To ona.

Katie Rochester byla z ciemnowlosym mezczyzna, zapewne po trzydziestce. Trzymali sie za rece. Nie wygladala na specjalnie przygnebiona. Raczej na zadowolona, przynajmniej do chwili gdy napotkala spojrzenie Edny. Oczywiscie, to jeszcze o niczym nie swiadczylo. Elizabeth Smart, dziewczynka porwana w Utah, bywala w publicznych miejscach ze swoim porywaczem i nigdy nie probowala wzywac pomocy. Moze tutaj sytuacja byla podobna.

Edna bardzo w to watpila.

Rudowlosa szepnela cos do swego towarzysza. Przyspieszyli kroku. Edna zobaczyla, jak skrecili w prawo i zeszli po schodach metra. Oznakowanie wskazywalo linie A, C, E oraz I. Stanley dogonil Edne. Juz mial cos powiedziec, ale zauwazyl jej mine i nie odezwal sie.

– Chodz – powiedziala.

Szybko obeszli barierke i zaczeli schodzic I po schodach.

Zaginiona dziewczyna i ciemnowlosy mezczyzna juz przeszli przez bramke. Edna ruszyla za nimi.

– Niech to szlag.

– Co?

– Nie mam karty.

– Ja mam – powiedzial Stanley.

– Daj mi ja. Szybko.

Stanley wyjal z portfela karte i jej podal. Przesunela nia przez czytnik, przeszla przez bramke i oddala mu. Nie czekala.

Tamci zeszli schodami po prawej. Ruszyla za nimi. Uslyszala szum nadjezdzajacego skladu i przyspieszyla kroku.

Wagony zatrzymaly sie z piskiem hamulcow. Drzwi sie rozsunely. Serce walilo jej w piersi. Rozejrzala sie na boki, szukajac rudych wlosow.

Nic.

Gdzie sie podziala ta dziewczyna?

– Edno?

To Stanley. Dogonil ja.

Edna nie odpowiedziala. Stala na peronie, ale po Katie Rochester nigdzie nie bylo sladu. A nawet gdyby byl, to co wtedy? Co Edna moglaby zrobic? Wsiasc do wagonu i sledzic tych dwoje? Jak dlugo? I co potem? Dowiedziec sie, gdzie jest ich apartament lub dom i zadzwonic na policje…

Ktos dotknal jej ramienia.

Edna odwrocila sie. Przed nia stala zaginiona dziewczyna.

Jeszcze dlugo po tym Edna zastanawiala sie, co wlasciwie zobaczyla w jej twarzy. Blaganie? Rozpacz? Chlodny spokoj? Moze nawet rozbawienie? Zdecydowanie? Chyba wszystko to po trosze.

Przez moment tylko staly i spogladaly na siebie. Ruchliwy tlum, niewyrazne dzwieki dobywajace sie z glosnikow, szum skladu – wszystko to zniklo, byly tylko one dwie.

– Prosze – powiedziala szeptem zaginiona dziewczyna. – Nie moze pani nikomu wyjawic, ze mnie pani widziala.

I weszla do wagonu. Edne przeszedl dreszcz. Drzwi powoli sie zamknely. Edna chciala cos zrobic, cos powiedziec, ale nie mogla sie poruszyc. Nie odrywala oczu od dziewczyny.

– Prosze – powtorzyla bezglosnie tamta przez szybe.

A potem sklad znikl w ciemnosci.

Rozdzial 2

W suterenie Myrona byly dwie nastolatki.

Tak to sie zaczelo. Ilekroc potem Myron wspominal wszystkie te nieszczesne wydarzenia, zawsze dreczyly go te same watpliwosci. Co by bylo, gdyby nie potrzebowal lodu. Gdyby otworzyl drzwi swojego pokoju w suterenie minute wczesniej lub pozniej. Gdyby te dwie nastoletnie dziewczyny – a w ogole co one robily w jego pokoju? – rozmawialy szeptem i nie uslyszal ich slow.

Co by bylo, gdyby nie wtykal nosa w nie swoje sprawy.

Ze szczytu schodow Myron uslyszal dziewczece chichoty. Przystanal. Przez moment zastanawial sie, czy nie zawrocic, zostawiajac je same. Jego niewielkiemu towarzystwu konczyl sie lod, ale jeszcze go nie zabraklo. Myron mogl odejsc.

Zanim jednak zdazyl to zrobic, glos jednej z dziewczat przyplynal niczym dym w gore schodow.

– A wiec wyszlas z Randym?

Druga powiedziala:

– O Boze, ale bylismy nawaleni.

– Piwem?

– Piwem i gorzala.

– Jak wrocilas do domu?

– Randy prowadzil.

Stojacy na szczycie schodow Myron zdretwial.

– Przeciez powiedzialas…

– Cii. – A potem: – Hej, jest tam ktos?

No tak, uslyszaly go.

Myron razno zbiegl po schodach, pogwizdujac pod nosem. Pan Luzaczek. W dawnej sypialni Myrona siedzialy dwie dziewczyny. Suterena zostala wykonczona w 1975 i tak tez wygladala. Ojciec Myrona, ktory obecnie petal sie wraz z malzonka po apartamencie nieopodal Boca Raton, byl zwolennikiem dwustronnej tasmy klejacej. Drewniane panele, ktore zestarzaly sie tak samo jak betamax, zaczely odpadac. W kilku miejscach odslonily betonowe sciany oblazace z farby. Plytki podlogi, przyklejone jakims kiepskim klejem, odchodzily od podloza. Trzeszczaly pod nogami jak rozgniatane chrzaszcze.

Dwie dziewczyny – jedna z nich Myron znal przez cale jej zycie, druga poznal tego dnia – popatrzyly na niego ze zdziwieniem. Przez moment panowala cisza. Myron pomachal im reka.

– Czesc, dziewczyny.

Myron Bolitar byl dumny ze swych konwersacyjnych umiejetnosci.

Obie dziewczyny konczyly liceum i byly sliczne w ten zrebiecy sposob. Siedzaca na rogu jego starego lozka – ta, ktora poznal zaledwie przed godzina – miala na imie Erin. Myron od dwoch miesiecy chodzil na randki z jej matka Ali Wilder, wdowa i dziennikarka pracujaca jako wolny strzelec. To skromne przyjecie, wydane w rodzinnym domu Myrona, bedacym teraz jego wlasnoscia, stanowilo cos w rodzaju formalnego zatwierdzenia statusu Myrona i Ali jako pary.

Druga dziewczyna, Aimee Biel, odpowiedziala takim samym tonem i machnieciem reki.

– Czesc, Myron.

Znow cisza.

Po raz pierwszy zobaczyl Aimee Biel dzien po jej narodzinach w szpitalu Swietego Barnaby. Aimee i jej rodzice, Claire i Erik, mieszkali dwa skrzyzowania dalej. Myron znal Claire z czasow, gdy oboje chodzili do Heritage Middle School, niecaly kilometr od miejsca, gdzie teraz sie spotkali. Myron spojrzal na Aimee. Na moment cofnal sie w czasie o ponad dwadziescia piec lat. Byla tak podobna do matki, z takim samym lobuzerskim usmiechem, ze odniosl wrazenie, jakby spogladal przez portal czasu.

– Przyszedlem wziac troche lodu – rzekl.

Wskazal kciukiem lodowke, podkreslajac te slowa.

– Cool – powiedziala Aimee.

– Nawet bardzo – rzekl Myron.

Zasmial sie. Sam.

Wciaz z tym glupim usmiechem na twarzy, popatrzyl na Erin. Odwrocila wzrok. Dzis przewaznie tak reagowala na jego slowa. Uprzejmie i obojetnie.

Вы читаете Obiecaj mi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату