W domu panowala cisza. Emma i Max jeszcze spali. Cora rowniez. Pochrapywala, wyciagnieta na plecach, z otwartymi ustami.

Zmien bieg, pomyslala Grace.

Wiedziala, ze Bob Dodd, ten zamordowany reporter, jest teraz jej najlepszym, a moze jedynym sladem. I spojrzmy prawdzie w oczy – bardzo niklym. Nie zna numeru jego telefonu, zadnego z bliskich krewnych ani nawet adresu. Jednak Dodd byl reporterem dosc duzej gazety „New Hampshire Post”. Doszla do wniosku, ze najlepiej bedzie zaczac tam.

Redakcje gazet pracuja cala dobe, a przynajmniej tak sadzila Grace. Ktos powinien siedziec za biurkiem na wypadek, gdyby trafil sie jakis sensacyjny temat. Ponadto bardzo mozliwe, ze tkwiacy tam o piatej rano reporter bedzie znudzony i chetny do rozmowy. Podniosla sluchawke.

Nie miala pojecia, jak zaczac. Rozwazyla rozne mozliwosci, na przyklad, czy nie podac sie za dziennikarke, przygotowujaca artykul i proszaca o kolezenska pomoc, ale nie wiedziala, czy bylaby przekonujaca w takiej roli.

W koncu postanowila trzymac sie jak najblizej prawdy.

Wcisnela gwiazdke i szescdziesiat siedem, zeby zablokowac identyfikacje numeru dzwoniacego. Gazeta miala bezplatna linie dla czytelnikow. Grace nie skorzystala z niej. Na bezplatnych liniach nie dziala blokada numeru dzwoniacego. Wyczytala to gdzies i upchnela w zakamarku pamieci, tym samym, w ktorym przechowywala informacje o Darryl Hannah grajacej w Plusk! i Esperanzy Diaz pod pseudonimem Mala Pocahontas, wystepujacej na zapasniczym ringu, w tym zakamarku, ktory, jak ujal to Jack, czynil Grace „kopalnia bezuzytecznych wiadomosci”.

Pierwsze dwa telefony do „New Hampshire Post” nic nie daly. Facet w dziale wiadomosci po prostu nie mial ochoty na rozmowe. Wlasciwie nie znal Boba Dodda i ledwie sluchal jej historyjki. Grace odczekala dwadziescia minut i sprobowala ponownie. Tym razem polaczyla sie z dzialem miejskim, gdzie jakas kobieta, sadzac po glosie bardzo mloda, poinformowala

Grace, ze dopiero zaczela tu pracowac, ze to jej pierwsza praca w zyciu, ze nie znala Boba Dodda, ale, jak rany, czy to nie okropne, co sie stalo? Grace ponownie sprawdzila poczte. Wciaz nic.

– Mamusiu! Wolal ja Max.

– Mamusiu, chodz szybko! Grace pospieszyla na gore.

– O co chodzi, kochanie?

Max usiadl na lozku i wskazal na swoja stope.

– Palec rosnie mi za szybko.

– Palec?

– Patrz.

Podeszla blizej i usiadla.

– Widzisz?

– Co widze, kochanie?

– Moj drugi palec – zaczal. – Jest wiekszy od pierwszego. Rosnie za szybko. Grace sie usmiechnela.

– To normalne, kochanie.

– Hm?

– Wiele osob ma ten palec dluzszy od palucha. Na przyklad twoj tatus.

– Niemozliwe.

– A jednak. Jego drugi palec jest dluzszy od pierwszego. To go uspokoilo. Grace znow scisnelo sie serce.

– Chcesz poogladac Wigglesow? – spytala.

– To program dla dzieci.

– No to zobaczmy, co jest na kanale Disneya, dobrze?

Szedl Rolie Polie i Max usadowil sie na kanapie przed telewizorem. Lubil nakrywac sie narzuta, robiac straszny balagan. Teraz Grace sie tym nie przejmowala. Jeszcze raz zadzwonila do „New Hampshire Post”. Tym razem poprosila, zeby polaczono jaz dzialem reportazu.

Mezczyzna, ktory odebral telefon, mial glos chrzeszczacy Jak stare opony na szutrowej drodze.

– No, co tam?

– Dzien dobry – powiedziala Grace ze sztucznym entuzjazmem, szczerzac sie do telefonu jak idiotka.

Mezczyzna wydal nieartykulowany dzwiek, w swobodnym przekladzie oznaczajacy: gadaj i spadaj.

– Usiluje uzyskac jakies informacje o Bobie Doddzie.

– Kto mowi?

– Wolalabym nie podawac nazwiska.

– Pani zartuje? Posluchaj, kochana, zamierzam odlozyc sluchawke…

– Och, chwileczke. Nie moge podac szczegolow, ale jesli to bedzie prawdziwa bomba…

– Prawdziwa bomba? Powiedziala pani „prawdziwa bomba”?

– Tak.

Mezczyzna zachichotal.

– Coz to, ma mnie pani za psa Pawiowa czy co? Mowi pani „prawdziwa bomba”, a ja zaczynam sie slinic.

– Po prostu musze dowiedziec sie czegos o Bobie Doddzie.

– Dlaczego?

– Poniewaz moj maz zaginal i mysle, ze to moze miec cos wspolnego z tym morderstwem. To dalo mu do myslenia.

– Pani zartuje, prawda?

– Nie. Prosze, ja po prostu musze znalezc kogos, kto znal Boba Dodda.

– Ja go znalem – powiedzial rozmowca znacznie lagodniej.

– Dobrze go pan znal?

– Dosc dobrze. Co chce pani wiedziec?

– Czy wie pan, nad czym pracowal?

– Prosze pani, czy ma pani jakies informacje na temat tego morderstwa? Bo jesli tak, to niech pani zapomni o glupotach z bomba dziennikarska i przekaze je policji.

– Nic nie wiem o tym morderstwie.

– A zatem?

– Przegladalam stare rachunki telefoniczne. Moj maz rozmawial z Bobem Doddem tuz przed tym, zanim panski kolega zostal zamordowany.

– A pani maz to…

– Nie podam panu jego nazwiska. To zapewne tylko zbieg okolicznosci.

– Jednak mowila pani, ze pani maz zaginal?

– Tak.

– I zaniepokoila sie pani wystarczajaco, zeby przejrzec stare rachunki telefoniczne?

– Nie mam innego sladu – wyznala Grace. Mezczyzna milczal chwile.

– Musi pani znalezc lepszy trop – powiedzial w koncu.

– Nie sadze, zeby mi sie to udalo. Cisza.

– Ach, co mi to szkodzi? Tylko ze ja nic nie wiem. Bob mi sie nie zwierzal.

– A komu?

– Moze zapyta pani jego zone.

Grace o malo nie klepnela sie w czolo. Jak to mozliwe, ze nie pomyslala o czyms tak oczywistym? Ludzie, zupelnie stracila glowe.

– Czy pan wie, gdzie moge ja znalezc?

– Nie jestem pewien. Spotkalem ja… chyba ze dwa razy.

– Jak ma na imie?

– Jillian. Zdaje sie. ze przez J.

– Jillian Dodd?

– Tak sadze. Zapisala to.

– Moze pani sprobowac zapytac jeszcze kogos. Ojca Boba, Roberta. Jest po osiemdziesiatce, ale zdaje sie, ze byli bardzo zzyci.

– Ma pan jego adres?

Вы читаете Tylko Jedno Spojrzenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату