– Zatem prawdziwa Sheila Rogers – ciagnal Squares, patrzac mi w oczy – ta, ktora dopiero co pochowalismy, krecila z twoim bratem?

– Na to wyglada.

– I to jej odciski palcow znaleziono na miejscu zbrodni.

– Wlasnie.

– A twoja Sheila? Wzruszylem ramionami.

– W porzadku – rzekl Squares. – Zakladamy, ze kobieta towarzyszaca Kenowi w Nowym Meksyku, ta widziana przez sasiadow, to byla zamordowana Sheila Rogers?

– Tak.

– Towarzyszyla im dziewczynka. Milczalem. Squares spojrzal na mnie.

– Myslisz o tym samym co ja? Przytaknalem.

– Ta mala to Carly, a Ken zapewne jest jej ojcem.

– Taak.

Oparlem sie wygodnie i zamknalem oczy. Squares otworzyl pudelko z jedzeniem, sprawdzil zawartosc i przeklal linie lotnicze.

– Will?

– Tak.?

– Domyslasz sie, kim jest kobieta, ktora kochales? Nie otwierajac oczu, odparlem:

– Nie mam pojecia.

50

Zanim Squares pojechal do siebie, obiecal zadzwonic do mnie natychmiast, gdy tylko dowie sie czegos o Donnie White. Wszedlem do budynku, polzywy ze zmeczenia. Dotarlem do drzwi mieszkania i wlozylem klucz do zamka. Ktos polozyl dlon na moim ramieniu. Odskoczylem, przestraszony.

– Wszystko w porzadku – uslyszalem.

Ochryply glos nalezal do Katy Miller. Nosila kolnierz ortopedyczny. Twarz miala opuchnieta, oczy przekrwione. W miejscu gdzie konczyl sie kolnierz, widzialem ciemnopurpurowe i zolte since.

– Dobrze sie czujesz? – zapytalem.

Kiwnela glowa. Usciskalem ja ostroznie, tylko samymi dlonmi, trzymajac sie z daleka, zeby nie zrobic jej krzywdy.

– Nie jestem ze szkla – powiedziala.

– Kiedy wyszlas? – spytalem.

– Kilka godzin temu. Nie moge tu dlugo zostac. Gdyby moj ojciec wiedzial, gdzie jestem… Podnioslem reke.

– Nie mow nic wiecej.

Otworzylem drzwi i weszlismy do srodka. Idac, krzywila sie z bolu. Dotarlismy do kanapy. Zapytalem, czy chce sie czegos napic lub cos zjesc. Podziekowala.

– Na pewno nie powinnas zostac w szpitalu?

– Powiedzieli, ze wszystko bedzie dobrze, tylko musze odpoczac.

– Jak wymknelas sie ojcu? Sprobowala sie usmiechnac.

– Jestem uparta.

– Widze.

– Naklamalam.

– Niewatpliwie.

Nie mogac poruszyc glowa, zerknela na mnie samymi oczami, w ktorych stanely lzy.

– Dziekuje ci, Will. Potrzasnalem glowa.

– Nie moge sie oprzec wrazeniu, ze to byla moja wina.

– Bzdura.

Usiadlem wygodniej.

– Podczas napadu wolalas „John”. Tak przynajmniej uslyszalem.

– Policja mowila mi o tym.

– Nie pamietasz tego? Przeczaco pokrecila glowa.

– A co pamietasz?

– Dlonie na mojej szyi. – Spojrzala w dal. – Spalam. Nagle ktos chwycil mnie za gardlo. Pamietam, ze nie moglam zlapac tchu.

Zamilkla.

– Czy wiesz, kim jest John Asselta? – zapytalem.

– Taak. Przyjaznil sie z Julie.

– Moze myslalas o nim?

– Wtedy, kiedy wolalam „John”? – zastanowila sie. Nie mam pojecia, Will. Dlaczego pytasz?

– Mysle… – przypomnialem sobie, ze obiecalem Pistillo trzymac ja od tego z daleka -…ze on mogl miec cos wspolnego z morderstwem Julie.

Przyjela to bez mrugniecia okiem.

– Mowiac, ze mogl miec cos wspolnego…

– W tej chwili tylko tyle moge powiedziec.

– Mowisz jak policjant.

– To byl niezwykly tydzien.

– Powiedz mi, czego sie dowiedziales.

– Wiem, ze jestes ciekawa, ale uwazam, ze powinnas sluchac lekarzy. Przeszyla mnie wzrokiem.

– Co to ma znaczyc?

– Sadze, ze musisz odpoczac.

– Chcesz, zebym trzymala sie od tego z daleka?

– Tak.

– Boisz sie, ze znow stanie mi sie krzywda.

– Wlasnie.

W jej oczach pojawil sie grozny blysk.

– Potrafie o siebie zadbac.

– Niewatpliwie. Jednak teraz sytuacja stala sie bardzo niebezpieczna.

– A przedtem jaka byla?

– Posluchaj, musisz mi zaufac.

– Will?

– Tak?

– Nie pozbedziesz sie mnie tak latwo.

– Nie chce sie ciebie pozbywac – odparlem. – Jednak musze cie chronic.

– Nie mozesz – powiedziala cicho. – I dobrze o tym wiesz. – Katy przysunela sie do mnie. – Musze poznac prawde. Ty bardziej niz ktokolwiek powinienes to zrozumiec.

– Rozumiem.

– A wiec?

– Obiecalem, ze nic nie powiem.

– Komu obiecales? Pokrecilem glowa.

– Po prostu zaufaj mi, dobrze? Wstala.

– Nie.

– Ja tylko probuje cie…

– A gdybym to ja ci powiedziala, zebys spadal, usluchalbys? Spuscilem glowe.

– Nie moge ci nic powiedziec. Ruszyla do drzwi.

– Zaczekaj! – zawolalem.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату