– To pani tak twierdzi.
– Sprawdzilam, naciskajac przycisk powtornego wybierania.
– Owszem, mowila mi to pani przez telefon.
– Twierdzi pani, ze do pani nie dzwonil?
– Kiedy odbyla sie ta rzekoma rozmowa?
– Rzekoma?
Sandra Koval wzruszyla ramionami.
– Prawnik zawsze pozostaje prawnikiem.
– Wczoraj w nocy. Okolo dziesiatej.
– No, to wszystko wyjasnia. Nie bylo mnie tu.
– Gdzie pani byla?
– W hotelu.
– Jednak Jack dzwonil do pani.
– Jesli tak, to nikt nie odebral telefonu. Nie o tej godzinie. Zglosila sie automatyczna sekretarka.
– Czy sprawdzila pani dzis wiadomosci?
– Oczywiscie. Nie bylo zadnej od Jacka. Grace probowala to przetrawic.
– Kiedy ostatni raz rozmawiala pani z Jackiem?
– Dawno temu.
– Jak dawno?
Kobieta spojrzala gdzies w bok.
– Nie rozmawialismy, od kiedy wyjechal za morze.
– To bylo pietnascie lat temu. Sandra Koval upila lyk coli.
– Jak to mozliwe, ze nadal znal numer pani telefonu? – zapytala Grace. Kobieta nie odpowiedziala.
– Sandro?
– Mieszkacie przy dwiescie dwadziescia jeden North End Ave w Kasselton. Macie dwie linie telefoniczne, jedna do rozmow, druga do faksu.
Sandra z pamieci podala oba numery. Spogladaly na siebie.
– Jednak nigdy pani do nas nie dzwonila?
– Nigdy – odparla cicho Sandra. Pisnal interkom.
– Sandro?
– Tak.
– Hester chce cie zobaczyc w swoim gabinecie.
– Juz ide. Musze juz isc.
– Po co Jack mogl do ciebie dzwonic?
– Nie wiem.
– Ma klopoty.
– To ty tak twierdzisz.
– Zniknal.
– Nie po raz pierwszy, Grace. Pokoj wydawal sie teraz mniejszy.
– Co zaszlo miedzy toba a Jackiem?
– Nie ja powinnam ci to wyjasniac.
– Akurat.
Sandra wiercila sie na krzesle.
– Mowisz, ze Jack znikl?
– Tak.
– I nie dzwonil do ciebie?
– Prawde mowiac, dzwonil. Ta odpowiedz zaskoczyla Sandre.
– A kiedy zadzwonil, co powiedzial?
– Ze potrzebuje przestrzeni. Jednak nie to mial na mysli. To bylo ostrzezenie.
Sandra skrzywila sie. Grace stala nieruchomo. Potem wyjela zdjecie i polozyla je na stole. Jakby z pokoju nagle uszlo powietrze. Sandra Koval spojrzala na zdjecie i Grace zauwazyla, ze drgnela.
– Co to jest, do diabla?
– Zabawne – zauwazyla Grace.
– Co?
– Dokladnie takich slow uzyl Jack, kiedy je zobaczyl. Sandra nadal spogladala na zdjecie.
– To on, prawda? Ten w srodku i z broda?
– Nie wiem.
– Alez wiesz. Kim jest ta blondynka obok niego? Grace rzucila na stol powiekszenie twarzy dziewczyny. Sandra Koval podniosla glowe.
– Skad to masz?
– Z Photomatu. Grace wyjasnila wszystko. Sandra Koval spochmurniala Nie kupowala tej historii.
– To Jack, tak czy nie?
– Naprawde: nie potrafie powiedziec. Nigdy nie widzialam go L broda.
– Dlaczego mialby dzwonic do ciebie zaraz po tym, jak zobaczyl to zdjecie?.- Nie wiem. Grace.
– Klamiesz.
Sandra Koval podniosla sie z krzesla.
– Mam spotkanie.
– Co sie stalo z Jackiem?
– Dlaczego jestes taka pewna, ze po prostu nie uciekl?
– Jestesmy malzenstwem. Mamy dwoje dzieci. Masz bratanice i bratanka, Sandro.
– Kiedys mialam brata – odparowala. – Moze zadna z nas nie zna go zbyt dobrze.
– Kochasz go?
Sandra stala przez chwile z opuszczonymi rekami.
– Zostaw to, Grace.
– Nie moge.
Pokreciwszy glowa, Sandra ruszyla do drzwi.
– Znajde go – powiedziala Grace.
– Nie licz na to – rzucila Koval. I wyszla.
10
W porzadku, pomyslala Charlaine, pilnuj swojego nosa.
Zaciagnela zaslony i wlozyla dzinsy i sweter. Schowala gorsecik na dno szuflady, nie spieszac sie i z jakiegos powodu skladajac go bardzo starannie. Jakby Freddy mogl zauwazyc, gdyby material byl pomiety. Pewnie.
Wziela butelke wody mineralnej i zmieszala z odrobina napoju owocowego, ktory lubil jej syn. Potem usiadla na stolku przy marmurowym kuchennym stole. Spogladala na szklanke. Palcami rysowala wzorki na oszronionym szkle. Zerknela na lodowke SubZero, nowy model 690 z przodem z nierdzewnej stali. Nie bylo na nim nic, zadnych zdjec dzieci, rodziny, sladow palcow, a nawet magnesow. Kiedy mieli stara zolta Westinghouse, jej przednia scianka byla gesto oblepiona takimi rzeczami. Dodawaly zycia i kolorow. Po remoncie, ktorego tak bardzo chciala, kuchnia byla sterylna, pusta.
Kim byl ten Azjata, ktory odjechal samochodem Freddy'ego?
Wprawdzie nie szpiegowala sasiada, ale Freddy mial niewielu gosci. Prawde mowiac, nie przypominala sobie zadnego. Oczywiscie, to wcale nie oznaczalo, ze nigdy ich nie miewal. Nie obserwowala jego domu przez caly dzien. Mimo wszystko, kazdy sasiad ma swoj plan dnia. Mozna powiedziec, harmonogram. Sasiad to konkretna osoba i osobowosc, wiec mozna wyczuc, kiedy cos jest nie tak.
Lod w szklance zaczal sie topic. Charlaine jeszcze nie upila ani lyka. Powinna zrobic zakupy. Koszule Mike'a pewnie juz wyschly w suszarce. Umowila sie z Myrna na lunch u Baumgartsa przy Franklin Avenue. Clay po szkole