— No wiec glownie od ciebie, madame, ale nie tylko twoja to zasluga. Odbieralem dalsza edukacje jako tyran tego miasta.

— Uwazam, ze dajesz im za duzo swobody.

— O tak, to prawda. Wlasnie dlatego wciaz jestem tyranem tego miasta. Zawsze uwazalem, ze jesli czlowiek chce zachowac wladze, powinien sie postarac, by sama mysl o jego braku stala sie niewyobrazalna. Oczywiscie pomoge ci, jak tylko potrafie. Nie powinno byc niewolnikow, nawet niewolnikow wlasnych instynktow.

— Jedna osoba moze przewazyc szale — stwierdzila lady Margolotta. — Popatrz na pana Blyska, obecnie diamentowego krola trolli. Popatrz na siebie. Jezeli ludzie moga upasc…

Vetinari zasmial sie krotko.

— Och, moga, na pewno.

— … to orki moga powstac — dokonczyla Margolotta. — Jesli to nie jest prawda, caly wszechswiat nie jest prawdziwy.

Rozleglo sie delikatne jak aksamit pukanie do podwojnych drzwi i wszedl Drumknott — Jest tu pan Nutt, sir — oznajmil. — Towarzyszy mu… ta kobieta, ktora gotuje na uniwersytecie — dodal z pewnym niesmakiem.

Vetinari zerknal na Margolotte.

— Tak — powiedzial. — Mysle, ze spotkam sie z nim w glownym holu.

Drumknott odchrzaknal.

— Powinienem chyba uprzedzic, sir, ze pan Nutt wkroczyl do budynku przez bezpiecznie zaryglowane wrota.

— Wyrwal je z zawiasow? — zainteresowal sie Vetinari.

— Nie, sir, wlasnymi rekami zdjal wrota z zawiasow i starannie oparl o mur.

— Ach, wiec jest jeszcze nadzieja dla swiata!

— A gdzie straze?

Drumknott obrzucil wzrokiem lady Margolotte.

— Pozwolilem sobie ustawic czesc jako srodek ostroznosci na galerii ponad glownym holem. Maja kusze.

— Wycofaj ich — polecil Vetinari.

— Wycofac ich? — zdumiala sie lady Margolotta.

— Wycofaj ich. — Vetinari zwrocil sie wprost do Drumknotta. Nastepnie podal ramie swej towarzyszce. — O ile pamietam, odpowiednie powiedzenie brzmi alea iacta est. Kosci, droga lady, zostaly rzucone. Teraz oboje sprawdzimy, jak sie tocza.

* * *

— Bedziesz mial przez to jakies klopoty? — spytala Glenda. Trzymala sie blisko Nutta, kiedy wchodzili razem po schodach.

Glowny hol palacu wygladal oniesmielajaco, gdy byl pusty. W takim wlasnie celu zostal zaprojektowany.

— Dlaczego nie zapukales, jak wszyscy?

— Droga Glendo, poniewaz nie jestem taki jak wszyscy. I ty rowniez nie.

— No wiec co masz zamiar robic?

— Nie wiem. Co zrobi Lady? Nie mam pojecia, ale chyba zaczynam rozumiec jej sposob myslenia i przychodzi mi juz do glowy kilka mozliwosci.

Dwie postacie zstepowaly po szerokich schodach prowadzacych z holu w glab budynku. Schody te zostaly zbudowane tak, by mogly po nich przechodzic setki ludzi, wiec ta para wydawala sie dziwnie mala.

— Ach, pan Nutt — powital ich Vetinari, kiedy dotarl juz prawie na najnizszy stopien. — I panna Sugarbean. Musze przylaczyc sie do gratulacji dla was obojga z powodu tego wspanialego, choc nieoczekiwanego zwyciestwa Niewidocznych Akademikow.

— Mysle, ze powinien pan wprowadzic pewne zmiany w regulach — oswiadczyl Nutt.

— Na przyklad jakie?

— Sedzia musi miec asystentow. Nie moze przeciez byc wszedzie. Kilka regul trzeba rowniez dolozyc. Chociaz pan Hoggett zachowal sie bardzo honorowo. Tak uwazam.

— A profesor Rincewind moze byc znakomitym atakujacym — zauwazyl Vetinari. — Jesli tylko go przekonasz, ze powinien zabierac ze soba pilke.

— Nigdy nie powiem tego nadrektorowi, panie, ale sadze, ze lepiej by sie sprawdzil na pozycji defensywnej.

— Kogo sugerujesz na jego miejsce? — zainteresowal sie Vetinari.

— No coz, Charlie, ozywiony szkielet, pracujacy w katedrze komunikacji post mortem, dobrze sobie radzil na treningach. No i przeciez… — Zawahal sie. — Tak, przeciez nie mozemy nic poradzic na to, jakimi nas stworzono.

Obejrzeli sie, slyszac za soba ciche stukanie. Byla to stopa lady Margolotty.

Nutt sklonil sie lekko.

— Lady, mam nadzieje, ze znajduje pania w dobrym zdrowiu.

— I ja ciebie, Nutt.

Nutt obejrzal sie na Glende.

— Jak brzmialo to kuchenne okreslenie?

— W dobrej formie — odparla Glenda.

— Tak, rzeczywiscie. Jestem w bardzo dobrej formie — zapewnil Nutt. — I raczej pan Nutt, jesli wolno, Lady.

— Czy zechcecie towarzyszyc nam przy poznej kolacji? — zaproponowal Vetinari, przygladajac sie obojgu uwaznie.

— Nie, nie chcemy sie narzucac, ale dziekuje za zaproszenie. Mam jeszcze wiele do zalatwienia. Lady Margolotto…

— Tak?

— Zechce pani podejsc?

Glenda obserwowala ich twarze: lekki usmieszek Vetinariego, jej urazona mine, spokojna pewnosc Nutta. Szelest dlugiej czarnej sukni upajal dzwiekiem, gdy lady Margolotta zeszla po ostatnich schodach i stanela przed orkiem.

— Czy mam teraz wartosc? — zapytal Nutt.

— Tak, Nutt, masz.

— Dziekuje — rzekl Nutt. — Ale przekonuje sie, ze wartosc jest czyms, co trzeba gromadzic bezustannie. Prosila pani, zebym stal sie odpowiedni. Czy sie stalem?

— Tak, Nutt, stales sie.

— Czego teraz pani sobie zyczy?

— Zebys odszukal orki zyjace w Dalekim Uberwaldzie i wyprowadzil je z ciemnosci.

— A wiec sa jeszcze inne orki, takie jak ja?

— Moze kilkadziesiat. Ale trudno je uznac za takie jak ty. To zalosna gromada.

— Czy to one powinny zalowac? — spytal Nutt.

Glenda patrzyla na ich twarze. Dziwne, ale lady Margolotta wygladala na zaskoczona.

— Wiele zlych rzeczy dzialo sie w Imperium Zla — rzekla. — Najlepsze, co mozemy teraz zrobic, to probowac je cofnac. Czy pomozesz w tym przedsiewzieciu?

— Na wszelkie mozliwe sposoby — obiecal.

— Chcialabym, zebys nauczyl ich cywilizowanego zachowania — oswiadczyla chlodno Lady.

Zastanowil sie przez chwile.

— Tak, oczywiscie. Sadze, ze to calkiem mozliwe — stwierdzil.

— A kogo pani wysle, zeby uczyl ludzi?

Uslyszeli krotki wybuch smiechu. Vetinari natychmiast podniosl dlon do ust.

Вы читаете Niewidoczni Akademicy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату