— Powiedz pannie Weatherwax, co sie wydarzylo… — zaczela panna Tyk.

Czarownica tylko uniosla dlon i panna Tyk w jednej chwili zamilkla. Teraz Akwila byla pod jeszcze wiekszym wrazeniem.

Panna Weatherwax obrzucila dziewczynke spojrzeniem, ktore objelo cala jej glowe i jakies piec mil dookola. Potem podeszla do kamieni i machnela dlonia. To byl dziwny ruch, spowodowal jakby zatrzepotanie powietrza, ale tez na chwile zostawil swiecaca linie. Potem uslyszaly dzwiek, jakby akord, jakby iles roznych dzwiekow zdarzylo sie w jednej chwili.

Zdarzylo i zamknelo w cisze.

— Tyton Wesoly Zeglarz? — zapytala wiedzma.

— Owszem — potwierdzila Akwila.

Czarownica jeszcze raz machnela reka i znowu towarzyszyl temu odglos, ostry i skomplikowany. Odwrocila sie, by spojrzec na odlegly punkt, ktory byl kopcem praludkow.

— Fik Mik Figle? Wodza? — dopytywala sie.

— No tak. Ale tylko czasowo — przyznala Akwila.

— Hmmm — mruknela panna Weatherwax.

Machniecie. Dzwiek.

— Patelnia.

— Tak, ale gdzies zginela.

— Hmmm.

Machniecie. Dzwiek. Jakby czarownica wyciagala cala historie z powietrza.

— Napelnione wiadra?

— I koryto tez — potwierdzila Akwila.

Machniecie. Dzwiek.

— Rozumiem. Specjalny Plyn dla Owiec?

— Tak, tata mowi, ze od niego…

Machniecie. Dzwiek.

— Aha. Kraina sniegu. — Machniecie. Dzwiek. — Krolowa. — Machniecie. Dzwiek. — Walka. — Machniecie. Dzwiek. — Na morzu? — Machniecie, dzwiek, machniecie, dzwiek…

Panna Weatherwax spogladala na zmieszane powietrze, gdzie ogladala obrazy widoczne tylko dla niej. Pani Ogg usadowila sie kolo Akwili, a jej krotkie nozki zadyndaly w powietrzu, kiedy wygodnie sie umoscila.

— Probowalam Wesolego Zeglarza — oswiadczyla. — Smierdzi jak paznokcie u nog, prawda?

— Rzeczywiscie — zgodzila sie Akwila z wdziecznoscia.

— Aby zostac wodza Fik Mik Figli, trzeba z jednym z nich wziac slub, czyz nie? — dopytywala sie pani Ogg niewinnie.

— No tak, ale udalo mi sie znalezc sposob, zeby to obejsc — odparla Akwila.

I opowiedziala jej. Pani Ogg serdecznie sie usmiala. To byl ten rodzaj smiechu, dzieki ktoremu czujesz sie lepiej.

Powietrze sie uspokoilo, panna Weatherwax wpatrywala sie w nic przez chwile, a potem powiedziala:

— I w koncu pokonalas Krolowa. Ale wydaje mi sie, ze mialas pomoc.

— To prawda — przyznala Akwila.

— Jaka?

— Ja nie wtykam nosa w twoje sprawy — wyrwalo sie dziewczynce, zanim zdazyla pomyslec, co chce powiedziec.

Panna Tyk az sie zatchnela. W oczach pani Ogg cos blysnelo.

Spogladala to na Akwile, to na panne Weatherwax, jakby byla na meczu tenisowym.

— Akwilo, panna Weatherwax jest najslynniejsza czarownica ze wszystkich… — zaczela bardzo powaznie panna Tyk, ale najslynniejsza czarownica tylko machnela dlonia.

Koniecznie musze sie nauczyc, jak to sie robi, pomyslala Akwila.

I wtedy panna Weatherwax zdjela spiczasty kapelusz i uklonila sie Akwili.

— Dobrze powiedziane — oswiadczyla, prostujac sie i spogladajac wprost na dziewczynke. — Nie mialam prawa o to pytac. To twoj kraj i przebywam tutaj za twoim pozwoleniem. Okaze ci szacunek, jesli i ty okazesz go mnie. — Na chwile powietrze zlodowacialo, a niebo pociemnialo. A potem panna Weatherwax jakby nigdy nic mowila dalej: — Ale jesli pewnego dnia bedziesz chciala powiedziec mi cos jeszcze, z checia poslucham. Z przyjemnoscia tez dowiedzialabym sie czegos wiecej o stworzeniach wygladajacych, jakby je ktos zrobil z ciasta. Nie natknelam sie na nie nigdy wczesniej. I twoja babcia wyglada na osobe, ktora bym chetnie poznala. — Znowu sie wyprostowala. — A na razie sprawdzmy, czy jest jeszcze cos, czego powinnas sie nauczyc.

— Czy dowiem sie czegos o szkole dla czarownic? — zapytala Akwila.

Przez moment panowala cisza.

— Szkola dla czarownic? — powtorzyla zdziwiona panna Weatherwax.

— Hm — mruknela panna Tyk.

— To byla amfora? — zapytala Akwila.

— Amfora? — zmarszczka na czole panny Weatherwax sie po glebila.

— Ona ma na mysli metafore — wyszeptala panna Tyk.

— To jak z opowiesciami — tlumaczyla Akwila. — Nic sie nie stalo. To zaczelo dzialac. I w ten sposob jest to szkola, prawda? Magiczne miejsce. Swiat. Tutaj. I poki sie dobrze nie spojrzy, wcale tego nie widac. Czy wiedzialas, ze praludki uwazaja ten swiat za raj? Ale my nie patrzymy, jak nalezy. Nie ma lekcji magii. W kazdym razie takich regularnych lekcji. Wszystko polega na tym, ze sie jest… soba, to chyba chcialam wyrazic.

— Ladnie powiedziane — stwierdzila panna Weatherwax. — Jestes bystra. Ale magia istnieje. I wiedze na jej temat da sie zdobyc. To nie wymaga wcale wielkiej inteligencji, inaczej magowie nie byliby do tego zdolni.

— Powinnas tez miec jakies zajecie — dodala pani Ogg. — Czary to za malo. Bo widzisz, nie mozna czarowac dla siebie. Zelazna regula.

— Potrafie robic ser — odparla Akwila.

— Ser? — zastanowila sie panna Weatherwax. — Ser jest dobry. A czy wiesz cos na temat medycyny? Poloznictwa? To bardzo przydatne umiejetnosci.

— Zdarzalo mi sie pomagac przy rodzeniu sie jagniat, szczegolnie gdy owca miala klopoty — odparla Akwila. — Bylam przy tym, jak rodzil sie moj brat. Nie pomysleli, zeby mnie odeslac z domu. To nie wygladalo na cos bardzo skomplikowanego. Sadze jednak, ze ser robi sie latwiej, no i ciszej.

— Ser jest dobry — powtorzyla panna Weatherwax, kiwajac glowa. — Ser zyje.

— A co pani tak naprawde robi? — zapytala Akwila.

Chuda czarownica przez chwile sie wahala, ale wreszcie odpowiedziala cicho:

— My pilnujemy… granic. Jest ich mnostwo… duzo wiecej, niz ludzie wiedza. Miedzy zyciem a smiercia, tym swiatem i nastepnym, noca i dniem, dobrem i zlem… i wszystkich tych granic trzeba pilnowac. A pilnujac ich, strzezemy rowniez sumy spraw. I nigdy nie prosimy o wynagrodzenie. To bardzo wazne.

— Chociaz ludzie daja nam rozne rzeczy. Ludzie potrafia byc szalenie szczodrzy dla czarownic — radosnie oswiadczyla pani Ogg.

— Kiedy w mojej wiosce jest dzien pieczenia, nie moge sie opedzic od ciasta. Sa sposoby na to, jak nie prosic, jesli wiesz, co mam na mysli. Ludzie lubia miec w poblizu szczesliwa czarownice.

— Tutaj ludzie uwazaja, ze czarownice sa zle! — wykrzyknela Akwila, ale w tej samej chwili jej druga mysl podpowiedziala: A czy pamietasz, jak rzadko babcia musiala sobie sama kupowac tyton?

— Zadziwiajace, do czego mozna ludzi przyzwyczaic — powie dziala pani Ogg. — Trzeba tylko zaczynac od malego.

— Na nas juz czas — stwierdzila panna Weatherwax. — Widze mezczyzne na koniu pociagowym, jedzie w nasza strone. Jasne wlosy, czerwona twarz…

— To chyba moj ojciec!

— Wciaz pogania to biedne zwierze. Mow szybko. Chcesz zdobyc umiejetnosci? Kiedy mozesz opuscic dom?

— Slucham?

— Czy dziewczeta stad nie ida na sluzbe? — zapytala pani Ogg.

— Owszem. Kiedy sa nieco starsze ode mnie.

Вы читаете Wolni Ciutludzie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату