uginaly sie i kolysaly pod naporem skierowanego, w dol strumienia powietrza.
— A gdzie moj fotel? — spytala Colleen.
Carewe rozgladal sie przez chwile i wskazal jej fotel, ktory do tej pory tkwil przekrzywiony w galeziach drzewa.
— Tu wyladowalas — powiedzial. — A raczej zawislas.
Colleen gwizdnela.
— I tak po prostu dalam krok?
— Jak to zobaczylem, zupelnie stracilem glowe.
— Musisz przyznac, ze to stawia sprawe w calkiem nowym swietle. Powiem kolezankom, co maja robic, kiedy znow beda leciec na tej trasie.
Carewe z trudem zdobyl sie na usmiech. Colleen zaczynala mowic tak jak te z jego sfrustrowanych znajomych, ktore czesto konczyly w Klubach Priapa, a mimo to wydawala mu sie przy nich taka inna. Uprzytomnil sobie nagle, ze zmiana zaszla w niej wtedy, gdy upewnila sie, ze jest zonaty. Obserwowal z niepokojem, jak wspina sie na drzewo i gietkim ruchem przerzuca ku tkwiacemu w galeziach fotelowi. Wyjela cos z niego, podniosla do ust i uslyszal jej glos ledwie przebijajacy sie przez huk helikoptera. W chwile pozniej znalazla sie z powrotem na ziemi poprawiajac niebieska koszulowa bluzke, ktora wysunela jej sie zza paska spodnicy.
— Spuszcza po nas klatki — poinformowala go niedbalym tonem.
— Colleen — powiedzial szybko — byc moze po raz ostatni mamy okazje porozmawiac na osobnosci.
— Mozliwe.
Chwycil ja za obie rece.
— Jestem zonaty od dziesieciu lat, ale dopiero wczoraj po raz pierwszy zlamalem przysiege malzenska, pierwszy i jedyny — powiedzial. Chciala wyrwac rece z jego uscisku, ale jej nie puscil. — Tylko ze wcale nie jestem pewien, czy nadal mam zone. Cos miedzy nami zaszlo. Nie moge ci o tym opowiedziec, ale moj pobyt w Afryce w roli ostudzonego i starania, zeby nie dac sie zabic, bezposrednio sie z tamtym wiaza.
— Dlaczego mi o tym mowisz?
— Bo nie chce, zebys myslala, ze zmykam do cieplego domowego zacisza i cieplej zonki po malym skoku w bok. To nie w moim stylu.
— Ale dlaczego mi to wszystko mowisz?
— Bo licze sie z toba. Moglbym cie pokochac, Colleen. Spojrzala na niego wyzywajaco.
— Tak ci sie zdaje? — spytala.
— Wiem na pewno. — Wlasne slowa zasmucily go, bo byly bliskie prawdy, lecz nie calkiem z nia zgodne. Byl wdzieczny Colleen, ale wdziecznosc, ktorej nie mogl wyrazic nalezycie, przerodzila sie w poczucie winy. — Posluchaj, jezeli okaze sie, ze nie mam juz zony…
— Nie koncz, Will — przerwala mu z ironicznym usmiechem. — Bo przesadzisz z ta szlachetnoscia.
Puscil jej rece i instynktownie, zupelnie jakby sie umowili, odsuneli sie od siebie w chwili, kiedy wsrod drzew pojawily sie dwie klatki spuszczone na chybil trafil z czekajacego na nich helikoptera.
Rozdzial jedenasty
Carewe odetchnal dopiero wysoko nad Atlantykiem, lecac na zachod pojazdem podkosmicznym. Zamiast docierac odpowiednimi kanalami komputerowymi do kredytow Farmy i tym samym opozniac podroz, wybral inne wyjscie — skorzystal z wlasnego kredysku, by oplacic przelot z Kinszasy do Lizbony, a stamtad do Seattle. W Lizbonie przezyl nieprzyjemny moment, kiedy dowiedzial sie, ze bilet bedzie go kosztowac ponad tysiac nowych dolarow — przyszlo mu na mysl, ze jego konto biezace okaze sie niewystarczajace. Jednakze siec komputerowa potwierdzila jego wyplacalnosc i przypomnial sobie, ze nowy dolar mial w tym miesiacu wyjatkowo korzystny kurs w stosunku do escudo.
Jednym z ubocznych skutkow niesmiertelnosci byla koniecznosc zreformowania swiatowych systemow monetarnych. Pominawszy nawet wynikajacy z niej wzrost wydajnosci pracy, sredni dochod na glowe konsumenta w Stanach Zjednoczonych — szacowany na piec tysiecy dolarow w polowie dwudziestego wieku, przy przewidywanej, skromnie liczac, stopie wzrostu wynoszacej dwa i pol procent — powiekszylby sie w ciagu trzech stuleci do sumy przekraczajacej osiem milionow dolarow rocznie. Wejscie w uzycie biostatow, prowadzace do optymalnego wykorzystania potencjalu umyslowego i dostepnych srodkow, wywindowalo coroczny wzrost wydajnosci do poziomu dziesieciu procent i pojawily sie prognozy dochodow rzedu miliarda dolarow rocznie. Zeby nie dopuscic do tego, aby dolar stal sie nic nie znaczaca jednostka monetarna, okreslono jego wartosc jako staly i niezmienny ulamek produktu narodowego brutto, wyliczany raz na miesiac. Na mocy miedzynarodowego porozumienia inne panstwa przedsiewziely podobne kroki, utworzono takze pule pieniezna Wspolnarodow, ktora miala wchlaniac roznice powstajace pomiedzy walutami poszczegolnych krajow.
