moze odebrac przybysz z kosmosu. Zakladajac, ze leci na tej samej wysokosci dwunastu lub czternastu tysiecy metrow, i ze oczy ma mniej wiecej takie same, jak czlowiek.
Ujrzala rozlegle polacie Srodkowego Zachodu: dziwacznie pociete kwadratami, prostokatami i okregami przez ludzi zajmujacych sie rolnictwem i wznoszeniem miast, podczas gdy na Poludniowym Zachodzie jedynymi oznakami inteligentnego zycia bylaby nitka szosy wcisnieta miedzy gory, albo biegnaca prosto przez pustynie. Czy zatem swiaty wyzej cywilizowane sa zarazem bardziej poddane geometrii i calkowicie przez swych mieszkancow odksztalcone? Czy raczej sygnalem prawdziwie rozwinietej kultury jest brak czegokolwiek na powierzchni? Czy po pierwszym rzucie oka na powierzchnie naszej planety potrafiliby orzec, na jakim dokladnie etapie rozwoju jestesmy, w porownaniu z wielkim ciagiem kosmicznej ewolucji inteligentnych istot.
Co jeszcze mogliby powiedziec? Z blekitu naszego nieba szkicowo wyliczyc Liczbe Loschmidta, to znaczy, ile czasteczek znajduje sie w jednym centymetrze szesciennym powietrza na poziomie morza, okolo trzy razy dziesiec do dziewietnastej potegi. Z dlugosci cienia, jaki chmury rzucaja na ziemie, latwo obliczyliby na jakiej wysokosci te chmury sie znajduja. Gdyby wiedzieli, ze chmura to skroplone czasteczki pary, mogliby tez wnioskowac o spadku temperatury powietrza zaleznie od wysokosci — skoro najwyzsza chmura, jaka stad widziala, musiala miec temperature nie wyzsza niz czterdziesci stopni Celsjusza. Erozja form krajobrazowych, rozgalezione grzbiety i lukowate zakola rzek, obecnosc jezior i potrzaskanych stozkow wulkanicznych mowily o odwiecznym zmaganiu sie sil erozji z tworczymi silami przyrody. Rzeczywiscie — ogarniajac wszystko jednym rzutem oka, juz mozna powiedziec, ze Ziemia jest bardzo stara planeta, z bardzo mlodym cywilizowanym zyciem na niej.
Planety Galaktyki w wiekszosci sa surowe, przedtechniczne, przypuszczalnie bez zycia, choc pare z nich moglo rozwinac cywilizacje znacznie starsze od naszej. Czyms nieslychanie rzadkim musi byc planeta z kultura techniczna akurat zaczynajaca swe istnienie — i to chyba jest jedyna cecha rzeczywiscie odrozniajaca Ziemie.
Poznym popoludniem, w oczekiwaniu zgody na ladowanie, zaczeli okrazanie Waszyngtonu. Spostrzegla w dole, miedzy Obeliskiem Waszyngtona a Mauzoleum Lincolna, wielka gromade ludzi. Byla to, jak pamietala z informacji wyczytanej przed godzina w Timesie, masowka czarnych Amerykanow protestujacych przeciw nierownosci ekonomicznej i dyskryminacji w szkolach. Zwazywszy slusznosc swych skarg, zdawali sie Ellie i tak nadzwyczaj cierpliwi. Ciekawa byla, jak pani Prezydent zareaguje na ten protest, a jak na sygnal z Vegi — jutro spodziewano sie publicznego oswiadczenia w obu sprawach.
— Co masz na mysli, Ken, mowiac, ze sie „wydostaja”?
— Na mysli mam, pani Prezydent, ze nasze telewizyjne sygnaly opuszczaja Ziemie i wedruja w przestrzen.
— Na jaka odleglosc?
— Za pozwoleniem, pani Prezydent. To wszystko jest troche inaczej.
— W porzadku. Jak?
— Sygnaly rozprzestrzeniaja sie z Ziemi falami sferycznymi, troche jak kregi na wodzie. Wedruja z predkoscia swiatla, 186 000 mil na sekunde, i zasadniczo posuwaja sie przed siebie. Wiec im lepszy odbiornik posiada jakas obca cywilizacja, z tym wiekszej odleglosci moze odebrac nadana przez nas fale. Nawet my bylibysmy w stanie wychwycic silna transmisje telewizyjna z najblizszej gwiazdy.
Prezydent na chwile zatrzymala sie, wyprostowana jak surowy gospodarz, we francuskim oknie wychodzacym na Rozany Ogrod. Obrocila sie do der Heera.
— Mowisz… wszystko?
— Tak. Wszystko.
— Cale te telewizyjne smiecie? Katastrofy samochodowe? Zapasy? Kanaly porno? Wieczorne wiadomosci?
— Wszystko, pani Prezydent — der Heer potrzasnal glowa we wspolczujacym zaklopotaniu.
— Der Heer, czy dobrze pana zrozumialam? To znaczy, ze wszystkie moje konferencje prasowe, moje narady, przemowienia na otwarcie czegos, wszystko tam wedruje?
— To akurat nie przynosi nam wstydu, pani Prezydent. Gorzej, ze wedruja tez pani poprzednicy. I Dick Nixon, i kierownictwo sowieckie. I wszystkie te swinstwa, ktore mowil o pani ten drugi kandydat na prezydenta. Ta rzecz ma dobre i zle strony.
— Moj Boze. No coz, mow dalej — Prezydent odwrocila sie do okna i dla odmiany pilnie sie zajela marmurowym popiersiem Toma Paine’a, swiezo wyniesionym z piwnic Smithsonian Institute, dokad go wtracila poprzednia administracja.
— Spojrzmy na to od tej strony: tych kilka minut transmisji, ktora przyslala nam Vega, pierwotnie nadano w 1936 roku podczas otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Berlinie. Choc swym zasiegiem objela tylko Niemcy, byla to jednak pierwsza transmisja telewizyjna na Ziemi o wzglednej mocy. Taki telewizyjny sygnal, przeciwnie niz zwykla fala radiowa z lat trzydziestych, mogl z powodzeniem przedrzec sie przez ziemska jonosfere i poplynac w niebo. Probujemy ustalic, co wlasciwie wtedy zostalo nadane, potrzeba na to troche czasu. Moze to pozdrowienie Hitlera jest tylko fragmentem jakiegos wiekszego programu, ktory odebrali na Vedze. A zatem, przyjmujac taki punkt widzenia mozemy miec pewnosc, ze Hitler stal sie dla nich pierwszym sygnalem inteligentnego zycia na Ziemi. Nie probuje szydzic… Oni nie maja pojecia, co ta transmisja znaczy, wiec odsylaja ja do nas, mowiac na razie: „Hej, wy tam, uslyszelismy was”. Calkiem ladny gest, skadinad.
— Nie bylo wtedy innych transmisji telewizyjnych? Wie pan, poki nie zaczeto ich na dobre po drugiej wojnie swiatowej?
— Nic, o czym warto by wspominac. Jakas lokalna transmisja koronacji Jerzego V w Anglii, pare takich prob. Powazna telewizja zaczela sie w koncu lat czterdziestych. I wszystkie te programy istnieja i oddalaja sie z predkoscia swiatla od Ziemi. Przypuscmy, ze to jest Ziemia — der Heer zrobil w powietrzu kolo — a tu mala fala sferyczna, ktora poczawszy od 1936 roku oddala sie od niej z predkoscia swiatla. I stale sie rozszerza… predzej czy pozniej musi dotrzec do najblizszej nam cywilizacji, ktora zreszta nie jest tak daleko, ledwie dwadziescia szesc lat swietlnych. Na ktorejs z planet nalezacych do ukladu Vegi. Wiec to nagrali i odeslali nam z powrotem, a ze potrzeba bylo nastepnych dwudziestu szesciu lat, bysmy to mogli odebrac, Veganie widocznie nie sprawdzali tego materialu latami. Musieli juz byc przygotowani, nastawieni, gotowi do odpowiedzi, jakby czekali na pierwsze sygnaly. Lapia je, nagrywaja i po chwili odsylaja z powrotem. Jesli tylko nie byli tu wczesniej, wie pani, z jakas misja badawcza sto lat temu, to przypuszczalnie nie orientowali sie, ze jestesmy cywilizacja, ktora niebawem wynajdzie telewizje. Dlatego doktor Arroway sadzi, ze oni monitoruja wszystkie okoliczne uklady planetarne, probujac zgadnac, czy ktos z ich sasiadow juz jest na etapie wyzszej technologii.
— Ken, glowa mi peka… Czy jestes zupelnie pewien, ze ci… jak ich nazwales, Veganie, nie maja pojecia, o czym byl tamten program?
— Pani Prezydent, nie ulega watpliwosci, ze oni maja troche oleju w glowie. Sygnal z 1936 roku byl bardzo slaby, wiec ich detektory musza miec nieprawdopodobna sile odbioru. Ale nie przypuszczam, zeby orientowali sie w wymowie tamtej transmisji. Maja, jak sadze, inny wyglad, inna historie, inne obyczaje. Jakim sposobem moze im cos mowic swastyka. Albo Adolf Hitler?
— Adolf Hitler! Ken, ja chyba dostane cholery! Ginie czterdziesci milionow ludzi, by pobic tego megalomana, a on staje sie pierwsza gwiazda telewizyjnego programu dla ET. On nas reprezentuje. I nazistow. Najdziksze rojenia tego idioty sie spelnily.
Urwala, by po chwili podjac spokojniejszym tonem.
— Wiesz, zawsze zastanawialam sie, dlaczego on nie umial porzadnie zrobic „heil”. Nigdy prosto przed siebie nie wyciagnal dloni, zawsze jakos tak ja ukosnie podnosil, pod dziwnym katem. A mieli przeciez jeszcze ten wsciekle meski salut zagietym kulakiem… Gdyby kto inny niz Hitler tak beznadziejnie im salutowal, pewnie by powedrowal na rosyjski front.
— No, jest tu pewna roznica. Hitler nie robil „heil Hitler” sobie samemu, on tylko odpowiadal…
— No tak, racja — Prezydent ruchem dloni ponaglila der Heera, by opuscili Rozowy Gabinet i weszli w glab korytarza. Nagle przystanela i obrocila twarz ku swemu Doradcy Naukowemu.
— A co by bylo, gdyby nazisci nie mieli telewizji w 1936 roku? To co by sie wtedy stalo?
— Coz, to mielibysmy, jak sadze, koronacje Jerzego V. Albo ktoras z transmisji nowojorskiej Wystawy Swiatowej w 1939 roku, o ile bylaby dosc silna, zeby ja odebrali na Vedze. Albo ktorys z programow z poznych lat czterdziestych, moze z poczatku piecdziesiatych, wie pani: Howdy-Dowdy, Milton Berle albo komunikaty wojskowe — senator McCarthy… po prostu wszystkie te nadzwyczajne objawy inteligentnego zycia na Ziemi.
— I wszystkie te cholerne bzdury sa naszymi ambasadorami we wszechswiecie… Emisariuszami z Ziemi — zawiesila glos, poszukujac nastepnego slowa. — A ambasador powinien niesc ze soba to, co najlepsze. Przez