– Tak.
– Ironia losu, nie uwazasz?
– Jak w piosence Alanis Morissette – odparl. – Chce cie o cos zapytac.
– Nie mam ochoty odpowiadac na twoje pytania, Myron.
– Pytalas, czy znam Katie Rochester. Czy to bylo tylko rutynowe pytanie, czy tez sa jakies powody, by przypuszczac, ze znikniecia tych dwoch dziewczat sa ze soba powiazane?
– Zartujesz, prawda?
– Po prostu musze wiedziec, czy…
– Guzik. Guzik musisz wiedziec. A teraz prosze powtorzyc mi przebieg wydarzen. Wszystko. Co powiedziala Aimee, co ty powiedziales, o rozmowach telefonicznych, o podwiezieniu, wszystko.
Zrobil to. Na rogu Linwood Avenue zauwazyl, ze dogania ich radiowoz policji z Ridgewood. Lance Banner siedzial obok kierowcy.
– Sciagneliscie ich ze wzgledu na jurysdykcje? – zapytal.
– Raczej ze wzgledow grzecznosciowych. Pamietasz, dokad stad pojechaliscie?
– Zdaje sie, ze skrecilismy w prawo przy tamtym basenie.
– Dobrze. Mam w komputerze mape. Sprobujemy znalezc ten zaulek i zobaczymy, co bedzie.
Rodzinne Livingston Myrona bylo nuworyszowskie i zydowskie – niegdys rolnicze tereny zabudowane mnostwem identycznych dwukondygnacyjnych domkow z jednym centrum handlowym. Ridgewood bylo wiktorianskie i tradycyjnie amerykanskie, o bardziej urozmaiconym krajobrazie, z prawdziwym srodmiesciem pelnym restauracji i sklepow. Domy Ridgewood pochodzily z roznych epok. Ulice biegly szpalerami drzew, lekko pochylonych ku sobie ze starosci i chroniacych je baldachimem listowia.
Czy ta ulica wygladala znajomo?
Myron zmarszczyl brwi. Nie potrafil powiedziec. W dzien domy roznily sie od siebie, ale w nocy wszystkie tonely w zieleni. Loren skrecila w zaulek. Myron pokrecil glowa. Sprobowali wjechac w nastepny i kolejne. Uliczki wily sie pozornie bez powodu i planu, jak linie abstrakcyjnego obrazu.
Kolejne slepe zaulki.
– Mowiles, ze Aimee nie pila – powiedziala Loren.
– Zgadza sie.
– Jakie sprawiala wrazenie?
– Wzburzonej. – Wyprostowal sie. – Myslalem, ze moze zerwala ze swoim chlopcem. Chyba ma na imie Randy. Rozmawialiscie juz z nim?
– Nie.
– Dlaczego nie?
– Musze sie tlumaczyc?
– Nie o to chodzi, ale znika dziewczyna, prowadzisz dochodzenie…
– Nie bylo dochodzenia. Jest dorosla, nic nie wskazuje na to, ze padla ofiara przemocy, nie ma jej zaledwie kilka godzin.
– I macie mnie.
– Wlasnie. Oczywiscie, Claire i Erik dzwonili do jej znajomych. Randy Wolf, jej chlopak, nie widzial sie z nia zeszlej nocy. Byl w domu z rodzicami.
Myron zmarszczyl brwi.
Loren Muse zauwazyla to w lusterku.
– O co chodzi? – zapytala.
– Sobotnia noc po ukonczeniu liceum – powiedzial – a Randy zostaje w domu z mamusia i tatusiem?
– Zrob cos dla mnie, Bolitar. Znajdz tylko ten dom, dobrze? Gdy tylko mineli kolejny zakret, Myron doznal deja vu.
– Po prawej. Na koncu zaulka.
– To tutaj?
– Jeszcze nie jestem pewien. – Zaraz jednak dodal: – Taak. Tak, to tu.
Podjechala i zaparkowala. Radiowoz z Ridgewood zatrzymal sie za nimi. Myron spojrzal przez okno.
– Jeszcze kilka metrow.
Loren zrobila to. Myron nie odrywal oczu od domu.
– No i?
Kiwnal glowa.
– To ten. Otworzyla furtke z boku domu.
O malo nie dodal „ i wtedy widzialem ja po raz ostatni”, ale powstrzymal sie.
Loren wysiadla. Myron obserwowal ja. Podeszla do radiowozu i zamienila kilka zdan z Bannerem oraz mundurowym z naszywkami policji z Ridgewood. Porozmawiali chwile, pokazujac na dom. Potem Loren Muse ruszyla do drzwi. Zadzwonila. Otworzyla jej jakas kobieta. W pierwszej chwili Myron jej nie widzial. Potem przesunela sie na bok. Nie, nikt znajomy. Byla chuda. Jasne wlosy sterczace spod baseballowki. Wygladala, jakby dopiero co skonczyla sprzatac.
Kobiety rozmawialy kilka minut. Loren wciaz ogladala sie na Myrona, jakby bala sie, ze sprobuje uciec. Minela jeszcze minuta lub dwie. Loren uscisnela dlon kobiety. Ta wrocila do srodka i zamknela drzwi. Loren wrocila do samochodu.
– Prosze, pokaz mi, dokad poszla Aimee.
– Co powiedziala ta kobieta?
– A jak myslisz?
– Ze nigdy nie slyszala o Aimee Biel.
Loren Muse dotknela nosa palcem wskazujacym, a potem wycelowala go w Myrona.
– To jest ten dom – powiedzial. – Jestem pewien.
W myslach odtworzyl droge Aimee. Podeszla do bramy. Pamietal, jak tam stala. Pamietal, jak pomachala mu reka i ze cos go wtedy zaniepokoilo.
– Powinienem byl… – Zamilkl. To bez sensu. – Weszla tedy. Na moment zniknela mi z oczu. Potem znow sie pojawila i pomachala reka, zebym odjechal.
– I odjechales?
– Tak.
Loren Muse zajrzala na podworko, zanim odprowadzila go do radiowozu.
– Odwioza cie do domu.
– Moge odzyskac moja komorke?
Rzucila mu ja. Myron wsiadl do radiowozu. Banner zapuscil silnik. Myron uchylil drzwi.
– Muse?
– Co?
– Ona wybrala ten dom z jakiegos powodu.
Zamknal drzwi. Jechali w milczeniu. Myron patrzyl na brame, jak maleje w oddali i w koncu znika, jak Aimee Biel.
Rozdzial 17
Dominick Rochester, ojciec Katie, siedzial na koncu dlugiego stolu w jadalni. Trzej jego chlopcy tez tam byli. Jego zona, Joan, krecila sie po kuchni. Zostaly dwa puste krzesla – jej i Katie. Zul mieso, wpatrujac sie w puste krzeslo, jakby chcial przywolac corke sila woli.
Joan przyszla z kuchni. Niosla polmisek z pokrojona wolowina. Wskazal na swoj prawie pusty talerz, ale juz mu nakladala. Zona Dominicka Rochestera nie pracowala i zajmowala sie domem. Zadnych bzdur typu kobieta pracujaca. Dominick by tego nie zniosl.
Podziekowal mrukliwie. Joan wrocila na swoje miejsce. Chlopcy jedli w milczeniu. Joan wygladzila spodnice i podniosla widelec. Dominick obserwowal ja. Kiedys byla tak cholernie piekna. Teraz miala szkliste oczy i potulna mine. Garbila sie. Za duzo pila w ciagu dnia i myslala, ze on o tym nie wie. Niewazne. Nadal byla matka jego