– Jak mam to rozumiec? – spytal, caly czas patrzac jej w oczy.
– To nie jest smieszne.
– Pewnie, ze nie. Wiec dosyc tych glupich wykretow.
Nie odpowiedziala.
– Chce uslyszec to z pani ust. Sadzi pani, ze jestem w to zamieszany? Tak czy nie?
– Nie – odparl za nia Eric Ford.
Kimberly Green opadla na fotel, nie spuszczajac oczu z Myrona.
– Usiadzcie, panowie.
Ford szerokim gestem wskazal fotele.
Myron i Win wrocili na poprzednie miejsca.
– Ta powiesc istnieje. Tak jak i fragmenty, ktore splagiatowal Stan Gibbs. Przyslano ja anonimowo do naszego biura, a konkretnie, do agentki specjalnej Green. Przyznaje, z poczatku bylismy zdezorientowani. No, bo z jednej strony Gibbs wiedzial o porwaniach. Z drugiej jednak strony nie wiedzial wszystkiego i posluzyl sie fragmentami przepisanymi ze starej powiesci kryminalnej, ktorej naklad zostal wyczerpany.
– Jest inne wyjasnienie – rzekl Myron. – Takie, ze porywacz przeczytal te ksiazke, utozsamil sie z jej bohaterem i skopiowal jego zbrodnie.
– Bralismy pod uwage taka mozliwosc, ale w nia nie wierzymy – odparl Eric Ford.
– Dlaczego?
– To skomplikowane.
– Ma zwiazek z trygonometria?
– Panu ciagle w glowie zarty?
– A wam wykrety?
Wicedyrektor FBI zamknal oczy. Green siedziala jak podminowana. Peck wciaz cos notowal.
– Naszym zdaniem – rzekl Ford, otwierajac oczy – Stan Gibbs nie wymyslil tych zbrodni. On je popelnil.
Na Myrona spadlo to jak cios. Spojrzal na Wina. Zadnej reakcji.
– Studiowal pan psychologie przestepcow, prawda? – zagadnal Ford.
Myron leciutko skinal glowa.
– Mamy tu do czynienia z nowym wariantem starego schematu. Podpalacze uwielbiaja patrzec na strazakow gaszacych ogien. Bywa, ze sami zawiadamiaja straz o pozarze. Odgrywaja role dobrego samarytanina. Mordercy uwielbiaja chodzic na pogrzeby swoich ofiar. Nagrywamy pogrzeby na wideo. Z pewnoscia pan o tym wie.
Myron znowu skinal glowa.
– Czasem zabojcy staja sie uczestnikami akcji – ciagnal rozgestykulowany Eric Ford, unoszac i opuszczajac gruzlowate dlonie jak na konferencji prasowej w za duzej sali. – Twierdza, ze byli swiadkami przestepstwa. Wchodza w role niewinnych postronnych gapiow, ktorzy przypadkiem natkneli sie w krzakach na zwloki. Zna pan zjawisko cmy przyciaganej przez plomien, co?
– Tak.
– Jaka moze byc wieksza pokusa dla dziennikarza, niz byc jedynym, ktory opisze zbrodnie? Wyobraza pan sobie wieksze szczescie? Byc tak oszalamiajaco blisko sledztwa? Co za blyskotliwy podstep! Co za frajda dla psychopaty! Jezeli popelnia zbrodnie, by zwrocic na siebie uwage, to w ten sposob podwaja przyjemnosc. Zwraca na siebie uwage, po pierwsze, jako seryjny porywacz, po drugie, jako swietny dziennikarz rewelacyjnego artykulu, z szansami na zdobycie nagrody Pulitzera. A do tego dochodzi premia w postaci zdobycia sobie opinii dzielnego obroncy Pierwszej Poprawki do Konstytucji.
– Blyskotliwa hipoteza – pochwalil Myron, ktory sluchal go z zapartym tchem.
– Chce pan uslyszec wiecej?
– Tak.
– Dlaczego Gibbs nie odpowiedzial na zadne z naszych pytan?
– Sam pan powiedzial. Z uwagi na Pierwsza Poprawke.
– Nie jest prawnikiem ani psychiatra.
– Ale jest dziennikarzem – odparl Myron.
– Jakim potworem trzeba byc, zeby strzec zrodel informacji w takiej sprawie?
– Znam takich wielu.
– Rozmawialismy z bliskimi ofiar. Przysiegli, ze nie rozmawiali z Gibbsem.
– A jezeli klamia, bo tak kazal im porywacz?
– To dlaczego w takim razie Gibbs nie bronil sie przed zarzutami o plagiat? Mogl im sie przeciwstawic. Mogl nawet dostarczyc jakies dowody na to, ze mowi prawde. Zamiast tego wybral milczenie. Dlaczego?
– Dlatego, ze sam jest porywaczem? Sadzi pan, ze cma podfrunela za blisko plomienia i teraz w ciemnosciach lize sie z ran?
– A ma pan lepsze wyjasnienie?
Myron nie odpowiedzial.
– Do tego dochodzi smierc jego kochanki, Meliny Garston.
– Tak?
– Prosze sie zastanowic. Docisnelismy go. Spodziewal sie tego lub nie. W kazdym razie sad nie we wszystkim dal mu wiare. Nie wie pan, co wyszlo na rozprawie?
– Nie bardzo.
– To dlatego, ze odbyla sie przy drzwiach zamknietych. Sedzia zazadal od Gibbsa dowodu, ze kontaktowal sie z morderca. I w koncu wydobyl z niego, ze potwierdzi to Melina Garston.
– I potwierdzila.
– Tak. Oswiadczyla, ze poznala bohatera artykulu.
– Mimo to nie rozumiem. Skoro potwierdzila zeznanie Gibbsa, po co mialby ja zabijac?
– Na dzien przed smiercia Melina Garston zadzwonila do ojca i przyznala mu sie, ze sklamala.
Myron usiadl prosto, probujac ogarnac to, co uslyszal.
– Stan Gibbs wrocil, Myron – dodal Eric Ford. – Znow wyplynal na powierzchnie. Kiedy przepadl, przepadl rowniez porywacz Siej Ziarno. Ale taki psychopata nigdy nie przestanie dzialac sam z siebie. Wkrotce znowu zaatakuje. Dlatego lepiej, zeby pan z nami porozmawial, zanim to zrobi. Dlaczego go pan odwiedzil?
– Szukalem kogos – odparl Myron po krotkim namysle.
– Kogo?
– Dawcy szpiku kostnego, ktory zniknal. Moze uratowac zycie dziecku.
Ford wpatrzyl sie w niego.
– Domyslam sie, ze chodzi o Jeremy’ego Downinga – rzekl.
Myrona to nie zaskoczylo. Niepotrzebnie unikal odpowiedzi. Pewnie nagrali jego rozmowy przez telefon. Albo pojechali za nim do domu Emily.
– Tak – potwierdzil. – Ale zanim powiem wiecej, obiecajcie, ze bedziecie informowac mnie na biezaco, co sie dzieje.
– Pan nie bierze udzialu w sledztwie – oznajmila Kimberly Green.
– Wasz porywacz mnie nie obchodzi. Interesuje mnie dawca szpiku. Pomozecie mi go odnalezc, to powiem wam, co wiem.
– Zgoda. – Ford uciszyl Kimberly Green gestem. – Co wspolnego z tym dawca ma Stan Gibbs?
Myron przedstawil im sytuacje. Zaczal od Davisa Taylora, przeszedl do Dennisa Leksa i opowiedzial o tajemniczym telefonie. Sluchali go spokojnie, Green i Peck notowali, ale kiedy wspomnial o rodzime Leksow, wyrazanie podskoczyli.
Zadali mu kilka pytan, w rodzaju, dlaczego zaangazowal sie w sprawe. Wyjasnil, ze Emily jest jego stara znajoma. Nie mial zamiaru wdawac sie w kwestie swojego ojcostwa. Spostrzegl, ze agentke Green ponosi. Dopial swego. Chciala jak najszybciej stad wyjsc i podjac nowe tropy.
Kilka minut pozniej agenci FBI zatrzasneli notesy i wstali.
– Zajmiemy sie tym – przyrzekl Ford, patrzac Myronowi w oczy. – Znajdziemy panskiego dawce. A pan niech nie wchodzi nam w droge.
Myron skinal glowa, zastanawiajac sie, czy to mozliwe. Po wyjsciu agentow Win usiadl w fotelu przed jego biurkiem.
– Dlaczego czuje sie tak, jakby poderwano mnie w barze, jest nastepny ranek, a facet splawia mnie krotkim: