Mala rekapitulacja: przez mniej wiecej dekade Myron z przerwami pozostawal w zwiazku uczuciowym z Jessica Culver. Ostatnimi czasy, znow w sobie zakochani, zamieszkali razem. Lecz ich romans wlasnie sie skonczyl. W kazdym razie na to wygladalo. Myron wlasciwie nie bardzo wiedzial, czemu sie rozstali. Bezstronni obserwatorzy mogliby rzec, ze z powodu koszykarki Brendy. Lecz jemu to wcale nie wydawalo sie takie jasne, choc pojawienie sie Brendy w jego zyciu wiele zmienilo.
Co to mialo wspolnego z Sally Li?
Szefem zakladu medycyny sadowej powiatu Bergen byl kiedys ojciec Jessiki, Adam Culver. Gdy przed siedmiu laty zginal z reki mordercy, stanowisko to objela jego najblizsza przyjaciolka i asystentka.
Sally Li. Myron poznal ja dzieki niemu.
– Jeszcze jedno centrum handlowe dla niepalacych? – spytal, podchodzac do niej.
– Nikt juz nie uzywa slowa „nie” – odparla. – Zastapiono je slowem „wolne”. To nie jest centrum handlowe dla niepalacych. To strefa wolna od palenia. Tylko patrzec, jak nazwa to, co pod woda, strefa wolna od oddychania. A nasz senat strefa wolna od myslenia.
– To dlaczego wybralas to miejsce na spotkanie? Sally westchnela i usiadla prosto.
– Bo chciales uslyszec cos na temat sekcji zwlok Clu Haida, tak? Myron zawahal sie, skinal glowa.
– No coz, moi przelozeni… uzywam tego slowa, choc wiem, ze kudy im do mnie… zmarszczyliby brwi, widzac nas razem. Przypuszczalnie sprobowaliby wylac mnie z roboty.
– To dlaczego ryzykujesz? – spytal.
– Po pierwsze, zamierzam zmienic prace. Wrocic na Zachod, prawdopodobnie na Uniwersytet Kalifornijski. Po wtore, jestem bystra, jestem kobieta oraz, jak obecnie to nazywaja, Amerykanka pochodzenia azjatyckiego. Dlatego trudniej mnie wyrzucic. Moge zrobic afere, a ambitni politycy za chinskiego boga nie chca wyjsc na takich, co zwalczaja mniejszosci. Po trzecie, jestes rowny gosc. Domysliles sie, kto zabil Adama. Mam wobec ciebie dlug. – Wyjela z ust papierosa, schowala go do paczki, wyjela nastepnego i wlozyla do ust. – No, to co chcesz wiedziec?
– Nie postawisz zadnych warunkow?
– Nie.
– Juz myslalem, ze bede musial uzyc uroku osobistego.
– Uzyj, jesli chcesz, zebym sie rozebrala. – Machnela reka. – Eh, z kogo ja zartuje? Mow, Myron, smialo.
– Co z obrazeniami? – spytal.
– Cztery rany postrzalowe.
– Sadzilem, ze trzy.
– My z poczatku tez. Dwie w glowie, od strzalow z bliskiej odleglosci, obie smiertelne. Policja myslala, ze byla tylko jedna. Trzecia w prawej lydce, czwarta w plecach, miedzy lopatkami.
– Od strzalow z dalszej odleglosci?
– Tak, co najmniej z poltora metra. Na oko z trzydziestkiosemki, ale nie zajmuje sie balistyka.
– Bylas na miejscu zbrodni, tak?
– Tak.
– Nie bylo wtargniecia sila?
– Policja mowi, ze nie. Myron usiadl prosto.
– Sprawdzmy, czy dobrze odczytalem hipoteze prokuratury. Popraw mnie, jesli sie myle.
– Nie moge sie doczekac.
– Sadza, ze Clu znal morderce. Ze wpuscil go lub ja dobrowolnie, rozmawiali i cos sie stalo. Morderca wyjal bron, a gdy Clu rzucil sie do ucieczki, dwa razy do niego strzelil. Jedna kula trafila w lydke, druga w plecy. Potrafisz powiedziec, w jakiej kolejnosci?
– Ale co?
– W lydke czy w plecy?
– Nie potrafie.
– Dobra, Clu pada. Jest ranny, ale wciaz zyje. Morderca przystawia mu bron do glowy. Bum, bum! Sally uniosla brew.
– Imponujace.
– Dziekuje.
– Ale to nie wszystko.
– Slucham?
Westchnela i poprawila sie na lawce.
– Wynikly komplikacje.
– Jakie?
– Zwloki przeniesiono. Myronowi przyspieszyl puls.
– Clu zginal gdzie indziej? – spytal.
– Nie. Zwloki przeniesiono po morderstwie.
– Nie rozumiem.
– Sinica nie wystapila, wiec krew nie zdazyla zakrzepnac. Ale tuz po smierci, a w kazdym razie najwyzej godzine po niej cialo przemieszczono, ciagnac po podlodze. A pokoj przetrzasnieto.
– Morderca czegos szukal. Pewnie tych dwustu tysiecy dolarow.
– Tego nie wiem. W calym mieszkaniu byly smugi krwi.
– Smugi krwi?
– Jestem lekarzem. Nie zajmuje sie analiza miejsca zbrodni. Ale w mieszkaniu byl balagan. Poprzewracane meble i polki na ksiazki, oproznione szuflady, wszedzie krew. Na scianach, na podlodze. Tak jakby ciagnieto go jak szmaciana lalke.
– Moze sie czolgal. Po postrzeleniu w lydke i plecy.
– Niewykluczone. Trudno jest jednak czolgac sie po scianach, chyba ze jestes Spidermanem. Temperatura krwi Myrona spadla o kilka stopni. Probowal uporzadkowac, przesiac i przetworzyc informacje. Dopasowac je. Morderca zrobil kipisz, szukajac gotowki. To mialo sens. Ale po co przeciagac cialo? Smarowac sciany krwia?
– Na tym nie koniec – powiedziala Sally. Myron zamrugal jak wyrwany z transu.
– Przeprowadzilam pelne badanie toksykologiczne denata. I wiesz, co znalazlam?
– Heroine?
– Fige z makiem.
– Co?
– Nul, nic, zero.
– Clu byl czysty?
– Nie bral nawet tabletek na nadkwasote. Myron zrobil zdziwiona mine.
– Ten stan moze byc tymczasowy. Moze wydalil narkotyki z organizmu.
– Nie.
– Co znaczy, nie?
– Uproscmy wiedze, zgoda? Jesli naduzywasz narkotykow i alkoholu, zawsze zostaja slady. W postaci powiekszonego serca, uszkodzonej watroby, zmian w plucach et cetera. I zostaly. Clu z pewnoscia lubil mocne uzywki. Lubil! W przeszlosci. Sa tez inne badania, na przyklad wlosow, ujawniajace stan obecny. Te zas nie wykazuja niczego. Oznacza to, ze Clu od jakiegos czasu nie bral.
– Przeciez dwa tygodnie temu wpadl na kontroli antynarkotykowej. Sally Li wzruszyla ramionami.
– Chcesz przez to powiedziec, ze test sfalszowano? – spytal. Uniosla rece.
– Nie. Po prostu moje wyniki przecza tamtym. Nic nie mowilam o falszerstwie. Moglo dojsc do calkiem niewinnej pomylki. Zdarza sie, ze badanie daje wynik falszywie dodatni.
Myronowi wirowalo w glowie. Clu nie bral. Strzelono do niego cztery razy, zwloki przeciagnieto. Dlaczego? Gdzie tu sens?
Rozmawiali jeszcze z dziesiec minut, glownie o przeszlosci, a potem Myron ruszyl do swojego samochodu. Nadszedl czas na spotkanie z tata. Zeby wyprobowac nowa komorke – na Wina zawsze mozna bylo liczyc, ze ma w mieszkaniu kilka „zapasowych” – zadzwonil do przyjaciela.
– Wyslow sie – odezwal sie Win.
– Clu mial racje. Test antynarkotykowy sfalszowano.
– No, no.