niedoskonalosci.

Nie wolno ci okazac slabosci.

Byla jedyna kobieta w wydziale zabojstw bostonskiej policji i wiedziala, ze jest pod bezustannym obstrzalem bezlitosnych spojrzen.

Kazdy blad, jak i kazdy triumf, byl zauwazany przez wszystkich. Jej partner Barry Frost przed chwila publicznie zwymiotowal sniadanie. Siedzial teraz z glowa na kolanach w ich klimatyzowanym wozie, czujac sie ponizony, i czekal, az zoladek mu sie uspokoi.

Jane nie mogla sobie pozwolic na mdlosci.

Byla w tym miejscu najbardziej eksponowanym strozem porzadku publicznego. Stojacy za policyjna tasma tlum widzow notowal kazdy jej ruch, kazdy szczegol dzialania. Od dawna zdawala sobie sprawe, ze choc ma trzydziesci cztery lata, wyglada mlodziej, wiec podswiadomie starala sie przyswoic sobie atrybuty waznosci. Mocne ramiona i umiejetnosc patrzenia prosto w oczy kompensowaly w pewnym stopniu niski wzrost, a wrodzona aktywnosc pozwalala jej dominowac w kazdym miejscu operacji policyjnej.

Upal oslabial determinacje.

Przybyla na miejsce ubrana w spodnie i marynarke, schludnie uczesana, teraz byla bez marynarki, w pogniecionej bluzce, a jej ciemne wlosy sklejone potem zwisaly w niechlujnych lokach. Czula sie osaczona ze wszystkich stron panujacym smrodem, muchami i prazacym sloncem. Musiala sie skupic na mnostwie szczegolow, a tymczasem oczy widzow, sledzace kazdy jej ruch, nie ulatwialy zadania.

Czyjes podniesione glosy zwrocily jej uwage. Mezczyzna w koszuli i w krawacie szarpal sie z policjantem, chcac przejsc.

– Sluchaj, musze sie dostac na konferencje handlowa. Spoznilem sie juz o godzine. Rozciagnales te cholerna tasme wokol mojego samochodu, a teraz mi mowisz, ze nie moge odjechac? Moim wlasnym pieprzonym samochodem?

– To jest miejsce zbrodni, prosze pana.

– To byl wypadek!

– Jeszcze tego nie ustalilismy.

– Czy potrzeba wam calego dnia, zeby to stwierdzic? Czemu nikomu nie wierzycie? Wszyscy w sasiedztwie slyszeli, jak to sie stalo.

Rizzoli podeszla do mezczyzny, ktorego twarz blyszczala od potu. Bylo pol do dwunastej. Slonce, prawie w zenicie, przypominalo rozzarzone do bialosci oko.

– Co dokladnie pan uslyszal, prosze pana? – spytala.

Mezczyzna chrzaknal.

– To samo, co wszyscy.

– Glosny huk?

– Tak.

Mniej wiecej o pol do osmej. Wlasnie wyszedlem spod prysznica. Wyjrzalem przez okno i zobaczylem go, lezacego na chodniku. Tu jest niebezpieczny zakret. Wariaci za kierownica wylatuja zza niego jak nietoperze z piekla. Musiala go potracic ciezarowka.

– Zauwazyl pan jakas ciezarowke?

– Nie.

– Slyszal pan, ze przejezdzala?

– Nie.

– I nie widzial pan zadnego samochodu?

– Wszystko jedno, co to bylo, ciezarowka czy jakis inny samochod.

– Wzruszyl ramionami.

– Potracil faceta i uciekl.

Wersja byla zgodna z relacja kilkorga sasiadow mezczyzny.

Miedzy kwadrans po siodmej a pol do osmej uslyszeli gluchy loskot na ulicy. Nikt nie widzial zdarzenia. Uslyszeli tylko huk, a potem znalezli cialo.

Rizzoli rozwazyla juz i odrzucila zalozenie, ze mezczyzna wyskoczyl z okna. Budynki w sasiedztwie byly najwyzej dwupietrowe, zaden z nich wystarczajaco wysoki, zeby dalo sie wytlumaczyc tak katastrofalne uszkodzenia ciala denata. Nie bylo rowniez sladow wybuchu, jako ewentualnej przyczyny tak znacznej dezintegracji zwlok.

– Moge juz zabrac moj samochod? – zapytal mezczyzna.

– To tamten zielony ford.

– Ten z resztkami mozgu na bagazniku?

– Tak.

– A jak pan sadzi? – warknela i poszla do lekarza sadowego, ktory siedzial w kucki na srodku ulicy, badajac asfalt.

– Okoliczni mieszkancy to cymbaly – powiedziala.

– Nikt nie okazal wspolczucia dla ofiary. Nikt rowniez jej nie zna.

Doktor Ashford Tierney nie odwrocil wzroku od jezdni. Skora jego czaszki, porosnieta rzadkimi kosmykami siwych wlosow, lsnila od potu. Wydawal sie starszy i bardziej znuzony niz zwykle. Podniosl ku niej dlon w niemej prosbie o pomoc, probujac sie dzwignac. Podala mu reke, wyczuwajac w tym uscisku skrzypienie starych kosci i zwyrodnialych stawow.

Pochodzil z Georgii, byl typem starego dzentelmena z poludnia. Nigdy nie zdolal polubic bostonskiej szorstkosci Rizzoli, ona zas nigdy nie potrafila traktowac z sympatia jego nieelastycznosci. Jedyna rzecza, ktora ich laczyla, byly ludzkie szczatki, przechodzace przez jego stol do sekcji zwlok.

A jednak teraz, gdy pomagala mu wstac, zasmucila ja jego kruchosc; przyszedl jej na mysl dziadek, ktorego byla ulubiona wnuczka – moze dlatego, ze widzial w niej swoja wlasna dume i nieustepliwosc. Przypomniala sobie usilowania dzwigniecia go z fotela, gdy jego zdretwiale skutkiem udaru palce zaciskaly sie niczym szpony na jej ramieniu. Nawet ludzie tak aktywni jak Aldo Rizzoli bywaja z czasem obezwladnieni wskutek osteoporozy. Widziala ten sam rezultat u doktora Tierneya, ktory trzasl sie mimo straszliwego upalu, wycierajac chusteczka spocone czolo.

– Doskonaly przypadek na zakonczenie kariery – powiedzial.

– Przyjdziesz na przyjecie z okazji mojego przejscia na emeryture?

– Na jakie przyjecie?

– Na to, ktore ma byc dla mnie niespodzianka.

Westchnela.

– Przyjde – wygadala sie.

– Nareszcie!

Ty jedna nigdy nie krecilas.

Czy to bedzie w przyszlym tygodniu?

– Za dwa.

Nic o tym nie wiesz, rozumiesz?

– Ciesze sie, ze mi powiedzialas.

Spuscil glowe.

– Nie lubie byc zaskakiwany.

– Co sadzisz o denacie, doktorze?

Ktos go potracil i uciekl?

– Uderzenie nastapilo w tym miejscu.

Rizzoli spojrzala na rozlegla plame krwi na asfalcie. Potem przeniosla wzrok na przykryty plachta tulow, ktory lezal na chodniku, dobre dwanascie stop od plamy.

– Twierdzisz, ze najpierw upadl tutaj, a dopiero potem znalazl sie tam? – zapytala.

– Na to wyglada.

– Jakas cholernie duza ciezarowka, skoro spowodowala taka jatke.

– To nie byla ciezarowka – odparl zagadkowo Tierney.

Zaczal isc wzdluz jezdni, wpatrujac sie w asfalt.

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату