wszystko ucichlo. Nie czul juz bolu, tylko spokoj. Wpadl do wody i zniknal pod powierzchnia.
Charlie podpelzl na czworakach na skraj urwiska i szykowal sie do skoku, kiedy naraz ktos przemknal obok niego i rzucil sie w przepasc.
LuAnn zniknela pod woda i natychmiast wyplynela. Rozejrzala sie po powierzchni, wartki nurt znosil ja w dol potoku.
Charlie, kluczac miedzy rosnacymi tu gesto drzewami, przedzierajac sie przez zarosla, biegl za nia brzegiem. Pokrzykiwania agentow FBI i policjantow slychac bylo coraz wyrazniej, ale nie wygladalo na to, ze zdaza z pomoca na czas.
– Matthew! – krzyknela LuAnn. Nic. Zanurkowala, metodycznie przeczesujac nurt od brzegu do brzegu. Wynurzyla sie po dwudziestu sekundach dla zaczerpniecia oddechu.
– LuAnn! – wrzasnal do niej Charlie.
Nie zwracala uwagi na jego nawolywania. Wciagnela w pluca haust powietrza i ponownie zniknela pod woda. Charlie zatrzymal sie i zaczal lustrowac wzrokiem powierzchnie. Usilowal przewidziec, w ktorym miejscu zobaczy znowu jej glowe. Mysl, ze straci ich oboje, wzbudzala w nim paniczny lek.
LuAnn znowu sie wynurzyla, lecz tym razem juz nie sama. Trzymala Riggsa pod pachy, znosil ich prad. Riggs krztusil sie i plul woda. LuAnn probowala kierowac sie do brzegu, ale widac bylo, ze slabnie. Zamarzala. Jeszcze minuta, i mogla wykonczyc ja hipotermia. Ranny Riggs nie mogl jej pomoc. Plynela na plecach, obejmujac kurczowo nogami jego klatke piersiowa. Riggsowi wystawala z wody tylko twarz.
Obejrzala sie z rozpacza w oczach za siebie. Jej wzrok padl na zwalone drzewo, ktorego gruby konar wystawal nad wode. Moze sie uda. Przygotowala sie, szacujac wzrokowo odleglosc i wysokosc. Mocniej scisnela Riggsa nogami i rozpaczliwym wyrzutem ciala wypchnela sie ponad powierzchnie. Dosiegla galezi i podciagnela sie po niej w gore, wynurzajac sie czesciowo z wody i wywlekajac za soba Riggsa. Ale wyzej podciagnac sie nie mogla. Riggs byl za ciezki. Spojrzala w dol i zobaczyla jego oczy. Patrzyl na nia i dyszal urywanymi spazmami. I nagle zaczal rozwierac nogi, ktorymi go oplatala.
– Nie rob tego, Matt, blagam!
Poruszyl zsinialymi wargami i z rozdzierajaca powolnoscia powiedzial:
– Nie zginiemy oboje, LuAnn.
Sprobowal jeszcze raz uwolnic sie z jej uscisku. Teraz musiala walczyc nie tylko z pradem i przeszywajacym bolem, ktory rozrywal jej miesnie, ale i z nim. Usta jej drzaly z wscieklosci i poczucia bezradnosci. Spojrzala na niego jeszcze raz, jak desperacko probuje uwolnic ja od swego ciezaru. Moze sie po prostu puscic, razem z nim wpasc z powrotem do wody? Ale co z Lisa? Po kilku sekundach nie musiala juz podejmowac tej decyzji. Po raz pierwszy w zyciu zawiodly ja sily. Zaczela sie obsuwac.
Potezne ramie pochwycilo ja w ostatniej chwili w pasie i wyciagnelo wraz z Riggsem z wody.
Zadarla glowe. Na pniu drzewa, krzywiac sie z bolu i pochrzakujac, siedzial okrakiem Charlie i wywlekal ich na waski, piaszczysty brzeg. Po chwili lezeli juz w trojke kilka cali od rwacej wody. LuAnn nadal obejmowala Riggsa nogami. Lezala na wznak, z glowa wsparta na piersi Charliego, ktory dyszal ciezko, dochodzac do siebie po niedawnym wysilku. LuAnn wyciagnela prawa reke do Riggsa. Wzial ja i przylozyl sobie do policzka. Lewa reke polozyla na barku Charliego. Przykryl ja dlonia. Zadne z nich sie nie odzywalo.
