podpisany dobrze znanym symbolem alfy i omegi oraz slowem
Dziadek
Susan chwycila kartke i zmiela ja w kulke. Zauwazyla, ze trzesie sie ze zlosci. Jak on smial? I jeszcze wyslal tu szczura!
Rzucila kulke do kosza. Nigdy nie chybiala. Czasami kosz sie przesuwal, by nie chybila.
— A teraz wybierzemy sie sprawdzic, ktora godzina jest w Klatchu — powiedziala do czekajacych dzieci.
Na biurku ksiazka otworzyla sie na pewnej szczegolnej stronie. Pozniej nadejdzie czas czytania bajek… Panna Susan zastanowi sie — za pozno — dlaczego ta ksiazka znalazla sie na jej biurku, jesli wczesniej nawet jej nie widziala.
A plama czarnoniebieskiego atramentu miala pozostac na bruku placu w Genoi, dopoki nie zmyje jej wieczorna ulewa.
Jakie pierwsze slowa czytaja szukajacy oswiecenia w tajemniczych, rozbrzmiewajacych gongami, nawiedzanych przez yeti dolinach niedaleko osi swiata? Te, ktore widza, kiedy zagladaja w „Zycie Wena Wiecznie Zaskoczonego”.
Pierwsze pytanie, jakie zadaja, brzmi:
— Dlaczego on byl wiecznie zaskoczony?
I slysza w odpowiedzi:
— Wen rozwazyl nature czasu i zrozumial, ze wszechswiat jest, chwila za chwila, odtwarzany na nowo. Zrozumial wiec, ze w rzeczywistosci przeszlosc nie istnieje, jedynie wspomnienie przeszlosci. Mrugnijcie oczami, a swiat, ktory zobaczycie, nie istnial, kiedy zamykaliscie powieki. Zatem, jak stwierdzil, jedynym wlasciwym stanem umyslu jest zaskoczenie. Jedynym wlasciwym stanem serca jest radosc. Niebo, ktore widzicie, nie bylo jeszcze nigdy przez was ogladane. Moment absolutnej perfekcji jest teraz. Cieszcie sie nim.
Pierwsze slowa, jakie przeczytal mlody Lu-tze, gdy szukal zdziwienia w mrocznym, tlocznym i zalanym deszczem miescie Ankh-Morpork, brzmialy: „Pokoje do wynajecia, ceny przystepne”. I cieszyl sie nimi.
Tam, gdzie kraina jest odpowiednia dla ziarna, ludzie uprawiaja role. Znaja sie na dobrej glebie. Sieja zboze.
W krainie zelaza paleniska przez cale noce pokrywaja niebo czerwienia. Mloty nigdy nie cichna. Ludzie wytwarzaja stal.
Istnieje kraina wegla i kraina miesa, i kraina traw. Swiat pelen jest takich krain, gdzie jeden element ksztaltuje ziemie i ludzi. A ta okolica, w gorskich dolinach wokol osi swiata, gdzie snieg nigdy nie jest zbyt odlegly, jest kraina oswiecenia.
Zyja tu ludzie, ktorzy wiedza, ze nie ma zadnej stali, jest tylko idea stali.[5] Nadaja imiona nowym rzeczom i rzeczom, ktore nie istnieja. Poszukuja esencji bytu i natury duszy. Tworza madrosc.
Swiatynie wznosza sie w kazdej lodowcowej dolinie, a wiatr niesie drobinki lodu nawet w srodku lata.
Sa tu mnisi nasluchujacy, probujacy wykryc wsrod gwaru swiata slabe echa dzwiekow, ktore wprawily wszechswiat w ruch.
Sa bracia luzu, skryta i zagadkowa sekta, wierzaca, ze tylko przez ostateczny luz mozna zrozumiec wszechswiat, ze czern pasuje do wszystkiego, a chrom nigdy naprawde nie wyjdzie z mody.
W przyprawiajacej o zawrot glowy swiatyni, poprzecinanej napietymi linami, mnisi balansujacy badaja naprezenia swiata, a potem wyruszaja na dlugie i niebezpieczne wyprawy, by przywrocic mu rownowage. Ich dziela mozna odkryc na wysokich szczytach i odleglych wysepkach. Uzywaja malych mosieznych odwaznikow, nie wiekszych niz piesc. Sa skuteczne. Oczywiscie, ze sa skuteczne. Swiat sie jak dotad nie przewrocil.
A w najwiekszej, najzielenszej, najprzestronniejszej ze wszystkich dolin, gdzie dojrzewaja morele, a nawet w najgoretsze dni strumykami splywa lod, wyrasta klasztor Oi Dong, gdzie zyja waleczni mnisi zakonu Wena. Inne sekty nazywaja ich mnichami historii. Niewiele wiadomo o ich dzialalnosci, choc niektorzy dostrzegli niezwykly fakt, ze w ich dolinie zawsze trwa piekny wiosenny dzien, a galazki drzew wisniowych zawsze pokryte sa kwiatami.
Plotka glosi, ze mnisi maja obowiazek dopilnowac, by jutro nastapilo zgodnie z jakims mistycznym planem stworzonym przez czlowieka, ktory caly czas byl zaskoczony.
W rzeczywistosci juz od pewnego czasu — a byloby niemozliwe i wrecz smieszne okreslenie, od jak dawna — prawda byla bardziej niezwykla i bardziej niebezpieczna.
Obowiazkiem mnichow historii bylo pilnowanie, by jutro w ogole nadeszlo.
Mistrz nowicjatu spotkal sie z Rinpo, glownym akolita opata. W tych dniach stanowisko glownego akolity bylo bardzo wazne. W swym obecnym stanie opat wymagal troskliwej opieki, a jego okres skupienia uwagi byl dosc krotki. W takich okolicznosciach zawsze znajdzie sie ktos chetny, by poniesc brzemie. Wszedzie sa jacys Rinpo.
— To znowu Ludd — rzekl mistrz nowicjatu.
— Och, przeciez jeden nieposluszny dzieciak nie moze sprawic ci klopotow.
— Zwykly nieposluszny dzieciak nie. Skad on pochodzi?
— Mistrz Soto go przyslal. Pamietasz? Z sekcji Ankh-Morpork. Znalazl go gdzies w miescie. Chlopak ma wrodzony talent, jak rozumiem — wyjasnil Rinpo.
Mistrz nowicjatu byl zaszokowany.
— Talent? To zlosliwy zlodziejaszek! Przypominam sobie, ze byl uczniem w Gildii Zlodziei!
— I co? Dzieci czasami kradna. Wystarczy zbic je troche i przestaja. To edukacja na poziomie podstawowym.
— Aha. Ale jest pewien problem.
— Tak?
— On jest bardzo, ale to bardzo szybki. Wokol niego znikaja rozne rzeczy. Drobne rzeczy. Nieistotne rzeczy. Ale nawet podczas pilnej obserwacji nikt nie zauwazyl, kiedy je zabiera.
— Moze zatem ich nie zabiera?
— Przechodzi przez pokoj i rozne rzeczy znikaja! — oswiadczyl mistrz nowicjatu.
— Az tak jest szybki? W takim razie dobrze sie stalo, ze mistrz Soto go odkryl. Lecz po co kradnie…
— Pojawiaja sie pozniej w dziwnych miejscach — przyznal mistrz nowicjatu z wyrazna niechecia. — Jestem pewien, ze robi to dla psoty.
Zefirek dmuchnal przez taras zapachem kwiatow wisni.
— Jestem przyzwyczajony do nieposluszenstwa — oswiadczyl mistrz nowicjatu. — Nowicjusze czesto tacy bywaja. Ale on jest rowniez opieszaly.
— Opieszaly?
— Zjawia sie na lekcje spozniony.
— Jak uczen moze byc opieszaly tutaj?
— Pan Ludd chyba sie nie przejmuje. Pan Ludd wydaje sie myslec, ze moze robic, co chce. Jest takze… bystry.
Akolita pokiwal glowa. No tak, bystry. To slowo mialo w dolinie bardzo szczegolne znaczenie. Bystry chlopiec uwazal, ze wie wiecej od swoich nauczycieli. Odszczekiwal. Wtracal sie. Bystry chlopiec byl gorszy od glupiego.
— Nie akceptuje dyscypliny?