Cyndi. Ludzie woleli nie przeciskac sie na sasiednie krzesla. Na ogol wybierali stanie. A nawet powrot do domu.
Myron wsliznal sie w rzad okupowany przez Wielka Szefowa, przestapil przez jej kolana rozmiaru kaskow baseballowych i usiadl miedzy przyjaciolmi.
Wielka Cyndi nie przebrala sie od wczorajszego wieczoru ani nawet nie umyla. Deszcz splukal z jej wlosow nieco farby. Fioletowe i zolte pasma wyschly z przodu i na karku. Makijaz, nakladany z reguly w ilosci, ktora wystarczylaby na odlanie popiersia z gipsu, rowniez nie przetrzymal szturmu deszczu, wiec jej twarz przywodzila na mysl roznobarwne swiece w menorze, stojace zbyt dlugo na sloncu. W wiekszych miastach przedstawianie aktow oskarzenia o morderstwo zalatwiano na ogol tasmowo, jak w fabryce. Ale nie tu, w Hackensack. Chodzilo o duza sprawe – zabojstwo znanej osoby. Nie bylo pospiechu. Wozny sadowy odczytal wokande.
– Dzis rano mialem goscia – szepnal Myron Winowi.
– Tak?
– Franka Juniora z dwoma bandziorami.
– Aha. Czy chlopiec z okladki „Nowoczesnego Zbira” obdarzyl cie zwyczajowa wiazanka malowniczych grozb?
– Tak.
Win prawie sie usmiechnal.
– Powinnismy go zabic.
– Nie.
– Odwlekasz nieuniknione.
– To syn Franka Ache'a, Win. Nie mozesz tak po prostu zabic jego syna.
– Rozumiem. Wolalbys zabic kogos z lepszej rodziny? Logika Wina! Konsekwentna, az skora cierpla.
– Zaczekajmy, co z tego wyniknie, dobrze?
– Nie odkladaj na jutro tego, co trzeba zniszczyc dzis. Myron skinal glowa.
– Powinienes napisac poradnik „Jak zyc”.
Zamilkli. Sprawy toczyly sie jedna za druga – o wlamanie i wtargniecie na cudza posiadlosc, o napady, o kradzieze samochodow. Podejrzani byli bez wyjatku mlodzi, winni, gniewni. Wszyscy patrzyli wilkiem. Twardziele. Myron staral sie nie stroic min, pamietac, ze nikt nie jest winny, dopoki nie udowodnia mu przestepstwa, i ze Esperanza tez jest podejrzana. Lecz niewiele to pomoglo. Wreszcie na sale wkroczyla Hester Crimstein w swym wyjsciowym adwokackim stroju – eleganckim bezowym kostiumie, kremowej bluzce – i z cokolwiek zbyt staranna, wy lakierowana fryzura. Zajela miejsce przy stole obrony i w sali zapadla cisza. Dwaj straznicy wprowadzili przez otwarte drzwi Esperanze. Na jej widok Myron poczul, jakby w piers kopnal go mul.
Rece miala skute z przodu kajdankami, a na sobie jaskrawopomaranczowy aresztancki kombinezon. Zadnych szarosci, zadnych paskow – w razie ucieczki wiezien rzucalby sie w oczy jak neon w klasztorze. Myron swietnie wiedzial, ze jest drobna – metr piecdziesiat piec wzrostu, czterdziesci piec kilo wagi – ale jeszcze nigdy nie wydala mu sie taka mala. Glowe trzymala wysoko, hardo. Cala ona. Jezeli sie bala, nie okazywala tego.
Hester Crimstein dodala jej otuchy, kladac dlon na jej ramieniu. Esperanza powitala ja skinieniem glowy. Myron staral sie za wszelka cene pochwycic jej wzrok. Dopiero po kilku sekundach wreszcie obrocila sie w jego kierunku, patrzac z lekkim, zrezygnowanym usmiechem, ktory mowil „nic mi nie jest”. Od razu poczul sie lepiej.
– Sprawa przeciwko Esperanzy Diaz – obwiescil wozny sadowy.
– Pod jakim zarzutem? – spytala sedzia.
Miejsce przy pulpicie na jednej nodze zajal zastepca prokuratora, mlodzianek o swiezej cerze, ledwie wygladajacy na wiek, w ktorym chlopcom wyrastaja wlosy lonowe.
– Zabojstwa drugiego stopnia.
– Czy oskarzona przyznaje sie do winy?
– Jestem niewinna – odparla mocnym glosem Esperanza.
– Co z kaucja?
– Wysoki Sadzie, oskarzenie wnioskuje o niewypuszczanie pani Diaz za kaucja – odparl mlodzianek.
– Co takiego?! – krzyknela Hester Crimstein, jakby przed chwila uslyszala najbardziej niedorzeczne, grozne slowa, jakie kiedykolwiek padly z ust czlowieka.
Mlodzianka jednak nie speszyla.
– Pani Diaz jest oskarzona o zabicie czlowieka, do ktorego strzelila trzy razy. Mamy solidny dowod…
– Nic nie maja, Wysoki Sadzie. Brak jakichkolwiek poszlak!
– Panna Diaz nie ma rodziny ani zakorzenienia spolecznego – ciagnal mlodzianek. – Wypuszczenie jej stwarza, naszym zdaniem, powazne ryzyko, ze ucieknie.
– Bzdura, Wysoki Sadzie! Pani Diaz jest wspolniczka w duzej agencji sportowej na Manhattanie. Absolwentka studiow prawniczych, przygotowujaca sie obecnie do przyjecia do palestry. Ma wielu przyjaciol, jest zakorzeniona w spolecznosci, a ponadto w zaden sposob nie byla notowana.
– Owszem, Wysoki Sadzie, ale oskarzona nie ma rodziny…
– I co z tego?! – wtracila Hester Crimstein. – Jej rodzice nie zyja. Czy to powod, by karac kobiete? Z racji smierci rodzicow?! To skandal, Wysoki Sadzie!
Sedzia, kobieta tuz po piecdziesiatce, wyprostowala sie w krzesle.
– Panski wniosek o niewypuszczenie za kaucja jest razacy – skarcila mlodzianka.
– Wysoki Sadzie, naszym zdaniem panna Diaz dysponuje nader pokaznymi srodkami i ma bardzo dobre powody, aby uciec przed wymiarem prawa.
– Co pan plecie?! – wsciekla sie Hester Crimstein.
– Ofiara morderstwa, pan Haid, wyjal niedawno z banku dwiescie tysiecy dolarow w gotowce. Pieniadze te znikly z jego mieszkania. Logika podpowiada, ze zabrano je po dokonaniu zbrodni…
– Jaka logika?! – krzyknela Hester. – Wysoki Sadzie, co za nonsens!
– Obrona wspomniala, ze pani Diaz ma przyjaciol w spolecznosci – ciagnal mlodzianek. – Niektorzy z nich sa na tej sali, w tym jej pracodawca Myron Bolitar. – Wskazal Myrona. – Z naszych ustalen wynika, ze pana Bolitara przez co najmniej tydzien nie bylo w kraju. Podobno bawil na Karaibach, byc moze nawet na Kajmanach.
– I co z tego?! – krzyknela Hester. – Jezeli to przestepstwo, aresztujcie go! Ale mlodzianek nie popuscil.
– Obok niego siedzi przyjaciel pani Diaz, Windsor Lockwood z firmy Lock – Horne Securities. Win, na ktorego zwrocily sie oczy wszystkich, skinal glowa i wykonal nieznaczny majestatyczny gest reka.
– Pan Lockwood, jako doradca finansowy ofiary morderstwa, zawiadywal kontem, z ktorego wyjeto rzeczone dwiescie tysiecy dolarow.
– Wiec aresztujcie rowniez jego! – zagrzmiala Hester. – Wysoki Sadzie, z moja klientka ma to wspolnego tylko tyle, ze byc moze dowodzi jej niewinnosci. Pani Diaz, pracowita kobieta latynoskiego pochodzenia, przebila sie przez wieczorowe studia prawnicze, nie jest notowana i powinna natychmiast wyjsc z aresztu. Krotko mowiac, ma prawo zostac zwolniona za rozsadna kaucja.
– Wysoki Sadzie, w tej sprawie w gre wchodzi duzo gotowki – zaripostowal mlodzianek. – Dwiescie tysiecy brakujacych dolarow. Mozliwe powiazanie pani Diaz z panem Bolitarem i, oczywiscie, z panem Lockwoodem, nalezacym do jednej z najbogatszych rodzin w naszym regionie…
– Chwileczke, Wysoki Sadzie. Po pierwsze, prokurator okregowy posadza pania Diaz o kradziez i ukrycie domniemanej zaginionej kwoty, ktorej, jego zdaniem, pani Diaz uzyje po to, zeby zbiec. Imputuje rowniez, ze zwroci sie ona do pana Lockwooda, bedacego li tylko jej doradca finansowym, z prosba o fundusze. Jedno z dwojga. Dlaczego w chwili gdy prokuratura okregowa trudzi sie nad sfabrykowaniem tezy o przestepczej zmowie w kwestii pieniedzy, jeden z najbogatszych ludzi w kraju uznaje za stosowne wejsc w taka zmowe z biedna Latynoska, by rzeczone pieniadze ukrasc? Skonczony absurd! Oskarzenie, nie majac zadnych podstaw do postawienia zarzutow, wystapilo z bajda o pieniadzach, tak wiarygodna, jak wiesc o pojawieniu sie Ehdsa…
– Wystarczy – przerwala adwokatce sedzia, usiadla prosto, zabebnila palcami w wielki blat, spojrzala krotko na Wina, a potem znow na stol obrony. – Niepokoi mnie sprawa zaginionych pieniedzy.
– Wysoki Sadzie, zapewniam, ze moja klientka nie wie nic o zadnych pieniadzach.
– Zdziwiloby mnie pani odmienne zdanie, pani Crimstein. Ale fakty przedstawione przez oskarzenie budza uzasadniony niepokoj. Oddalam wniosek o zwolnienie za kaucja.
Hester Crimstein zrobila wielkie oczy.
– Wysoki Sadzie, to pogwalcenie…