mogli jej uzyskac w inny sposob. Beda o tym mowili w mediach, i to moze spowoduje jakies rzeczywiste, istotne zmiany.

– Wszystko to jest bardzo odlegle, to znaczy… przesadzasz.

– Moze, ale nie mialam zbyt wielu mozliwosci. Wszystko jest cholernie latwe po fakcie, Lee.

Lee usiadl i zastanawial sie nad tym, co mu powiedziala.

– No dobrze, dobrze. Naprawde myslisz, ze Buchanan moglby probowac cie zabic?

– Bylismy partnerami, bylismy przyjaciolmi, a nawet wlasciwie czyms wiecej. Pod wieloma wzgledami byl dla mnie jak ojciec. Ja… ja nie wiem. Moze dowiedzial sie, ze poszlam do FBI? Pomyslalby wtedy, ze go zdradzilam. To chyba mogloby wyprowadzic go z rownowagi.

– Teoria, ze kryje sie za tym Buchanan, jest dosyc ryzykowna.

Faith spojrzala nan z zaciekawieniem.

– Otoz, pamietasz, ze nie zlozylem mu sprawozdania? A wiec, jesli nie ma jeszcze kogos, kto dla niego pracuje, to nie wie, ze bylas z FBI. Na dodatek trzeba czasu, zeby znalezc i wynajac profesjonalnego morderce. Nie mozna po prostu isc do bandyty z sasiedztwa, powiedziec mu, zeby kogos sprzatnal, a nastepnie obciazyl twoja karte kredytowa.

– Mogl wczesniej znac kogos odpowiedniego i zaplanowac to tak, zeby w jakis sposob ciebie wrobic w morderstwo.

Lee krecil przeczaco glowa, zanim skonczyla.

– Nie mogl miec najmniejszego pojecia, ze bede tam tej wlasnie nocy. Gdybys zostala zabita, to mialby ze mna problem. Moglbym probowac sie czegos dowiedziec, a nastepnie przekazac policji wyniki, wyraznie wskazujace w jego strone. Czemu mialby sie narazac na te wszystkie nieszczescia? Pomysl, Faith, gdyby Buchanan planowal, ze cie zabije, toby mnie nie najmowal.

– Moj Boze, to wszystko doskonale do siebie pasuje – rzucila sie na krzeslo. W jej oczach pojawilo sie przerazenie. – Wiec mowisz…

– Mowie, ze ktos inny chce cie zabic.

– Kto? Kto? – Niemal wykrzyczala te pytania.

– Nie wiem.

Faith gwaltownie wstala i patrzyla w ogien. Cienie skakaly po jej twarzy. Kiedy znowu zaczela mowic, jej glos byl spokojny, niemal zrezygnowany.

– Czesto spotykasz sie z corka?

– Niezbyt. Dlaczego?

– Zawsze myslalam, ze malzenstwo i dzieci moga poczekac, ale okazuje sie, ze miesiace zamieniaja sie w lata, a lata w dekady. A teraz jeszcze to.

– Przeciez nie jestes az tak wiekowa.

– Mozesz mnie zapewnic, ze bede zyla jutro albo za tydzien?

– Nikt nie ma takiej gwarancji. Zawsze mozemy zglosic sie do FBI, byc moze nawet powinnismy to zrobic.

– Nie moge, po tym co mi powiedziales.

Stanal i scisnal jej ramie.

– O czym mowisz?

– FBI nie pozwoli na wlaczenie Danny’ego jako swiadka. – Odsunela sie od niego. – Albo on, albo ja, ktores z nas pojdzie do wiezienia. Kiedy myslalam, ze to on stara sie mnie zabic, bylam gotowa pojsc i zeznawac. Ale teraz nie moge tego zrobic. Nie moge pomoc wsadzic go za kratki.

– A gdyby nie bylo zamachu na twoje zycie, to co mialas zamiar zrobic?

– Chcialam dac im ultimatum. Wspolpraca za immunitet dla Danny’ego.

– A gdyby odmowili?

– Wtedy i Danny, i ja bysmy znikneli. Jakos… – Patrzyla prosto na Lee. – Nie wroce tam, z wielu wzgledow. Nie chce ginac, kiedy jestem na szczycie.

– A co, do cholery, ze mna?

– Chyba nie jest tutaj tak zle? – powiedziala cichutko Faith.

– Oszalalas? Nie moge tu zostac na zawsze!

– To lepiej pomyslmy, gdzie moglibysmy uciec.

