– Zadzwoncie do niego – poradzil Squares i dorzucil: Och, pewnie nie macie jego prywatnego numeru.

Wyciagnal reke i zachecajaco kiwnal palcem.

– Mozna?

Wreczyla mu telefon. Squares postukal w klawiature i przylozyl aparat do ucha. Odchylil sie, wciaz trzymajac nogi na blacie biurka. Gdyby mial na glowie kowbojski kapelusz, pewnie nasunalby go sobie na oczy i rozpoczal sjeste.

– Joey? Czesc, czlowieku, jak sie masz?

Squares posluchal chwile, a potem ryknal smiechem. Gawedzil przez chwile, a ja obserwowalem, jak Fisher i Wilcox staja sie coraz bledsi. W przeszlosci, zanim zdobyl obecna pozycje, Squares poznal najrozniejszych ludzi. Innym razem ubawilbym sie setnie tym spektaklem, ale teraz mialem zamet w glowie. Po kilku minutach Squares oddal telefon agentce Fisher.

– Joey chce z wami porozmawiac.

Fisher z Wilcoxem wyszli na korytarz i zamkneli za soba drzwi.

– Facet, federalni – powiedzial Squares, nadal pod wrazeniem, znow podnoszac kciuk.

– Taak, cholernie mnie to podnieca.

– To jest cos, no nie? Mowie o kartotece Sheili. I kto by pomyslal? Nie ja.

Fisher z Wilcoxem wrocili, a ich twarze odzyskaly naturalny wyglad. Agentka z nazbyt uprzejmym usmiechem podala Squaresowi aparat. Przylozyl go do ucha i zapytal:

– Co jest, Joey? – Posluchal chwile, a potem powie dzial: – W porzadku. Rozlaczyl sie.

– Co? – zapytalem.

– To byl Joey Pistillo. As FBI na Wschodnim Wybrzezu I?

– Chce zobaczyc sie z toba osobiscie – odparl Squares. Wygladal na zmartwionego.

– Co takiego?

– Nie sadze, zeby spodobalo nam sie to, co ma do powiedzenia.

5

Zastepca dyrektora Joseph Pistillo nie tylko chcial zobaczyc sie ze mna osobiscie, ale porozmawiac w cztery oczy.

– Rozumiem, ze panska matka odeszla – zagail.

– Z czego pan to wywnioskowal?

– Slucham?

– Przeczytal pan nekrolog w gazecie? Powiedzial panu znajomy? Skad pan wie, ze moja matka umarla?

Popatrzylismy na siebie. Pistillo byl krepym mezczyzna. Lysine otaczal wianuszek krotko przycietych wlosow. Miesnie ramion przypominaly kule do kregli. Zylaste dlonie zlozyl na blacie biurka.

– A moze – ciagnalem, czujac, jak ogarnia mnie gniew – wyznaczyl pan agenta, zeby nas sledzil. Obserwowal ja w szpitalu na lozu smierci. Podczas pogrzebu. Moze jednym z pana agentow byl ten nowy sanitariusz, o ktorym szeptaly pielegniarki? Albo kierowca limuzyny, ktory zapomnial, jak nazywa sie przedsiebiorca pogrzebowy?

Patrzylismy sobie w oczy.

– Wyrazy wspolczucia z powodu smierci matki – rzekl w pewnym momencie Pistillo.

– Dziekuje.

Odchylil sie w fotelu.

– Dlaczego nie chce nam pan powiedziec, gdzie jest Sheila Rogers?

– A dlaczego nie chcecie mi wyjasnic, czemu jej szukacie?

– Kiedy widzial ja pan ostatnio?

– Jest pan zonaty, agencie Pistillo? Odparl bez chwili wahania.

– Od dwudziestu szesciu lat. Mamy troje dzieci.

– Kocha pan zone?

– Tak.

– Gdybym przyszedl do pana, zadajac i grozac, domagajac sie informacji na temat zony, co by pan zrobil?

Pistillo powoli pokiwal glowa.

– Gdyby pan byl z FBI, poradzilbym, zeby wspolpracowala.

– Tak po prostu?

– Coz – podniosl palec wskazujacy – z jednym zastrzezeniem.

– Jakim?

– Ze jest niewinna. Gdyby byla niewinna, nie mialbym powodu do obaw.

– I nie zastanawialby sie pan, o co wlasciwie chodzi?

– Jasne, ze bym sie zastanawial. Natomiast czy chcialbym wiedziec… – urwal. Czekalem.

– Wiem, ze uwaza pan, iz panski brat nie zyje – kontynuowal. Kolejna pauza. Milczalem.

– Zalozmy jednak, ze on zyje i sie ukrywa. Na dodatek okazaloby sie, ze to on zabil Julie Miller. – Znowu usiadl prosto. – Oczywiscie przypuszczalnie. To wszystko tylko hipoteza.

– Niech pan mowi dalej.

– Co by pan zrobil? Wydalby go pan? Powiedzial, ze musi radzic sobie sam? Czy tez by mu pomogl?

Po dluzszej chwili odparlem:

– Nie sprowadzil mnie pan po to, zeby rozwazac hipotezy.

– Tak – odparl. – Ma pan racje.

Z prawej strony na jego biurku stal komputer. Pistillo obrocil go tak, zebym widzial ekran. Potem nacisnal kilka klawiszy, pojawil sie kolorowy obraz i nagle scisnelo mnie w dolku. Zupelnie zwyczajny pokoj. W kacie lampa stojaca. Bezowy dywan. Przewrocony stolik do kawy. Balagan jak po przejsciu tornada lub po trzesieniu ziemi. Na srodku pomieszczenia lezy mezczyzna w kaluzy czegos, co uznalem za krew. Ciecz jest prawie czarna, ciemniejsza od rdzy. Mezczyzna lezy na plecach, z szeroko rozrzuconymi rekami i nogami, jakby spadl z bardzo wysoka.

Patrzac na ekran, czulem na sobie badawcze spojrzenie Pistillo. Ocenial moja reakcje. Zerknalem na niego, a potem znow na ekran.

Nacisnal klawisz. Pojawil sie inny obraz. Ten sam pokoj. Lampa niewidoczna. Znow plamy krwi na dywanie, ale tym razem inne cialo, zwiniete w klebek. Pierwszy mezczyzna mial na sobie czarny podkoszulek i spodnie. Ten nosi flanelowa koszule i niebieskie dzinsy.

Pistillo nacisnal kolejny klawisz. Ukazalo sie zdjecie robione szerokokatnym obiektywem. Byly na nim widoczne oba ciala. Pierwsze na srodku pokoju. Drugie w poblizu drzwi. Widzialem tylko twarz jednego z mezczyzn. Ogladana pod tym katem nie wygladala znajomo. Twarz drugiego pozostala niewidoczna.

Wzbieral we mnie strach. Ken, pomyslalem. Czyzby jednym z nich byl… Zaraz jednak przypomnialem sobie, o co mnie pytali. Nie chodzilo o Kena.

– Te zdjecia zostaly zrobione w ostatni weekend w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk – oznajmil Pistillo.

– Nie rozumiem.

– Na miejscu zbrodni bylo troche zamieszania, ale udalo nam sie znalezc kilka wlosow i wlokien. – Usmiechnal sie. Nie znam wszystkich technicznych niuansow naszej pracy.

– W dzisiejszych czasach kryminalistyka ma wrecz niewyobrazalne mozliwosci. Czasem jednak wciaz najwazniejsze sa tradycyjne metody.

– Czy ja powinienem wiedziec, o czym pan mowi?

– Ktos bardzo starannie pozacieral slady, ale mimo to ekipa dochodzeniowa znalazla odciski palcow nienalezace do ofiar. Przeszukalismy baze danych i dzis rano natrafilismy na cos. – Nachylil sie do mnie. Przestal sie usmiechac. – Chce pan wiedziec na co?

Zobaczylem Sheile, moja piekna Sheile, spogladajaca przez okno.

„Przepraszam, Will”.

– To linie papilarne panskiej przyjaciolki, panie Klein. Tej z kryminalna przeszloscia. Tej samej, ktorej nagle

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×