Przywarla do ceglanej sciany i mruzac oczy, zajrzala ostroznie przez szybke w drzwiach, by sprawdzic, czy na widocznym stad panelu instalacji alarmowej pali sie lampka czerwona, czy zielona. Odetchnela z ulga na widok przyjaznej zieleni. Oczywiscie znala kod i w razie czego potrafilaby alarm wylaczyc, ale ostry pisk generowany w momencie wylaczania mogl wszystko zepsuc.

Wsunela klucz w zamek i powoli otworzyla drzwi. Wsliznela sie do srodka i rozejrzala, wodzac na wszystkie strony trzymanym w wyciagnietych rekach pistoletem. Nic. Cisza. Niby nic niezwyklego, przeciez minela juz polnoc. Ale ten spokoj byl jakis nienaturalny.

Ruszyla korytarzem i nagle znieruchomiala, wstrzymujac oddech. Slyszala wyraznie glosy. Glosy kilku osob. Zadnego z nich nie rozpoznawala. Odetchnela, kiedy do jej uszu dolecialy dzwieki podkladu muzycznego popularnej reklamy. Ktos ogladal telewizje. Spod drzwi na koncu korytarza saczylo sie swiatlo. Podbiegla tam na palcach, zatrzymala sie i nasluchiwala przez kilka sekund. Potem lewa reka przekrecila powoli galke u drzwi. W prawej trzymala gotowy do strzalu pistolet. Drzwi uchylily sie do srodka. Zajrzala. Swiatlo w pokoju bylo zgaszone, swiecil tylko ekran telewizora. I nagle zmartwiala. W fotelu, tylem do niej, ktos siedzial… Ciemne wlosy, fryzura przypominajaca ul. Sally Beecham ogladala w swojej sypialni telewizje. Czy na pewno ogladala? Siedziala tak nieruchomo, ze trudno bylo okreslic, czy zyje.

LuAnn przypomnialo sie, jak przed dziesieciu laty weszla do przyczepy i zobaczyla na kanapie Duane’a. Kiedy sie do niego zblizyla, zaczal sie obracac powoli w jej strone. Piers mial cala we krwi, twarz szara jak zgrzebne plotno. Patrzyla wtedy z przerazeniem, jak zwala sie z kanapy na podloge, jak umiera. A potem ktos chwycil ja od tylu i zatkal dlonia usta. Od tylu!

Odwrocila sie blyskawicznie, ale nikogo za nia nie bylo. Kiedy zajrzala znowu do pokoju, napotkala przerazony wzrok Sally Beecham. Gospodyni musiala cos uslyszec i wstala z fotela, zeby to sprawdzic. Poznawszy ja, Sally odetchnela z ulga i podniosla dlon do falujacej piersi.

Chciala cos powiedziec, ale LuAnn polozyla sobie palec na ustach i syknela.

– Ktos jest w domu – szepnela. – Widzialas tu kogos?

Sally pokrecila glowa i wskazala na siebie. Twarz miala widmowo blada.

I w tym momencie LuAnn uswiadomila sobie cos i rowniez pobladla.

Sally Beecham nigdy nie parkowala przed domem. Zawsze wprowadzala woz do garazu i wchodzila stamtad prosto do kuchni. LuAnn mocniej scisnela pistolet. Spojrzala jeszcze raz na twarz gospodyni. Trudno bylo cos stwierdzic w tych ciemnosciach, ale wolala nie ryzykowac.

– Sluchaj, Sally, chodz ze mna do kuchni. Zamkne cie w spizarni. Bedziesz tam bezpieczna.

Sally, nie odrywajac od niej oczu, zaczela siegac reka za siebie. LuAnn wziela ja na muszke.

– Ruszaj, no juz, bo cie tu zastrzele. Ale najpierw wyciagnij ten pistolet zza plecow, kolba do przodu. O tak. Teraz rzuc go.

Pistolet upadl ze stukotem na podloge.

LuAnn podeszla i zerwala rzekomej Sally peruke. Stal przed nia mezczyzna o krotkich, ciemnych wlosach. Przylozyla mu lufe do ucha.

– Idziemy, panie Jackson! A raczej, panie Crane. – Nie miala juz zadnych zludzen co do losu Sally Beecham, ale teraz nie bylo czasu, zeby to rozpamietywac.

LuAnn zaprowadzila mezczyzne do kuchni, wepchnela do spizarni i zamknela na klucz drzwi, ktore zrobione byly z litej debiny i mialy trzy cale grubosci. Nie sforsuje ich. A jesli nawet, troche to potrwa. Jej nie potrzeba bylo wiele czasu.

Popedzila na koniec korytarza i wspiela sie wylozonymi dywanem schodami na pietro. Przebiegala od drzwi do drzwi. Byla niemal pewna, ze Lisa jest w jej sypialni, ale na wszelki wypadek wolala sprawdzic rowniez inne pokoje. Wszystkie byly puste. Zostala jeszcze jedna sypialnia: ta nalezaca do niej. LuAnn nastawila ucha. Nasluchiwala westchnienia, glosu, oddechu Lisy, czegokolwiek, co swiadczyloby, ze dziewczynka tu jest i zyje. Nie mogla po prostu zawolac, bylo to zbyt niebezpieczne. Charlie mowil, ze Jackson ma teraz wspolnika. On gdzies tu byl.

Zblizyla sie cicho do drzwi, chwycila za galke i wstrzymujac oddech, przekrecila ja.

Zygzak blyskawicy przecial nocne niebo, wkrotce potem powietrzem wstrzasnal ogluszajacy grzmot. Silny podmuch wiatru zerwal koc z okna i w tym samym momencie zaczal padac deszcz. Wszystko to razem wziete obudzilo Riggsa. Siedzial przez chwile na materacu lekko przebudzony, potem rozejrzal sie. Zobaczyl odsloniete okno, przez ktore wdzieral sie wiatr i zacinajacy deszcz. Zerknal na spiacego nadal Charliego. I nagle opuscily go resztki sennosci.

Zerwal sie na nogi.

– LuAnn?! LuAnn?! – Jego krzyki obudzily Charliego.

– Co jest, do cholery?!

Blyskawicznie przeszukali mala chate.

– Nie ma jej! – wrzasnal Charlie.

Wypadli na zewnatrz. Samochod stal tam, gdzie go zostawili. Riggs rozejrzal sie zdezorientowany.

– LuAnn! – ryknal Charlie, przekrzykujac odglosy nawalnicy.

Riggs spojrzal na szope. Drzwi staly otworem. Cos go tknelo. Podbiegl tam i zajrzal do srodka. Szopa byla pusta. Popatrzyl na rozmiekle blocko przed wejsciem. Pomimo ciemnosci widac bylo w nim odciski podkow. Trop prowadzil do lasu. Pobiegli nim z Charliem.

– W szopie stala Joy – wyjasnil Charliemu Riggs. – Wyglada na to, ze LuAnn wziela klacz i pojechala do domu.

– Po co mialaby to robic?

Riggs myslal intensywnie.

– Czy nie byles zaskoczony, kiedy w koncu zgodzila sie, zebysmy rano zadzwonili do FBI?

– Owszem – przyznal Charlie – ale bylem tak piekielnie zmeczony, ze machnalem reka.

– Po co mialaby jechac do domu? – powtorzyl pytanie Charliego Riggs. – Posiadlosc jest pilnowana przez FBI. Co ja sklonilo, zeby tak ryzykowac?

Charlie pobladl i zachwial sie lekko.

– Co jest, Charlie?

– LuAnn mowila mi kiedys, jaka zasade zyciowa wyznaje Jackson.

– No, jaka?

– Jesli chcesz cos ukryc, poloz to na widoku, bo wtedy nikt tego nie zauwazy.

Teraz pobladl Riggs. Juz wiedzial.

– W domu jest Lisa – wykrztusil.

– A z nia Jackson. Pognali do samochodu.

Kiedy ruszyli, Riggs siegnal do plastikowego worka po telefon komorkowy. Zadzwonil na policje, a potem do lokalnego oddzialu FBI. Ku jego zaskoczeniu odebral Masters.

– On tu jest, George. Crane jest w Wicken’s Hunt. Wal tam ze wszystkim, co masz. – Uslyszal stuk rzuconej na blat sluchawki i oddalajacy sie tupot biegnacych nog. Wylaczyl telefon i wcisnal gaz do dechy.

LuAnn pchnela z calych sil drzwi i wpadla do sypialni. Na srodku pokoju stalo krzeslo, a na nim siedziala wyczerpana Lisa. Pracowicie tykal zegar, ten cudowny, kochany zegar. LuAnn zamknela drzwi, podbiegla do corki i przytulila ja. Kamien spadl jej z serca, kiedy Lisa otworzyla oczy i

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату