— W takim razie kiedy bedziesz nieco starsza od siebie, zjawi sie panna Tyk, zeby cie odszukac — powiedziala panna Weatherwax, a panna Tyk skinela glowa. — W gorach mieszkaja starsze czarownice, ktore chetnie przekaza ci to, co same wiedza, za odrobine pomocy w gospodarstwie. Kiedy ciebie tu nie bedzie, ktos cie zastapi w pilnowaniu tego miejsca, o to mozesz sie nie martwic. A w tym czasie dostaniesz trzy posilki dziennie, wlasne lozko, miotle… tak wlasnie robimy. Czy to ci odpowiada?

— Tak — odparla Akwila z szerokim usmiechem. Cudowna chwila uplywala zbyt szybko, by mogla zadac wszystkie pytania, ktore zadac chciala. — Tak! Tylko, ze…

— Ze co? — zapytala pani Ogg.

— Nie chcialabym tanczyc nago ani w ogole robic niczego takiego. Prawda, ze nie musze? Pytam, bo ludzie gadaja…

Panna Weatherwax wzniosla oczy ku niebu. Pani Ogg usmiechnela sie szeroko.

— No coz, taka procedura jest zalecana… — zaczela.

— Nie, nie musisz robic nic takiego! — przerwala jej ostro panna Weatherwax. — Zadnych domkow z piernika ani koguta, ani tancow.

— Chyba ze sama bys chciala. — Pani Ogg sie podniosla. — Pianie kura od czasu do czasu naprawde nie zawadzi. Naucze cie kiedys, jak to robic, ale teraz juz naprawde sie spieszymy.

— Tylko… tylko powiedz, jak to ci sie udalo — zwrocila sie do Akwili panna Tyk. — Przeciez tu jest kreda. Stalas sie czarownica na kredzie. Jak?

— Sama moglas do tego dojsc, Roztropna Tyk — odpowiedziala jej panna Weatherwax. — Kosccem tej ziemi jest krzemien. Twardy, ostry i uzyteczny. Krol wsrod kamieni. — Ujela swa miotle i jeszcze raz zwrocila sie do Akwili. — Przewidujesz jakies klopoty? — zapytala.

— Moze sie cos takiego zdarzyc — odparla dziewczynka.

— Potrzebujesz pomocy?

— Jesli to moje klopoty, sama z nich wyjde — odparla Akwila. Chciala krzyczec: Tak, tak! Potrzebuje pomocy! Nie mam pojecia, co sie stanie, kiedy moj ojciec tutaj dotrze. Baron najprawdopodobniej wpadl we wscieklosc. Ale przeciez nie chce, by pomyslaly, ze nie potrafie sobie poradzic z wlasnymi problemami. Powinnam umiec sobie dac z nimi rade!

— To dobrze — stwierdzila panna Weatherwax.

Akwila zastanowila sie, czy czarownice potrafia czytac w myslach.

— W myslach nie — odparla panna Weatherwax. — Poslugujemy sie logika. Podejdz no tu, mloda damo.

Dziewczynka poslusznie podeszla.

— Jesli chodzi o czary — powiedziala panna Weatherwax — to uczenie sie ich nie ma nic wspolnego z uczeszczaniem do szkoly. Najpierw przechodzi sie test, a nastepnie cale lata poswieca sie na zrozumienie, jak sie go przeszlo. Z zyciem jest nieco podobnie. — Wyciagnela reke i delikatnie podniosla podbrodek Akwili, by spojrzec jej w twarz. — Widze, ze otworzylas oczy.

— Tak.

— To dobrze. Zbyt wiele osob nigdy tego nie robi. Ale i tak moga na ciebie czekac przerozne pulapki. To ci sie przyda.

Wyciagnela reke i zakreslila krag nad wlosami Akwili, potem przez chwile trzymala dlon nad glowa dziewczynki, wykonujac jakies ruchy palcem wskazujacym.

Akwila podniosla dlonie, przez moment myslala, ze tam nic nie ma, a potem dotknela… czegos. To bylo wiecej niz ruch powietrza i gdyby ktos sie niczego nie spodziewal, palce by przez to przeszly.

— Czy to jest naprawde? — zapytala.

— Kto wie? — odparla czarownica. — To wirtualny spiczasty kapelusz. Nikt poza toba nie bedzie wiedzial, ze tam jest. Ale moze okazac sie wygodny.

— Chodzi ci o to, ze istnieje w mojej glowie?

— Masz w glowie mnostwo rzeczy. Co nie znaczy, ze nie istnieja naprawde. Lepiej nie zadawaj tylu pytan.

— Co sie stalo z ropuchem? — zapytala panna Tyk, ktora zada wala pytania.

— Poszedl za Wolnymi Ciutludzmi — odpowiedziala Akwila. — Okazalo sie, ze byl prawnikiem.

— Dalas klanowi Fik Mik Figli ich wlasnego adwokata? — zapytala pani Ogg. — Swiat zadygocze. Choc okazjonalny wstrzas moze mu tylko dobrze zrobic.

— Chodzcie, siostry, musimy odlatywac! — krzyknela panna Tyk, ktora juz zajela swoje miejsce za pania Ogg.

— Daruj sobie, to bylo strasznie teatralne — skarcila ja pani Ogg. — Czesc, Akwi. Do zobaczenia.

Jej miotla spokojnie uniosla sie w powietrze. Za to miotla panny Weatherwax wydala z siebie cichy smutny odglos. Jej wlascicielka westchnela:

— Ach, te krasnoludy. Mowily, ze wszystko naprawia, a klopoty zaczely sie od wizyty w ich warsztacie…

Teraz juz slychac bylo stukot kopyt. Z zadziwiajaca szybkoscia panna Weatherwax zsunela sie z miotly, zlapala ja obiema rekami i z rozwiana suknia ruszyla biegiem po murawie.

Byla juz daleko, gdy na wzgorzu pojawil sie ojciec Akwili dosiadajacy jednego z gospodarskich koni. Zdziwiona dziewczynka zobaczyla, ze jej tata smieje sie i placze jednoczesnie.

* * *

To wszystko bylo troche jak sen.

Akwila uznala takie postawienie sprawy za bardzo wygodne. Nie bardzo pamietam, to wszystko dzialo sie jak we snie… To bylo jak sen, nie jestem niczego pewna…

Z drugiej zas strony rozradowany baron byl nadzwyczaj pewien swego. Najwyrazniej ta… powiedzmy krolowa, kimkolwiek tak naprawde byla, porywala dzieci, a jego syn ja pokonal, no i na dodatek jeszcze sprowadzil z powrotem tych dwoje malcow.

Mama uparla sie, by Akwile polozyc do lozka, choc byl jasny dzien. A ona nie miala nic przeciwko temu. Byla taka zmeczona, ze z przyjemnoscia zapadla w rozowy stan miedzy snem a jawa.

Przysluchiwala sie ojcu rozmawiajacemu na dole z baronem. Slyszala opowiesc, ktora skladali ze znanych faktow, starajac sie cos z tego zrozumiec. Z pewnoscia dziewczynka byla bardzo dzielna (to mowil baron), ale ostatecznie ma dopiero dziewiec lat. I nawet nie wie, jak uzywac miecza! Z kolei Roland bral lekcje fechtunku od malego…

I tak to szlo. Potem slyszala, jak rozmawiali jej rodzice, gdy baron juz sobie poszedl.

Na przyklad o tym, ze Szczurolow mieszka teraz na dachu.

Lezala w lozku i wdychala won olejku, ktory mama wtarla jej w skronie. Twierdzila, ze Akwila musiala sie uderzyc w glowe, bo co chwila jej dotyka.

Tak wiec Roland o twarzy jak befsztyk zostal bohaterem. Czy w takim razie ona zostala glupia ksiezniczka, ktora zlamala noge i zemdlala? To bylo takie niesprawiedliwe!

Siegnela do malego stolika ustawionego obok lozka, na ktorym polozyla niewidzialny kapelusz. Mama dokladnie w tym miejscu postawila talerz rosolu, ale kapelusz wciaz tam byl.

Akwila czula pod palcami jego ksztalt.

Nigdy nie oczekujemy nagrody, przypomniala sobie. W dodatku byl to sekret. Nikt inny nie wiedzial o Wolnych Ciutludziach. Oczywiscie Bywart biegal po calym domu przewiazany serweta i wykrzykiwal: „Siusiu ludz! Zostawie wam placuszek w bucie!”, ale pani Dokuczliwa, uszczesliwiona, ze ma go z powrotem, i rozradowana, ze jej maly synek mowi nie tylko o slodyczach, w ogole nie zwracala uwagi, co mowil.

Nie, Akwila nie mogla opowiedziec o tym nikomu. Po pierwsze, nigdy by jej nie uwierzyli, a po drugie, gdyby uwierzyli i dobrali sie do kopca praludkow… Nie chciala myslec, co by sie stalo.

Co zrobilaby babcia Dokuczliwa?

Babcia nie powiedzialaby nic. Babcia bardzo czesto nic nie mowila. Tylko usmiechala sie do siebie, pykala z fajki i czekala odpowiedniego czasu…

Akwila usmiechnela sie do siebie.

Usnela bez snow.

Вы читаете Wolni Ciutludzie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату