– Nie sadze.

– Zatem mogla byc w Albuquerque – orzekl Squares. Rozwazylem to.

– Sa tez inne mozliwosci – powiedzialem.

– Na przyklad?

– Te odciski palcow moga byc stare.

Squares zmarszczyl brwi, nie odrywajac oczu od drogi.

– Moze – ciagnalem – byla w Albuquerque w zeszlym miesiacu albo w ubieglym roku, do licha! Jak dlugo zachowuja sie odciski palcow?

– Mysle, ze dlugo.

– Moglo tak byc – kontynuowalem. – Niewykluczone, ze jej odciski znalazly sie, zalozmy, na jakims meblu, na przyklad na krzesle, ktore zostalo przewiezione z Nowego Jorku do Nowego Meksyku.

Squares poprawil okulary przeciwsloneczne.

– Malo prawdopodobne.

– Ale mozliwe.

– Taak, jasne. A moze ktos pozyczyl jej odciski palcow i zabral ze soba na weekend w

Albuquerque.

Zajechala nam droge taksowka. Skrecilismy w prawo, o malo nie rozjezdzajac grupki ludzi stojacych na jezdni, metr od kraweznika. Mieszkancy Manhattanu wciaz to robia. Nikt nie czeka na zielone swiatlo. Wychodza przed czasem na jezdnie, ryzykujac zycie, zeby zarobic kilka sekund.

– Znasz Sheile – odezwalem sie.

– Pewnie.

Trudno mi bylo wymowic te slowa, ale musialem to zrobic.

– Naprawde myslisz, ze moglaby kogos zabic?

Zapalilo sie czerwone swiatlo. Squares nie odpowiedzial od razu. Zatrzymal furgonetke i spojrzal na mnie.

– To mi przypomina historie z twoim bratem.

– Chce tylko powiedziec, ze sa tez inne mozliwosci.

– A ja chce tylko powiedziec, Will, ze nie myslisz glowa.

– To znaczy?

– Krzeslo? Mowisz powaznie? W nocy Sheila plakala i przepraszala cie, a rano juz jej nie bylo. Federalni powiedzieli nam, ze jej odciski palcow znaleziono na miejscu zbrodni. A ty co? Zaczynasz plesc o przeslanych krzeslach i starych odciskach palcow.

– To jeszcze nie oznacza, ze ona kogos zabila.

– To oznacza – rzekl Squares – ze jest w to zamieszana.

Musialem to przetrawic. Usiadlem prosto, zapatrzylem sie przed siebie, ale nic nie widzialem.

– Masz jakis pomysl, Squares?

– Zadnego.

Przez jakis czas jechalismy, nie odzywajac sie do siebie.

– Wiesz, ze ja kocham.

– Wiem.

– W najlepszym przypadku oklamala mnie. Wzruszyl ramionami.

– Bywa gorzej.

Przypomnialem sobie nasza pierwsza noc. Lezelismy w lozku, ona z glowa na mojej piersi, obejmujac mnie ramieniem. Bylo tak dobrze, tak spokojnie, a swiat wydawal sie taki piekny. Po prostu lezelismy razem. Nie pamietam juz, jak dlugo.

– Zadnej przeszlosci – szepnela jakby do siebie. Zapytalem, co przez to rozumie. Nie podniosla glowy z mojej piersi, wiec nie moglem popatrzec jej w oczy. Nie powiedziala nic wiecej.

– Musze ja znalezc.

– Taak, wiem.

– Chcesz mi pomoc?

Squares wzruszyl ramionami.

– Beze mnie ci sie nie uda.

– No wlasnie – przytaknalem. – Od czego zaczniemy?

– Cytujac znane powiedzenie – odparl Squares – zanim ruszysz naprzod, musisz spojrzec wstecz.

– Sam to wymysliles?

– Tak.

– Mimo to chyba jest w tym jakis sens.

– Will?

– Co?

– Nie chce prawic banalow, ale jesli spojrzymy w przeszlosc, moze ci sie nie spodobac to, co zobaczymy.

– Prawie na pewno tak bedzie – przyznalem mu racje.

Squares podrzucil mnie pod dom i pojechal do Covenant House. Wszedlem do mieszkania i rzucilem klucze na stol. Zawolalbym Sheile tylko po to, by sie upewnic, ze nie wrocila do domu, ale mieszkanie wydawalo sie takie puste i pozbawione zycia, ze dalem spokoj. To miejsce, ktore przez ostatnie cztery lata nazywalem domem, nagle wydalo mi sie inne, obce. Powietrze bylo nieswieze, jakby mieszkanie stalo puste przez bardzo dlugi czas. Zapewne ponosila mnie wyobraznia.

I co teraz?

Pewnie powinienem przetrzasnac mieszkanie, poszukac jakichs sladow. Natychmiast uswiadomilem sobie, jak spartanskie zycie wiodla Sheila. Czerpala przyjemnosc z prostych, czasem na pozor zupelnie prozaicznych czynnosci i nauczyla mnie tego samego. Miala niewiele rzeczy. Wprowadzajac sie, przyniosla tylko jedna walizke. Wiedzialem, ze byla biedna, bo znalem stan jej konta w banku. Placila swoja czesc czynszu za mieszkanie, ale nalezala do ludzi wyznajacych filozofie, zgodnie z ktora „przedmioty posiadaja ciebie, a nie na odwrot”. Teraz doszedlem do wniosku, ze przedmioty nie tyle staja sie naszymi panami, ile przywiazuja nas do miejsca, pozwalaja zapuscic korzenie.

Moja bluza od dresu numer XXL z nadrukiem Amherst College lezala na krzesle w sypialni. Podnioslem ja ze scisnietym sercem. Zeszlej jesieni pojechalismy na zjazd absolwentow mojej alma mater. W miasteczku akademickim Amherst jest wzgorze o stromym zboczu, ktore zaczyna sie przy klasycznym amerykanskim budynku uczelni, a potem opada ku rozleglym boiskom sportowym. Wiekszosc studentow nazywa je (bardzo oryginalnie) „Wzgorzem”.

Pozna noca spacerowalismy z Sheila po miasteczku, trzymajac sie za rece. Potem polozylismy sie w trawie na Wzgorzu, patrzylismy na pogodne niebo i dlugo rozmawialismy. Pamietam, ze myslalem wtedy, iz nigdy nie bylem tak spokojny, spelniony i radosny. Wciaz lezac na wznak, Sheila polozyla reke na moim brzuchu, a potem, patrzac w gwiazdy, wsunela ja za pasek moich spodni. Obrocilem sie i patrzylem na jej twarz. Kiedy jej palce, hm… dotarly do celu, zobaczylem jej lobuzerski usmiech.

– To nada nowy sens powiedzeniu „wlozyc w cos cala dusze” – zauwazyla.

Moze w tamtej sytuacji byla to zupelnie naturalna reakcja, ale wlasnie wtedy, na tym pagorku, po raz pierwszy uswiadomilem sobie bez najmniejszych watpliwosci, ze Sheila bedzie ta wybrana i zawsze bedziemy razem. Widmo mojej pierwszej milosci, ktore dreczylo mnie i zniechecalo do kobiet, w koncu zostalo przegnane.

Patrzylem na te bluze i przez chwile czulem zapach lonicery oraz listowia. Przycisnalem ja do twarzy i nie wiem ktory juz raz po rozmowie z Pistillo zadalem sobie pytanie: Czy to wszystko bylo klamstwem?

Nie.

Squares moze miec racje co do tego, ze w kazdym czlowieku kryje sie sklonnosc do przemocy. Jednak nie mozna udawac takiego uczucia.

Liscik wciaz lezal na stoliku.

Kocham cie, zawsze S

Musialem w to wierzyc. Przynajmniej tyle bylem winien Sheili. Przeszlosc to jej sprawa. Nie mialem prawa jej osadzac. Cokolwiek sie stalo, Sheila musiala miec powody. Kochala mnie. Bylem tego pewien. Teraz musze ja odszukac, pomoc jej oraz znalezc sposob, zeby… zeby… bylo jak dawniej.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×