– A Shane Alworth? Byl tam?
– Czy to ten facet, ktory gral na instrumentach klawiszowych?
– Tak.
– Nie za kulisami. Widzialem tylko Lawsona i dwie dziewczyny.
Zamknal oczy.
– Co sie stalo, Jimmy?
Jego twarz sie wydluzyla i nagle wygladal znacznie starzej.
– Bylem mocno nacpany. Slyszalem ryk tlumu. Dwadziescia tysiecy gardel. Wykrzykiwali moje imie. Klaskali. Robili wszystko, zeby tylko zaczal sie koncert. Jednak ja ledwie trzymalem sie na nogach. Przyszedl moj menedzer. Powiedzialem mu, ze potrzebuje jeszcze troche czasu. Wyszedl. Zostalem sam. A wtedy pojawil sie Lawson i te dwie laski.
Jimmy zamrugal i spojrzal na Grace.
– Jest tu jakis bufet?
– Zamkniety.
– Przydalaby mi sie filizanka kawy.
– Nic z tego.
Jimmy zaczal przechadzac sie tam i z powrotem.
– I co sie stalo, kiedy pojawili sie w twojej garderobie?
– Nie wiem, jak dostali sie za kulisy. Nie dawalem im przepustek. Jednak nagle Lawson pojawia sie i pyta „jak leci?”.
Chyba ucieszylem sie, ze przyszedl. Ale potem, sam nie wiem, cos poszlo nie tak.
– Z czym?
– Z Lawsonem. Oszalal. No nie wiem, byl chyba bardziej nacpany ode mnie. Zaczal mnie popychac, grozic. Wykrzykiwal, ze jestem zlodziejem.
– Zlodziejem?
Jimmy kiwnal glowa.
– Same bzdury. Powiedzial… – W koncu przystanal i napotkal jej spojrzenie. – Powiedzial, ze ukradlem jego piosenke.
– Jaka piosenke?
– Wyblakly atrament.
Grace zastygla. Cos zaklulo ja w lewym boku. Serce zatrzepotalo w piersi.
– Lawson i ten drugi facet, Alworth, napisali dla Allaw piosenke zatytulowana Atrament sympatyczny. Wlasciwie tylko to laczylo te dwa utwory. Podobny tytul. Znasz slowa Wyblaklego atramentu, prawda?
Kiwnela glowa. Nawet nie probowala niczego powiedziec.
– Zdaje sie, ze Atrament sympatyczny mial podobny temat.
W nim tez chodzilo o to, jak nietrwale sa wspomnienia. I to wszystko. Powiedzialem to Johnowi. Jednak on nadal sie wsciekal. Wszystko, co mowilem, tylko jeszcze bardziej go rozjuszalo. Popychal mnie. Jedna z dziewczyn, ta z ciemnymi wlosami, jeszcze go podjudzala. Mowila, ze polamia mi nogi.
Zaczalem wzywac pomocy. Lawson mnie uderzyl. Slyszalas, ze poturbowano mnie w zamieszaniu?
Znowu kiwnela glowa.
– Wcale nie. Pobil mnie twoj maz. Uderzyl mnie w szczeke i rzucil sie na mnie. Probowalem go odepchnac. Zaczal krzyczec, ze mnie zabije. To bylo… sam nie wiem, to wszystko wydawalo sie nierealne. Powiedzial, ze mnie potnie.
Trzepotanie w piersi ustalo i zmienilo sie w zimny dreszcz.
Grace wstrzymala oddech. Tylko nie to. Prosze, tylko nie to.
– Sytuacja zrobila sie tak nieprzyjemna, ze jedna z dziewczat, ta ruda, powiedziala mu, zeby sie uspokoil. Nie warto, powiedziala. Prosila, zeby zapomnial o wszystkim. Jednak on nie sluchal. Usmiechnal sie do mnie, a potem… potem wyjal noz.
Grace pokrecila glowa.
– Powiedzial, ze zaraz pchnie mnie w serce. Pamietasz, jak powiedzialem, ze bylem kompletnie zacpany? No, to mnie otrzezwilo. Chcesz kogos otrzezwic? Zagroz, ze pchniesz go nozem.
Znowu zamilkl.
