New York Knicks, glosila: „Jedna druzyna, jeden Nowy Jork”.
Grace Lawson usiadla za kierownica i ruszyla. Dobrze, pomyslal Wu. Bedzie znacznie latwiej zgarnac ja, kiedy sie zatrzyma. Otrzymal wyrazne instrukcje. Dowiedziec sie, co ona wie. Pozbyc sie ciala. Wrzucil pierwszy bieg, ale jeszcze nie ruszal. Chcial sprawdzic, czy ktos za nia jedzie. Wu ruszyl, utrzymujac bezpieczna odleglosc.
Nikt za nimi nie jechal.
Domyslil sie, ze tym ludziom kazano pilnowac domu, a nie jej. Wu zastanawial sie nad walizkami, nad tym, dokad ona moze jechac i jak dlugo potrwa ta podroz. Zdziwil sie, kiedy skrecila w boczna uliczke. Zdziwil sie jeszcze bardziej, gdy zatrzymala sie niedaleko szkoly.
Oczywiscie. Dochodzi trzecia. Chce odebrac dzieci.
Znowu pomyslal o tych walizkach i tym, co moga oznaczac. Czy zamierza odebrac dzieci i wyjechac? Jezeli tak, moze jechac daleko. Zanim sie zatrzyma, minie kilka godzin.
Wu nie mial ochoty czekac tak dlugo.
A moze wroci prosto do domu, pilnowanego przez dwoch ludzi w ogrodzie i jednego wewnatrz? To tez nie bedzie przyjemne. Wroci do punktu wyjscia, a ponadto teraz pojawil sie dodatkowy problem, dzieci. Wu nie byl krwiozerczy ani sentymentalny. Byl pragmatyczny. Znikniecie kobiety, od ktorej niedawno uciekl maz, zapewne obudzi podejrzenia, a nawet ciekawosc policji, ale lezace w jej domu ciala, w tym dwojga dzieci, moga sprowokowac zbyt ozywione dzialania.
Nie, zdecydowal Wu. Najlepiej bedzie zgarnac Grace Lawson natychmiast. Zanim jej dzieci wyjda ze szkoly.
Tak wiec ma malo czasu.
Inne matki zaczely schodzic sie i plotkowac, ale Grace zostala w samochodzie. Wydawalo sie, ze cos czyta. Byla druga piecdziesiat. Wu zostalo tylko dziesiec minut. Nagle cos sobie przypomnial. Przeciez grozili, ze skrzywdza jej dzieci.
A w takim razie bardzo mozliwe, ze ktos obserwuje szkole.
Musi szybko to sprawdzic.
Nie zajelo mu to wiele czasu. Furgonetka byla zaparkowana przecznice dalej, na koncu zaulka. Latwo bylo ja zauwazyc. Wu rozwazyl mozliwosc, ze w srodku siedzi wiecej niz jeden czlowiek. Rzucil tam okiem, ale niczego nie zauwazyl. I tak nie mial juz czasu. Musial dzialac. Lekcje skoncza sie za piec minut. A obecnosc dzieci bardzo skomplikuje sytuacje.
Wu mial teraz ciemne wlosy. Na nosie okulary w zlotych oprawkach. Skulony, ruszyl w kierunku furgonetki. Rozgladal sie wokol tak, jakby zabladzil. Podszedl prosto do tylnych drzwi i juz mial je otworzyc, gdy wyjrzal z nich lysy, spocony mezczyzna.
– Czego chcesz, koles?
Mezczyzna byl ubrany w niebieski dres. Pod bluza nie mial podkoszulka, tylko gaszcz klakow. Byl wielki i agresywny.
Wu wyciagnal prawa reke i zlapal go za potylice. Potem blyskawicznie uderzyl lewym lokciem, wbijajac go gleboko w szyje mezczyzny, miazdzac krtan i lamiac przelyk niczym krucha galazke. Facet padl, rzucajac sie jak wyciagnieta na brzeg ryba. Wu wepchnal go do srodka furgonetki i wsiadl.
Znalazl radiotelefon, lornetke i pistolet. Wepchnal bron za pasek spodni. Mezczyzna wciaz podrygiwal. Wkrotce znieruchomieje.
Trzy minuty do dzwonka.
Wu zamknal drzwi furgonetki i szybkim krokiem poszedl ulica w kierunku zaparkowanego samochodu Grace Lawson. Matki staly wzdluz ogrodzenia, czekajac na wyjscie swoich pociech.
Grace Lawson wysiadla z samochodu i stala sama. Dobrze.
Wu zblizal sie do niej.
Po drugiej stronie szkolnego podworka Charlaine Swain rozmyslala o reakcjach lancuchowych i kostkach domina.
Gdyby miedzy nia a Mikiem lepiej sie ukladalo.
Gdyby nie zaczela tych perwersyjnych tancow dla Freddy'ego Sykesa.
Gdyby nie spojrzala przez okno w chwili, gdy pojawil sie Eric Wu.
Gdyby nie wyjela klucza ze skrytki i nie wezwala policji.
Jednak teraz, gdy minela plac zabaw, padajace kostki domina siegnely do chwili obecnej. Gdyby Mike nie odzyskal przytomnosci, gdyby nie kazal jej zajac sie dziecmi, gdyby Perlmutter nie zapytal jej o Grace Lawson, no coz, gdyby nie ten splot okolicznosci, Charlaine nie spojrzalaby teraz w kierunku Grace Lawson.
Jednak Mike nalegal. Przypomnial jej, ze dzieci jej potrzebuja. Dlatego tu przyjechala. Odebrac Claya ze szkoly.
A Perlmutter zapytal Charlaine, czy zna Jacka Lawsona. Tak wiec gdy Charlaine pojawila sie przed szkola, bylo zupelnie zrozumiale, a moze nawet nieuniknione, ze zaczela szukac w tlumie jego zony.
I w ten sposob Charlaine spojrzala na Grace Lawson.
Miala nawet ochote podejsc do niej – czyz nie dlatego zgodzila sie odebrac Claya? – ale nagle zobaczyla, ze Grace wyjmuje telefon komorkowy i zaczyna cos mowic do aparatu.
Charlaine postanowila trzymac sie z daleka.
– Czesc, Charlaine.
Kobieta, typowa gadatliwa mamusia, ktora dotychczas nigdy nie zaszczycila Charlaine minuta rozmowy, teraz patrzyla na nia z udawanym wspolczuciem. MI gazetach nie podano nazwiska Mike'a, napisano tylko o strzelaninie, ale wiadomo, jak rozplotkowane sa male miasteczka.
– Slyszalam o Mike'u. Jak on sie czuje?
– Swietnie.
– Co sie stalo?
Podeszla do niej nastepna kobieta. Dwie inne tez przysunely sie blizej. I jeszcze dwie. Zaczely schodzic sie ze wszystkich stron, te troskliwe mamusie, otaczajac ja, prawie zaslaniajac jej widok.
Prawie.
Charlaine przez moment nie byla w stanie sie ruszyc. Stala jak skamieniala, patrzac, jak on podchodzi do Grace Lawson.
Zmienil wyglad. Teraz nosil okulary. I nie mial juz blond wlosow. Jednak nie bylo cienia watpliwosci. To ten czlowiek.
Eric Wu.
Chociaz stala trzydziesci metrow od niego, Charlaine zadrzala, gdy Eric Wu polozyl dlon na ramieniu Grace Lawson.
Zobaczyla, jak pochylil sie i szepnal jej cos do ucha.
A wtedy Grace Lawson zdretwiala.
Grace zauwazyla nadchodzacego Azjate.
Myslala, ze przejdzie obok. Byl za mlody na ojca. Znala wiekszosc nauczycieli. Nie byl jednym z nich. Pewnie to nowy praktykant. Na pewno. Nie zastanawiala sie nad tym. Zaprzataly ja wazniejsze sprawy.
Zapakowala tyle ubran, ze powinno wystarczyc na kilka dni.
Ma kuzynke mieszkajaca w Penn State, w samym srodku Pensylwanii. Moze powinna pojechac do niej. Nie zadzwonila, zeby ja uprzedzic. Nie chciala zostawiac zadnych sladow.
Wrzuciwszy ubrania do walizek, zamknela drzwi sypialni.
Wyjela i polozyla na lozku niewielki pistolet, ktory dal jej Cram. Patrzyla na niego przez dluga chwile. Zawsze byla zagorzala przeciwniczka prawa do posiadania broni. Jak wiekszosc rozsadnych ludzi bala sie tego, do czego to moze doprowadzic. Jednak wczoraj Cram wylozyl jej to dostatecznie jasno: czy nie grozono jej dzieciom?
Atutowa karta.
Grace zapiela nylonowa kabure na kostce zdrowej nogi.
Swedzialo i bylo jej niewygodnie. Wlozyla dzinsy z lekko rozszerzonymi nogawkami. Zaslonily bron, pozostawiajac jeszcze sporo miejsca. Oczywiscie widac bylo lekkie zgrubienie, ale nie wieksze niz od cholewki buta.