sierocincu. Spojrzal na nia ze scisnietym sercem. Juz nie szlochala. Siedziala zgnebiona, z glowa zwieszona na piersi. Za duzo stresu jak na dziesieciolatke. Moze lepiej by dla niej bylo, gdyby jednak trafila do sierocinca i nigdy nie poznala swojej matki. Kobiety, ktora Jackson zamierzal usunac z jej zycia. Nie chcial sprawiac bolu corce, ale takie juz jest zycie. Nie ma w nim sprawiedliwosci. Powiedzial to LuAnn na ich pierwszym spotkaniu: „Zycie jest niesprawiedliwe. Jesli czegos chcesz, musisz to wyszarpywac. Zanim ubiegnie cie ktos inny. Szybcy i zdecydowani przystosowuja sie i dobrze im sie wiedzie; wszyscy inni nie maja szans”.

Stal w bezruchu, oszczedzajac cala energie na to, co niedlugo mialo nastapic. Patrzyl w ciemnosc. Wkrotce sie zacznie. I wkrotce bedzie po wszystkim.

ROZDZIAL PIECDZIESIATY SIODMY

W sklad kompleksu medycznego Uniwersytetu Wirginii wchodzily budynki wydzialu medycyny oraz cieszaca sie bardzo dobra opinia klinika z pierwszorzednym oddzialem intensywnej terapii. LuAnn biegla korytarzem. Riggs parkowal samochod i mial dojsc pozniej. Uswiadomila sobie, ze nigdy dotad nie byla w szpitalu. Nie zwracala uwagi ani na unoszacy sie tu zapach, ani na atmosfere. Prawdopodobnie dlatego, ze teraz absorbowal ja calkowicie Charlie.

Lezal w jednoosobowej salce. Drzwi pilnowal policjant z posterunku w Charlottesville. LuAnn minela go i chciala pchnac drzwi.

– Hola, hola, psze pani! Zadnych odwiedzin! – zawolal policjant, poteznie zbudowany mezczyzna po trzydziestce, unoszac reke dla podkreslenia swych slow.

LuAnn odwrocila sie na piecie, gotujac sie do stoczenia z nim walki, ale w tym momencie nadbiegl Riggs.

– Czesc, Billy.

Policjant obejrzal sie.

– Czolem Matt, jak leci?

– Nie za bardzo. Niepredko pogramy w kosza.

Billy zerknal na temblak.

– Co ci sie stalo?

– To dluga historia. Ten gosc, ktory tu lezy, to jej wujek. – Mowiac to, wskazal glowa na LuAnn.

Billy zmieszal sie.

– Przepraszam pania, nie wiedzialem. Powiedzieli mi, zebym nikogo nie wpuszczal, ale czlonkow rodziny chyba to nie dotyczy. Niech pani wchodzi.

– Dzieki, Billy – powiedzial Riggs.

LuAnn pchnela drzwi i weszla do srodka. Riggs postepowal tuz za nia.

Na ich widok lezacy na lozku Charlie usmiechnal sie. Byl blady, ale oczy mial zywe i ruchliwe.

– Cholera, a to ci niespodzianka! – zawolal.

LuAnn byla juz przy lozku i tulila w dloniach jego wielka lape.

– Dzieki Bogu, ze zyjesz.

Charlie chcial cos powiedziec, ale w tym momencie drzwi sie uchylily i do pokoju wsunal glowe mezczyzna w bialym kitlu.

– Obchod, prosze panstwa. – Otworzyl drzwi szerzej i wszedl. – Doktor Reese jestem – przedstawil sie.

– Matt Riggs. A to siostrzenica Charliego, Catherine. – Riggs wskazal na LuAnn i ta podala Reese’owi reke.

Lekarz przystapil do badania Charliego.

– Cale szczescie – oswiadczyl – ze Charlie wpadl na pomysl z ta opaska uciskowa. W sama pore powstrzymal krwotok.

– Wyjdzie z tego? – spytala z niepokojem LuAnn.

Reese zerknal na nia sponad okularow.

– O, naturalnie. Niebezpieczenstwo juz minelo. Uzupelnilismy ubytek krwi, zaszylismy rane. Musi tylko wypoczac, odzyskac sily. – Reese notowal w karcie chorego wyniki badania.

Charlie uniosl sie na lokciach.

– Swietnie sie czuje. Kiedy mnie wypiszecie?

– Za pare dni, jak staniesz na nogi.

Charlie byl wyraznie niezadowolony z tej odpowiedzi.

– Zajrze tu znowu jutro rano – oznajmil Reese. – Niech panstwo nie siedza za dlugo, on potrzebuje odpoczynku.

Ledwie za Reese’em zamknely sie drzwi, Charlie usiadl na lozku.

– Wiadomo cos o Lisie?

LuAnn spuscila wzrok i przymknela powieki. Dwie wielkie lzy potoczyly sie po jej policzkach. Charlie dopiero teraz spojrzal na Riggsa.

– Przypuszczamy, ze jest w jego rekach, Charlie – powiedzial Riggs.

– Ja to wiem na pewno. Jak tylko odzyskalem przytomnosc, opowiedzialem glinom wszystko, co wiedzialem.

– Na pewno juz nad tym pracuja – rzekl bez przekonania Riggs.

Charlie rabnal piescia o metalowy bok lozka.

– Cholera, oni go nie zlapia. Dawno go tu juz nie ma. Trzeba cos robic. Nie probowal sie z toba skontaktowac, LuAnn?

– Sama sie z nim skontaktuje – odparla LuAnn, otwierajac oczy. – Ale najpierw musialam sie zobaczyc z toba. Mowili… mowili, ze mozesz z tego nie wyjsc. – Glos jej zadrzal, mocniej scisnela jego reke.

– Od jednego skaleczenia sie nie umiera. – Zawiesil glos, mobilizowal sie wewnetrznie przed tym, co chcial teraz powiedziec. – Przepraszam, LuAnn. To moja wina, ze ona wpadla w lapy tego sukinsyna. Zadzwonil do mnie w srodku nocy. Nasladujac glos Riggsa, powiedzial, ze FBI zatrzymalo Jacksona. Ze mam przyjechac do Waszyngtonu i spotkac sie z wami w budynku FBI. Przestalem sie pilnowac. Zaskoczyl mnie. – Charlie pokrecil glowa. – Boze, ze tez dalem sie tak podejsc… ale glos mial zupelnie jak Riggs.

LuAnn pochylila sie i go uscisnela.

– Do cholery, Charlie, przeciez o malo zycia za nia nie oddales. I za mnie.

Charlie otoczyl ja poteznymi ramionami. Riggs patrzyl w milczeniu, jak sie obejmuja i kolysza.

– Lisa wroci do nas cala i zdrowa, Charlie. – LuAnn powiedziala to z pewnoscia siebie, ktorej wcale nie czula. Doszla jednak do wniosku, ze nie pomoze Lisie, jesli zacznie histeryzowac, bo wtedy do niczego nie bedzie sie nadawala.

– Znasz tego faceta, LuAnn. Jest zdolny do wszystkiego.

– Jemu chodzi o mnie, Charlie. Caly jego swiat sie rozpada. Federalni depcza mu po pietach, zabil Donovana, Bobbie Jo Reynolds i prawdopodobnie wlasna siostre. I wbil sobie do glowy, ze to ja jestem za to wszystko odpowiedzialna.

– Przeciez to bzdura.

– Powiedz to jemu.

– Ale nie mozesz tak po prostu oddac sie w jego lapy.

– To samo mowie – wtracil sie Riggs. – Nie mozesz zadzwonic do

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату