– Sluchal pan czy nie, Myron? Podejrzewaja was o intryge z pieniedzmi.
– Cala trojke?
– Tak.
– Dlaczego?
– Nie wiem. Wspomnieli o panskim wyjezdzie na Karaiby, byc moze na Kajmany. Wszyscy wiemy, co znaczy ta aluzja.
– Wplacenie gotowki na konta w raju podatkowym – odparl Myron. – Tylko ze ja wyjechalem z kraju trzy tygodnie temu, przed wyjeciem przez Clu gotowki. I nawet nie zblizylem sie do Kajmanow.
– Widac chwytaja sie kazdej mozliwosci – uznala adwokatka. – Ale do pana z pewnoscia dobiora sie na calego. Mam nadzieje, ze ksiegi macie w porzadku, poniewaz recze, ze przed uplywem godziny zazadaja od pana ich udostepnienia.
Skandal finansowy, pomyslal Myron. Wspomnial cos o tym FJ. Hester Crimstein skupila sie na Winie.
– Czy to prawda, ze Clu wyjal duza sume? – spytala.
– Owszem.
– Moga udowodnic, ze Esperanza o tym wiedziala?
– Prawdopodobnie tak.
– Cholera!
Adwokatka przemyslala to sobie.
Win odszedl w kat pokoju i zadzwonil z komorki.
– Prosze mnie zrobic obronca pomocniczym – powiedzial Myron.
– Slucham?!
Hester Crimstein podniosla wzrok.
– Wczoraj wieczorem podkreslila pani, ze jestem czlonkiem palestry. Niech mnie pani powola na adwokata Esperanzy, a wtedy wszystko, co ona mi powie, podpadnie pod przepis adwokat – klient.
– Po pierwsze, nie nabiora sie na to. Sedzia uzna to za kruczek zwalniajacy pana od skladania zeznan. Po drugie, to kretynstwo. Nie dosc ze podobne zagranie cuchnie desperacja, to zamkniecie panu w taki sposob ust sprawi wrazenie, ze mamy cos do ukrycia. Po trzecie, i tak moga pana oskarzyc w tej sprawie.
– Niby jak? Juz pani powiedzialem, bylem na Karaibach.
– Owszem. Gdzie nikt nie mogl pana znalezc, oprocz naszego burzuja. Co za traf!
– Mysli pani…
– Nic nie mysle, Myron. Wyliczam, co moze myslec prokurator. Na razie tylko zgadujemy. Niech pan wraca do swojego biura. Wezwie ksiegowego. Upewni sie, ze ksiegi sa w porzadku.
– Sa w porzadku. Nie ukradlem ani centa.
– No a pan? – zagadnela Hester Wina. Win rozlaczyl sie.
– Co ja? – spytal.
– Pana rowniez wezwa do okazania ksiag. Win wygial brew.
– Sprobuja.
– Sa czyste?
– Tak, ze mozna z nich jesc.
– Wszystko jedno. To zmartwienie panskich adwokatow. Ja mam dosc na glowie. Zamilkli.
– Jak wydostaniemy ja z aresztu? – spytal Myron.
– Nie my. Ja. Wy trzymajcie sie od tego z daleka.
– Pani nie bedzie mi rozkazywac.
– Nie? A Esperanza?
– Esperanza?
– To jest w takim samym stopniu jej zadanie, jak moje. Trzymajcie sie od niej z daleka.
– Nie wierze, ze to powiedziala.
– Radze uwierzyc.
– Jesli nie chce, zebym wtracal sie do sprawy, musi mi to powiedziec prosto w oczy.
– Dobrze. – Hester Crimstein ciezko westchnela. – Zalatwmy to od razu.
– Co?
– Chce pan to uslyszec z jej ust? Niech pan da mi piec minut.
8
– Musze wrocic do biura – oznajmil Win.
– Nie interesuje cie, co powie Esperanza? – spytal zaskoczony Myron.
– Nie mam czasu.
Win siegnal do klamki. Ton jego glosu zatrzasnal drzwi do dalszej dyskusji.
– Gdybys chcial skorzystac z moich szczegolnych talentow, mam komorke – powiedzial. Wychodzac spiesznie z pokoju, minal sie z Hester Crimstein.
– A ten dokad? – spytala, patrzac za nim w korytarzu.
– Do biura.
– Skad nagle dostal takiego popedu?
– Nie spytalem.
– Hmm – mruknela, unoszac brew.
– Hmm?
– Zarzadzal kontem, z ktorego pochodzily zaginione pieniadze.
– I co z tego?
– Byc moze mial powod, by uciszyc Clu Haida.
– Nonsens.
– Twierdzi pan, ze nie jest zdolny zabic? Myron nie odpowiedzial.
– Jesli tylko polowa historii, ktore slyszalam o Windsorze Lockwoodzie, jest prawda…
– Powinna pani miec na tyle rozumu, by nie wierzyc plotkom. Spojrzala na niego.
– A gdybym powolala pana na swiadka i spytala, czy widzial pan kiedys, jak Windsor Horne Lockwood Trzeci kogos zabil, co by pan odpowiedzial?
– Ze nie.
– Aha. Widze, ze wagarowal pan rowniez na zajeciach na temat krzywoprzysiestwa.
– Kiedy zobacze Esperanze? – spytal Myron, puszczajac to mimo uszu.
– Chodzmy. Czeka na pana.
Esperanza, wciaz w pomaranczowym aresztanckim kombinezonie, siedziala przy dlugim stole. Rozkute z kajdankow rece trzymala splecione przed soba, mine miala pogodna jak figura w kosciele. Hester dala znak policjantowi i wyszli razem z pokoju. Kiedy zamkneli drzwi, Esperanza usmiechnela sie do Myrona.
– Witaj z powrotem – powiedziala.
– Dzieki.
Przyjrzala mu sie bacznie.
– Gdyby twoja opalenizna byla odrobine ciemniejsza, moglbys ujsc za mojego brata.
– Dzieki.
– Oho, wciaz gladki w mowie wobec pan.
– Dzieki.
Prawie sie usmiechnela. Na przekor okolicznosciom zachowala promiennosc. Jej elastyczna skora i kruczoczarne wlosy polyskiwaly na jaskrawopomaranczowym tle aresztanckiego wdzianka, a oczy przywodzily na mysl ksiezyc nad Morzem Srodziemnym i biale wiejskie bluzki.
– Lepiej sie czujesz? – spytala.
– Tak.
– Gdzie byles?
– Na prywatnej wyspie na Karaibach.