jak zawal. Na przyklad nie wyjasnila, dlaczego w ogole wygladala przez okno. Mike z pewnoscia zauwazyl te niejasnosci, ale na razie o nic nie pytal.
Charlaine spogladala na jego profil i wspominala ich pierwsze spotkanie. Byla na pierwszym roku studiow na Uniwersytecie Yanderbilta. W Naslwille, niedaleko miasteczka uniwersyteckiego znajdowal sie park, a w nim replika atenskiego Partenonu. Zbudowana w tysiac osiemset dziewiecdziesiatym siodmym roku z okazji Expo i stuletniej rocznicy, ta budowla uwazana byla za najwierniejsza kopie slynnej swiatyni ze szczytu Akropolu. Jesli ktos chcial zobaczyc, jak wygladal prawdziwy Partenon w czasach swej swietnosci, powinien pojechac do Nashville w stanie Tennessee.
Siedziala tam w pewien cieply jesienny dzien, majac zaledwie osiemnascie lat, patrzac na swiatynie i wyobrazajac sobie, jak wygladala w czasach starozytnej Grecji, gdy uslyszala glos, ktory powiedzial:
– Nie dziala, prawda?
Odwrocila sie. Mike trzymal rece w kieszeniach. Byl cholernie przystojny.
– Slucham?
Podszedl krok blizej, z usmiechem i pewnoscia siebie, ktora ja urzekla. Ruchem glowy wskazal na imponujaca budowle.
– To wierna kopia, prawda? Patrzysz na nia i to jest to, co widzieli tacy wielcy filozofowie jak Platon czy Sokrates, ale jedyne, co przychodzi na mysl… – Umilkl i wzruszyl ramionami. – Czlowiek zastanawia sie, czy to juz wszystko?
Usmiechnela sie do niego. Zobaczyla, ze szeroko otworzyl oczy, i wiedziala, ze ten usmiech zrobil na nim wrazenie.
– Nie pozostawia niczego wyobrazni – podpowiedziala. Mike przechylil glowe.
– Co masz na mysli?
– Patrzac na ruiny prawdziwego Partenonu, usilujesz sobie wyobrazic, jak wygladal naprawde. Jednak rzeczywistosc, taka jak ta, nigdy nie dorowna wytworom wyobrazni.
Mike powoli pokiwal glowa.
– Nie zgadzasz sie z tym? – zapytala.
– Mam inna teorie.
– Chcialabym ja uslyszec.
Podszedl blizej i przysiadl na pietach.
– Tu nie ma duchow.
Teraz ona przechylila glowe na bok.
– Potrzebna jest historia. Ludzie w sandalach, kroczacy po tych kamieniach. Potrzebne sa lata, krew, smierc, pot sprzed… powiedzmy czterech wiekow przed nasza era. Sokrates nigdy sie tu nie modlil. Platon nie spieral sie przy bramie. Replika nie ma duchow. To cialo bez duszy.
Mloda Charlaine znowu sie usmiechnela.
– Mowisz ten tekst wszystkim dziewczynom?
– Nie, wlasnie go wymyslilem i postanowilem wyprobowac. Dziala?
Wyciagnela reke, grzbietem do gory i lekko poruszyla nia w powietrzu.
– Hmm.
Od tamtego dnia Charlaine nie miala innego mezczyzny.
Przez lata wracali w kazda rocznice slubu do tamtego podrabianego Partenonu. Tego roku po raz pierwszy nie pojechali.
– Jest – powiedzial Mike.
Ford windstar jechal Hollywood Avenue na zachod, w kierunku drogi numer siedemnascie. Grace ponownie zadzwonila pod dziewiecset jedenascie. Dyspozytorka w koncu potraktowala ja powaznie.
– Nie mamy kontaktu z funkcjonariuszem, ktorego tam poslalismy – powiedziala.
– Podejrzany jedzie Hollywood A venue w kierunku poludniowego zjazdu na droge numer siedemnascie – powiedziala Charlaine. – Prowadzi forda windstara.
– Numer rejestracyjny?
– Nie widze.
– Wyslalismy funkcjonariuszy w oba podane przez pania miejsca. Moze pani juz zakonczyc poscig. Odlozyla telefon.
– Mike?
– W porzadku – rzekl.
Usiadla wygodnie i o cialach bez dusz i myslala o swoim domu, o duchach
Erica Wu nielatwo bylo zadziwic.
Ujrzawszy te kobiete z sasiedniego domu i prowadzacego samochod mezczyzne, domyslil sie, ze pojechala za nim z mezem, czego z cala pewnoscia nie byl w stanie przewidziec. Zastanawial sie, jak rozwiazac ten problem.
Ta kobieta.
Zastawila na niego pulapke. Sledzi go. Wezwala policje. Przez nia przyslali tam funkcjonariusza. Wiedzial, ze znow do nich zadzwoni.
Mimo to liczyl, ze zdola odjechac spory kawalek od domu Sykesa, zanim policja zareaguje na jej telefon. A kiedy trzeba zatrzymac jakis pojazd, policja z cala pewnoscia nie jest wszechmocna. Przypomnijcie sobie sprawe tego snajpera, ktory kilka lat temu strzelal do ludzi w Waszyngtonie. Poslali setki policjantow. Ustawili blokady na drogach. I przez zenujaco dlugi czas me potrafili zlapac dwoch amatorow.
Jesli Wu zdola odjechac dostatecznie daleko, bedzie bezpieczny.
Jednak teraz pojawil sie nastepny problem.
Znowu przez te kobiete.
Ona i jej maz sledzili Wu. Beda mogli powiedziec policji, dokad pojechal, jaka droga i w jakim kierunku. Nie zdola uciec przed policyjnym poscigiem.
Wniosek: Wu musi ich zatrzymac.
Zauwazyl szyld Paramus Park Mali i wjechal na estakade biegnaca nad autostrada. Kobieta i jej maz pojechali za nim.
Byla pozna noc. Sklepy zamkniete. Parking pusty. Wu wjechal na plac. Kobieta i jej maz trzymali sie w bezpiecznej odleglosci.
W porzadku.
Nadszedl czas, zeby zakonczyc te zabawe.
Wu mial bron, walthera PPK. Nie lubil go uzywac. Nie dlatego, ze bal sie huku. Po prostu wolal zabijac rekami. Niezle strzelal, ale w walce wrecz byl mistrzem. Doskonale panowal nad swoim cialem. A rece byly czescia jego ciala. Poslugujac sie bronia palna, musisz zaufac mechanizmowi, a nie sobie.
Wu tego nie lubil.
Jednak rozumial koniecznosc.
Zatrzymal samochod. Sprawdzil, czy bron jest naladowana.
Drzwi samochodu nie byly zamkniete. Pociagnal za klamke, wysiadl z wozu i wycelowal.
– Co on wyprawia, do diabla? – mruknal Mike.
Charlaine patrzyla, jak ford windstar wjezdza na parking przed centrum handlowym. Nie bylo tu innych samochodow.
Parking byl jasno oswietlony, skapany w fosforyzujacej poswiacie sklepow. W oddali dostrzegla filie Searsa, Office Depot, Sports Authority.
Ford windstar powoli sie zatrzymal.
– Trzymaj sie od niego z daleka – ostrzegla.
– Jestesmy w zamknietym samochodzie. Co moze nam zrobic?
Azjata poruszal sie z plynna gracja, a jednoczesnie z rozwaga, jakby wczesniej przemyslal kazdy ruch. Poruszal sie w przedziwny sposob, niemal nieludzko sprawnie. Teraz jednak stal zupelnie nieruchomo obok swojego samochodu. Podniosl jedna reke, tylko jedna, przy czym reszta ciala nawet nie drgnela, tak ze mozna to bylo wziac za zludzenie optyczne.
Wtem eksplodowala przednia szyba ich wozu.