– Kto mowi?
– Chodzi o te zaginiona dziewczyne.
– Ktora?
– Aimee Biel
Erik wciaz trzymal bron wycelowana w Lorraine Wolf.
– Co jest? – zapytal Myrona.
– Drew Van Dyne wrocil do domu.
– Co to oznacza?
– To, ze powinnismy z nim porozmawiac. Erik wskazal lufa Lorraine Wolf.
– Nie mozemy jej tutaj tak zostawic.
– Racja.
Myron zrozumial, ze najmadrzej byloby naklonic Erika, zeby zostal tutaj i popilnowal Lorraine Wolf, by nikogo nie ostrzegla i nie zniszczyla dowodow. Jednak nie chcial jej zostawiac z nim sam na sam. Nie teraz. Nie z Erikiem bedacym w takim stanie.
– Powinnismy zabrac ja ze soba – rzekl. Erik przylozyl lufe do jej skroni.
– Wstan – powiedzial.
Usluchala. Wyprowadzili ja na zewnatrz. Kiedy szli do samochodu, Myron zadzwonil do detektywa Lance’a Bannera.
– Banner.
– Poslij swoich najlepszych specow od kryminalistyki do domu Jake’a Wolfa – powiedzial Myron. – Nie mam teraz czasu na wyjasnienia.
Rozlaczyl sie. W innych okolicznosciach poprosilby o wsparcie. Jednak pod domem Drew Van Dyne’a czatowal Win. Wsparcie nie bedzie potrzebne.
Myron prowadzil. Erik siedzial z tylu wraz z Lorraine Wolf. Nadal trzymal wycelowany w nia pistolet. Myron spojrzal w lusterko i napotkal jej wzrok.
– Gdzie pani maz? – zapytal, skrecajac w prawo.
– Wyszedl.
– Dokad?
Nie odpowiedziala.
– Przedwczoraj ktos do was dzwonil – powiedzial Myron. – O trzeciej w nocy.
Znow odnalazl w lusterku jej spojrzenie. Nie skinela glowa, ale wydalo mu sie, ze w jej oczach widzi potwierdzenie.
– Dzwonil Harry Davis. Pani odebrala ten telefon czy maz?
– Jake – powiedziala cicho.
– Davis powiedzial mu, ze byla u niego Aimee i bardzo go przestraszyla. Wtedy Jake pobiegl do samochodu.
– Nie.
Myron milczal chwile, zastanawiajac sie nad ta odpowiedzia.
– Co wtedy zrobil?
Lorraine poruszyla sie na fotelu i spojrzala na Erika.
– Bardzo lubilismy Aimee. Rany boskie, Eriku, chodzila z Randym przez ostatnie dwa lata.
– A potem go rzucila – rzekl Myron.
– Tak.
– Jak przyjal to Randy?
– Zlamala mu serce. Bardzo mu na niej zalezalo. Jednak mozna by pomyslec…
Zamilkla.
– Zapytam jeszcze raz, pani Wolf. Kiedy Harry Davis zadzwonil do was, co zrobil pani maz?
Wzruszyla ramionami.
– A co mogl zrobic?
Myron czekal.
– A co, myslicie, ze Jake pojechal tam i ja zlapal? Dajcie spokoj. Nawet przy pustych ulicach z Livingston do Ridgewood jedzie sie pol godziny. Myslicie, ze Aimee czekala na ulicy, az Jake tam przyjedzie?
Myron otworzyl usta i zaraz je zamknal. Probowal odtworzyc bieg wydarzen. Harry Davis wlasnie ja odepchnal. Czy stalaby tam, na tej ciemnej ulicy, przez pol godziny lub dluzej? Czy to mialo sens?
– To co sie stalo? – spytal.
Nie odpowiedziala.
– Odbieracie telefon od Harry’ego Davisa. Jest przerazony pojawieniem sie Aimee. Co wtedy zrobiliscie?
Myron skrecil w lewo. Teraz jechali Northfield Avenue, jedna z glownych ulic Livingston. Dodal gazu.
– Co zrobiliscie? – powtorzyl.
Nie odpowiedziala. Myron widzial, ze wpatruje sie w niego w lusterku.
– Macie syna – powiedziala. – Stawka jest cala jego przyszlosc. Syn mial dziewczyne. Cudowna, mila dziewczyne. Jednak cos sie z nia stalo. Zmienila sie. Nie wiem dlaczego.
Erik skrzywil sie, ale wciaz w nia celowal.
– I nagle ona nie chce go znac. Ma romans z nauczycielem. Puka do drzwi o trzeciej w nocy. Jest nieobliczalna i jesli zacznie mowic, moze zniszczyc caly wasz swiat. Co by pan zrobil, panie Bolitar? – Obrocila sie i spojrzala na Erika. – Gdyby bylo odwrotnie – gdyby to Randy rzucil Aimee i zaczal sie tak zachowywac, zagrazajac calej jej przyszlosci – co wtedy zrobilbys, Eriku?
– Nie zabilbym go – powiedzial Erik.
– My tez jej nie zabilismy. My tylko… Martwilismy sie.
Siedzielismy z Jakiem i rozmawialismy. Zastanawialismy sie, co poczac. Probowalismy jakos z tego wybrnac. Najpierw kazalismy Harry’emu Davisowi zmienic dane w komputerze. Przywrocic do poprzedniego stanu, jesli sie da. Upozorowac jakas wade oprogramowania albo cos takiego. Ludzie mogliby cos podejrzewac, ale bez dowodow pewnie bylibysmy bezpieczni. Probowalismy wymyslic jakis inny scenariusz. Wiem, ze uwaza pan Randy’ego za dealera, ale on tylko mial kontakty. W kazdej szkole jest kilku takich jak on. Nie probuje go bronic. Pamietam, jak chodzilam do Middlebury’ego, jeden z kolegow, nie wymienie jego nazwiska, ale obecnie to jeden z czolowych politykow, tez dostarczal towar innym. Konczysz szkole i to tez sie konczy. Teraz jednak musielismy miec pewnosc, ze ta sprawa nie wyjdzie na jaw. A przede wszystkim chcielismy jakos dotrzec do Aimee. Zamierzalismy zadzwonic do ciebie, Eriku. Myslelismy, ze moze zdolasz przemowic jej do rozumu. Poniewaz nie chodzilo tylko o przyszlosc Randy’ego. O jej przyszlosc takze. Zblizali sie do domu Drew Van Dyne’a.
– To ladna opowiesc, pani Wolf – rzekl Myron. – Jednak cos pani pominela.
Zamknela oczy.
– Czyja krew byla na dywanie?
Nie odpowiedziala.
– Slyszala pani, ze wezwalem policje. Juz tam jada. Przeprowadza testy. DNA i tak dalej. Dowiedza sie prawdy.
Lorraine Wolf nadal nic nie mowila. Byli juz na ulicy, przy ktorej mieszkal Drew Van Dyne. Domy tu byly mniejsze i starsze. Trawniki nie tak zielone. Krzewy nedzne i nieprzystrzyzone. Win powiedzial Myronowi, gdzie ma go szukac, inaczej by go nie zauwazyl. Zatrzymal samochod i obejrzal sie na Erika.
– Zaczekaj tu chwile.
Zaparkowal samochod i przeszedl za drzewo. Win tam byl.
– Nie widze samochodu Van Dyne’a – zauwazyl Myron.
– Jest w garazu.
– Kiedy przyjechal?
– Jak dawno dzwonilem?
– Dziesiec minut temu.
Win skinal glowa.
– No to tyle.
Myron spojrzal na dom. Ten byl ciemny.