– A co z moim domem? Moim zyciem? Ja, w odroznieniu od ciebie, mam rodzine. Mam sie z nimi wszystkimi, ot tak, pozegnac?

– Ktokolwiek chce mnie zabic, bedzie myslal, ze wiesz wszystko, co ja wiem. Nie bedziesz bezpieczny.

– A to juz jest moja sprawa, nie twoja.

– Przykro mi, Lee. Nie myslalam, ze jeszcze kogos w to wciagne. W szczegolnosci kogos takiego jak ty.

– Musi byc jakies wyjscie.

– Jestem bardzo zmeczona. – Ruszyla w strone schodow. – O czym tu jeszcze mowic?

– Cholera, moge przeciez odejsc i rozpoczac od nowa.

Faith byla w polowie schodow. Zatrzymala sie i spojrzala na niego z gory.

– Myslisz, ze rano moze to wygladac lepiej? – zapytala.

– Nie – odparl uczciwie.

– Czyli nie mamy o czym wiecej dyskutowac. Dobranoc.

– Mam wrazenie, ze juz dawno postanowilas tam nie wracac. W chwili, kiedy mnie spotkalas.

– Lee…

– Zwabilas mnie, zebym z toba poszedl, odegralas te glupia scene na lotnisku i teraz jestem w pulapce. Cholernie dziekuje, paniusiu.

– Nie zaplanowalam tego! Mylisz sie!

– I co, myslisz, ze w to uwierze?

– Co mam powiedziec?

– Z pewnoscia to niewiele znaczy, ale lubie moje zycie, Faith.

– Przepraszam – powtorzyla i poszla na gore.

ROZDZIAL 33

Lee wyjal z lodowki szesciopak red doga i wyszedl z domu, zatrzaskujac za soba boczne drzwi. Zatrzymal sie przy hondzie i przez chwile sie zastanawial, czy po prostu nie wskoczyc na wielka maszyne i jechac przed siebie, az skoncza mu sie benzyna, pieniadze i rozum. Przyszedl mu do glowy inny pomysl. Moze powinien sam sie zglosic do Federalnych, wydac im Faith i twierdzic, ze nic o tym wszystkim nie wie, zreszta dotad rzeczywiscie nie wiedzial. Nie zrobil nic zlego i nic nie byl tej kobiecie winny. W gruncie rzeczy to ona byla zrodlem jego nieszczesc, strachu, przez nia niemal otarl sie o smierc. Decyzja, zeby ja wydac, nie powinna byc trudna. To czemu, do cholery, jest?

Ruszyl ku tylnej bramie i wszedl na sciezke wiodaca przez wydmy. Chcial dojsc do piasku, patrzyc na ocean i pic piwo, az albo mozg przestanie mu dzialac albo zrodzi genialny plan, ktory uratuje ich oboje. Albo chociaz jego. Odwrocil sie, by przez chwile popatrzec na dom. W sypialni Faith palilo sie swiatlo.

Kiedy pojawila sie Faith, Lee zesztywnial. Przeszla przez pokoj, na chwile zniknela w lazience i znowu sie pojawila. Zaczela sie rozbierac. Lee rozejrzal sie, czy nikt nie widzi, jak na nia patrzy. Policja wezwana do podgladacza stanowilaby ostatnie brakujace elementy wspanialego dnia w beztroskim zyciu Lee Adamsa. Jednak inne domy byly ciemne i mogl spokojnie kontynuowac podgladactwo. Nie wlozyla zadnej pizamy ani nawet jakiegos podkoszulka. Wyraznie ta swietnie zarabiajaca lobbystka zamieniona w Joanne d’Arc spala nago. Lee mial doskonaly widok na to, co poprzednio recznik zaledwie sugerowal. Moze wiedziala, ze tu jest? Maly peep show, specjalnie dla niego? A co, jako wynagrodzenie za zniszczenie mu zycia! Swiatlo w sypialni zgaslo i Lee otworzyl piwo, odwrocil sie i ruszyl na plaze. Pokaz sie skonczyl.

Pierwsze piwo skonczyl, zanim doszedl do piasku. Zaczynal sie przyplyw i nie musial daleko isc, zeby stanac po kostki w wodzie. Otwarl kolejne piwo i wszedl dalej, woda siegala mu do kolan. Byla lodowata, ale szedl dalej, az niemal zamoczyl sobie krocze. Wtedy sie zatrzymal z praktycznego powodu: mokry pistolet nie bylby

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×