– I co zrobiles?
Czy to ona zapytala? Grace nie byla tego pewna. Glos brzmial jak jej wlasny, ale zdawal sie dochodzic gdzies z daleka, z jakiegos odleglego i ciasnego kata.
– Nie zamierzalem spokojnie czekac, az mnie zadzga.
Rzucilem sie na niego. Upuscil noz. Zaczelismy sie szamotac.
Dziewczyny krzyczaly. Probowaly nas rozdzielic. I wtedy, kiedy wszyscy lezelismy na podlodze, uslyszalem strzal.
Grace wciaz krecila glowa. Nie Jack. On nie byl tam tamtej nocy, w zadnym razie, to niemozliwe…
– Byl taki glosny, wiesz. Jakby bron wypalila tuz nad moim uchem. I nagle rozpetalo sie pieklo. Uslyszalem wrzaski.
I jeszcze dwa albo trzy strzaly. Nie w garderobie. Gdzies dalej.
Znow uslyszalem krzyki. Lawson sie nie ruszal. Zobaczylem krew na podlodze. Dostal w plecy. Zepchnalem go z siebie i zobaczylem ochroniarza, Gordona Mackenziego, stojacego z wycelowanym rewolwerem.
Grace zamknela oczy.
– Zaczekaj chwilke. Chcesz mi powiedziec, ze to Gordon Mackenzie oddal pierwszy strzal?
Jimmy kiwnal glowa.
– Uslyszal halas i moje wolanie o pomoc, wiec… – Znow urwal. – Przez moment tylko patrzylismy na siebie. Dziewczyny krzyczaly, ale zagluszal je wrzask tlumu. Ten ryk, sam nie wiem… Ludzie mowia, ze najstraszniejszym odglosem jest wycie rannego zwierzecia, ale ja nigdy nie slyszalem niczego gorszego od ryku oszalalego tlumu. Sama wiesz.
Nie wiedziala. Szok calkowicie zatarl te wspomnienia. Mimo to kiwnela glowa, zeby mowil dalej.
– W kazdym razie Mackenzie stal tak przez moment, oniemialy. A potem uciekl. Te dwie dziewczyny zlapaly Lawsona i wyniosly go. – Wzruszyl ramionami. – Wiesz, co bylo potem, Grace.
Probowala to ogarnac. Usilowala zrozumiec to wszystko, wpasowac w znane jej realia. Stala kilka metrow od miejsca tych wydarzen, po drugiej stronie sceny. Jack. Jej maz. On tez tam byl. Jak to mozliwe?
– Nie – powiedziala.
– Co nie?
– Nie wiem, co bylo potem, Jimmy.
Nic nie powiedzial.
– Ta historia na tym sie nie konczy. Allaw skladal sie z pieciu osob. Sprawdzilam. Dwa miesiace po tym zamieszaniu ktos wynajal zawodowego zabojce, ktory zamordowal jedna z nich, Geri Duncan. Moj maz, ten, ktory podobno cie zaatakowal, uciekl za ocean, zgolil brode i zaczal uzywac imienia Jack. Shane Alworth, wedlug tego, co mowi jego matka, tez przebywa za morzem, chociaz podejrzewam, ze to nieprawda.
Sheila Lambert, ta rudowlosa dziewczyna, zmienila nazwisko.
Jej maz zostal ostatnio zamordowany, a ona znowu znikla.
Jimmy pokrecil glowa.
– Nic nie wiem o tym wszystkim.
– Sadzisz, ze to tylko niezwykly zbieg okolicznosci?
– Nie, chyba nie. Moze obawiali sie tego, co mogloby sie stac, gdyby prawda wyszla na jaw. Pamietasz, co bylo przez kilka pierwszych miesiecy – wszyscy chcieli krwi. Mogliby wpakowac ich do wiezienia, albo zrobic cos gorszego.
Grace pokrecila glowa.
– A co z toba, Jimmy?
– Co ze mna?
– Dlaczego przez tyle lat trzymales to w tajemnicy?
Nie odpowiedzial.
– Jesli to, co mi powiedziales, jest prawda, nie zrobiles nic zlego. To ciebie napadnieto. Dlaczego po prostu