slowa uscisnal mu reke i powloczac nogami odszedl w mrok.

Czujac, ze musi sie natychmiast polozyc, Carewe otworzyl drzwi i pstryknal przelacznikiem swiatla. Wnetrze domku pozostalo ciemne i wtedy jego przycmiona alkoholem pamiec podpowiedziala mu, ze tego wieczora technicy mieli skonczyc prace instalacyjne. Zagladajac poprzednim razem do domku dokladnie na wprost drzwi zauwazyl tablice klimatyzacyjna. Ruszyl teraz po omacku w jej kierunku, z rekoma wyciagnietymi przed siebie, az poczul pod palcami gladki, plastikowy glowny przelacznik. Dal sie on bez trudu przestawic i domek zalalo swiatlo — wtedy dopiero zobaczyl, ze na tablicy brak zabezpieczajacej ja oslony.

Przez chwile z bijacym sercem wpatrywal sie tepo w szereg koncowek pod wysokim napieciem, w ktore bylby wetknal palce, gdyby nie wyjatkowo szczesliwe zrzadzenie losu. Niezdolny zdziwic sie ani rozgniewac, podszedl powoli do lozka i polozyl sie.

Wkrotce zasnal, ale we snie jego kruchemu szklanemu cialu zagrazaly wielkie maszyny z walami korbowymi, ktorych slepa sila moglaby go rozetrzec na roziskrzony pyl.

Rozdzial osmy

Poranne promienie slonca przekluly powieki Carewe’a. Podniosl sie z wielkim trudem, czujac w skroniach bolesne pulsowanie, i poszedl do malenkiej lazienki. Kiedy stamtad wyszedl, w pierwszej chwili chcial sie z powrotem polozyc, ale przypomnial sobie, ze Parma napomknal mu, zeby z samego rana zglosil sie do koordynatora ekipy i oficjalnie podpisal kontrakt. Otworzyl wiec sakwojaz, wyjal kapsulki z tlenem i witamina C, ktore stosowal przeciwko kacowi, i szybko zazyl jedna. Z powodu zelatynowej oslonki kapsulka utknela mu nieprzyjemnie gdzies w przelyku i mial juz pojsc po szklanke wody, kiedy jego wzrok spoczal na tablicy klimatyzacyjnej.

Nagie koncowki przewodow polyskiwaly zlowieszczo. Marszczac brwi Carewe rozejrzal sie dookola i zobaczyl, ze oslona tablicy lezy na krzesle. Zaczal sobie mgliscie przypominac. Wieczorem przeszedl po omacku przez domek i tylko szczesliwym trafem nie wetknal palcow miedzy przewody pod wysokim napieciem. Czolo zrosil mu pot. Prychnal, uzmyslawiajac sobie wlasna glupote — przeciez bez oslony zabezpieczajacej tablice nie mozna bylo ruszyc glownego przelacznika i nie powinien plynac prad.

A mimo to swiatlo w domku zapalilo sie! Przelacznik dal sie bez trudu przestawic!

Uciskajac skronie, zeby zlagodzic uporczywe pulsowanie, podszedl blizej do tablicy i zajrzal do srodka. Przewody blokujace glowny przelacznik, poki ten nie sczepi sie ze sworzniem na oslonie, byly pozwijane i z pewnoscia nie dzialaly. W oka mgnieniu zaswitala mu w glowie mysl: Ktos chcial mnie zabic, a to wszystko przez Atene! Po chwili ochlonal i zdjal go wielki i zapiekly gniew, jaki odczuwa niesmiertelny, ktorego zycie zostalo zagrozone przez cudze niedbalstwo. Poprzysiagl sobie, ze winny mu za to zaplaci.

Kiedy wrzucil brudne ubranie do likwidatora i wlozyl czysta, swieza tunike i spodnie, bol glowy zaczal mu przechodzic. Wyszedl przed domek. Poranne swiatlo razilo go w oczy, gdziekolwiek spojrzal, tak jakby na niebie swiecilo kolo ze slonc. Wraz z cieplym powietrzem wdarl mu sie do pluc ciezki zapach jakichs nie znanych mu kwiatow. Poszedl krotka uliczka az do okraglego placyku, ktory okazal sie pusty, jesli nie liczyc dwoch mezczyzn w niebieskich uniformach Wspolnarodow, ktorzy byczyli sie w cieniu markizy. Przed geokopula, w ktorej miescil sie klub, nadal stala ciezarowka Parmy. Carewe mial juz zapytac ktoregos z tych dwoch o droge, ale zauwazyl godlo Wspolnarodow na innej kopule, po przeciwnej stronie placyku.

W srodku za dlugim kontuarem siedziala urzedniczka, a za nia staly dobrze mu znajome koncowki komputerowego terminalu. Przegrody z matowego plastiku tworzyly wokol kopuly male samodzielne pomieszczenia biurowe.

— Czym moge panu sluzyc? — zapytala sennie i bez wiekszego zainteresowania dziewczyna.

— Jestem z ekipy Farmy, nazywam sie Carewe.

— Tak?

— Chcialbym porozmawiac z technikiem, ktory robil wczoraj w moim domku instalacje elektryczna — powiedzial, oslaniajac zdepilowana szczeke przed badawczym spojrzeniem urzedniczki.

— Chce pan zlozyc skarge?

— Owszem. Dopuscil sie karygodnego niedbalstwa, o maly wlos nie zostalem smiertelnie porazony pradem.

— Wspolczuje panu, ale akurat ten technik odlecial dzis rano pierwszym wahadlowcem.

— Czy moze mi pani wobec tego podac jego nazwisko? Chcialbym komus o tym zameldowac.

— Komu?

— Nie wiem… komus, kto mu moze zaszkodzic.

— W takim razie prosze sie zwrocic do pana Kendy’ego, koordynatora — powiedziala urzedniczka z takim wyrzutem, jakby Carewe lamal jakies niepisane prawo. Skinela na niego reka i zaprowadzila do jednego z pomieszczen, gdzie przy biurku siedzial mlodo wygladajacy ostudzony blondyn, ostrzyzony na jeza. Kendy byl bardzo muskularny jak na ostudzonego, a jego rumience swiadczyly o kwitnacym zdrowiu. Uscisnal dlon Carewe’a mocno i serdecznie, po czym z uwaga wysluchal jego opowiesci, robiac notatki.

— Oczywiscie, nadam tej sprawie dalszy bieg przyrzekl — A, zmieniajac temat, panie Carewe, poniewaz zrobilo sie dosc pozno, czy jest pan gotow podjac prace?

— Po to tu przyjechalem — odparl z usmiechem Carewe czujac, ze usta mi zmartwialy. — Ale szczerze mowiac, nie bardzo wiem, na co sie moge przydac. Przyjechalem tu, bo…

— Nie musi sie pan tlumaczyc, w duzej mierze funkcjonujemy wlasni dzieki syndromowi Beau Geste’a. — Kendy zlozyl kartke papieru z notatnik; i uzyl jej rogu jako wykalaczki, dlubiac w duzych i olsniewajaco bialych przednich zebach. — Reprezentuje pan Farme, moze wiec pan pomagac przy aplikowaniu biostatu produkowanego przez wasza firme. E.12, o ile sie ni myle?

— Ale ja jestem ksiegowym.

— Te sprawy zalatwiane sa w Nowym Jorku — odparl Kendy beznamietnie, choc z nutka ironii.

— Wiem, ale myslalem… ze moze…

— Poza tym pomoc w biurze nie jest mi potrzebna.

— Nie o to mi chodzi… — Carewe urwal, porzadkujac mysli. — Kiedy rozpoczyna sie oblawa?

— Juz sie rozpoczela. Zajmujemy sie przesiedlona galezia starego szczep Malawi, a ci sa akurat szczegolnie odporni na nasze czary z pogoda. — Kend wypisal nazwisko Carewe’a na formularzu i podal mu go przez biurko. — Prosze isc z tym do magazynu, wydadza panu ekwipunek. Zaplanowalismy, z utrzymamy opady deszczu az do zakonczenia akcji i bedziemy dzialac po oslona przy gruntowej mgly. W tym celu… — Obok pierwszego formularz Kendy polozyl drugi, niebieski — dostanie pan automat.

— Pistolet?

— Tak. Typu podskornego, na wypadek gdyby mial pan cos przeciwko stosowaniu gwaltu i przemocy. Masowe uniesmiertelnianie wyklucza stosowanie indywidualnych wstrzykniec.

Dwuosobowy poduszkowiec, ktory Carewe wzial z bazy transportowi Wspolnarodow, posuwal sie z latwoscia po wyboistej drodze wiodacej na polnoc, gdzie nad horyzontem wisiala nawalnica. Prowadzil mala maszyne z zazenowaniem, wrecz wstydzac sie tego, ze odkryl w sobie zylke awanturnicza. W zwykly dzien o tej porze siedzialby przy biurku w dyrekcji Farm; udajac, ze sledzi przebieg ksiegowania prowadzonego przez komputery, a naprawde liczylby minuty, dzielace go od przerwy obiadowej. Za to tutaj, odziany w niebieski uniform Wspolnarodow, prowadzil nie znany mu dotad pojazd po drodze, ktora nie jechal nigdy przedtem, a przez drzewa w obcym lesie przygrzewalo gorace afrykanskie slonce.

Odkryl na nowo znana prawde, ze sam przyjazd w nie znane miejsce znaczy niewiele; naprawde liczy sie przybycie w wymiarze psychicznym i duchowym. To drugie nastepowalo zawsze z opoznieniem, czasem kilkudniowym albo nawet kilkutygodniowym, bo dopoki przebywal w towarzystwie innych ludzi, nie mogl byc naprawde soba, a tym samym zapoznac sie z nowym otoczeniem. Kiedys, jako mlody praktykant, pojechal na trzytygodniowe seminarium do Miasta Polarnego, gdzie przez caly czas nie opuszczalo go dziwne odretwienie i przerazenie faktem, ze nie jest w stanie zasmakowac innosci tego miejsca. Dopiero ostatniego dnia, uwolniony od obowiazkowych wykladow i natretnego towarzystwa kolegow po fachu, powedrowal za miasto i zaglebil sie na ponad kilometr w odwieczny lodowy pejzaz. Z chwila kiedy skrecil za oslepiajacy biela pagorek, tracac z oczu

Вы читаете Milion nowych dni
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату