– Nie mam czasu – rzucila. – Ojciec bedzie sie zastanawial, gdzie sie podziewalam. Wstalem.
– Zadzwon do mnie, dobrze?
Podalem jej moj numer telefonu komorkowego. Jej numer pamietalem. Wyszla, trzasnawszy drzwiami.
Katy Miller wyszla na ulice. Szyja bolala ja jak diabli. Zbytnio sie forsowala, wiedziala o tym, ale nic nie mogla na to poradzic. Kipiala ze zlosci. Czy tamci dotarli do Willa? Wydawalo sie to malo prawdopodobne. A jesli jest rownie zly jak reszta? A jesli nie? Moze naprawde wierzyl, ze ja obroni.
Teraz bedzie musiala dzialac jeszcze ostrozniej.
Zaschlo jej w gardle. Chcialo jej sie pic, lecz przelykanie wciaz sprawialo bol. Zastanawiala sie, kiedy jej to przejdzie. Miala nadzieje, ze wkrotce. Najpierw jednak dokonczy te robote. Sama to sobie obiecala. Nie ustapi ani nie zaniecha, dopoki mordercy Julie nie spotka sprawiedliwa kara – taka czy inna.
Skierowala sie na poludnie do Osiemnastej, a potem na zachod, do dzielnicy przetworni miesa. Teraz panowal tu spokoj, typowy dla krotkiej przerwy miedzy warkotem ciezarowek za dnia a perwersyjnym zyciem nocy. Cale miasto bylo takim teatrem wystawiajacym dwie rozne sztuki, z innymi dekoracjami, scenariuszami, a nawet aktorami. Jednak w dzien czy w nocy nad ta ulica zawsze unosila sie won rozkladu. Nie dalo sie jej pozbyc. Katy nie wiedziala, czy to odor zepsutego miesa, czy dusz.
Znow poczula strach.
Przystanela i starala sie zapomniec. Te dlonie zacisniete na jej szyi, bawiace sie, na przemian odcinajace i otwierajace doplyw powietrza. Byl taki silny, a ona taka bezradna. Wydusil z niej dech. Pomyslec tylko. Sciskal jej szyje, az przestala oddychac, az powoli zaczelo uchodzic z niej zycie.
Tak jak z Julie.
Pograzona w okropnych wspomnieniach zauwazyla go dopiero wtedy, kiedy wzial ja pod reke. Odwrocila sie.
– Co u…?
Duch trzymal ja mocno.
– Domyslilem sie, ze chcialas ze mna rozmawiac – zamruczal jak zadowolony kocur. A potem dodal z usmiechem: – No to jestem.
51
Siedzialem na kanapie. Katy miala prawo sie wsciekac; jakos to przezyje. To znacznie lepsze niz udzial w kolejnym pogrzebie. Przetarlem oczy. Polozylem nogi na stole. Byc moze zasnalem, nie jestem tego pewien. Kiedy zadzwonil telefon, ze zdziwieniem stwierdzilem, ze juz jest rano. Sprawdzilem, kto dzwoni. Squares. Wymacalem sluchawke i przycisnalem do ucha.
– Czesc – powiedzialem.
– Darowal sobie uprzejmosci.
– Mysle, ze znalezlismy nasza Sheile.
Pol godziny pozniej wszedlem do holu hotelu Regina.
Znajdowal sie niecaly kilometr od naszego mieszkania. Myslelismy, ze uciekla na drugi koniec kraju, a tymczasem Sheila – jak inaczej mialem ja nazywac? – Sheila pozostala tak blisko.
Agencja detektywistyczna, z ktorej uslug korzystal Squares, wysledzila ja bez trudu. Najwidoczniej po smierci swojej imienniczki Sheila poczula sie bezpieczniej. Wplacila pieniadze do First National Bank i wyrobila sobie debetowa karte Visa. W tym miescie nie mozna obyc sie bez karty platniczej. Czasy rejestrowania sie w motelach pod falszywym nazwiskiem i placenia gotowka dawno minely. Transakcja niekoniecznie musi byc sfinalizowana za pomoca karty platniczej, ale tak czy inaczej chca ja zobaczyc.
Zapewne zakladala, ze jest bezpieczna, co bylo najzupelniej zrozumiale. Goldbergowie, ludzie zyjacy ze swojej dyskrecji, sprzedali jej nowa tozsamosc. Nie miala powodu podejrzewac, ze komus o tym powiedza. Zrobili to tylko ze wzgledu na przyjazn ze Squaresem i Raquelem oraz dlatego, ze troche obwiniali sie o smierc Sheili. Ponadto teraz Sheila Rogers nie zyla i nikt nie powinien jej szukac, wiec nie musiala juz zachowywac najwyzszej ostroznosci.
Wczoraj skorzystala z karty, zeby pobrac pieniadze z bankomatu na Union Square. Pozostalo tylko sprawdzic pobliskie hotele. Wiekszosc pracy detektywa polega na wykorzystywaniu dojsc i platnych informatorow, przy czym to wlasciwie jedno i to samo. Dobry detektyw ma platnych informatorow w firmach telekomunikacyjnych, urzedzie skarbowym, centrach bankowych, prasie, wszedzie. Jesli myslicie, ze trudno
To bylo jeszcze latwiejsze. Trzeba bylo tylko obdzwonic hotele, pytajac o Donne White. Teraz, wchodzac po schodach do holu hotelu Regina, mialem nerwy napiete jak struny. Ona zyla. Postanowilem, ze uwierze dopiero wtedy, gdy ja zobacze i popatrze jej w oczy. Nadzieja moze zarowno rozjasnic mysli, jak i utrudnic zdolnosc jasnego rozumowania. Przedtem kazalem sobie uwierzyc, ze cud jest mozliwy, natomiast teraz obawialem sie, ze znowu ja utrace, ze tym razem, kiedy spojrze na trumne, bedzie w niej moja Sheila.
Kocham cie, zawsze.
Tak napisala. Zawsze.
Podszedlem do recepcji. Powiedzialem Squaresowi, ze chce zalatwic to sam. Zrozumial i nie protestowal. Recepcjonistka, blondynka, rozmawiala przez telefon. Blysnela zebami w usmiechu i wskazala na aparat, dajac mi znac, ze zaraz skonczy. Wzruszylem ramionami, ze nie ma pospiechu, i oparlem sie o kontuar, udajac rozluznionego.
Po chwili odlozyla sluchawke i skupila na mnie swa niepodzielna uwage.
– Moge w czyms pomoc?
– Tak – odparlem. Wlasny glos wydal mi sie nienaturalny, zbyt modulowany, jakbym prowadzil jeden z programow radiowych. – Chcialbym zobaczyc sie z Donna White. Moze mi pani podac numer jej pokoju?
– Przykro mi, prosze pana. Nie podajemy numerow pokojow naszych gosci. O malo nie klepnalem sie w czolo. Jak moglem okazac sie tak glupi?
– Oczywiscie, przepraszam. Najpierw zadzwonie. Czy jest tu wewnetrzny telefon?
Wskazala na prawo. Na scianie wisialy trzy biale aparaty bez tarcz. Podnioslem sluchawke i sluchalem sygnalu. Odezwala sie telefonistka. Poprosilem, zeby polaczyla mnie z pokojem Donny White. Powiedziala „z przyjemnoscia” (zauwazylem, ze jest to nowa, uniwersalna odzywka pracownikow wszystkich hoteli), a potem uslyszalem, jak dzwoni telefon.
Serce podeszlo mi do gardla.
Dwa dzwonki. Trzy. Po szostym wlaczyla sie poczta glosowa hotelu. Uslyszalem, ze gosc jest w tym momencie nieosiagalny i ze mozna zostawic wiadomosc. Odlozylem sluchawke.
I co teraz?
Musialem zaczekac
Probowalem czytac gazete – oczywiscie bezskutecznie.
Nie moglem sie skupic. Nie bylem w stanie przejmowac sie wydarzeniami na swiecie. Przewracalem strony. Patrzylem na zdjecia. Usilowalem zainteresowac sie wynikami pojedynkow bokserskich. Przerzucilem sie na komiksy, ale nawet Beetle Bailey okazal sie zbyt ciezkostrawna lektura.
Blond recepcjonistka co jakis czas zerkala w moim kierunku. Kiedy nasze spojrzenia spotykaly sie, usmiechala sie wyrozumiale. Niewatpliwie miala mnie na oku. A moze nabawilem sie manii przesladowczej? Siedzialem w holu i czytalem gazete – to wszystko. Nie zrobilem niczego, co mogloby wzbudzic jej podejrzenia.
Minela godzina. Zadzwonil moj telefon komorkowy. Przylozylem go do ucha.
– Czy juz sie z nia widziales? – zapytal Squares.
– Nie ma jej w pokoju, a moze nie odbiera telefonow.
– Gdzie jestes?
– Obstawiam hol. Squares cmoknal.