ROZDZIAL PIECDZIESIATY DZIEWIATY
– No, zalatwione – powiedzial Riggs, odkladajac z nabozenstwem sluchawke. Siedzieli w jego domowym biurze – LuAnn, Charlie i Lisa. Na zewnatrz proszyl snieg. Zblizalo sie Boze Narodzenie.
– I jak sprawy stoja? – spytala LuAnn.
LuAnn i Charlie byli juz w pelni sil. Riggs dawno pozbyl sie temblaka, ostatnio zas zdjeto mu gips z reki, w ktorej pocisk Jacksona uszkodzil kosc. Ale nadal poruszal nia z trudem.
– Nie najlepiej. Urzad podatkowy wyliczyl, ile jestes im winna z racji zaleglych podatkow, kar za zwloke i odsetek za ostatnie osiem lat.
– No i?
– I poszlo na to wszystko, co mialas. Gotowka, akcje, wszystkie twoje nieruchomosci, z Wicken’s Hunt wlacznie. – Zdobyl sie na usmiech. Staral sie zlagodzic jakos wstrzas wywolany przygnebiajacymi wiadomosciami. – A i tak zabraklo szescdziesieciu pieciu centow. Dolozylem z wlasnej kieszeni, nie musisz zwracac.
Charlie parsknal.
– To ci prezent pod choinke. A reszta tych, co wygrali na loterii, zatrzymala swoje pieniadze. To niesprawiedliwe.
– Oni placili podatki, Charlie – zauwazyl Riggs.
– Ona tez placila.
– Dopiero po powrocie do kraju i tylko pod nazwiskiem Catherine Savage.
– Wczesniej nie mogla. Gdyby sprobowala, powedrowalaby prawdopodobnie do wiezienia za morderstwo, ktorego nie popelnila.
– Tak, to rzeczywiscie argument nie do odparcia.
– Przeciez oni wszyscy tez wygrali w nieuczciwy sposob – zauwazyl Charlie.
– Ale rzad nie ma zamiaru trabic o tym na caly swiat. Zarabiaja na tej loterii miliardy. Gdyby prawda wyszla na jaw, to zrodelko mogloby wyschnac, nie uwazasz?
– A te miliony, ktore rozdalismy instytucjom charytatywnym, nie wzieto ich pod uwage? – spytal gniewnie Charlie.
– Urzad podatkowy przyklasnal wspanialomyslnosci LuAnn, ale powiedzieli, ze nie moga tego uwzglednic, poniewaz nie skladala zeznan podatkowych. Mowie wam, ze to wcale nie jest taki zly interes. Za te podatki mogla powedrowac na dlugie lata do wiezienia. Co prawda uratowalaby chyba wtedy czcic pieniedzy. Ale wisialo nad nia jeszcze jedno bardzo powazne zagrozenie. Szeryf Harvey tak latwo sie nie poddaje.
– Wierzyc sie nie chce. Po tym wszystkim, co przeszla i zrobila. Rozbila swiatowy syndykat zbrodni Crane’a i co? Ci z FBI wychodza na bohaterow, rzad konfiskuje caly jego majatek – wielomiliardowy zastrzyk dla skarbu panstwa – a ja puszczaja z torbami. Nawet klepniecia w plecy. To niesprawiedliwe!
LuAnn polozyla reke na ramieniu zdenerwowanego Charliego.
– W porzadku, Charlie. Te pieniadze mi sie nie nalezaly. I chcialam splacic wszystkie dlugi. Teraz pragne tylko byc z powrotem LuAnn Tyler. Powiedzialam to Matthew. Ale nikogo nie zamordowalam. Wszystkie zarzuty wobec mnie zostaly oddalone, tak? – poszukala wzrokiem potwierdzenia u Riggsa.
– Tak. Federalne, stanowe, wszystkie. Jestes czysta jak lza.
– I biedna jak mysz koscielna – dorzucil zgryzliwie Charlie.
– Czyli sprawa zalatwiona, Matthew? Nie beda sie juz mnie czepiali? Mowie o urzedzie podatkowym. Czy jestem im jeszcze cos winna?
– Wszystkie dokumenty juz podpisane. Nic juz do ciebie nie maja. Sprawa jest zamknieta. Skonfiskowali wszystkie twoje konta bankowe, zajeli dom. Zreszta nawet gdyby znowu sie do ciebie przyczepili, czego nie zrobia, to nie masz juz pieniedzy.
– Moze tu bedziemy sie mogly wprowadzic, mamo – odezwala sie Lisa,