byl tu dyzurnym twardzielem. Nie mogl sie wycofac.
Rece zalozone na piersi. Co za macho. Co za duren.
Myron uderzyl. Kiedy chcesz zalatwic kogos, robiac jak najmniej zamieszania, ten sposob jest najskuteczniejszy. Wyprowadzil uderzenie z biodra. Wyprostowana reka. To klucz. Nie usztywniasz przegubu. Nie odchylasz reki do tylu. Nie robisz zamachu i nie zaciskasz piesci. Najkrotsza odlegloscia pomiedzy dwoma punktami jest linia prosta. Musisz o tym pamietac. Wykorzystujac swoja szybkosc i przewage zaskoczenia, Myron wyprowadzil blyskawiczny cios prosto w szyje Crusha.
Nie uderzyl go mocno. Kantem dloni trafil w splot nerwowy. Ludzkie cialo ma niewiele tak wrazliwych punktow. Jesli uderzysz kogos w gardlo, na pewno go zaboli. Zacznie sie dusic, kaszlec i krztusic. Jednak musisz wiedziec, co robisz. Jesli uderzysz za mocno, mozesz spowodowac powazne uszkodzenia. Reka Myrona smignela jak atakujaca kobra.
Crush wybaluszyl oczy. Rzezacy jek uwiazl mu w gardle. Niemal niedbalym ruchem Myron podcial mu nogi. Crush padl. Myron nie czekal, az wstanie. Chwycil Randy’ego za chudy kark i pociagnal. Na wypadek gdyby ktorys z pozostalych chlopcow sprobowal chocby drgnac, Myron obrzucil ich mrozacym krew w zylach spojrzeniem, nie przestajac wlec Randy’ego do ogrodka sasiadow.
– Au, pusc mnie! – jeknal Randy.
Pieprzyc go. Byl osiemnastoletni, wiec dorosly, no nie? Nie ma powodu, by traktowac go lagodnie jak dzieciaka. Myron zawlokl go za garaz dwa domy dalej. Kiedy go puscil, Randy pomasowal sobie kark.
– Do cholery, masz jakis problem, facet?
– Aimee ma klopoty, Randy.
– Ona uciekla z domu. Wszyscy tak mowia. Dzis rozmawiali z nia na czacie.
– Dlaczego zerwaliscie ze soba?
– Co?
– Pytalem…
– Slyszalem. – Randy zastanowil sie, po czym wzruszyl ramionami. – Doroslismy, to wszystko. Oboje idziemy na studia. Czas na zmiany.
– W zeszlym tygodniu byliscie razem na balu absolwentow.
– Tak, i co z tego? Planowalismy to od roku. Smoking, suknia, wynajety hummer i grupka przyjaciol. Cala nasza paczka. Nie chcielismy psuc im zabawy. Dlatego poszlismy razem.
– Dlaczego sie rozstaliscie, Randy?
– Przeciez powiedzialem.
– Czy Aimee dowiedziala sie, ze handlujesz prochami? Randy usmiechnal sie. Byl przystojnym chlopcem i mial cholernie ladny usmiech.
– To zabrzmialo tak, jakbym krecil sie po Harlemie, sprzedajac dzieciakom koke.
– Podyskutowalbym z toba o moralnosci, Randy, ale nie ma na to czasu.
– Oczywiscie, ze Aimee o tym wiedziala. Nawet raz czy dwa brala w tym udzial. Nic wielkiego. Zaopatrywalem tylko paru przyjaciol.
– Czy nalezala do nich Katie Rochester?
Wzruszyl ramionami.
– Prosila mnie kilka razy. Pomoglem jej.
– Pytam jeszcze raz, Randy. Dlaczego ty i Aimee – zerwaliscie ze soba?
Znow wzruszyl ramionami i odparl troche spokojniej:
– Bedzie pan musial zapytac Aimee.
– To ona zerwala?
– Zmienila sie.
– Pod jakim wzgledem?
– Dlaczego nie zapyta pan jej starego?
Slyszac to, Myron nastawil ucha.
– Erika? – zapytal. Zmarszczyl brwi. – A co on ma z tym wspolnego?
Chlopiec nie odpowiedzial.
– Randy?
– Aimee mowila, ze jej ojciec zdradza matke. – Wzruszenie ramion. – Przez to sie zmienila.
– W jaki sposob?
– Sam nie wiem. Jakby chciala zrobic wszystko, zeby go wkurzyc. Jej ojciec mnie lubil. Tak wiec nagle… – Znowu wzruszenie ramion. – Ona przestala lubic mnie.
Myron zastanowil sie nad tym. Przypomnial sobie, co Erik mowil poprzedniej nocy w zaulku. Wszystko sie zgadzalo.
– Naprawde mi na niej zalezalo, czlowieku – ciagnal Randy. – Nie masz pojecia jak bardzo. Probowalem ja odzyskac, ale jeszcze pogorszylem sprawe. Teraz to juz koniec. Aimee nie jest juz czescia mojego zycia.
Myron uslyszal glosy. Zamierzal znow zlapac Randy’ego za kark i odciagnac go dalej, ale chlopak sie cofnal.
– Nic mi nie jest! – zawolal do nadchodzacych kolegow. – Tylko rozmawiamy.
Odwrocil sie z powrotem do Myrona i obrzucil go trzezwym spojrzeniem.
– Niech pan pyta. Co jeszcze chce pan wiedziec?
– Twoj ojciec nazwal Aimee zdzira.
– Zgadza sie.
– Dlaczego?
– A jak pan mysli?
– Aimee zaczela spotykac sie z kims innym?
Randy kiwnal glowa.
– Z Drew Van Dyne’em?
– To juz nie ma znaczenia.
– Alez ma.
– Nie, wcale nie. Z calym szacunkiem, to wszystko nie ma juz znaczenia. Niech pan slucha, szkola sie skonczyla. Ide do Dartmouth. Aimee idzie do Duke. Mama cos mi powiedziala. Powiedziala, ze szkola srednia nie jest wazna. Ludzie, ktorzy sa najszczesliwsi w szkole sredniej, pozniej sa najbardziej nieszczesliwymi doroslymi. Mialem szczescie. Wiem o tym. I wiem, ze przestalbym miec, gdybym nie zrobil nastepnego kroku. Myslalem… rozmawialismy o tym. Myslalem, ze Aimee tez to rozumie. To, jak wazny jest ten nastepny krok. I w koncu oboje mielismy to, co chcielismy miec. Zostalismy przyjeci na uczelnie, ktore sobie wybralismy.
– Ona jest w niebezpieczenstwie, Randy.
– Nie moge panu pomoc.
– I jest w ciazy.
Zamknal oczy.
– Randy?
– Nie wiem, gdzie ona jest.
– Powiedziales, ze probowales ja odzyskac, ale to tylko pogorszylo sytuacje. Co zrobiles, Randy?
Pokrecil glowa. Nie chcial powiedziec. Jednak Myron mial wrazenie, ze juz wie. Dal mu swoja wizytowke.
– Gdybys cos sobie przypomnial…
– Tak.
Randy odwrocil sie. Poszedl z powrotem na przyjecie. Muzyka wciaz grala. Rodzice smiali sie. A Aimee ciagle miala klopoty.
Rozdzial 48
Kiedy Myron wrocil do swojego samochodu, stala przy nim Claire.
– Chodzi o Erika – powiedziala.