Ellie, za ktora postepowal Valerian, wpadla prawie bez tchu. Probowali przysiasc na zapasowych krzeslach pod sciana, ale der Heer ich zauwazyl i wskazal pani Prezydent.
— Doktor Arrow-jaktam-way? Ciesze sie, ze pani szczesliwie do nas dotarla. Po pierwsze, pragne pogratulowac pani wspanialego odkrycia… co tam, Marvin?
— Nic, pani Prezydent, juz wszystko powiedzialem.
— To ladnie. Doktor Arroway, zdaje sie, ma pani jakies nowiny? Czy moze pani nam je zdradzic?
— Pani Prezydent, ogromnie przepraszam za spoznienie, ale mysle, ze wlasnie w tej chwili rozbilismy kosmiczny bank. My… to znaczy… Prosze pozwolic, abym to ujela w ten sposob: na jednym pismie napisano drugie pismo, a na drugim, trzecie. W czasach starozytnych, gdy pergaminu zabraklo, ludzie jeszcze raz pisali na tym samym. W ten sposob powstawalo cos, co sie nazywa palimpsestem. Sygnal z Vegi byl, oczywiscie, bardzo silny i jak pani wie, skladaly sie nan liczby niepodzielne, „pod” ktorymi, w czyms co nazywa sie modulacja polaryzacji, tkwil ten koszmarek z Hitlerem. Ale pod niepodzielnymi liczbami, i pod retransmisja Olimpiady z 1936 roku, odkrylismy wlasnie niebywala, bogata informacje. Nareszcie jestesmy pewni, mamy pelna wiadomosc. Od poczatku tam byla, wlasnie ja odbieramy. Jest slabsza niz sygnal zwiastunowy, i przykro mi, ze nie udalo sie trafic na nia wczesniej.
— Co ta wiadomosc mowi? — spytala Prezydent. — O co w niej chodzi?
— Nie mamy pojecia, pani Prezydent. Dopiero dzis rano, waszyngtonskiego czasu, wychwycilo ja kilku pracownikow Argusa. Pracowalismy nad tym cala noc.
— Na otwartym telefonie? — zauwazyl Kitz.
— Na standardowym szyfrze handlowym — powiedziala Ellie lekko stropionym tonem. Otworzyla torbe z telefaxem, szybko wywolala wydruk przejrzysty i nad glowami zebranych rzucila go projektorem na ekran.
— To wszystko, co dotychczas wiemy. Widza panstwo blok informacyjny o gestosci okolo tysiaca bitow. Teraz bedzie pauza, a potem ten blok sie powtorzy, bit za bitem. I znowu pauza, i przechodzimy do nastepnego bloku. On tez sie powtarza. Powtorzono kazdy z blokow prawdopodobnie z obawy przed znieksztalceniami podczas transmisji. Chyba zalezy im na tym, zebysmy wszystko co mowia, odebrali bardzo dokladnie. Teraz kazdy z blokow nazwijmy strona: w Argusie bedzie przybywac po kilka takich stron na dzien. Ale nie wiemy, co na nich napisano. To nie jest taki prosty zapis obrazkowy, jak transmisja z Olimpiady. To jest cos bogatszego, ukrytego glebiej, to rzeczywiscie wyglada na te prawdziwa informacje. Jedynym kluczem, jakim dysponujemy w tej chwili, jest numeracja stron. Na poczatku kazdej widnieje cyfra z arytmetyki binarnej, widzicie ja? Ile razy pojawi sie nastepna para identycznych stron, jedna z nich opatrzona jest wyzszym numerem. W tej chwili jestesmy na stronie… 10 413… spora ksiega. Liczac wstecz, wiadomosc musiala wejsc nam w eter okolo trzy miesiace temu. I tak dobrze, ze ja choc teraz chwycilismy.
— Mialem racje, a nie? — Kitz az wychylil sie przez stol ku der Heerowi. — To raczej nie jest wiadomosc, ktora chcialbys przekazac Japonczykom, Chinczykom lub Rosjanom?…
— Czy trudno to bedzie rozszyfrowac? — Prezydent poslala pytanie nad szepczacym Kitzem.
— Zrobimy, oczywiscie, co w naszej mocy. Dobrze byloby, gdyby NSA przylaczyla sie do nas. Ale bez wsparcia z Vegi, bez elementarza, nie wolno chyba spodziewac sie zbyt wiele. Z cala pewnoscia to nie jest pisane po angielsku, po niemiecku ani w zadnym innym ziemskim jezyku. Jednak ufamy, ze gdy Wiadomosc dotrze do konca, do dwudziesto— a moze trzydziestotysiecznej strony i potem zacznie sie od nowa, bedziemy mogli uzupelnic te wczesniejsza brakujaca czesc. Moze tam bedzie jakis elementarz, cos w rodzaju „Czytanek” McGuffeya. I wtedy uda nam sie odczytac Wiadomosc.
— Jesli wolno, pani Prezydent…
— Pani Prezydent, to jest doktor Valerian z Kalifornijskiego Instytutu Technologii, jeden z pionierow w tej dziedzinie.
— Prosze, doktorze Valerian.
— Ta transmisja ma charakter celowy. Oni wiedza, ze tu istniejemy. Z tej audycji z 1936 roku maja juz tez jakies wyobrazenie o poziomie naszej technologii i o tym, co jestesmy w stanie zrozumiec, a czego nie. Przeciez nie zawracaliby sobie glowy, gdyby nie chcieli, abysmy Wiadomosc od nich przeczytali. Jestem pewien, ze wewnatrz kompletnego materialu znajdziemy klucz, to tylko kwestia zebrania calej informacji i jej drobiazgowej analizy.
— A jak pan sadzi, czego dotyczy Wiadomosc?
— Zupelnie nie wiem, co na to odpowiedziec, pani Prezydent. Moge tylko powtorzyc za doktor Arroway: to zlozona, wielowatkowa Wiadomosc. Cywilizacja, ktora ja przyslala, chce, bysmy ja zrozumieli. Moze to wszystko stanowi jeden maly tom Encyclopaedia Galactica?… Masa gwiazdy Vega jest okolo trzy razy wieksza od masy Slonca i jest piecdziesiat razy jasniejsza. A ze zuzywa swoje paliwo nuklearne w takim samym tempie, ma krotszy od Slonca czas zycia…
— Moze na Vedze dzieje sie cos niedobrego — wtracil dyrektor CIA — moze ich planete czeka zaglada? Moze chca, zeby ktos sie dowiedzial o ich cywilizacji, zanim zginie?
— Lub — poderwal sie Kitz — szukaja nowego miejsca, by sie osiedlic. Ziemia swietnie im pasuje. Moze to nie jest przypadek, ze przyslali nam portret Hitlera?
— Chwileczke! — odezwala sie Ellie — istnieje wiele mozliwosci, ale to nie znaczy, ze wszystko jest mozliwe. W jaki niby sposob mogliby sprawdzic, ze w ogole otrzymalismy Wiadomosc i jaki postep uczynilismy w jej rozszyfrowaniu? Przeciez jesli uznamy, ze Wiadomosc nas obraza, mozemy nie odpowiadac. Zas jesli zareagujemy, i tak minie dwadziescia szesc lat, nim dostana odpowiedz. I nastepne dwadziescia szesc, zanim z kolei oni odpowiedza. Predkosc swiatla jest dosc predka, ale nie nieskonczenie, jestesmy dzieki temu nader skutecznie izolowani od Vegi. Wiec jesli cos nas zaniepokoi w tym nowym doniesieniu, mamy pare dziesiatkow lat na decyzje. Troche za wczesnie, zeby panikowac.
Ostatnim jej slowom towarzyszyl czuly usmiech poslany Kitzowi.
— Dziekuje za pani uwagi, doktor Arroway — odezwala sie Prezydent — ale czasem wypadki predko sie tocza. Cholernie predko.
Zas tym razem za duzo mamy „a moze tak, a moze siak”. Ciagle nie jestem w stanie zlozyc oficjalnego oswiadczenia, ani o liczbach niepodzielnych, ani o tym g… z Hitlerem. A teraz znow mamy sie zastanowic nad ta, jak pani mowi, „ksiega”, ktora nam podrzucili. A ze wy, uczeni, tak malo naradzacie sie ze soba, plotki nie czekaja… Phyllis, daj te teczke…. O tu, tylko patrzcie na naglowki gazet.
Jedno po drugim, na wyciagniecie ramienia, kladla przed soba dziela sztuki dziennikarskiej niewiele rozniace sie od siebie: „Telewizyjny show przyslany przez kreatury o wylupiastych oczach — mowi doktor Astronomii”, „Astronomiczny telegram potwierdzi istnienie inteligencji pozaziemskich?”, „Glos z nieba”, a takze: „Kosmici nacieraja! Kosmici nacieraja!”.
Rzucila pek wycinkow na stol.
— Tyle dobrego, ze jeszcze nie wpadli na te sprawe z Hitlerem. Juz widze naglowki: „Hitler zyje i dobrze sie miewa w Kosmosie, mowi rzad Stanow Zjednoczonych”. Albo jeszcze gorzej. Az w koncu, zupelne dno. Mysle, ze skrocimy dzisiejsze posiedzenie. Spotkamy sie w innym terminie.
— Za pozwoleniem, pani Prezydent… — glosem pelnym wahania, z pewnym ociaganiem odezwal sie der Heer. — Sa, niestety, jesli pani wybaczy, pewne miedzynarodowe implikacje, ktore winnismy przedyskutowac jeszcze teraz.
Prezydent spurpurowiala. W milczeniu skinela glowa.
Der Heer mowil dalej:
— Doktor Arroway, jesli cos pomyle, prosze mnie poprawic. Otoz, co dzien, gdy Vega wschodzi nad pustynia Nowego Meksyku, otrzymujecie panstwo cos w rodzaju jednej strony zlozonej z wielu watkow transmisji, czy cokolwiek to jest. Potem, po jakichs osmiu godzinach, Vega wam zachodzi, zgadza sie? O’kay. Potem, nastepnego dnia znow wschodzi, ale tymczasem straciliscie pare stron, ktorych nie mogliscie odebrac po zachodzie, czy tak jest? Wyglada na to, ze odbieracie, powiedzmy, strony od trzydziestej do piecdziesiatej, a potem od osiemdziesiatej do setnej, i tak dalej. I bez wzgledu na to, jak byscie sie starali, zawsze ucieknie wam ogromna czesc przekazu. Powstana luki. Jesli nawet Wiadomosc w calosci sie powtorzy, znow beda luki.
— Absolutna racja — Ellie uniosla sie od stolu i podeszla do ogromnego globusa. Bialy Dom najwyrazniej ignorowal skosny nachyl osi: ta Ziemia celowala swa osia prosto w gore. Popchnela globus.
— Ziemia obraca sie. Jesli wiec chcemy uniknac luk, potrzebne nam teleskopy na roznych dlugosciach geograficznych. Ktokolwiek obserwuje Vege tylko z terytorium swego kraju, wskakuje w te fale i zaraz musi z niej wyskoczyc, kto wie, moze w najciekawszym momencie. Ten sam klopot maja amerykanskie pojazdy