Pojazd podkosmiczny schodzil w dol przebijajac sie przez strefy gestego powietrza, kiedy zaglebiony w fotelu Carewe dokonal zdumiewajacego odkrycia. Przelecial juz z osiem tysiecy kilometrow i ani razu nie pomyslal, ze — samolotowi grozi awaria. Ewentualne niebezpieczenstwa podrozy powietrznej byly niczym w porownaniu z tym, co przezyl w ciagu minionych dwu dni na ziemi — a przeciez wyszedl z tego calo. Znalazl sie w takich opalach, ze jego los zalezal wylacznie od niego, i dal sobie rade. Mysl ta napelnila go tepym zdziwieniem, ktore nie opuscilo go do chwili, kiedy wysiadal z niebolotu w Seattle. Dzieki temu, ze lecac ze wschodu na zachod zyskiwalo sie na czasie, bylo tu dopiero pozne popoludnie, wiec udalo mu sie zlapac podmiejski samolot, ktorym jeszcze przed zmrokiem dotarl do Three Springs.
Na pastelowe budynki padal coraz glebszy cien, w lustrzanych oknach i scianach widokowych odbijalo sie niebo koloru patyny. Swiat wydawal sie znow krzepiaco znajomy i gnebiace Carewe’a poczucie zagrozenia oslablo. Pragnal juz tylko jednego: dowiedziec sie, ze Atena jest w domu i czeka na niego, a wowczas afrykanski epizod rozwialby sie jak sen. W garazu na lotnisku wsiadl do bolidu i nie spieszac sie pojechal do domu. Kopuiodom byl pograzony w ciemnosciach, tak jak sie spodziewal, dopiero jednak kiedy go zobaczyl, przyznal sam przed soba, ze w skrytosci ducha liczyl, iz zastanie Atene. Wszedl do srodka i pozapalal swiatla. Przed wyjsciem posprzatala dom tak starannie, ze wygladal, jakby nikt w nim nigdy nie mieszkal. Powietrze bylo sterylne.
Jak moglem do tego dopuscic? — wyrzucal sobie. Przerazila go wlasna glupota, razaca niezaradnosc. Kiedy mgielka E.80 rozsnuwala mu sie w zylach, powinien byl zadzwonic do Barenboima i poprosic, zeby przekonal Atene, jak wyglada prawda. Tymczasem on poswiecil swoje malzenstwo, zeby ochronic wynalazek, w ktory zainwestowala Farma, a jego poswiecenie okazalo sie zbyteczne, poniewaz wszystko wskazywalo na to, ze jacys ludzie wiedza juz o E.80 albo przynajmniej cos podejrzewaja. Byl zmeczony i jego czynne pluco pompowalo powietrze z takim trudem, jakby przed chwila ukonczyl bieg, lecz mimo to postanowil jechac do Ateny i wszystko naprawic. W razie potrzeby gotow byl zabrac ja do Barenboima — istnial jednakze prostszy, a zarazem przyjemniejszy sposob udowodnienia jej, ze jest nadal sprawnym mezczyzna…
Podszedl do wideofonu i podal numer komuny, w ktorej mieszkala Katarzyna Targett, matka Ateny, zanim jednak dokonano polaczenia, odwolal je. Do komuny bylo stad niecale pietnascie kilometrow, mogl wiec tam dojechac w ciagu kilku minut. Nie odwiedzal jej od ponad dwu lat, ale mogl wprowadzic telekomunikacyjno- kartograficzny numer budynku do drogowskaznika w bolidzie i korzystac w trakcie jazdy z komunikatow dotyczacych trasy. Zapadla juz noc, kiedy zajechal przed dwupietrowa budowle, ktora latwo bylo rozpoznac, bo takie wlasnie oddawano do uzytku kobietom pragnacym zyc grupowo. Znajdowaly sie tam oddzielnie mieszkania przeznaczone dla matek z corkami polaczonych silna wiezia rodzinna, a takze sluzace przelotnym romansom z wedrownymi mezczyznami, poza tym jednak zycie toczylo sie wspolnie. Carewe’owi nie podobalo sie tutaj, glownie — jak przypuszczal — dlatego, ze jego wlasna matka po odejsciu ojca, ktory poszedl szukac szczescia w innych zwiazkach, mieszkala nadal w domu jednorodzinnym. Okazalo sie, ze brama jest otwarta, wszedl wiec do srodka na prostokatny dziedziniec, gdzie szczupla brunetka, na oko dwudziestokilkuletnia, dogladala klombu z kwiatami. Sadzac z wygladu, mogla byc matka Ateny, ale poniewaz nie mial pamieci do twarzy, nie byl pewien.
— Pani Targett! — zawolal i podszedl blizej. — Czy pani jest matka Ateny?
Zagadnieta obrocila ku niemu twarz z usmiechem, ktory nie zdolal ukryc chlodu, jaki pojawil sie w jej spojrzeniu, kiedy spostrzegla jego pozbawiona zarostu szczeke.
— Nie — odparla.