpiegowania.
— O nie, panienko — powiedzial nerwowo Nie-tak-duzy-jak-Sredniej-Wielkosci-Jock-ale-wiekszy-niz-Ciut- Jock-Jock. A potem sie usmiechnal — Fiona bedzie wodza klanu w poblizu Gor Miedzianoglowych i poprosila, zebym byl jej bardem.
— Gratulacje!
— A William twierdzi, ze sobie poradze, jesli jeszcze troche pocwicze na mysich dudach — ciagnal praludek. — I… no…
— Tak? — zapytala Akwila.
— No bo Hamisz powiedzial, ze w klanie nad Dlugim Jeziorem jest dziewczyna, ktora by mogla zostac wodza i… no i… klan, z ktorego pochodzi… jest bardzo porzadny… — Praludek zrobil sie fioletowy ze wstydu.
— To dobrze — powiedziala Akwila. — Na miejscu Rozboja natychmiast bym po nia poslala.
— Nie masz nic przeciwko temu? — zapytal Nie-tak-duzy-jak-Sredniej-Wielkosci-Jock-ale-wiekszy-niz-Ciut- Jock-Jock blagalnym tonem.
— Nic a nic — odparla. Uczciwie mowiac, odrobine miala, ale te odrobine udalo sie odlozyc na ktoras z polek w jej glowie.
— To wspaniale! — wykrzyknal praludek. — Chlopaki sie troche baly. — Obnizyl glos. — A czy chcialabys, bym pobiegl za wielkim dzielem, ktory przed chwila stad wyszedl, i przypilnowal, zeby znowu spadl z konia?
— Nie! — pospiesznie zawolala Akwila. — Nie, nie rob tego. — Siegnela po szpachelke. — Zostaw go mnie — dodala z usmiechem. — Wszystko mozesz zostawic mnie.
Kiedy odszedl, w samotnosci dokonczyla uklepywac maslo.
Popatrzyla na wyniki swojej pracy, odlozyla szpachelke i czubkiem bardzo czystego palca narysowala na powierzchni falista linie, a potem druga, tak ze wygladaly razem jak fala.
A potem narysowala linie prosta i to byla Kreda.
Ziemia pod falami.
Szybko wygladzila maslo i siegnela po stempel. Przygotowala go poprzedniego dnia, wyrzezbila starannie z kawalka drzewa jabloni, ktory dostala od pana Kloca, stolarza.
Przylozyla stempel do masla i przyjrzala sie.
Na lsniacej zoltej powierzchni widniala wiedzma podrozujaca na miotle pod sierpem ksiezyca.
Znowu usmiechnela sie i to byl usmiech babci Dokuczliwej. Sprawy mogly sie zmienic pewnego dnia.
Ale musisz zaczynac od malego, jak deby…
I wziela sie do sera…
… ta mleczarnia znajduje sie na farmie, a farma posrod pol, miedzy wzgorzami spiacymi w letnim slonku, gdzie stada owiec spaceruja powoli po zielonej murawie niczym obloki po niebie, a tu i owdzie pasterski pies pedzi po trawie niczym spadajaca gwiazda. Tak sie toczy i toczy ten swiat, ktory nie ma konca.
Od autora
Obraz, do ktorego Akwila „wkracza”, istnieje naprawde, namalowal go Richard Dadd i wisi w Tate Gallery w Londynie. Jest nieduzy, ale artyscie wykonanie go zabralo dziewiec lat. Stalo sie to w polowie dziewietnastego wieku. Nie znam slynniejszego obrazu pokazujacego elfy. I jest naprawde bardzo dziwny. Czuje sie bijace z niego upalne lato.
Ludzie „wiedza” o Daddzie, ze oszalal, zabil ojca i zamkniety w domu wariatow do konca zycia malowal swe dziwaczne obrazy. Z grubsza jest to prawda, ale stanowi tez koszmarne podsumowanie zycia utalentowanego artysty, ktory zapadl na ciezka chorobe psychiczna.
Co prawda Fik Mik Figiel nie pojawia sie nigdzie na obrazie, ale uwazam, ze jest calkiem prawdopodobne, iz usunieto go za nieprzyzwoity gest. Wiecie, ze takie rzeczy sie zdarzaja.
Prawdziwy jest tez zwyczaj chowania pasterza z kawalkiem surowej welny. Dobry Bog zrozumie, ze pasterz nie moze zostawic swoich owiec. A gdyby tego nie rozumial, nie warto wen wierzyc.
Ludzie mowia czesto: „Sluchaj swego serca”, lecz czarownice ucza sie sluchac takze innych czesci ciala.
Zadziwiajace, ile potrafi ci powiedziec nerka.
Normalni wrozbiarze mowia wam to, co chcielibyscie uslyszec, czarownice zas przepowiadaja to, co sie wydarzy naprawde, niezaleznie czy wam sie to podoba, czy nie. Moze trudno w to uwierzyc, ale czarownice sa bardziej wiarygodne, choc mniej popularne.
Akwila znala wiele slow ze slownika, ale poniewaz ich nie uzywala, nie miala wprawy.
Zadne slowa nie opisza, jak wyglada obrocony do gory nogami Figiel w spodniczce, wiec nie bedziemy nawet probowac.